W "Małych
wojnach" porusza Pani szereg codziennych tematów, z jakimi w świecie
rzeczywistym mamy do czynienia. Zastanawia mnie, czy książka przypadnie do
gustu także młodzieży, zwłaszcza tej z okresu nastoletniego buntu? Czy oni
również mogą z fabuły "Małych wojen" coś dla siebie wynieść?
Pozdrawiam :)
iza
Pozdrawiam :)
iza
Okres
nastoletniego buntu ma to do siebie, że bardzo ciężko określić co może przypaść
do gustu tym, którzy go aktualnie przeżywają. Rzeczywiście, w powieści pojawiają
się dwa wątki – Majki i Igora, oni należą do pokolenia nieco starszej
młodzieży, która już buntowanie się przeciwko otaczającej rzeczywistości ma
chyba za sobą. Niemniej jednak wydarzenia, które ich bezpośrednio dotyczą, mogą
powodować swoisty regres. Oboje radzą sobie ze zmianami lepiej lub gorzej,
podejmują próby odnalezienia samych siebie w nowych sytuacjach… Czy ich
perypetie mogłyby być rzeczywiście jakąś wskazówką dla młodzieży? Możliwe,
bardziej jednak zależało mi na tym, aby ukazać koszt, jaki muszą w obliczu tych
zmian ponieść i jak często decyzje dorosłych obarczają zupełnie niepotrzebnym
bagażem kolejne pokolenie.
Najpierw marzyła Pani
„Aby do mety” dotrzeć, później zdarzyła się jakaś „Awaria uczuć”, którą
rozpatrywała Pani „Na trzy sposoby” (ciekawe jakie? – chyba musze przeczytać),
by wreszcie posmakować „Szczęścia spod igły” i przeżyć „Miłość raz jeszcze”.
Dziś toczy Pani „Małe wojny”. Taka huśtawka emocjonalna… Czy, dzięki takiemu
literackiemu „poszukiwaniu”, znalazła Pani może jakąś receptę na szczęście i
mogłaby podszepnąć?
Pozdrawiam
Iwona
Pozdrawiam
Iwona
:)
Czasami
sobie myślę, że miło by było z konkretnym problemem, jak z konkretną jednostką
chorobową, móc się do kogoś zgłosić po receptę z wytycznymi jak ten problem
rozwiązać. Jakie kroki podjąć, żeby zażegnać nieprzyjemny konflikt, co zażyć w
przypadku uczucia samotności, żalu, poczucia niezrozumienia… Innym razem
dochodzę do wniosku, że samodzielne znalezienie sposobu, żeby wyjść z jakiejś niekomfortowej
sytuacji daje poczucie satysfakcji, wiele kosztuje, czasami bardzo boli, ale
też i w pewien sposób uczy. Poza tym czy stan permanentnego szczęścia
faktycznie jest pożądany? Dałoby się to szczęście wtedy docenić i cieszyć się
nim w pełni…? Chyba nie.
Co było Pani inspiracją do napisania książki o tej właśnie tematyce? Własne doświadczenia a może zasłyszane historie?
Pozdrawiam, Iza.
Jak
zwykle – życie. Szereg usłyszanych historii, które w miarę spójnie, mam
nadzieję:), udało mi się połączyć i stworzyć jednolitą całość. Występujące w
powieści postaci są czysto fikcyjne, zawierają w sobie jedynie elementy swoich
odpowiedników z rzeczywistości. Cechy charakteru, upodobania, podejście do
życia…
Czy jeśli mogłaby Pani
przeżyć jeszcze raz jeden dzień swojego życia to jaki byłby to dzień i
dlaczego? A może lepiej nie wracać do przeszłości?
Pozdrawiam Agnieszka
Pozdrawiam Agnieszka
Chwila
zastanowienia.
Czy chciałabym coś zmienić, przeżyć jeszcze raz... Raczej nie.
Pierwsza rzecz – zmiana, nie wiem czy przyniosłaby zamierzony efekt, czy mogłaby
ukształtować przyszłość wedle mojego widzimisię, czy raczej spowodowała lawinę
zdarzeń, nie dających się w żaden sposób przewidzieć…
Przeżyć
coś jeszcze raz… Mam wspomnienia, do których czasami zabiera mnie jakaś
kojarząca się z konkretnym wydarzeniem nuta, zdjęcie, słowo. Do wspomnień się
uśmiecham, zdarzy się westchnąć tęsknie, ale wracać…? Tak żeby jeszcze raz
przeżyć… Raczej nie. Nastawiam się na „tu i teraz”, czasem na jutro, a
przeszłości dziękuję, że ułożyła się tak a nie inaczej.
Czy podziela Pani moje
twierdzenie, że codzienne małe wojny pomimo tego, że czasami niszczą, to
jednak tak naprawdę nadają smak życiu?
Nierzadko też sprawiają, że stajemy się lepsi.
Pozdrawiam
Sylwia
Nierzadko też sprawiają, że stajemy się lepsi.
Pozdrawiam
Sylwia
Podzielam,
zdecydowanie podzielam… I chociaż chciałoby się powiedzieć, po co one komu? Te
wojny, konflikty i dość często niczym nieuzasadnione potyczki, to nie da się
ukryć, że bez nich bylibyśmy ubożsi. O wiedzę
przede wszystkim. Wiedzę o samych sobie i o tych, z którymi często
przychodzi nam kruszyć kopie w codzienności życia. Każdy zupełnie inny,
potrzebujący czegoś innego, odmiennie postrzegający rzeczywistość i to właśnie
na styku tych potrzeb i różnic w postrzeganiu, najczęściej słychać ostre
zgrzyty… Jeżeli tylko nie stoimy twardo
przy swoim stanowisku, jeżeli uda się chociaż trochę odpuścić, istnieje spora
szansa poszerzenia horyzontu:). I oczywiście dojścia do porozumienia.
Pani Joanno, jakie to
uczucie zobaczyć swoją książkę na półce w księgarni lub u kogoś w domu?
ewa
Tutaj
słownik jakim pisarz dysponuje, okazał się zbyt ubogi w adekwatne określenia…:)
jedynych zaś, jakie cisną się na końce palców nie napiszę, bo za nimi nie
przepadam i kojarzą mi się niezmiennie z cukierkowymi kolorami, nie żebym miała
cokolwiek przeciwko słodyczom… Na poważnie zaś – nakłada się na siebie wiele,
naprawdę pozytywnych emocji.
Czy "Małe
wojny" doczekają się kontynuacji w postaci kolejnej książki w postaci
"Dużej wojny"? Czy są takie plany, pomysły...?
1benia
1benia
Czy
będzie to duża wojna… czy może krajobraz po tym, co zaistniało… Możliwe. Nie chcę
mówić na pewno, bo nigdy nie mam stuprocentowej pewności, czy z tych
pojedynczych myśli, które co jakiś czas domagają się uwagi, powstanie cała,
kompletna powieść. Chciałabym.
Czy cieszy Panią powrót
w rodzinne strony po studiach w stolicy? Czy nie czuła Pani pokusy, aby
pozostać w Warszawie - czy nie żyło się tam ciekawiej, nie było lepszych
perspektyw niż w Białymstoku? Interesuje mnie odpowiedź na to pytanie, ponieważ
sama kilka lat temu uciekłam z miasta na wieś i chociaż wymaga to wysiłku i poświęceń,
uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu :)
Pozdrawiam
melisa
Pozdrawiam
melisa
Perspektywy
oczywiście były lepsze, większe możliwości tylko… nieco zbyt dużym kosztem.
Nagle zdałam sobie sprawę, że miasto oferujące mnóstwo atrakcji dla aktywnej
studentki, zmieniło swój charakter i zaczęło być bardzo pazerne. Na mój czas.
Zaczęły się długie dojazdy do pracy i spędzanie w środkach komunikacji
miejskiej całych godzin, pojawiły się nowe obowiązki, a gdzieś z tyłu głowy
kołatała się myśl – co będzie dalej? Czy może być jeszcze szybciej? Białystok
okazał się alternatywą nie do odrzucenia. Spokojną, wolniejszą i pełną
sentymentalnych wspomnień, czyli miejscem gdzie czuję się u siebie.
Nie czytałam jeszcze
Pani książek, czym by mnie Pani zachęciła do przeczytania?
Którą z książek najbardziej Pani ceni?
Od której z książek powinnam zacząć poznawać Pani twórczość ?
avrea
Którą z książek najbardziej Pani ceni?
Od której z książek powinnam zacząć poznawać Pani twórczość ?
avrea
Nie
zachęcałabym, choć przewrotnie to może zabrzmieć. Jako autor mogę jedynie
próbować się wprosić na jakiś leniwy, chłodny wieczór, do towarzystwa herbaty,
lub filiżanki kawy… podeprzeć na kocu otulającym kolana:). Możliwe, że historia
znajdzie się we właściwym miejscu i czasie, trafi na odpowiedni nastrój... możliwe, że wciągnie, pozwoli przenieść się w tworzoną przeze mnie
rzeczywistość i spędzić tam miło czas… możliwe też, że po paru stronach, lub
zdaniach książka zostanie zatrzaśnięta z hukiem i odłożona w daleki kąt z
obietnicą nie sięgania po nią nigdy więcej…
Tyle
w kwestii zachęcania:).
Cenię sobie wszystkie, każdą w zupełnie inny
sposób, z kolei zupełny brak
obiektywizmu z jakimi się do nich odnoszę nie pozwala mi zasugerować żadnej na
początek…
Czym jest dla Pani
szczęście? Korzystam z konta żony ;) Marek Udała
Każdego
dnia może być zupełnie czymś innym. Ciężko odpowiadać na takie pytania,
wymagają o wiele dłuższej chwili zastanowienia i ważenia słów… Dużo rzeczy
potrafi sprawić, że czuję się szczęśliwa, nawet drobiazgi mogą wywołać tą
szczególną i bezcenną świadomość, że wszystko jest tak jak być powinno. Tą
świadomość, której niejednokrotnie towarzyszy cień i wypatrywanie na horyzoncie
miejsca skąd spodziewać się chmur…
Pisanie jest nie tylko
pracą, ale i pasją. Nagle okazuje się, że w głowie ma Pani jedynie pustkę, a
kolejne dni nie przynoszą poprawy...zero weny! Kursor miga nerwowo, wydawca
dzwoni z przypomnieniem o terminach, a tu ani literki gotowego tekstu. Jedynym
sposobem na odnalezienie inspiracji jest wynajęcie owianego tajemniczą sławą
"Pokoju dla artystów". Wie Pani, że nie czyha tam śmierć, ale ludzie
wychodzą z pokoju zupełnie odmienieni. Czy podjęłaby Pani ryzyko i sprawdziła
działanie pokoju? Jak wiele znaczy dla Pani pisanie?
Pozdrawiam :)
obliczarozy
Pozdrawiam :)
obliczarozy
Szczęśliwym
zrządzeniem losu pisanie jest przede wszystkim moją pasją. Jest sposobem na
zabicie tych resztek wolnego czasu, które mi zostają. Wentylem potrafiącym
uwolnić od natrętnych myśli, czy codziennych bolączek nękających chyba każdego.
Możliwością wyrażenia zdania na tematy, które w jakiś sposób mnie poruszają czy bulwersują. Innymi słowy – wiele dla mnie znaczy. Kursor nie miga nerwowo,
raczej zachęcająco, bo nie wiążą mnie terminy. Tak więc z jednej strony mam
swoją pracę, której staram się oddawać bez reszty, z drugiej zaś hobby –
pisanie. I chociaż wena bywa chwilami bardzo kapryśna… nie wybrałabym się na
jej poszukiwania.
Egzemplarz książki trafi do osoby o pseudonimie Melisa. Gratuluję.
Gratuluję i dziękuję za ciekawy wywiad:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za wywiad ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź, mam podobne odczucia, bo w wieku 37 lat dopiero tutaj na wsi poczułam się "u siebie" :) Bardzo dziękuję Pani za wybór mojego pytania, a Pani Ani za zorganizowanie wywiadu, cieszę się, że będę mogła przeczytać "Małe wojny" :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńGratuluję ☺
OdpowiedzUsuńGratuluję ☺
OdpowiedzUsuń