Iwona J. Walczak to kobieta, która nie boi się zmian i chętnie podejmuje wyzwania. Uwielbia czytać książki, ale radość sprawia jej też ich pisanie. Mieszka w Poznaniu. Prywatnie mama dwóch dorosłych już synów. Do tej pory spod jej pióra wyszły cztery książki: "Nagie myśli", "Złocista Dolina", "Dom złudzeń. Iga" i "Dom złudzeń. Zosia". Ostatnia z powieści będzie do wygrania w dzisiejszym cyklu Siedem pytań do pisarza.
Ewelina Wiśniewska
Czym jest dla Ciebie "Dom złudzeń"? Domem, który został zbudowany na marzeniach czy
domem zbudowanym na kłamstwie i bólu?
eve_ew@wp.pl
Dzień
dobry, Ewelino, serdeczności. J
Oczywiście
przyjemniej jest, gdy spełniają się marzenia. Nawet sobie tego życzymy z okazji
rocznic, urodzin czy świąt. Niemniej złudzenia towarzyszą nam zawsze, są z
nami, czy to nam się podoba czy nie.
Mój
literacki dom złudzeń zbudowany jest na marzeniach właśnie, ale bywa różnie, czasem
w nim gości szczęście, spełnienie, ale jakże często, jak w życiu każdego z nas,
kłamstwo, złość, niezgoda i rozczarowanie. Wtedy rodzą się złudzenia. Uważam,
że to jest normalny dom, bez polewy czekoladowej, choć w przypadku każdej
bohaterki nieco inny. Iga budowała go inaczej i Zosia także czyni to po
swojemu.
Skąd
nazwa? Niewielu czytelników wyławia z treści tę wiedzę. „Dom złudzeń” - tak
dziadek Igi nazwał stojący na środku wsi (Złotniczki to prawdziwa nazwa) gminny
dom dla ludzi bez ziemi. „Jedynym stanem
posiadania kobiet z tego domu są niespełnione marzenia, co sprawia, że w
konsekwencji karmią się one złudzeniami”. – Tak powiedział. Dla dziadka Igi najważniejsza była ziemia. Iga będąc dzieckiem wypatrywała znamion
„nieposiadania ziemi”, ale mieszkanki tego domu niczym złym ani szczególnym się
nie wyróżniały. Po latach, po bankructwie firmy i odejściu męża, zamieszkała w
tym domu, pracując z pasją i wielkim talentem. Mimo iż był także miejscem jej
kilku niespełnionych marzeń, dawał jej siłę, a także schronienie,
bezpieczeństwo.
„Dom
złudzeń” to jedna z nazw jaką miałam w głowie pisząc sagę, tak na marginesie.
Druga to „Zapach kumaryny”. Polska wieś w maju i czerwcu pachnie suszoną trawą,
która to zawiera właśnie tę substancję, kumarynę. I o tym „zapachu” polskiej
wsi też są te książki.
Izabela 81
Pani Iwono, jaką definicję stworzyłaby Pani myśląc - DOM? Co
dla Pani znaczy to słowo i w jakim stopniu jest ważne?
Pozdrawiam serdecznie :) iza.81@o2.pl
Pozdrawiam serdecznie :) iza.81@o2.pl
Dzień dobry Izo, również pozdrawiam serdecznie J
Dla mnie domem jest miejsce (i jego otoczenie), w
którym czuję się bezpieczna, swobodna, który lubię budować, tworzyć. Jest to
także obszar spraw, za które (gospodarując po swojemu) odpowiadam. Nie zawsze
potrzebuję towarzystwa, więc poczucie bliskości z innym człowiekiem nie jest warunkiem dla istnienia mojego domu. Często się gdzieś udaję, wyjeżdżam, i
dzisiaj po latach uważam, że w swoim życiu miałam wiele domów. Wieszam ubrania
w hotelowej szafie, w łazience stawiam kosmetyki, odsłaniam okna, żeby otworzyć
„drzwi” przyrodzie, parzę zieloną herbatę, i już jestem u siebie.
