czwartek, 13 sierpnia 2015

Siedem pytań do pisarza. Wyniki. Jacek Ostrowski.


Głos oddaję autorowi.
Ania



Na wstępie chciałbym Państwu podziękować za udział w zabawie. Muszę przyznać, że pytania są bardzo ciekawe i miałem poważny problem z wyborem „tych siedmiu”.  No i stało się, na polu bitwy zostało osiem pytań, dlaczego osiem? O tym napiszę później.
A zatem, zaczynamy.

Pragnę zacząć nietypowo, gdyż chciałam najpierw podziękować Pisanince (Annie Grzyb) nie tylko za świetną zabawę, jaka miała miejsce w ostatni wtorek (Dzień z książką Transplantacja Jacka Ostrowskiego), ale przede wszystkim za odkrycie autora, o którym istnieniu jak dotąd nie miałam pojęcia i oczywiście jego książkach. Mam wyrzuty sumienia, że nie przeczytałam dotychczas żadnej książki autorstwa Jacka Ostrowskiego, ale wiem , że wszystko przede mną. Nietypowe połączenie tak różnorodnego zainteresowania, pasji robi wrażenie. Studiował Pan prawo, z zawodu programista maszyn cyfrowych, prowadzi Pan firmę informatyczną, pisze książki - brzmi imponująco - tyle dokonań. Akcja niektórych książek toczy się we Włoszech. Intryguje mnie postać Raula Gomesa, ciekawi historia Julity. Porusza Pan tak wielu uniwersalnych problemów, tematów, nie boi się Pan mówić ( pisać) o najbardziej mrocznych zakamarkach człowieka. Na myśl przychodzi mi tu "Zbrodnia i kara " Dostojewskiego i "List do ludożerców" Różewicza - w głowie tyle pytań. Ale można zadać tylko jedno. Zatem pytam: Jak brzmiało by Pana przesłanie do współczesnych ludzi, jakich rad by Pan udzielił, przed czym przestrzegł?

Szanowna Pani, świetnie, że ma Pani wyrzuty sumienia. Nic tak nie cieszy pisarza, jak następny potencjalny czytelnik, wszak jesteśmy po to, by dać Wam wszystko to, co najlepsze. Autor jest wyrobnikiem w służbie czytelnika.  Odnośnie samego pytania, to do dziś przez ten świat przewinęło się mnóstwo mądrych ludzi. Byli to myśliciele, niekiedy politycy, mężowie stanu. Głosili mądre rzeczy, pisali ciekawe księgi, ale czy ktoś ich wysłuchał? Płonęli na stosach, stawali przed plutonami egzekucyjnymi, czy też tracili głowy pod toporem kata.  Dlaczego tak się działo? Bo głupota jest powszechniejsza od mądrości i z całą zaciekłością ją zwalcza. Życie jednego z bohaterów „Transplantacji”  niejakiego Batuttiego daje pośrednią odpowiedź na pytanie, czy warto wyjść poza ramy wszechobecnej głupoty.  Uważam, że szkoda czasu na udzielanie rad, czy na przesłania. Dużo lepszym, efektywniejszym rozwiązaniem jest zmuszenie czytelnika do myślenia, do zastanowienia się nad losami bohaterów powieści, nad motywami ich poczynań. To są ukryte przesłania, które dużo łatwiej docierają do czytelnika niż mądre wywody filozofów. Myślę, że lektura powieści „UT”, „Posiadłości w Portovenere” czy „Transplantacji”  da Pani wyczerpująca odpowiedź na to pytanie.

Panie Jacku, w jednym z wywiadów z Panem wyłonił mi się obraz człowieka obdarzonego niesamowitą wręcz wyobraźnią. Pan nie obserwuje ludzi, pan "widzi" powieść w konkretnych realiach. Mam na myśli genezę powstania "UT". Czy każda Pana książka "powstaje" w takich okolicznościach jak to co się wydarzyło w toskańskim hotelu "z duszą"? Czy wena przychodzi również w innych sytuacjach?


