niedziela, 14 lutego 2016

Miłość przychodzi wiosną


Z okazji Dnia Zakochanych publikuję moje opowiadanie o miłości... 
Wszystkiego najlepszego, oby ten dzień był dla Was niezwykły. 
Oczywiście kochać i szanować drugą osobę można cały rok, ale dobrze, że istnieją dni przypominające nam, co jest istotne, a o czym niestety w natłoku spraw często zapominamy. 


Miłość przychodzi wiosną







Poznaliśmy się chyba w najbardziej prozaiczny z możliwych sposobów. Przedstawił nas sobie wspólny kolega. Chodziłam z nim do jednej klasy w szkole podstawowej, mój przyszły chłopak uczęszczał wraz z nim do jednego liceum. Wracałam akurat z przystanku autobusowego, jak zwykle zatrzymując się w parku z koleżankami. To tutaj spotykałyśmy się i rozmawiałyśmy o pięciu dniach spędzonych z dala od domu. Wszystkie chodziłyśmy już do szkół średnich, z tym, że każda z nas wybrała inne miasto i spotykałyśmy się dopiero pod koniec tygodnia. Majka chodziła do szkoły sportowej, ja do ogólniaka o profilu humanistycznym, a Aga do nowo otwartego liceum plastycznego. Gdy teraz o tym wszystkim myślę, dziwne wydaje mi się to, że już wtedy tak doskonale zdawałyśmy sobie sprawę z tego, kim chcemy zostać w przyszłości. My trzy faktycznie odkąd pamiętam miałyśmy plan działania, cele obrane już na początku drogi. Nie wybrałyśmy szkoły bez zastanowienia, jak inni, byle tylko „gdzieś się zaczepić”, my naprawdę wiedziałyśmy, co chcemy w życiu osiągnąć. Często, gdy już pracowałam w swoim wymarzonym zawodzie słyszałam, że ja to mam szczęście.
-Ale ci się trafiło!-Powtarzali z zazdrością moi znajomi.
-Jak ja bym chciała mieć taką pracę, którą lubię.-Kiwały głowami zmęczone i sfrustrowane koleżanki.
-I w dodatku siedzisz sobie w domu i nic nie robisz!-To słyszałam chyba najczęściej i też tego typu wypowiedzi denerwowały mnie najbardziej. Oczywiście, że ja nic nie robię. Ja tylko piszę.
Ale wracając do moich wspomnień…
Domin śmiał się, jak za dawnych lat. Jego radość z byle powodu udzielała się i nam. Zawsze mogliśmy na niego liczyć, jeżeli chodziło o poprawę nastroju. Był człowiekiem pogodnym, wyluzowanym, beztroskim. Często powtarzał, że nie warto niczym się przejmować.
-Mała, nie pękaj.-Powiedział do mnie i tym razem, słysząc jak bardzo przeżywam to, że muszę wrócić do domu i spotkać się ze znienawidzonym ojcem. –A tak w ogóle to poznaj mojego kumpla, Patryka. Patryk-Patrycja, Patrycja-Patryk. O widzicie, jak dobrze wybrałem!-Dominik śmiał się zbyt głośno i teatralnie. –Pamiętajcie, że chcę być świadkiem na waszym ślubie!
Jego zachowanie nigdy mi nie przeszkadzało, ale tym razem stałam zażenowana i oblałam się rumieńcem. Zazwyczaj machnęłabym na to ręką, jednak teraz nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Zastanawiałam się, dlaczego nigdy wcześniej nie dane mi było poznać tego przystojnego chłopaka? Miał ciemną karnację, kręcone czarne włosy, był wysoki. Ubrany w biały obcisły podkoszulek i dżinsy wyglądał o wiele lepiej od naszych szkolnych kolegów, wystrojonych i wystylizowanych na kogoś, kim nie byli. Domin w porównaniu z nim wypadał raczej blado. A ten chłopak wyglądał tak, jakby wszystko przychodziło mu z łatwością, podczas gdy Dominik na każdą jedną rzecz musiał ciężko pracować.
-Patryk.-Przystojniak podał mi rękę, a pode mną, gdy tylko dotknął mojej dłoni ugięły się kolana. Modliłam się w duchu, by nikt nie zauważył mojej reakcji. Dziewczyny stały z pięć metrów od nas i rozmawiały z Kamilem, innym kolegą z byłej klasy. To był taki nasz zwyczaj, że wysiadaliśmy z autobusów i spotykaliśmy się co piątek właśnie tutaj. Nawet nie musieliśmy się specjalnie umawiać, i tak wiadomo było, że wszyscy tu przyjdziemy. 
-Patrycja.-Wyszeptałam z trudem. –Może powiesz mi, skąd się tu wziąłeś?- Dodałam szybko. Nasze miasteczko było małe, wszyscy się tutaj znaliśmy, nie mogło być mowy, by ten brunet tu mieszkał.
-Chodzę z Dominikiem do klasy. Przyszliśmy do parku razem. -Odpowiedział po prostu zapytany.
W parku zieleniły się liście, ptaki śpiewały, w piaskownicy bawiły się dzieci, ale ja zdawałam się nie dostrzegać tego wszystkiego. Miałam szesnaście lat, sprecyzowane plany na  przyszłość, w której nie było miejsca na żadnego mężczyznę, ale zaczynałam mieć poważne wątpliwości, czy aby na pewno?
„Wiosna jest taka piękna!” Pomyślałam rozglądając się jednak wokoło. Jest cieplutko, gdyby tak nie było nowo poznany chłopak miałby kurtkę zimową i nie mogłabym obejrzeć całej jego sylwetki! Same plusy! I nie pada deszcz. Nie ma burzy, wiatru…
-Czyż życie nie jest piękne? I wiosna tego roku taka cudowna!-Zanim spostrzegłam okazało się, że powiedziałam to na głos.
-Jezuuuu…-jęknęłam jeszcze bardziej zażenowana.
-Patryk, uważaj na naszą Pati, ona wiesz, wiersze pisze, opowiadania, czy co tam jeszcze! Zaraz ciebie w którymś umieści!-Dominik nie omieszkał wspomnieć o moim umiłowaniu do słowa pisanego. Ale wstyd! Ludzie, którzy mnie nie znają zawsze dziwnie reagują na tego typu informacje. Myślą, że jestem inna, mam nie po kolei w głowie.
-To bardzo ciekawe, naprawdę piszesz wiersze?
-Oj tam, zaraz wiersze! Takie tam…
-Pokażesz mi kiedyś?-Zapytał z prawdziwym zainteresowaniem, nie tylko z grzeczności, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
-Może kiedyś…-wzruszyłam ramionami.
Faktycznie kiedyś mu pokazałam moje wiersze... 
Okazało się, że Patryk jednak mieszka w naszym niewielkim miasteczku, z tym, że od niedawna. Jego rodzice byli w separacji, mama wyprowadziła się od ojca i wróciła do rodzinnego domu. Tutaj mieszkała babcia Patryka, a właściwie pomieszkiwała, bo częściej przebywała w szpitalach i sanatoriach niż we własnym lokum. Znałam panią Zawczyńską doskonale, ponieważ mieszkała przy sąsiedniej ulicy. Patryk nigdy wcześniej tu nie bywał. Dla mnie było to bardzo dziwne, ale podobno ojciec nie znosił jego babci, zresztą  z wzajemnością, i dlatego ani mój nowy kolega, ani jego matka nie odwiedzali starszej, schorowanej kobiety. Często zastanawiałyśmy się z moją mamą, jakim trzeba być człowiekiem, by nie interesować się własną rodziną? Okazało się jednak, że nie powinno się oceniać nikogo po pozorach. 
Później Patryk opowiedział mi swoją historię. Dowiedziałam się o tym, że jego ojciec pił, bił, poniżał jego mamę. Wiele lat znosiła to wszystko w imię chorej miłości. I po co? Kiedy podjęła decyzję o odejściu, to Patryk szybko spakował ich najpotrzebniejsze rzeczy i załatwił im nocleg u matki kolegi, bojąc się, że jego rodzicielka się rozmyśli. Początkowo mieszkali właśnie tam, u znajomych, później wynajęli kawalerkę, ale gdy mama straciła pracę nie mieli wyboru, poprosili babcię o pomoc. Zgodziła się bez wahania. Mama Patryka dostała pracę w szkole, w bibliotece potrzebna była pomoc. Wszystko zaczynało się układać.
Mój chłopak opowiadał mi o tym wszystkim stopniowo, dawkował informacje o sobie. Chyba bał się, że mogłabym się wystraszyć, nie zrozumieć go. A przecież miałam podobne życie, moja codzienność wyglądała niemalże identycznie jak jego. I mój ojciec zaglądał do kieliszka. Nie tak często być może jak jego, ale kończyło się podobnie. Awantury, krzyki, poczucie zagrożenia. Jak ja się bałam, kiedy on wracał do domu. Z tego, między innymi, powodu zdecydowałam się na zamieszkanie w internacie, bo przecież mogłam dojeżdżać do szkoły, jak inni uczniowie. Mój ojciec sprawiał wrażenie człowieka uroczego, wspaniałego, przemiłego, wszyscy myśleli, że to anioł! Ideał! Wykształcony, grzeczny, sympatyczny prawnik nie mógłby przecież nadużywać alkoholu, on ma po prostu stresującą pracę!
Tak, stres był u nas częstym gościem. I wtedy moja mama obiecywała, że odejdzie od niego. Nigdy tego nie zrobiła, a on długo nie potrafił się zmienić.
Patryk to najlepsze, co otrzymałam od losu. Tamtej wiosny, gdy wszystko budziło się do życia, a ja miałam szesnaście lat poznałam swoją pierwszą i największą miłość. Jedyną. Od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie musieliśmy wiele mówić, rozumieliśmy się niemalże bez słów. On chciał powiedzieć mi tak wiele o sobie, swoich zainteresowaniach, o które go wypytywałam, ja również dzieliłam się z nim swoimi pasjami i marzeniami. Szybko okazało się, że plany na przyszłość możemy mieć tylko wspólne, a Dominik, tak jak wtedy nam ze śmiechem przepowiedział, stał się naszym świadkiem. Ślub również wzięliśmy wiosną. Kończyłam właśnie polonistykę, Patryk AWF w Poznaniu. Od wielu już lat mieszkaliśmy razem. Patryk szybko dostał pracę w szkole, jak kiedyś jego mama, ja pisałam do lokalnego tygodnika o wydarzeniach kulturalnych w naszym powiecie. I powoli przymierzałam się do opowiedzenia naszej historii. Historii naszej wiosennej miłości. Majka i Aga namawiały mnie do tego gorąco, a i Patryk jak zawsze mnie wspierał. Martyna, nasza córka, wolałaby pewnie mieć braciszka. Kto wie? Może to jej marzenie też kiedyś się spełni?

Warto mieć nadzieję, planować, marzyć i pragnąć z całego serca, a wtedy na pewno się uda zrealizować to, co sobie wymyśliliśmy. Warto wierzyć w siebie i uparcie dążyć do celu. Jestem najlepszym tego przykładem. Pracuję w zawodzie, który kocham, jestem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Mam najcudowniejszą rodzinę, męża, córeczkę i mamę. To znaczy teściową, bo moja własna mama nie potrafiła uwolnić się z toksycznego związku, trzy lata zmarła temu na raka piersi. Ojcu wybaczyłam, bo wreszcie przejrzał na oczy i przestał pić. Jest dobrym dziadkiem, takim, jakim nigdy nie był ojcem, ale nie rozpamiętuję już przeszłości. Cieszę się z tego, co mam. I dziękuję za to każdego dnia. Dzisiaj jest tak pięknie, wiosennie. Ptaszki śpiewają za oknem, słoneczko świeci, Patryk z Martynką bawią się w piaskownicy za domem, a ja piekę rogaliki na deser. W ogrodzie mam piękne, kolorowe kwiaty, o których zawsze marzyłam. Czerwone i biało-czerwone tulipany. Jestem szczęśliwa. 



3 komentarze:

  1. Jak optymistycznie :) Piękny temat na dziś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne opowiadanko. Życiowe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia... Jest w niej zawarta wiara, nadzieja i miłość. I jeszcze ten świeży powiew wiosny...

    OdpowiedzUsuń