piątek, 31 maja 2013

"Lilka i spółka" Magdalena Witkiewicz



Wiem, że to jest książeczka dla młodszego czytelnika, do niego skierowana, z myślą o dzieciach pisana, dla dzieci przeznaczona, ale nie zmienia to faktu, iż jest to najlepsza moim zdaniem powieść Magdaleny Witkiewicz. Czytałam już wszystkie, więc pojęcie na ten temat jakoweś mam :) Naturalnie podkreślam, że to moja całkowicie subiektywna opinia. Podobała mi się trudna tematyka poruszona w  "Opowieści niewiernej", do recenzji zapraszam tutaj klik>, świetnie bawiłam się z "Balladą o ciotce Matyldzie", KLIK do recenzji >, miło spędziłam czas ze "Szkołą żon", tu moja opinia, ale to "Lilka i spółka" powaliła mnie na kolana. Śmiałam się do bólu brzucha, ocierałam łzy, spowodowane wesołością, po prostu przypadła mi do gustu jak mało która książka. Czytelnik młodszy w moim domu,w  osobie Małgosi, lat 11,5 również uznał ten tytuł  za zabawny, godny uwagi i polecenia innym, choć muszę ze smutkiem przyznać, że czytanie to raczej niezbyt modne hobby wśród rówieśników mojego najstarszego dziecka. Ubolewam nad tym bardzo, ale cóż więcej mogę począć ? Skoro nawet dorośli uważają książkę za stratę czasu, a kiedy chcę porozmawiać o słowie pisanym muszę uruchomić komputer, to dlaczego dziwię się dzieciom?

Wracając do "Lilki i spółki", jej nakład już się wyczerpał, ale nie martwcie się, na pewno będzie dodruk. Nas spotkał wielki zaszczyt, ponieważ mamy egzemplarz z autografem, moja Zuza chodzi z książeczką dumna jak paw i wie, że tam, w środku, na pierwszej stronie jest słoneczko narysowane i coś napisane.... specjalnie dla niej i jej rodzeństwa. Nawet własnej cioci nie chciała dać do rąk, by mogła obejrzeć ten jej skarb. Wyglądało to przekomicznie, niecała trzylatka z książeczką pod pachą. Teraz zresztą nie jest inaczej, chciałam tylko zerknąć, by poszukać śmiesznego cytatu, który przekonałby i Was do sięgnięcia po ten tytuł, ale nie mam szans w walce z Zuzą. Dam sobie zatem spokój :)

Na czym polega fenomen tej książki? Autorka wnikliwie obserwuje swoje pociechy,  najbliższe otoczenie, ma masę pomysłów i wybujałą wyobraźnię. Do tego niesamowita dawka poczucia humoru i recepta na rewelacyjną powiastkę dla młodszego czytelnika gotowa!

Poznajemy dzieci, w tym naszą narratorkę Liliannę, nie mylić z Lilaną, w żadnym wypadku!!! Ma ona 8 lat, jest bardzo rezolutną i mądrą młodą damą, powiedzmy... Na pewno jest szczera, i na sto procent nie można się z nią nudzić. Wakacyjne plany rodzeństwa krzyżuje drobna niedogodność, noga starszej siostry Wiki. Dzieci miały jechać do swojego ukochanego miejsca, do ciotki Franki, a zostaną wysłani do innej ciotki, Jadźki, co
 "Ma pypeć na nosie i każe pić syrop z cebuli i pokrzywy. Poza tym ma czarny zeszyt z różnymi przepisami. Założyłam się kiedyś z siostrą, że ciotka Jadźka jest czarownicą..."*

I co o tym wszystkim myślicie? Czy wakacje tych trzech urwisów naprawdę będą do niczego? Czy będzie nudno, deszczowo, nieprzyjemnie, bez słodyczy, bez telewizji? A może czekają ich niesamowite przygody, a to, co wydaje się być takie straszne, potworne, nagle okaże się wspaniałe, pełne możliwości?

Mądra, zabawna, świetnie skrojona, szyta na miarę każdej Hello Kitty, czy innej Monster High, a nawet Supermana, Batmana, i tak dalej... powieść dla młodego czytelnika. Niby ze mnie jest trochę starszy i w szaty dziecięcych bohaterów się na pewno nie zmieszczę, ale na to zawsze można przymknąć oko. Gwarantuję szaloną, znakomitą zabawę, a wątek kryminalny jest po prostu the best!

Jedno mnie tylko zastanawia, czy dzieci Magdaleny Witkiewicz są takie na co dzień, czy dają jej choć odrobinę wytchnienia? Czy ten prawdziwy Mateusz tak samo jak książkowy Matewka sprzedałby nawet siostrę za coś pysznego, co można skonsumować?

Wiecie co, ja chyba przeczytam "Lilkę i spółkę" jeszcze raz, bo znowu mi się buzia śmieje, na samo wspomnienie!

Zapraszam na blog pisarki, możecie podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami z przeczytanych jej książek, przeczytać fragmenty jej powieści, ale też poczytać o jej życiu... KLIK DO BLOGA >.

* cytat  z książki







czwartek, 30 maja 2013

Wywiad z Agnieszką Lingas-Łoniewską i konkurs "W szpilkach od Manolo" do wygrania!!!



„Najważniejsze jest robić w życiu to, co się kocha, czym się żyje, co daje radość. I pisanie tym właśnie dla mnie jest.” Agnieszka Lingas-Łoniewska  

Kochają ją za „Zakręty losu”, trylogię o braciach Borowskich, lecz wcale mnie to nie dziwi, bo i ja polubiłam i poznałam pisarkę dzięki tej historii. Mamy tu wszystko to, czego potrzebujemy w dobrej powieści, jest miłość, przyjaźń, sensacja, dylematy, czasem bardzo dramatyczne sytuacje, ale dzięki temu nie ma nudy, jest interesująco i naprawdę realnie, „życiowo”. Wiele z jej książek możemy się nauczyć, zrozumieć, wzbudzają emocje i nikt nie przechodzi obok nich obojętnie…
Z okazji zbliżającej się premiery, bo już 31 maja ukaże się  tytuł „W szpilkach od Manolo”, postanowiłam porozmawiać z samą autorką, może uda nam się dowiedzieć czegoś więcej na temat najnowszej, wyczekiwanej powieści?


Agnieszka Lingas-Łoniewska prowadzi blog KLIK DO BLOGA AGI>, na którym pojawiają się recenzje przeczytanych przez nią książek, zajmuje się także stroną internetową promującą polskich pisarzy „Czytajmy polskich autorów”, na której to stronie organizowane są często konkursy, pojawiają się wywiady, jak też recenzje.

Skąd wziął się pomysł na prowadzenie bloga?
W sumie nie wiem, może z ekshibicjonizmu? Ale poważnie, najpierw pisałam o sobie, o moich zwierzakach, o perypetiach w firmie, bo wówczas jeszcze pracowałam. Potem zaczęłam wrzucać swoje osobiste wrażenia po lekturze książek, a jeszcze później rozpoczęłam współpracę z wydawnictwami, w zakresie właśnie recenzowania książek. I to trwa do dzisiaj, aczkolwiek blog służy mi także do informowania o moich spotkaniach, jest zapisem tego, co dzieje się w moim życiu.


A strona internetowa, o polskich pisarzach?
Tutaj wszystko zaczęło się chyba w 2011 roku. Chyba, a może wcześniej? Też nie pamiętam dokładnie. Jednak na pewno już byłam po debiucie i poznałam wielu świetnych polskich twórców. No to jednak musiał być 2010 rok. I zastanowiło mnie, że nic do tej pory o nich nie słyszałam, nie widziałam ich książek w księgarniach. Postanowiłam chociaż w małym stopniu przyczynić się do propagowania polskiej literatury i założyłam fanpage na Facebooku „Czytajmy polskich autorów”.  A w listopadzie 2012 ruszył portal www.polscyautorzy.pl Współpracuję z kilkoma recenzentkami i z wieloma wydawnictwami. Na portalu ukazują się recenzje książek polskich autorów, wywiady, konkursy. Strona ma na celu zwrócenie uwagi na twórczość właśnie rodzimych pisarzy.


Jak to się stało, że wpadłaś na pomysł, by zostać pisarką? Po prostu usiadłaś i zaczęłaś tworzyć coś niczego…? Z głowy? A może przysłuchiwałaś się rozmowom ludzi w kawiarni?

Wiesz, to nie było tak, że wstałam pewnego dnia i stwierdziłam, że dzisiaj rzucam wszystko i zaczynam pisać książki. To można nazwać procesem, dojrzewaniem, przeistaczaniem się, definiowaniem własnych potrzeb, pasji, tego, co siedzi głęboko w człowieku. We mnie narastało to przez lata i w końcu musiała nastąpić erupcja. Zawsze coś pisałam, sama dla siebie i nie robiłam tego z myślą o wydaniu. To nadeszło dużo dużo później.


Jakie to uczucie wiedzieć, że się zostało pisarką? Jak zareagowali na to najbliżsi? Jesteś przecież też mamą i żoną?
Pisarka to takie wielkie słowo. Wolę nazywać siebie autorką książek, albo kreatorką wyobraźni. A jakie to uczucie? Wspaniałe. Bo wiesz, najważniejsze jest robić w życiu to, co się kocha, czym się żyje, co daje radość. I pisanie tym właśnie dla mnie jest. Od ubiegłego roku zajmuję się tylko tym i wreszcie czuję naprawdę… wolna.
A rodzina? Jest bardzo dumna i bardzo mnie wspiera. Są moim oparciem w każdym aspekcie.

Agnieszko, masz już na swoim koncie wiele książek. Są wśród nich i „Zakręty losu”, i „Bez przebaczenia”, i „Szósty”, i „Dirty Word”, i zbiór opowiadań napisany we współpracy z dwiema innymi osobami „Książki, moja miłość”, i „Zakład o miłość”, i „W zapomnieniu”, i kryminalne historie „Zatrute pióra” napisane wspólnie w innymi pisarzami, i zbiór opowiadań  "31.10 Halloween po polsku". Czy te tytuły całkowicie różnią się między sobą, czy coś je łączy?

Hm, na pewno się różnią. Szósty to thriller o psychopatycznym zabójcy zielonookich blondynek. Trylogia Zakręty losu to opowieść o dwóch braciach, stojących po przeciwległych  stronach prawa. Zakład o miłość to romans, tak samo Bez przebaczenia. Dirty World to dramat, będzie wydany u nas w 2014 roku pod tytułem Brudny świat. Moja najnowsza książka W szpilkach od Manolo to kryminalna komedia.
A co łączy moje książki? Miłość. Tylko to.

Lubisz zagłębiać się w psychikę bohaterów, jak myślisz, jesteś poniekąd psychologiem?
Ależ skąd! Lecz staram się wczuwać w poszczególne postaci, analizować ich postawy i zastanawiać się, jak w danym momencie mogliby się zachować i co powiedzieć. Często też robię research i rozmawiam z ludźmi, którzy zajmują się podobnymi rzeczami, jak bohaterowie moich książek.


Nie brakuje w Twoich powieściach emocji, wielkich uczuć, sprzeczności, dylematów, czy czerpiesz to z własnego życia, z własnych przeżyć, doświadczeń czy też obserwujesz osoby obce, nieznane?
Jestem bardzo wrażliwą osobą, wyczuloną na wszelkie emocje, łapię je jak doskonały radar. Dużo też czytam, oglądam filmy, słucham muzyki, to wszystko daje mi niesamowitą inspirację i motywację do tworzenia nowych opowieści. Poza tym… niektóre historie pisze życie, a ja je tylko nieco modyfikuję, jak np. Zakręty losu-Historia Lukasa.


Czy mogłabyś żyć bez książek? Mam wrażenie, że nie bardzo…
Masz doskonałe wrażenie. Jako dziecko matki, dla której biblioteczka w domu to podstawa, mogę powiedzieć, że przesiąkłam zapachem książek już od najmłodszych lat. Mogę nie kupić sobie nic do ubrania, ale na książkę zawsze znajdzie się pieniądz.

Jak opisałabyś w kilku słowach swoją najnowszą powieść?
W szpilkach od Manolo, to tak, jak napisane jest na okładce. Komedia, miejscami poważna, Kryminał, czasami niepoważny, Romans, całkiem serio! To opowieść o trzydziestopięcioletniej Lilianie, pracownicy korporacji, właścicielce trzech kotów, która ma dość „białych kołnierzyków” i zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Nagle w jej otoczeniu pojawia się przystojny Michał, który nie wiadomo kim tak naprawdę jest, kolega zaczyna zachowywać się podejrzanie, szefowa doprowadza ją do szału, a w mieście szaleje psychopata, który porywa młode kobiety. W szpilkach od Manolo to komedia z inteligentną bohaterką, która każdego potrafi doprowadzić do szału. Myślę, że będziecie się nieźle bawić przy lekturze tej powieści.


Myślisz, że spodoba się Twoim fanom, czytelnikom?
Ojej, mogę jedynie mieć taką nadzieję J Zawsze się denerwuję i po prostu… boję.

Jak myślisz, dlaczego czytelnicy tak bardzo lubią Twoje książki, w czym tkwi sekret powodzenia Twoich powieści? Moim zdaniem chodzi o to, że przedstawieni bohaterowie są podobni do zwykłych ludzi, a jednocześnie można znaleźć w nich wiele niecodziennych cech charakteru…
Nie wiem, naprawdę ciężkie pytanie. Chyba najlepiej zapytać Czytelników. Może dlatego, że stawiam na szereg emocji, które często rządzą ludzkim życiem? Że pokazuję czasami prawdziwość ludzkich charakterów, że ukazuję ich słabości, pragnienia, żądze? Że miłość nie stanowi dla mnie tabu, że wierzę w odkupienie i przemianę? Może…

Powiesz nam, który z Twoich bohaterów jest Ci szczególnie bliski?
Na pewno Lukas, gdyż wzorowałam tę postać na osobie pewnego człowieka, którego kiedyś znałam.

Masz na pewno wiele pomysłów na kolejne interesujące książki, nie mylę się? Jeszcze wielokrotnie nas czymś zaskoczysz…? Może napiszesz książkę dla dzieci, a co myślisz o fantastyce albo powieści historycznej? Ja zawsze chętnie czytam o II wojnie światowej, może i w tym się odnajdziesz?
Kolejne pomysły są, niektóre już w realizacji. Jesienią ukaże się trochę inna moja odsłona, jako autorki, gdyż będzie to ostra sensacja i gorący romans, ich dwóch, ona jedna i bohater, który będzie posiadał nadprzyrodzone moce. Książka będzie mieć tytuł Obrońca nocy. To może faktycznie być pewne zaskoczenie.
Piszę także książkę do nowej serii dla kobiet, gdzie erotyka przeplata się z dramatem. Ale o tym wkrótce, bo w tej chwili dopiero pracuję nad tą powieścią i nie mam jeszcze tytułu. Ale też ukaże się w tym roku.
A w 2014, jak wspomniałam wcześniej, ukaże się Brudny świat i od razu mogę powiedzieć: zróbcie duży zapas chusteczek.

Agnieszko, czy jesteś kobietą szczęśliwą, spełnioną, wiem, że ciągle się uczysz, nie osiadasz na laurach?
Myślę, że tak, jestem kobietą spełnioną, ale w sumie chodzi o to, żeby się kręciło? Żeby był fun? Kończę właśnie studia podyplomowe, marzą mi się też warsztaty scenopisarskie, dostaję mnóstwo zapytań o ekranizację głównie Zakrętów losu. Wiem, że to trochę nierealne, ale z drugiej strony… kto zabroni mi marzyć? A może jednak?

O czym marzysz?
Powyżej już odpowiedziałam. A co jeszcze? Na pewno, o tym, aby moje dzieciaki się uczyły i znalazły swoją drogę w życiu. Ja swoją już mam, chciałabym, żeby im też się udało. A z bardziej prozaicznych rzeczy? Marzy mi się domek nad jeziorem.

Skąd pomysł na tworzenie playlisty do książek, muzyka musi być dla Ciebie niebywale ważna?
To moja inspiracja. Jestem muzyko maniaczką. Towarzyszy mi wszędzie i zawsze. Także podczas pisania i dlatego postanowiłam podzielić się tym z czytelnikami. Poza tym niektórzy Czytelnicy piszą do mnie, że podczas czytania słuchają piosenek z playlisty i wówczas odbiór jest całkiem inny.

Czy Ty, podobnie jak bohaterka „Szpilek od Manolo” kochasz koty? A może jakieś inne zwierzęta? I oczywiście muszę zapytać, czy chodzisz w szpilkach?
Mam trzy koty i psa. Koty występują w książce W szpilkach od Manolo. Jeśli chodzi o szpilki to chodzę tylko wtedy, gdy jadę samochodem. A więc nie chodzę;) Preferuję raczej sportowy ubiór.

Dziękuję za rozmowę.
Ja również.

 A teraz zasady konkursu, którego jestem organizatorem:
1. Zabawę zaczynamy 31 maja i potrwa 7 dni, do 7 czerwca do 24:00.
2. Zwycięzca zostanie wybrany w miarę możliwości najszybciej jak się da, wyniki pojawią się do 10 czerwca.
3. Nagrodą będzie świeżutka, pachnąca nowością książka"W szpilkach od Manolo", którą własnoręcznie podpisała Agnieszka.
4. Książka to podarunek dla zwycięzcy od autorki i Wydawnictwa Novae Res.
5. Należy odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego to właśnie TY powinnaś/powinieneś dostać ten niezwykły tytuł?, w komentarzu pod tym postem, poza tym zostawić swój adres e-mail. Miło mi będzie, jeżeli polubicie moją stronę na facebooku KLIK>, jeśli dołączycie do obserwujących mojego bloga, nie jest to jednak wymóg, ponieważ nie uważam, że do lubienia i obserwowania powinno się zmuszać, prawda?
6. Powiadomię zwycięzcę o wygranej poprzez wiadomość e-mailową. Jeżeli w ciągu trzech dni nie poda adresu, wyłonię następną osobę.
Podaję jeszcze link do mojej recenzji książki KLIK>


"Tajemnica błękitnego zamczyska" Beata Wieczorek

 Sekret owiany niebieską mgiełką...

