Nigdy nie lubiłam takiej tematyki i stroniłam od niej, ale postanowiłam spróbować, a nuż mi się spodoba? Lubię wyzwania, szczególnie w sytuacjach, gdy książki mile mnie zaskakują. I nie żałuję, ponieważ jest tu uczucie, jest przesłanie, czyta się szybko i lekko, choć miejscami jest niesmacznie, powiewa grozą i niebezpieczeństwem.
Poznajemy tu tytułowego "Wiecznie żywego", który stał się zombie, ale jest inny niż pozostali jego kompani. Bardziej wrażliwy, bardziej przypominający człowieka, choć z poprzedniego życia nie pamięta niczego. Wie tylko tyle, że jego imię zaczynało się na literę R. Kiedy spotyka w raczej niecodziennej sytuacji, wręcz zaskakującej i niebywałej, ponieważ pożera jej chłopaka, dziewczynę o imieniu Julie nasuwa się skojarzenie, że może ma na imię Romeo? Taka uwspółcześniona wersja wielkiego uczucia doprowadzającego do tragicznego końca? Czy zombie może kochać? Czy w ogóle cokolwiek czuje? Czy może wrócić do żywych, być taki jak ona, czy życie może nabrać tu zupełnie innego znaczenia, wymiaru?
Zadziwiająca to historia, ciekawa. Bardzo mnie intrygowało, jak mogło dojść do takiego spustoszenia, jak mógł aż do tego stopnia zmienić się świat, stał się bowiem miejscem, w którym jedynym celem jest przetrwanie, przeżycie, nic innego nie ma sensu, nic nie ma znaczenia...
Fabuła książki jest przemyślana i dopracowana, każdy najdrobniejszy szczegół, wszystko łączy się w idealna całość, wiąże się ze sobą. Jest to coś naprawdę innego, ale godnego uwagi, trochę przypomina mi miejscami "Zmierzch", może poprzez osobę głównego bohatera, tak samo niebezpiecznego i niecodziennego, a jednocześnie potrafiącego tak kochać, całym sobą. Przede wszystkim ważne jest to, by dostrzec w tym wszystkim to, co chciał przekazać nam autor, młody, 32-letni człowiek, jednak doskonale pokazujący nam kierunek, w jakim nie powinniśmy zmierzać. Wiele bowiem zależy od nas samych, to my tworzymy nasza rzeczywistość, to nasze życie i nasz świat. Powinniśmy doceniać to, co mamy, zwracać uwagę na piękno przyrody, na to, że możemy czuć, oddychać, po prostu żyć...
Książka doczekała się ekranizacji, powstał na jej podstawie film, który z chęcią obejrzę.
Za możliwość poznania historii miłości R i Julie, gdy tuż obok nich w gruzy obraca się cały świat, dziękuję bardzo webook.pl, na którym to portalu również ukazała się moja recenzja KLIK DO RECENZJI >.
Tym razem nie dla mnie. Mimo że piszesz zachęcająco, to jednak się nie przełamię;)
OdpowiedzUsuńszanuję Twoje zdanie i nie namawiam :) cieszę się jednak, że sama się przełamałam :)
UsuńRozumiem, lubię to uczucie satysfakcji, że przeczytało się coś innego od swoich upodobań:)
Usuńtak samo się cieszyłam, że przeczytałam pierwszy w życiu erotyk, choć był mało udany i bardziej niesmaczny, jak ta miłość zombie ;)
UsuńOsobiście wolę wampiry od zombie, ale mogę spróbować z czystej ciekawości sięgnąć i po taką tematykę.
OdpowiedzUsuńi mnie ciekawość nakłoniła do sięgnięcia po ten tytuł :)
UsuńWiesz,że nie lubię zombie, ale skoro jest tam wątek miłości to zmienia postać rzeczy, może się skuszę? :)
OdpowiedzUsuńpolecam, polecam jak najbardziej, zombie też człowiek, he he :)
UsuńCzytałam tę książkę. Jeszcze zanim zmieniono jest tytuł na filmowy. Mam na półce "Ciepłe ciała" i uwielbiam tę historię :) Film nadal przede mną.
OdpowiedzUsuńCzytałam gdzieś o tym, że tytuł był inny :) Filmu jestem ciekawa:)
UsuńJa mam w planach film, chociaż i może książkę do nich dołożę :)
OdpowiedzUsuńFilm jest świetny. Oglądałam i polecam ;)
UsuńIrenko, jak Ty polecasz, to i ja się skuszę :)
UsuńMiło wspominam zarówno ksiązkę jak i film:)
OdpowiedzUsuńoj, muszę się skusić i obejrzeć :)
Usuń