W czerwcu i maju tego roku moim domem był niewielki
pokoik w sanatorium, w lipcu zagracony (malarskimi akcesoriami) pokój hotelowy
pod czeską Pragą. A ostatnio, podczas upałów, bywa nim pergola w ogrodzie. I
choć kocham mój najważniejszy dom w Poznaniu, i jest on dla mnie po równo
miłością, ale i utrapieniem (kosztowne remonty), to jednak wyjeżdżając z
tamtych domów, wracając do mojego głównego domu, było mi smutno.
Anna Dudkowiak
Gdyby Pani życie
zamieniło się w książkę, jaki byłby jej tytuł i gatunek?
Pozdrawiam serdecznie. annis16@op.pl
Pozdrawiam serdecznie. annis16@op.pl
Dzień dobry Aniu, dziękuję za pozdrowienia.
Odwzajemniam je serdecznie J
To bardzo ciekawe pytanie, wymuszające poszperanie w
duszy i w pamięci. Niedawno, podczas spotkania autorskiego, kiedy się już
„rozkręciłam” i powiedziałam sporo o sobie, pewien mężczyzna zapytał, kiedy
napiszę autobiografię. Odpowiedziałam wtedy, że nie miałabym o czym pisać, w
sumie miałam życie nudne, jeden mąż, przeciętna liczba potomków, tylko trzy
przeprowadzki, zero botoksów i plastycznych operacji, no, może tylko ciekawych
podróży uzbierałoby się kilka. No, interesujących znajomych też. To wszystko. Mało
spektakularna byłaby to biografia, może nawet dyskwalifikująca mnie jako osobę
coś tam tworzącą. Poza tym, ja wcale siebie nie słucham, nie rozmyślam o swoim
życiu, rzadko wracam do przeszłości. Najchętniej słucham innych. Nawet wtedy,
gdy przez parędziesiąt minut ktoś snuje opowieść o zamrażaniu owoców albo
wyjaśnia mi, jak się obsługuje pocztę e-mailową J
„To proszę kłamać, wymyślać” – zaproponował wtedy ten
mężczyzna. Pozostali uczestnicy go poparli. Zaczęłam intensywnie myśleć. Za
chwilę miałam ewentualny tytuł.
A było to taka sytuacja:
Wielkanoc. Drugi dzień świąt. Synowie z żonami
wyjechali już do domów, nawet nie chcieli zjeść obiadu. Zasłaniali się długą
podróżą. Zostaliśmy sami z tonami jedzenia w lodówce. W domu zapadła cisza,
zrobiło się smutno, siedliśmy po przeciwnych stronach długiego, pustego stołu.
Coś tam migało w telewizorze. Po chwili na stole stanęła waza pełna ciepłej
zupy. I usłyszałam słowa: „Nieco żurku, mój Kocurku?”.
Świetny tytuł! – usłyszałam, gdy opowiedziałam tę
historię.
„Nieco żurku, mój Kocurku?” – mogłaby to być moja biografia,
ale pewnie będzie to książka o życiu, o upadkach i podnoszeniu się, o
rozstaniach i powrotach, o smutku i radości. O dramacie i niewiarygodnym
szczęściu. O cudzie narodzin i tajemnicy śmierci. Gatunek? Nieco komedia, nieco
dramat, nieco romans. Jak w życiu. Nie o mnie.
Gdybym jednak na poważnie miała napisać o swoim życiu
użyłabym tytułu: „Biografia niezwykle
zwyczajna” J
Bogumiła Sławska
Czy podróżując i
fotografując szuka Pani "domu" dla swoich bohaterek?
Jaki wpływ mają Pani fotografie na Pani książki?
Pozdrawiam. bm101@op.pl
Jaki wpływ mają Pani fotografie na Pani książki?