Beata Wieczorek to osoba niezwykle tajemnicza, ciężko znaleźć o niej jakiekolwiek informacje. Na pewno jest to jej debiut w roli pisarki i jak dotąd jedyna wydana książka, ale mam nadzieję, że nie poprzestanie na tym, zwłaszcza, że od momentu jej publikacji minęły już 3 lata. Pisze ciekawie, czytelnik chce jak najszybciej dowiedzieć się, jakie przygody czekają bohaterów, co za sekrety skrywa tytułowy zamek, który wszyscy omijają szerokim łukiem, którego się boją i wolą nie zapuszczać się w jego okolice. Moim zdaniem autorka marnuje talent, powinna pisać dla dzieci, wydać coś nowego, ponieważ naprawdę potrafi to robić.
Jak można przeczytać na jej stronie internetowej, KLIK >, imała się różnych profesji, wykonywała wiele zajęć:  zajmowała się grafiką, ilustracją, malarstwem i pisaniem właśnie. W życiu prywatnym spełnia się jako mama dwóch córeczek, których opinia liczy się dla niej przede wszystkim, zawsze uważnie słucha ich zdania i rad, nawet krytycznych.

"Tajemnica błękitnego zamczyska" w całości stworzona została przez Beatę Wieczorek, i tekst, i ilustracje, i projekt okładki są jej autorstwa. Moim zdaniem wszystko tu dopracowane jest w każdym szczególe, przemyślane i doskonale dopasowane. Poznajemy Magdalenę, której wakacje zaczynają się niezbyt interesująco, z uwagi na paskudną pogodę. Dziewczynka patrzy na krople deszczu za oknem i smuci się, ponieważ nie może wyjść na dwór i zwiedzić okolicy, mieszka tu co prawda od roku, ale nie zna miejsca, które kusi ją i fascynuje, tytułowego zamku właśnie. Uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu, ze swoim towarzyszem, ukochanym pieskiem Rubinkiem. W tym momencie przypomniało mi się moje dzieciństwo, czas, gdy sama hasałam po łąkach, otwartych przestrzeniach, wdychając zapach polnych kwiatów. Rozmarzyłam się i pochłonęły mnie miłe wspomnienia za sprawą pierwszej strony opowieści. Co to będzie dalej? Zastanawiałam się...
Dalej było naprawdę coraz ciekawiej.
Język pisarki bez jakichkolwiek zastrzeżeń, prosty i idealny dla czytelnika, pobudzający wyobraźnię, a jednocześnie przystępny. Aktualne, jak najbardziej na czasie sytuacje, problemy młodego człowieka, z którymi borykają się współczesne dzieci, a jednocześnie magiczny, tajemniczy, bajkowy świat to moim zdaniem znakomite połączenie i bardzo dobry pomysł. Autorka zwraca naszą uwagę na to, co myśli, jak zachowuje się młode pokolenie, co uważa za ważne, a co powinno być dla niego istotne. Pomaga dostrzec zalety bycia dobrym, sympatycznym. Umiejętnie stara się przekonać dzieci, że warto pomagać innym, być przyjaznym i miłym, ale nie naiwnym. Wartości, jakie przekazuje są ponadczasowe, ponieważ już od dawna wiadomo, że nie szata zdobi człowieka, a jego wnętrze i serce. Brakuje takich historii w naszej literaturze, szczególnie tej skierowanej do młodszego czytelnika. Z chęcią podsunę ten tytuł mojej Małgosi, ponieważ od zawsze próbuję wpoić jej, że rzeczy materialne nie są tak naprawdę najważniejsze, choć oczywiście nie jest tak, że nie korzystamy z ich, ponieważ ułatwiają nam życie. Na szczęście jednak potrafimy bez nich żyć i nie stanowi to dla nas żadnego problemu.
Magdalena i jej dwójka przyjaciół, kolega Radek i kuzynka Anita, miewają pasjonujące i momentami dosyć niebezpieczne przygody, ale też wyciągają wnioski z tego, co im się przytrafia. Spotykamy tu wiele niesamowitych baśniowych, fantastycznych elementów, zaskakujących bohaterów, i dobrych, i złych, jest barwnie, kolorowo, za nic w świecie nie można się tutaj nudzić. To doskonała lektura dla osób, które szukają ciekawych i fascynujących opowieści, pełnych magii i sekretów. A wszystko owiane jest niebieską mgiełką tajemniczości przedziwnego zamczyska...
Polecam, szczególnie jako prezent z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka. To książka warta uwagi i poznania, jeżeli zależy nam na tym, by nasze dziecko zwróciło uwagę na to, co ważne i istotne. Mocne wrażenia i prawdziwe emocje gwarantowane!

"Tajemnica błękitnego zamczyska" Beata Wieczorek, Wydawnictwo COMM, Poznań 2010






wtorek, 28 maja 2013

M.C. Beaton, „Agatha Raisin i upiorna plaża”

Zwłoki na wakacjach

To moje pierwsze spotkanie z serią książek kryminalnych o Agacie Raisin.

Spodobało mi się porównanie na okładce tytułu do panny Marple, którą uwielbiam. Cykl o Agacie to 23 opowieści o niej i jej przygodach. To kobieta niebywale zajęta, prowadzi własną agencję detektywistyczną, zajmuje się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Nie stroni też od mężczyzn, szczególnym sentymentem i uczuciem darzy swojego byłego męża, Jamesa, którego niestety nie da się lubić. Kobieta nie może na nim polegać, w sytuacjach, gdy potrzebna jest jej pomocna dłoń, on zostawia ją samą. Pytanie tylko, czy Agatha jest kobietą delikatną, wrażliwą, taką, która łatwo się poddaje i załamuje?