Po treści pytania domyślam się, że zapoznała się Pani z „UT”, co mnie niezmiernie raduje.  Tak, widzę powieść, to jest bardzo trafne określenie i dopiero później przelewam ją na papier. Uważam, że każde nawet drobne zdarzenie można rozwinąć w ciekawą opowieść.  Na pewno uroczy hotelik, opuszczone zamczysko, podupadły wiatrak, czy spalony dom wariatów bardziej pobudza wyobraźnię, ale nawet krasnal ogrodowy może być zalążkiem świetnej historii, to tylko kwestii wyobraźni. Krasnal może być narzędziem zbrodni, można w nim przemycić narkotyki, również może być nim ukryta kamera szpiegowska. Teraz tylko należy historię rozwinąć i powieść jest gotowa.   

Czy uważa Pan, że transplantacja głowy może się udać?:) jeśli tak, jakie może mieć skutki?(przejęcie cudzych cech czy sposobu rozumowania?) pozdrawiam serdecznie !
Domyślam się, że słyszała Pani o zamierzeniach włoskiego neurochirurga Sergio Canavero i stąd to pytanie.  W Transplantacji skupiłem się na przeszczepie serca i możliwości przejmowania cech dawcy. Zapoznałem się z opiniami znanych filozofów, wyznawców różnych religii.  Owszem, istnieją teorie mówiące o wyższości mózgu nad sercem, ale nie są wiodące.  Lekarze stanowczo odrzucają hipotezę o przejmowaniu cudzych cech , czy sposobu rozumowania. Oni jednak na każdym kroku starają się nas  obedrzeć z tego co w nas najpiękniejsze, czyli duszy.  Czekam na pierwszy przeszczep i zobaczymy, co się później wydarzy.

Gdyby miał Pan mieć transplantację, po której przejąłby Pan cechy dawcy to kto miałby nim być i dlaczego?
        
Gdybym odpowiedział na to pytanie to oznaczałoby, że chcę czyjejś śmierci, a nikomu tego nie życzę.  Jestem Jacek Ostrowski i dobrze się czuję w swojej skórze, nie chcę być nikim innym. 

No cóż, transplantacja, to jeden z największych cudów medycyny, a ponieważ bądź co bądź jestem na profilu jej bliskim, pytanie brzmi: Czy sądzi Pan, ze przeszczep serca od zmarłej osoby, w jakiś sposób włącza biorcę do grona rodziny dawcy, czy ma on do tego jakiekolwiek prawa? Pozdrawiam serdecznie, proszę ucałować ode mnie...a niech będzie...wszystkie pieski.

Ponownie wracamy do aspektów etycznych samej transplantacji. No cóż, to wszystko zależy jak podchodzimy do zagadnienia. Jeśli podejdziemy do tematu od strony medycznej to biorca nie jest w żaden sposób związany z rodziną dawcy. Jednak pisarz  nie powinien w ten sposób ogarniać tego tematu, on powinien czuć w tym pewną metafizykę, jakąś duchowość. Jak powiedział  Raul Gomes, bohater Transplantacji „Kiedy człowiek przestanie wierzyć, że ma duszę, kocha sercem, myśli głową, to kim będzie?”. Skoro dostanie czyjeś serce, to po części stanie się kimś innym.

Czy wierzy Pan w istnienie przypadku czy bliżej Panu do przekonania, że nic nie dzieje się bez przyczyny? Może przedstawi nam Pan jakąś ciekawą historię z własnego życia dotyczącą działania przypadku :)
Pozdrawiam!