Pozdrawiam. bm101@op.pl
Dzień dobry Bogumiło, pozdrawiam i za pozdrowienia
pięknie dziękuję. J
Chciałabym, żeby moje fotografie miały jakiś związek z
moimi książkami, ale tak nie jest. Jako kobieta „pracująca”, mam wielką wadę
(pewnie niejedną)-staram się być samowystarczalna. Pisząc książkę chodzę z
projektem okładki w głowie, choć nie do mnie należy jej wymyślenie, oczywiście wyobrażam
sobie lico, które bazuje na mojej fotografii.
Z tego rzecz jasna nic nie wychodzi, bo Wydawca ma inny pomysł. Czy to
dobrze, czy źle? Nie mnie oceniać. Najbardziej zbliżona do mojej wizji jest
okładka książki „Dom złudzeń. Zosia”.
Najmniej „Nagie myśli”.
Podróżując (i fotografując) zbieram pomysły na książki
i podświadomie szukam domów dla bohaterów, oczywiście tutaj słowo „dom” jest
bardzo pojemne. Szukam też ciekawych (zwłaszcza wizualnie) protoplastów moich
bohaterów. Ich nie fotografuję J
Czasem usłyszę ciekawe zdanie, inspirującą historię, nieraz
zobaczę piękny obraz. Bywa, że umieszczę coś z podróżniczych inspiracji w swojej
książce, ale przekonałam się, że to, co mnie uwiedzie, nie zawsze zainteresuje czytelnika.
Ba, najczęściej nawet bywa niezauważone.
Martucha 180
Mieszka Pani w
Poznaniu, a w „Złocistej Dolinie" opisywała Pani piękno mazurskiej ziemi w
okolicach Ełku. Co łączy Panią z Mazurami? Pozdrawiam z Mazur. martucha180@tlen.pl
Witaj Marto, pozdrawiam
cudnie J
Na Mazurach byłam tylko
raz, ale intensywnie. Obezwładniła mnie cisza domu na wsi, w jakim
zamieszkałam. To było pierwsze, ale tak mocne doznanie, że będąc tam postanowiłam napisać książkę. („Złocista Dolina” to moja pierwsza książka, ale
wydana później, po „Nagich myślach”)
Umieściłam ten pierwszy
mazurski obraz w „Złocistej Dolinie”, która (mam nadzieję) oddaje moje wrażenia
z tamtych stron, w tamtym domu. Równie dobrze książka mogłaby się zacząć
słowami: „Dzień zaczął się leniwie, a jednak miałam wrażenie, że ów spokój nie
będzie mi dany na zawsze.” Lubię Mazury, zachwyciłam się tym regionem, ludźmi,
historią. Nic więcej.
Tak przy okazji –
zapraszam do Wielkopolski i do zainteresowania się między innymi pięknem
secesyjnych willi, których niemało w Poznaniu, czy realizacjami artystycznymi
nad Maltą, albo do zgłębiania tajemnic Powstania Wielkopolskiego. Zapraszam też
nad polodowcowe jeziora, do wielkopolskich lasów, do odwiedzenia licznych u nas
dworków i pałaców. J
Edyta Chmura
Nie wyobrażam sobie
życia bez marzeń, wyznaczają cel, popychają do działania, a czasami zwyczajnie
wywołują uśmiech na twarzy. Wiadomo, że wszystkie spełnić się nie mogą, ale
czasami przecież się udaje. Jakie marzenie z dzieciństwa Pani udało się zrealizować
(chodzi mi o takie, z którym łączy Pani najwięcej radości)?
Pozdrawiam :) edyta.cha@wp.pl
Pozdrawiam :) edyta.cha@wp.pl
Dzień dobry Edyto, pozdrawiam cudnie J
Tutaj będę precyzyjna. Bo choć ciągle marzyłam,
zwłaszcza przed snem, niewiele z tych dziecinnych marzeń mi się spełniło.
Pamiętam, że zawsze chciałam mieć aksamitną sukienkę w kolorze purpury i czarne
lakierowane buciki. Długo o tym marzyłam, ale zamiast tego otrzymałam sukienkę
żółtą uszytą z amerykańskiej tkaniny i białe buty. Choć ta żółta sukienka była
śliczna, ja nadal marzyłam przed snem o aksamitnej purpurowej, tak długo, aż z
niej „wyrosłam”. Ale kilka marzeń mi się spełniło.
Podobnie jak w „Domu złudzeń. Iga” – i ja w
dzieciństwie chciałam podróżować, wyjeżdżać „do świata”. To marzenie spełniło
mi się, nawet z nawiązką. Dokładnie tak samo jak mała Iga, będąc dzieckiem siadałam
na kamiennych schodach dworca kolejowego w Pobiedziskach i marzyłam, by pojechać
pociągiem choć paręnaście kilometrów. To byłaby bardzo daleka podróż! Kiedy
poznałam region pobliski, zamarzyłam o dalszych podróżach, zaczęłam zbierać
mapy, w szafie miałam ich wiele, a później doszły książki - tak zwane
przewodniki turystyczne. Do dzisiaj mi to zostało. Niedawno otrzymałam w
prezencie bon podarunkowy do empiku – i
już wiem, w jaki sposób go zrealizuję. Nie kupię beletrystyki, bo używam
czytnika, ale widziałam takie niewielkich rozmiarów przewodniki... Bo ja wciąż
marzę o podróżach J
Ania Mania
Ma Pani na swoim
koncie już parę książek. Wiem, że ciężko wskazać swoje ukochane dziecko, ale
niech Pani spróbuje wybrać książkę, której historia bądź któryś z wątków
narodził się z Pani własnego doświadczenia i dlatego ta powieść jest najbliższa Pani sercu. Więc, którą Pani wybiera? Ania_0970@wp.pl
Dzień dobry Aniu, pozdrawiam miło J
W każdej mojej książce są fragmenty, z którymi się
utożsamiam. Nie zawsze słusznie. Fikcja z rzeczywistością nieraz mi się
pomieszała J Bywa, że po pewnym
czasie pisania i wchodzenia w emocje moich bohaterów, życia z nimi,
zastanawiam się, czy to jeszcze ona czy już ja? Ale nie. Większość treści, wszystkie historie
to wyobraźnia.
Najbardziej emocjonalnie związana jestem z „Domem
złudzeń. Iga”. Dziadek Igi w jakimś stopniu przypomina mojego dziadka, który był
bardzo ciekawym mężczyzną. To właśnie mój dziadzio Jan „wysłał mnie do świata”,
on mi o nim opowiadał, on też zaszczepił we mnie pracowitość i
obowiązkowość.
Oczywiście ja nie jestem powieściową Igą, moi rodzice
zmarli w mojej dorosłości, nie jestem bogata, ani tym bardziej nikt mi nie
podrzucał ruloników ze stówkami z przeznaczeniem na „cukiereczki”. A tak przebojowa
jak Iga chciałabym być. Tylko. J
Autorka postanowiła wyróżnić trzy osoby:
1. Anna Dudkowiak!!!! Bardzo dobre pytanie
2. Ewelina Wiśniewska
3. Bogumiła Sławska
Gratuluję laureatkom.
OdpowiedzUsuńA skoro pani Iwona zaprasza mnie do Wielkopolski, to chyba powinnam skorzystać z zaproszenia :)
Bardzo ciekawy wywiad :) Wielu inspirujących podróży, pani Iwono! :)
OdpowiedzUsuńHura, hura, hura :)))) bardzo się cieszę i bardzo dziękuję :), oczywiście gratuluję również Ani i Ewelinie :). Fajnie tak z zadawanych pytań dowiedzieć się czegoś więcej niż standardowe " dane ".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Fajnie by było gdyby był autograf ale jeśli nie to i tak się cieszę :)
UsuńSerdecznie gratuluję :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawy wywiad! Pani Iwona jest niezwykle ciepłą, wrażliwą i skromną osobą - takie odnoszę wrażenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję 💝
OdpowiedzUsuń