Ona i James mają wielkie i bardzo interesujące plany na wspólny wakacyjny wypad, który dla Agaty ma być niespodzianką. Jak to jednak w życiu bywa, nie zawsze zderzenie marzeń, czy wspomnień zapamiętanych z dzieciństwa miejsc okazuje się realne, prawdziwe. I tu zaczynają się schody… Na tych nieco mniej romantycznych niż oczekiwane wakacjach pojawia się nagle trup, w dodatku ma czelność być uduszony szalem naszej bohaterki. I takim oto sposobem Agatha zostaje zamieszana w zbrodnię, w dodatku staje się główną i jedyną podejrzaną o to morderstwo. Czy uda jej się rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci kobiety, czy sprawca zostanie wykryty i czy na jednej zbrodni poprzestanie? I jak zakończy się trudna niejednoznaczna relacja między nią, a jej byłym mężem?

Warto sięgnąć po tytuł „Agatha Raisin i upiorna plaża”, jak też po inne z tego cyklu. We mnie autorka ma od dzisiaj wielką fankę, ponieważ tutaj wszystko współgra ze sobą, łączy się w całość, jedno wynika z drugiego. To doskonała lektura dla tych, którzy czytują kryminały, szczególnie książki Agaty Christie. Na pewno taki czytelnik znajdzie tu coś dla siebie i nie zawiedzie się tą lekturą. Przyjemnie się czyta, rozwiązując zagadki kryminalne wraz z Agathą.

KsiążkaAgatha Raisin i upiorna plaża” wciąga od pierwszych stron, trzyma w napięciu i wiedzie poprzez różne ścieżki ku rozwiązaniu zagadki, nieraz sprowadzając nas na manowce. Do samego końca nie wiemy, nie jesteśmy w stanie się domyślić, kto i dlaczego dokonał tego karygodnego czynu, jakim było pozbawienie życia z pozoru niewinnej, choć od początku niesympatycznej kobiety, a może nie tylko jej? Akcja toczy się interesująco, pani detektyw intryguje, ponieważ jest postacią nietuzinkową i niebywale oryginalną, rzadko spotykaną.

Moim zdaniem to świetna seria lekkich i przyjemnych kryminałów, doskonale nadająca się do czytania zarówno wieczorem tuż przed snem, jak też przy poobiedniej kawie, czy po śniadaniu. Każda pora jest dobra na tak rewelacyjnie skrojony kryminał.

M.C. Beaton, „Agatha Raisin i upiorna plaża”, Edipresse, Warszawa 2013
 Recenzja napisana dla Lejdis.pl  

Dörthe Binkert „Dama w bieli”

Nie oglądając się wstecz


Recenzja książki „Dama w bieli”.
Co zrobić, kiedy nic nie ma już sensu, gdy wszystko, co cię otacza, przypomina ci o tym, co straciłaś, powoduje smutek tak wielki, że aż rozdzierający?

Nic nie ma już żadnego sensu, nie chce ci się wstać z łóżka, udawać, że nic się nie stało? Gdy wszyscy oczekują, że zapomnisz, że dojdziesz do siebie, że będziesz normalnie żyć, jak gdyby nigdy nic, jakby tamtego nie było, jakby nic się nie stało, a ty po prostu nie potrafisz zapomnieć, nie umiesz udawać, nie chcesz tego…

Główna bohaterka „Damy w bieli” pojawia się nagle, zupełnie nieoczekiwanie, w pięknej sukni wieczorowej. Uroda i zachowanie kobiety wzbudza w pozostałych pasażerach statku mieszane uczucia, panie są oburzone, zaś panowie zachwyceni i zauroczeni. Mamy rok 1904, więc samotna osoba, bez dokumentów, bez odpowiedniego stroju, w jednej jedynej sukni, bez bagażu, tajemnicza, staje się obiektem plotek i domysłów. Szybko jednak okazuje się, że to nie ona ma tak naprawdę powody do wstydu, rumieńców czy wyrzutów sumienia.

KsiążkaDama w bieli” doskonale oddaje klimat tamtych czasów, spotykamy tu świetnie naszkicowane, wyraziste i bardzo prawdopodobne postaci, szybko przenosimy się wraz z nimi w niezbyt szybką, za to interesującą podróż statkiem z kobietą skrytą, elegancką, smutną. Pozostawiła za sobą całą trudną i bolesną przeszłość, musiała oderwać się od tego, co ją spotkało, dlatego postawiła wszystko na jedną kartę i wybrała się w podróż do Nowego Jorku, niestety bez biletu, „na gapę”. Co spowodowało tak drastyczny krok, dlaczego opuszcza rodzinę, dom?

Dama w bieli” napisana jest lekkim, przystępnym językiem, z nutką romantyzmu, melancholii. Czujemy się z tym tytułem doskonale, przenosimy się w nieznane, pobudzona zostaje nasza wyobraźnia, ale możemy również zastanowić się nad naszym życiem.

Autorka stworzyła powieść ciekawą, niebanalną, choć spokojną i stonowaną. Fabuła toczy się swoim tempem, występują liczne wtrącenia w postaci relacji załogi, co moim zdaniem było interesującym pomysłem, niezwykle ożywiającym całą historię, dodającym jej oryginalności.

Dama w bieli” może stać się impulsem, dla kobiet, które nie są szczęśliwe, które chciałyby zmienić coś w swoim dotychczasowym życiu, a boją się tego, co może się wydarzyć, obawiają się zmian. Warto czasami postawić wszystko na jedną kartę, nie oglądając się wstecz.


Dörthe Binkert „Dama w bieli”, Prószyński  S-ka, Warszawa 2013

 Recenzja napisana dla Lejdis.pl  


poniedziałek, 27 maja 2013

Maja Szanecka „Odmiana”

Przemiana z nastolatki w odpowiedzialną matkę?

Jak należy zachować się w sytuacji bez wyjścia, pozornie patowej? Czy warto zaszyć się w ciemnym kącie pokoju, czy lepiej zmierzyć się z brutalną rzeczywistością?


