środa, 30 stycznia 2013

Maria Ulatowska "Przypadki pani Eustaszyny"

Właśnie przed chwilą zaledwie skończyłam czytać tę cudowną opowieść. Przyznam szczerze, że wcześniej nie znałam twórczości Marii Ulatowskiej i nie słyszałam o jej książkach. Wiele traciłam, ale nadrobię zaległości najszybciej, jak tylko się da. 
Jeżeli chcecie pękać ze śmiechu, nic innego nie robić, tylko siedzieć i czytać, to jest to książka, jakiej szukacie, właśnie dla Was. Uważajcie, bo naprawdę nie sposób się od niej oderwać!
Co prawda nie zawsze i nie we wszystkim zgadzałam się z jedną z bohaterek, Marcją, ponieważ ona miała dosyć luźne pojęcie o związku, na szczęście przejrzała na oczy i wróciła na ścieżkę właściwą swemu losowi. Jak przeczytacie, to zrozumiecie, o co mi chodzi, ale ogólnie bawiłam się z tą lekturą znakomicie.
Podoba mi się to, że książka posiada ogromną dawkę humoru, lecz traktuje też o sprawach poważnych, jakimi niewątpliwie są na przykład  kolejki do lekarzy. Nie tylko do specjalistów, o czym sama wiem doskonale, jak długo się czeka i ile trzeba mieć do tego zdrowia...
Zakończenie też było dla mnie szalenie zaskakujące, ale oczywiście pozytywnie. Polecam, interesująca pozycja na długie i mroźne, czekające nas niewątpliwie w najbliższym czasie wieczory, do tego ciepła herbatka z cytryną i dobre samopoczucie gwarantowane. Tylko nie wiem, czy przez zaczytanie nie zapomnicie o swych codziennych obowiązkach?
Ujęło mnie też to, że tak naprawdę nie ma znaczenia, ile mamy lat, czy siwych włosów, bo najważniejsze jest posiadanie serca, poczucia humoru i życzliwości dla innych, spryt i rozum w tym wszystkim też nie zaszkodzi.
Na koniec niesamowite cytaty:

"- Popatrz, są tu świeże ryby. To znaczy smażone, ale prosto od krowy, nie jakieś mrożonki - entuzjazmowała się pani Eustaszyna, gdy już rozsiadły się przy stoliku i każda miała w ręku kartę.
 - Od krowy? - spytała niepewnie pani Oleńka, do której dopiero po chwili dotarło, że to chyba taki zart.
 - Od krowy, czy z morza, wszystko jedno."

"- Posłuchaj, mam pomysł. - Pani Oleńka zachichotała. - Kupimy to, co nam się spodoba, nieważne jakiego koloru. Dziecku i tak wszystko jedno, a Marcelina z każdej rzeczy się ucieszy. Zresztą nawet jeśli coś jej się nie spodoba, to przecież nie powie, prawda?
 - Oczywiście - przytaknęła ciocia Marceliny. - W końcu moja krew!
Oleńka pomyślała, że tak naprawdę, to krwi pani Eustaszyny w Marcelinie nie ma ani kropli. Bo to przecież bratanica pana Eustachego - a mąż, wiadomo, nie rodzina."


Recenzja pochodzi z 18 października 2012 r. z mojego bloga na interii.
W późniejszym okresie czytałam "Kamienicę przy Kruczej" tej samej autorki, opowieść o losie rodzin żyjących po II wojnie św. Rewelacyjna pozycja!!! 


Książkę przeczytałam dzięki Bibliotece Publicznej w moim miasteczku KLIK > 

12 komentarzy:

  1. Ale narobiłaś mi ochoty. Czytałam wiele opinii, jedne były pozytywne, drugie mniej. Ale ta książka ma coś w sobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest przede wszystkim zabawna, takie było też zamierzenie autorki!!!

      Usuń
    2. Wiesz jaka książka jest naprawdę zabawna? Może słyszałaś o autorce nazwiskiem Kordyl? ;-) Myślę że w piątek pojawi się już recenzja. A na panią Ulatowską też już od dawna ostrzę kły i coś mi mówi, że jej twórczość też mi się spodoba :-)

      Usuń
    3. wiem, sam Ci ją przecież podrzuciłam! ciekawa jestem recenzji, teraz, jak mam nowe okulary może i mi uda sie na komputerze ją przeczytać!

      Usuń
  2. A mnie trochę rozczarowała ta książka. Zapraszam na recenzję do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka przecudowna, ale po recenzji widzę, że książka raczej by mi się nie spodobała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda... niestety nie wszystkim się wszystko podoba i dlatego jest na świecie tak ciekawie, prawda?

      Usuń
  4. Czytałam jej dwie książki i podobały mi się, nawet bardzo. Tę też mam, ale czeka na swój czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja czytałam jeszcze Kruczą, teraz mam Pensjonat Sosnówka w planach

      Usuń