Każda z tych teorii jest tak samo trudna do obalenia, jak i obrony. Im dłużej żyję tym bardziej skłaniam się do teorii, że w moim życiu nic nie dzieje się przypadkowo. No niemniej to nie oznacza, że akurat ja jestem celem tego spisku przeznaczenia. Może chodzić tu o jakiegoś mojego potomka lub dalekiego kuzyna. Daleki jestem od stwierdzenia, że  życie wszystkich ludzi  jest w jakiś sposób zaprogramowane.  Uważam, że żyjemy w pewnym chaosie wydarzeń, ale z tego bałaganu wyłania się pewien dość stabilny kręgosłup zdarzeń, które mają doprowadzić do takiej, a nie innej sytuacji. Niektórzy z nas są tylko zwykłymi statystami w zdarzeniach, które zmieniają historię, a inni biorą w tym aktywny udział .
Nieraz sam czuję się statystą w zdarzeniach dotyczących mojej córki, która jest młodym
ambitnym naukowcem zajmującym się onkologią eksperymentalną. Jeśli wymyśli lek na raka przestanę być statystą, a poczuję się elementem tej układanki, bo to co ona wyniosła z domu, co jej zaszczepiliśmy z żoną nie wspominając o tym, że jest moją córką mogło mieć tu duże znaczenie.  

Panie Jacku,
W swoich książkach nie boi się Pan zadawać trudnych pytań, "dręczyć" czytelnika moralnymi zagadnieniami, podsuwać skrajne opinie. Nie obawia się Pan też oceny, pragnie, by czytelnik zaczął myśleć, wysuwać własne wnioski. A czy Pan, pisząc o trudnych, kontrowersyjnych tematach, miewa moralne wybory/rozterki? Jak sobie Pan z nimi radzi?
Pozdrawiam
                                                                                                                          
Oczywiście poruszając jakiś problem wcześniej myślę o nim i analizuję. Raczej staram się podsuwać tematy ciekawe, nieraz zupełnie zapomniane, ale często bardzo ważne.   
Mam rozterki duchowe, bo wiem, że każdy kij ma dwa końce, że dojście do prawdy nie zawsze jest wygodne, że niejednemu jest zupełnie nie na rękę. Często do  bohatera negatywnego czuję prawdziwą odrazę, ale staram się być obiektywny. Nawet zbrodniarz ma prawo do obrony, warto spojrzeń na środowisko w jakim wyrastał i co przyczyniło się do jego deprawacji. Ustalenie przyczyn demoralizacji człowieka może pomóc w zapobieganiu przestępczości, wyeliminować zagrożenia. To są trudne tematy, ale staram się przedstawić je w zjadliwej formie, czyli w postaci powieści sensacyjnej lub kryminału.  

Na koniec chciałbym się odnieść do jeszcze jednego pytania.

W czym pies potrafi być lepszy od pisarza?

Chciałbym zaapelować do młodych ludzi, żeby nie sięgali po dopalacze i narkotyki, to naprawdę lasuje mózg i zmienia człowieka.  Szkoda marnować życie, tym bardziej, że nie ma pewności, że istnieje drugie, to po śmierci. Serdecznie dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą, polecam najnowszą powieść „Transplantację” oraz zapraszam do konkursu, w którym będzie do wygrania komplet moich książek.
Jacek Ostrowski


Książkę wygrywa Monika Płatek. Gratuluję. 

Przy okazji chciałabym jeszcze nagrodzić kogoś z innego konkursu, bardzo długo czekałam na odpowiedzi na Wasze pytania przy okazji Siedmiu pytań do pisarza do pewnej autorki. Nie otrzymałam ich do tej pory, dlatego muszę Was przeprosić. Wywiadu nie będzie, ale wyniki tak. 
Egzemplarz książki "Nie waż się" trafi do Jolanty Murawskiej. 
Ania 


2 komentarze:

  1. Niewiarygodne, a jednak prawdziwe! Jestem gotowa czytając Transplantację doszukiwać się ukrytych przesłań i odpowiedzi na moje pytanie. Dziękuję. Dołożę wszelkich starań, aby przygoda z książkami Jacka Ostrowskiego nie skończyła się na Transplantacji. Nie na darmo wypatrywałam wczoraj spadających gwiazd. Marzenia się spełniają! trzeba tylko o nie trochę powalczyć! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne pytania i bardzo ciekawe odpowiedzi :) Mam ochotę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń