Szybko się z Moniką "uwinęłyśmy", więc nie będziemy przedłużać, skoro zwycięzcy już są wyłonieni. Oczywiście był to trudny wybór, bo wiele odpowiedzi zaciekawiło autorkę "Zeszytu...". Cieszyłam się, że nie muszę sama wskazywać, do kogo trafi nagroda. Nie przedłużając zwyciężają te komentarze:
Czym skorupka za młodu nasiąknie...
Z rodzinnego domu wynosimy wiele
wzorców i to od nas zależy, co przekażemy własnym dzieciom. To nie takie
proste, że miłość do książek dziedziczy się w genach, nie zawsze
potomkowie moli książkowych takimi molami się stają, ale samo tworzenie
możliwości, czytelniczej atmosfery - moim zdaniem wiele daje. Łatwiej
zachęcić dziecko do czytania, gdy od małego ma szanse obcować z
literaturą, przebywa wśród tomów domowej biblioteczki, obserwuje
czytających członków rodziny, bierze udział we wspólnym czytaniu i
organizuje mu się zabawy o tematyce książkowej.
To od dorosłych
zależy, czy stworzą dziecku alternatywę wobec komputera, telewizji,
konsoli z grami i innych wynalazków, czy zaproponują odpowiednie do
wieku i zainteresowań pozycje książkowe.
Niestety, wielu rodziców
nie znajduje czasu na wspólne spędzaniu czasu z dzieckiem, o czytaniu
nawet nie mówiąc. Bardzo chciałabym wierzyć, że wśród najmłodszych
czytających "ewenementów" jest jednak cała masa, że akcje typu "Cała
Polska czyta dzieciom", działania bibliotek i szkół przyniosą owoce w
postaci pokoleń, dla których czytanie będzie normalną formą spędzania
wolnego czasu i popularną rozrywką.
Obserwując ofertę rynku
wydawniczego dla młodego czytelnika - jest w czym wybierać, nie tylko
klasyka, ale i literatura współczesna ma wiele atrakcyjnych publikacji.
Nie tylko się zaczytać!
Trudno mi nie odnieść się do przykładu z
"własnego podwórka". Ja pochodzę z domu, gdzie królowało radio i książki
(mniej lub bardziej intensywnie czytane), mąż - spod znaku telewizora i
komputera, u niego kobiety w rodzinie po książki sięgają, mężczyźni
raczej prasa oraz tv. Elwirka od małego ma styczność z książkami. Jak
była maleńka, to sporo czytałam sobie podczas karmienia piersią, gdy
spała przy mnie... Także na głos. Potem był etap, ze wolała oglądać,
nazywać obrazki niż słuchać. Bawiła się książkami, układała stosiki ;-)
Następnie przeszliśmy do czytania na głos ( tata też czyta) i coraz
więcej koncentracji już u niej jest.
Elwirka na książki mówi
'czyta-czyta'. Rozpoznaje, które są mamy (oczywiście może je oglądać,
bardzo jej się podobała np. 'Ballada o ciotce Matyldzie")
Niedawno zaś była u nas taka scenka:
Mąż wziął "Chorego kotka" i czytał głośno, a Elwi trzymała wtedy "Okulary".
Potem chciał się zamienić, by przeczytać jej drugą książeczkę.
- Ja Ci dam "pana kotka" a ty mi daj "pana Hilarego", zamienimy się, poczytam ci... - prosił.
Na co Elwirka:
- Zostaw, ty masz swoje! ;-)
czyli Agnesto
To ja na podstawie dzieci własnych i dzieci bliskich znajomych
stwierdzam, że dzieci czytają :) a właściwie czytają, jeśli IM czytano,
gdy były małe. Sama mam 6-latkę i 3,5 latka i nie ma dnia bez
książeczek. Do zasypiania obowiązkowo - każde wybiera coś, co chce, i
czytamy po kolei. W dzień też często pojawia się opcja: Mamo, nudzi mi
się - To przynieś coś, poczytamy. I na moich kolanach ląduje stosik :).
Na szczęście "Przynieś coś, poczytamy" jest lekarstwem także na "Mamo,
mogę pograć na komputerze?" albo na "Mamo, mogę obejrzeć bajkę?".
Fajnie, gdy książki mają obrazki, ale nie jest to konieczne - ostatnio
czytaliśmy stare wydanie Kubusia Puchatka (w genialnym przekładzie Ireny
Tuwim), a są tam obrazki pojedyncze, czarnobiałe. Najważniejsza jest
treść, która potrafi zainteresować, wciągnąć. Pakując się na wakacje,
dzieci zabierają książeczki, czytamy po drodze i w sumie wszędzie, gdzie
czeka nas dłuższe czekanie (ostatnio do szpitala pojechały z nami 2
tomy przygód Martynki i były przeczytane ze 3 razy, bo nudno było przez
te 2 dni). Moje maluchy zapałały też miłością do biblioteki pobliskiej
(Ile tu książek! Mogę wziąć tą?) i teraz co jakiś czas chodzimy po nowe
książeczki (Młodszy zapałał miłością do Tupcia Chrupcia, a Starsza z
uporem maniaka męczy Martynki :) ). Myślę, że tu działa przede wszystkim
mechanizm poświęcania dzieciom czasu, zainteresowania. Gdy to dostaną,
zaczną doceniać książki, a gdy je docenią, to potem same chętnie po nie
sięgną, widząc w nich sposób na spędzanie wolnego czasu, rozrywkę i
generalnie na życie :)
czyli Monika.
Zwycięzcom gratuluję, wszystkim dziękuję za udział i zapraszam do kolejnego wywiadu i konkursu, tym razem z Agnieszką Stelmaszyk. http://asymaka.blogspot.com/2013/07/wywiad-z-agnieszka-stlemaszyk-i-konkurs.html
Ale miła wiadomość! Dziękuję pięknie
OdpowiedzUsuńto naprawdę idealna książka na lato, wysyłam jutro, bo dzisiaj nie dam rady, jestem sama z maluchami :)
Usuńpozdrawiam serdecznie i cieszę się, że książeczka trafi w dobre ręce, choć to nie ja wybierałam zwycięzców :)
Gratuluje!!!!
OdpowiedzUsuńGratuluję obu zwyciężczyniom :-)
OdpowiedzUsuńŁaaaaa, ale się cieszę! Dziękuję ślicznie w imieniu swoim i Elwirki, z którą "Zeszyt..." będę czytać.
OdpowiedzUsuńWczoraj tak "rzutem na taśmę" napisałam, w ostatnim dniu konkursu.
A z wysyłką do mnie nie musisz się śpieszyć.
Pozdrawiam cieplutko!
napisałam do Ciebie e-mail, podaj adres, jutro moja Gosia wyśle, nie ma problemu :)
Usuńcieszę się, że sprawiłam Ci radość, pozdrawiam równie ciepło :)
dziewczyny gratulacje !maczka
OdpowiedzUsuńzapraszam do kolejnych konkursów :)
Usuń