wtorek, 16 grudnia 2014

Książka dnia. Iwona Banach "Lokator do wynajęcia" Fragment drugi i trzeci.

Książka dnia. 
Iwona Banach "Lokator do wynajęcia" 
Fragment drugi
"Ludzie są wredni!"-pomyślała Miśka, przypominając sobie negocjacje. Dom miał być ładny, zadbany i stylowy. Pewnie dla właściciela taki właśnie był, dla niej wyglądał koszmarnie. Zresztą nie miało to większego znaczenia. Odkąd znalazła swoją niszę na rynku pracy jako lokator do wynajęcia, nauczyła się przymykać oko na pewno aspekty bądź co bądź atrakcyjnych propozycji. Mogła do woli przebierać w ofertach, szczególnie z tych regionów, z których wielu zamożnych przecież ludzi wyjechało do Stanów-a to do lepszej pracy, a to do rodziny, a to niby na chwilę, ale chwila się trochę przedłużała. Domy stały puste, niszczały, były systematycznie okradane, a co gorsza, często zagnieżdżali się w nich niechciani lokatorzy. Miejscowe pijaczki raczej je omijały, ale niefrasobliwi studenci na wakacjach potrafili narobić bałaganu, zaprószyć ogień, powybijać szyby...
Zniszczenia bywały katastrofalne. Poza tym domy się starzały, a właściciele chcieli kiedyś wrócić. Nie mieli ochoty zaraz po powrocie naprawiać kanalizacji czy instalacji elektrycznej, Miśka ze swoją ofertą spadała im więc jak z nieba."



Książka dnia. 
Iwona Banach "Lokator do wynajęcia" 
Fragment trzeci. 
"-Nie przyjmujemy świadków Jehowy-oznajmiła skrzekliwym głosem pierwsza.
-Ani domokrążców-dodała druga. 
Miśka i Noldi stali przez chwilę jak wmurowani.
"-O nie-pomyślała dziewczyna-Więc o to chodziło? Ciekawe, w co ja się wpakowałam."
-My tylko po klucz-wydukała w końcu, cofając się o krok. 
Noldi patrzył jak zaczarowany.
-A, to wchodźcie. Zaraz go znajdę-powiedziała pierwsza staruszka. Chyba chciała się uśmiechnąć, ale uśmiech wyszedł jakoś nienaturalnie.
-No, wchodźcie-ponagliła druga.-Może zrobić wam herbaty?
-Chyba z cyjankiem-szepnął Noldi, a Miśka uciszyła go syknięciem.
-Hmmm? Mamy też ciasteczka. Z bitą śmietaną. Sama piekłam. Robimy tu seanse spirytystyczne, ale sąsiadka nie chciała przyjść, może wy macie ochotę?
-Nie, dziękujemy-odparła błyskawicznie Miśka, by uprzedzić reakcję Noldiego.-Jesteśmy zmęczeni, a poza tym nie lubimy takich-zacięła się, nie wiedząc, co powiedzieć-takich zabaw.
-No cóż, trudno.-Jedna z kobiet , trudno powiedzieć, czy młodsza, czy starsza, bo były chyba w tym samym wieku i w ogóle jakieś takie jednakowe, wzruszyła ramionami z dezaprobatą.-Tutaj ludzie są naprawdę dziwni, zupełnie nie umieją się bawić, a myśmy właśnie chciały wywołać ducha tego wisielca z domu obok.-Uśmiechnęła się dziwnie. Złośliwie? Złowieszczo?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz