niedziela, 12 maja 2013

Galeria uczuć Alina Białowąs

Dosłownie przed chwilą skończyłam czytać "Galerię uczuć" i postanowiłam od razu napisać o niej na blogu. Takie świeże opinie wychodzą najlepiej, ponieważ jesteśmy pełni emocji związanych z książką, dokładnie wiemy, co się wydarzyło i jakie wywarło to na nas wrażenie, jakich uczuć doświadczyliśmy i co poczuliśmy. Czasami jednak wolę poczekać z recenzją kilka dni, nie wiem, od czego to zależy, choć często się nad tym zastanawiam.

"Galeria uczuć" ma moim zdaniem niebywale trafiony tytuł, bardzo podoba mi się również okładka książki. Nazwisko pani Aliny Białowąs nie było mi znane. To debiutancka powieść autorki, więc nie powinnam się dziwić, że wcześniej o niej nie słyszałam. Pisarka mieszka od urodzenia we Wrocławiu, a bez książek nie wyobraża sobie życia, podobnie jak ja. Zanim odważyła się na wydanie książki pisała opowiadania do czasopism dla kobiet. Cieszę się, że napisała "Galerię uczuć", ponieważ to tytuł wart poznania i przeczytania.
Nasza bohaterka ma na imię Ola i pozornie jest kobietą spełnioną i szczęśliwą. Odnajduje się świetnie w roli kury domowej, bądź jak nazywa ją mąż -kury salonowej. Ma dwóch synów, gotuje obiadki, prasuje koszule, sprząta, jest zabiegana i roztrzepana. W tej historii dzieje się tak wiele, że czasem trudno za naszą Olą nadążyć, za tokiem jej rozumowania, nie wiadomo, co zrobi i wymyśli, od początku aż do samego końca. Budzi się rano i nagle okazuje się, że cały jej świat się zmienia, że przestaje być kobietą kochaną, mąż wyprowadził się bowiem do mieszkania matki i na dodatek ma kochankę, oczywiście ta ostatnia jest najlepszą przyjaciółką Aleksandry. Wszystko sypie się jak domek z kart! Tylko czy to wszystko jest na pewno prawdą? Czy wybujała wyobraźnia tej kury salonowej nie płata jej figla? I jak zakończy się ta opowieść?
"Galeria uczuć" to historia pełna tytułowych uczuć, cała ich gama, galeria właśnie! Mamy tu złość, zazdrość, miłość, wszystko doprawione szczyptą dobrego humoru i doskonałym warsztatem. Czyta się lekko i szybko, ponieważ styl Aliny Białowąs jest bez zarzutu. To dobra lektura dla kobiet, ciepła i pozwalająca wierzyć w miłość i małżeństwo, dająca nadzieję na to, że w tym zwariowanym, pędzącym świecie warto się czasem zatrzymać i dostrzec to, co istotne, zrozumieć, co jest naprawdę ważne, co da nam szczęście. Może niekoniecznie bycie kurą domową, może lepiej wymagać od siebie więcej, robić więcej, marzyć i spełniać pragnienia? Każdy z nas powinien zastanowić się, czy jest szczęśliwy, a jeżeli odpowiedź brzmi "NIE" spróbować coś zmienić. Ta książka to opowieść o kobietach, jest realnie, mądrze napisana, to historia niejednej z nas. Myślę, że jej autorka wielokrotnie przyglądała się przedstawicielkom płci pięknej, obserwowała je i opisała w najlepszy sposób z możliwych, prawdziwie. Zarówno matkę dorosłego żonatego syna, babcię, szefową i właścicielkę galerii, przyjaciółkę Oli i ją samą, szczególnie ciekawa była dla mnie relacja tej ostatniej z teściową. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu i takiej treści zupełnie. Polecam.

Za książkę bardzo dziękuję Cyrysi, ponieważ to u niej na blogu wygrałam ten tytuł w konkursie, jak również autorce, która nagrodę ufundowała i przesłała do mnie, wraz z imiennym autografem.

14 komentarzy:

  1. Okładka jest prześliczna, lubię takie książki, z chęcią bym przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu. :) Również wywarła na mnie duże wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mamy podobne zdanie na jej temat, cieszę się :)

      Usuń

  3. Mam w planach Aniu przeczytać tę książkę:) Twoja recenzja jeszcze bardziej zachęciła mnie do sięgnięcia po nią.
    Widzę, że podkręciaś ostro tempo czytania. Super!!
    Mówiłam kobietko, że dasz radę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, muszę właśnie przystopować, moje oczy mają dosyć i mówią stop :(

      Usuń
  4. Chcę, chcę, chcę;) I kiedyś na pewno przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też ją przetrawie w swoim organizmie czytelniczym. Anna stanowczo za dużo dobrych książek wpada w Twoje ręce a one kuszą tym żeby usiąść na cztery litery i chłonąć je bez pamięci... przestane tu zaglądać za dużo książek, Które bym chciała pochłonąć

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna książka :)
    Oj cieszę się, że Olą nie jestem, bo choć ona jest nieprzewidywalna i zmienna to jednak podchodzi do wszystkiego z rozwagą.
    Ja pewnie na jej miejscu miałabym już po małżeństwie... a że w trakcie na pewno padło by kilka ostrych słów - nie byłoby już co naprawiać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, miała dobrych doradców... ja na sto procent inaczej bym się zachowała

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę, że ,,Galeria uczuć'' trafiła akurat w twoje ręce. Widać, to było przeznaczenie:-)))
    Cieszy mnie również fakt, iż spędziłaś przy tej lekturze same miłe chwile. To naprawdę godny poznania debiut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze raz dziękuję Cyrysiu za ciekawy konkurs, wywiad z autorką i książkę :)

      Usuń