Co myśli i czuje, czym się kieruje, młoda, 17-letnia dziewczyna, kiedy okazuje się, że jej życie ulegnie diametralnej zmianie? W jaki sposób może stawić czoła problemom, jak je pokonać, jak dalej żyć? Miała tyle marzeń, planów na przyszłość, matura, studia, może wymarzona praca, wszystko po kolei, idealnie poukładane, przemyślane. Jedna błędna decyzja, jeden nieodpowiedzialny krok i życie zamienia się w koszmar, staje się piekłem. Nie może liczyć na rodzinę, na osobę, którą kochała najbardziej ze wszystkich, która była dla niej całym światem, z którą chciała dzielić swoją przyszłość.

OdmianaMai Szaneckiej to dogłębna analiza myśli, uczuć, reakcji, emocji, przeżyć wchodzącej w dorosłość, lecz niedojrzałej jeszcze do nowej roli młodej kobiety. Musi ona zrozumieć, że ciąża jest skutkiem jej nieodpowiedzialnego podejścia do pewnych spraw, że dziecko nie jest niczemu winne. Rodzice starają się pomóc jej na swój sposób, nie odwracają się od niej, ale też nie potrafią zaakceptować dokonanych przez nią wyborów. Ojcu dziewczyny jest niebywale ciężko, a relacje, jakie panują w ich czteroosobowej rodzinie są nie do końca normalne. Dosyć niedawno wydarzyła się w ich życiu tragedia, która ich łączy, a jednocześnie dzieli, z którą nie potrafią sobie poradzić.

Odmiana” to książka o młodzieży i do młodego czytelnika jest skierowana. Niebywale potrzebna, ponieważ porusza tematykę aktualną, dotyczącą niekonsekwencji, braku jakiejkolwiek wyobraźni. Dziewczyny niejednokrotnie są tak zaślepione, zapatrzone w swoich chłopaków, że ufają im bezgranicznie, głupio i naiwnie. Coraz młodsze osoby może dotknąć ten problem, coraz częściej się z nim spotykamy w naszych zadziwiających, zwariowanych czasach, dlatego warto sięgać po takie pozycje w literaturze, warto o nich mówić, pisać, czytać je, szczególnie jeżeli napisane są w sposób przemyślany i dopracowany.

Książka Mai Szaneckiej porusza swoją głębią, dojrzałością, pozwala zastanowić się nad tym, co w życiu jest istotne, na co warto zwrócić uwagę, co zmienić. Może jako rodzice powinniśmy zagaić rozmowę z naszym dzieckiem, przy okazji tej historii? Opowiedzieć dziecku o konsekwencjach nieprzemyślanych decyzji?

Odmiana” to historia, po którą warto sięgnąć, ponieważ ukazuje nam codzienność dziewczyny naznaczonej „brzuchem”, wyszydzanie, wyśmiewanie jej przez rówieśników, napiętnowanie. Szkoda tylko, że są niesprawiedliwi, krótkowzroczni, widzą tylko jedną stronę medalu, winią jedynie dziewczynę, nie ośmieszają i nie pokazują palcami „szczęśliwego ojca dziecka”, który całkowicie odgradza się od tego wszystkiego, udaje, że jego to nie dotyczy.

Maja Szanecka „Odmiana”, Papierowy Motyl

Recenzja napisana dla Lejdis.pl 

środa, 22 maja 2013

Wywiad z Magdaleną Witkiewicz.

Magdalena Witkiewicz: pisarka wszechstronna.
Jej pierwsza powieść erotyczna napisana jest pięknym językiem miłości!!!

Jest pisarką niezwykłą. Potrafi pięknie i ze smakiem pisać o miłości, o namiętności, wyzwalając w kobietach uśpione emocje. Doskonale odnajduje się w literaturze dziecięcej, tworzy zabawne wierszyki, jak też prozę dla młodego czytelnika z wątkiem kryminalnym. Jest autorką wszechstronną. Jej książki dla dorosłych znalazły wielu zachwyconych odbiorców, pomimo nie zawsze łatwej tematyki. Nazywana jest specjalistką od szczęśliwych zakończeń. 

 

- Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
 A wieszałam te malutkie skarpetki mojej córki i wymyślałam różne historie. Gdy Lila już spała, siadałam do komputera i coś stukałam… Wysłałam mojej mamie fragment i była zaskoczona, że ja tak umiem pisać. A potem się okazało, że wydawcom również się podoba. To bardzo fajne uczucie.

-Czy zmieniło się coś w Twoim życiu, odkąd zaczęłaś pisać?
Zmieniło się! Mam dużo mniej czasu. A w zasadzie nie mam go wcale. Poznaję wielu fantastycznych ludzi, dostaję sporo maili. Życie jest na pewno bogatsze o różnorakie wrażenia.
-Skąd osoba będąca matką, żoną, współwłaścicielką firmy marketingowej, pisarką i do tego kobietą piszącą blog czerpie energię i jak udaje jej się rozciągnąć dobę, by wystarczyło jej czasu na wszystkie obowiązki?
Właśnie chyba mi się ostatnio nie udaje. Nie mam energii, a życie pędzi, jakby było karuzelą. Trzeba mieć niezłą kondycję, by dotrzymać rytmu. Chyba trzeba nieco zwolnić… Tylko z czego zrezygnować? Mało śpię. Chyba za mało
-A pomysły? Szczególnie ciekawi mnie najnowsza Twoja książka „Szkoła żon”, której premiera już 17 kwietnia? O czym jest ten tytuł?
Szkoła żon jest – jak wszystkie moje książki – o kobietach. O zwyczajnych kobietach, takich jak wiele, o ich problemach. I o tym, że zabierając te problemy znalazły się w Szkole żon. Myślały, że ta szkoła nauczy je, jak być idealnymi partnerkami dla swoich mężczyzn… Myliły się. Ta szkoła uczy, jak pokochać siebie…
-Jak Ci się udaje stworzyć tak wyrazistych bohaterów, prawdziwych, żywych? Musisz być doskonałą obserwatorką otaczającego Cię świata. Emocje w Twoich powieściach są szczere, takie „życiowe”...
Każdy pisarz musi być obserwatorem. Takim zbieraczem ludzkich gestów, słów, historii. Ważne, by wszystko zapamiętał i potem dodał coś zupełnie wymyślonego, zamieszał w garnuszku i… gotowe. Każda pisarka to taka czarownica, która gotuje eliksir… 
-Ta książka jest zupełnie inna od pozostałych Twoich pozycji literackich, czy nie obawiasz się, jak przyjmą ją Twoi czytelnicy?
Oczywiście, że się obawiam. Ale lubię podejmować wyzwania, a sceny erotyczne są bardzo trudnym wyzwaniem. Bo trzeba opisać seks, by nie było śmiesznie, by nie było wulgarnie i by było zmysłowo. Przynajmniej takie było moje założenie. A czy się udało? Czytelnicy ocenią.
-Jak myślisz, czym różni się Twoja erotyka od innych tego typu książek?
W książkach erotycznych, które miałam okazję do tej pory poznać, mamy do czynienia cały czas z podobnym schematem. Jest biedne niewinne dziewczę, które poznaje bogatego, silnego i przystojnego maczo i z nim uprawia seks w różnych konstelacjach. I jeszcze najlepiej to dziewczę jest przez maczo wykorzystywane i z lekka upodlane. U mnie są normalne kobiety, które mają swoje potrzeby i chcą być szczęśliwe. Nie są niczyją zabawką do sprawdzania rozkoszy. Są partnerem (a raczej partnerką, równorzędną) mężczyzny, którego darzą uczuciem i ich potrzeby są dla nich tak samo ważne.
-Ukazałaś w tej powieści zupełnie inne oblicze kobiety. Pokazałaś, że ma ona prawa, nie tylko obowiązki, że może być szczęśliwa, kochana?
O właśnie o tym mówiłam. Staram się właśnie to pokazać czytelniczkom.
-Czego uczy nas „Szkoła żon”?
A to już odsyłam do lektury.
-Moje zdanie na temat erotyki znasz, a Ty, czy lubisz czytać o seksie? Czy musi się on wiązać z uczuciem, czy podobnie jak w „Opowieści niewiernej” kobieta może czerpać przyjemność z seksu bez miłości?
Czasem lubię czytać o seksie, ale co za dużo, to nie zdrowo. Niektóre rzeczy mi się podobają, inne nie. Wolę, gdy wiąże się z uczuciem. Ale w Opowieści niewiernej też był pewien rodzaj uczucia – zauroczenie, fascynacja… Nie lubię czytać o seksie instrumentalnym, tylko zaspokajaniu uczuć „tam na dole”. W głowie, w sercu również musi się coś dziać.
-Czy powstanie kontynuacja „Szkoły żon”, mamy tu przecież wątki, które można rozwinąć? Ciekawą postacią jest Marta, i Michalina, i Julia, i Jadwiga, i Ewelina.
Zobaczymy. Na pewno byłoby o czym pisać.
-Marta ma problem z nadwagą, myślisz, że wiele czytelniczek boryka się z podobnym?
Niestety tak. Łącznie z autorką.:)
-A Jadwiga, czy panie będą pisać do Ciebie: „Pani Magdo, to książka o mnie, jestem jak Jadwiga”?
Myślę, że tak. Te postacie są tak różnorodne, że każda kobieta znajdzie w nich cząstkę siebie…
-I jeszcze zaślepiona miłością Michalina, czy istnieją takie kobiety? I dlaczego idealizują swoich partnerów?
Myślę, że są. Tylko w tym momencie one same nie zdają sobie z tego sprawy. To otoczenie to widzi, a one na swój sposób są szczęśliwe. Do czasu szczęśliwe. Potem prawda bardzo boli.
-Za czym tęsknią kobiety? Czego Twoim zdaniem potrzebują, czego im brakuje w codziennym życiu?
Brakuje takich zwykłych, drobnych, miłych gestów. Wciąż nie umiemy o coś prosić, nie umiemy dziękować. Nie pamiętamy, że życie składa się z wielu drobnych, ulotnych chwil i każda taka chwila powinna być wyjątkowa.
-To Twoja szósta książka, słyszałam jednak, że nie czujesz się jeszcze pisarką, czy to prawda?
Już powoli zaczynam się czuć;)
-Lubisz swoich bohaterów? Któregoś szczególnie? Która postać „Szkoły żon” może najbardziej spodobać się czytelnikom?
Hmmm. Najbardziej wyrazista chyba jest Michalina i Jadwiga. Chyba je najbardziej lubię. I podejrzewam, że czytelniczki także je najbardziej polubią.
-Początkowo ta powieść miała być inna… czy możesz zdradzić nam, co zmieniłaś?
Najpierw miałam pisać pod pseudonimem i… Nie umiałam. W ogóle mi nie szło. Chciałam tę książkę napisać tak, by była to naprawdę szkoła dla dobrych żon. No, ale mi nie wyszło. I dobrze!
-Czy Ty, gdyby to nie była Twoja książka, zainteresowałabyś się tym tytułem, widząc go na półce księgarni?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo obecnie mam do niej stosunek emocjonalny. Ale mam nadzieję, że czytelniczki będą zainteresowane.
-Życzę Ci, by „Szkoła żon” została odebrana właściwie, by ludzie zrozumieli, co chciałaś przekazać im tą lekturą, dostrzegli w niej to, na co chciałaś zwrócić ich uwagę…
Dziękuję bardzo. Ja też bym sobie życzyła, by przy niej po prostu mile spędzili czas. I by pod wpływem emocji niejedna żona się czulej przytuliła wieczorem do męża.:)
-Czy w Twojej głowie są już pomysły na kolejne powieści?
Oj kilka! Teraz piszę powieść o… No jak zawsze o miłości. Będzie na jesieni!
-Czy denerwujesz się przed premierą kolejnych tytułów tak samo, jak przy debiucie? A może wcale nie masz tremy?
Bardzo się denerwuję. Wypuszczam w świat swoje dziecko, które każdy będzie mógł ocenić. 
 -O czym marzysz?
Marzę o szczęściu. A na to się składa zdrowie mojej rodziny i ich miłość. To najważniejsze.
-Tego Ci życzę z całego serca. Dziękuję za rozmowę :)
A już niebawem, bo jesienią kolejna fascynująca opowieść napisana przez Magdalenę Witkiewicz, ta sama, o której pisarka wspomniała w wywiadzie. Już nie mogę się doczekać, a Wy? 

Mały Rubi w tarapatach Holly Webb

Seria Zaopiekuj się mną to zbiór książeczek napisanych przez tę uroczą, uśmiechniętą kobietę. Holly Webb pisze piękne, wzruszające historyjki o pieskach i kotkach, które kochają i są kochane, które miewają różne, mniejsze lub większe problemy, ale wychodzą cało z każdej opresji. W moim domu pojawiły się te książeczki dzięki miłości Małgosi do zwierząt, najstarsza moja latorośl od wielu, wielu lat marzy o takim stworzonku. To ona dostrzegła te naprawdę niesamowite okładki na półce w bibliotece, które z kolei doskonale odzwierciedlają zawartość każdej powiastki. Jest tu ciepło, uczucie, są emocje, dziecko uczy się troski, odpowiedzialności, oczekuje z wielkim zainteresowaniem, jak rozwinie się i czy dobrze skończy ta czy inna przygoda. Może nasz potomek dzięki temu tytułowi stanie się wrażliwszy na los innych, zastanowi się, zawaha, zanim wraz z rówieśnikami rzuci kamieniem w biedne, niewinne stworzenie? Taki obraz jest niestety u nas dość powszechny, panuje straszna znieczulica, zwierzęta nikogo nie obchodzą, są porzucane, zaniedbywane, a przecież to nie zabawka, tylko przyjaciel, członek rodziny...
Książka "Mały Rubi w  tarapatach" zdaje się zaczynać tak cudownie, wspaniale, szczęśliwie! Ośmioletnia Kasia ma otrzymać wymarzone stworzonko, pieska, dokładnie takiego, jaki jej się przyśnił, jakiego pragnie. Rodzice zgadzają się, ona cieszy się bardzo, tylko jedna osoba nie jest przekonana do tego, by zamieszkał w ich domu kolejny zwierzak, starsza siostra dziewczynki, Jola. Szybko okazuje się, że obawy te nie są bezpodstawne, nowy pupil rodziny nie jest akceptowany przez tego, który w ich domostwie ma już pewien staż. Kotka Pchełka nie potrafi zaakceptować psiaka, a i on niechcący robi wszystko, by niechęć kici nie minęła. Jest taki nierozważny, jak na szczeniaka przystało, myśli tylko o zabawie! Trzeba przyznać, że jednak swoją panią kocha ogromnie i to z wzajemnością. Jak zakończy się to wszystko? Czy trzeba będzie oddać pieska, a może uda się znaleźć jakieś dobre rozwiązanie, pogodzić te dwa zwaśnione stworzenia, może kot i pies wcale nie różnią się aż tak bardzo?
Książka dostępna w Bibliotece Publicznej w Mirosławcu, polecam!

wtorek, 21 maja 2013

Hanna Karolak "Duśka. Opowieść o Darii Trafankowskiej"


NADZWYCZAJNIE ZWYCZAJNA DUŚKA...


Kiedy tylko zaczynam myśleć o tej niedocenianej, cudownej kobiecie ogarnia mnie wzruszenie, a oczy napełniają mi się łzami. Naturalnie, jak większość z nas, pamiętam ją z serialu o lekarzach i szpitalu w Leśnej Górze "Na dobre i na złe".
Moje pierwsze wspomnienie związane z Darią Trafankowską jest jednak inne. Być może i Wy oglądaliście program dla dzieci, który prowadziła wspólnie z Januarym Brunovem pt. "Szalone liczby"? Wiem, że było to wiele lat temu, w połowie lat dziewięćdziesiątych, ale skoro ja pamiętam, to może i Wy? Już wtedy wydawała mi się niezwykle sympatyczną osobą, miłą, ciepłą, życzliwą.

Książkę o Darii Trafankowskiej przeczytałam z wielką przyjemnością. To opowieść o niezwykłej kobiecie, matce, żonie, aktorce, przyjaciółce. Zawsze otoczona mnóstwem ciekawych i dobrych ludzi, nie odmawiała nikomu pomocy, starała się znajdować we wszystkim pozytywne strony, usprawiedliwiała tych, którzy ją wykorzystywali i wcale nie czuła się przez nich oszukiwana, nie miała do nikogo o nic pretensji.
To historia napisana tak ciekawie, zaskakująco barwnie, z wielką dawką poczucia humoru, z niesamowitymi przygodami, fascynującymi sytuacjami z życia codziennego, zabawnie, że nie sposób się z nią nudzić i nie ulec urokowi aktorki.
"Duśka. Opowieść o Darii Trafankowskiej"  wzbogacona jest o szereg zdjęć bohaterki tej opowieści, od czasów dzieciństwa, poprzez młodość i dorosłe dzieje. Fotografie łączą się idealnie w całość z losami zapisanymi na kartach tej książki. Życie aktorki było pełne niespodzianek. Nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem, ale pogoda ducha "Duśki", to, że kierowała się zasadą, by nie oczekiwać zbyt wiele, była pełna pokory i nigdy nie myślała o sobie samej, lecz wiecznie o innych, zjednywało jej rzesze przyjaciół i fanów, ludzie po prostu lgnęli do niej. Uważała, że nie można "chcieć niczego zanadto. Tak w życiu, jak w zawodzie."*. Mawiała też: "Gdzie jest powiedziane, że muszę być gwiazdą?"*
"Mam ogromny dystans do popularności. Choćby dlatego, że przyszła dość późno. Niewątpliwie zmieniło to coś w moim życiu, o tyle, że się poczułam troszkę pewniej. Ponieważ zaczęłam być wszędzie rozpoznawalna, przestałam się tak potwornie stresować w sklepach, biurach i innych takich miejscach."*
I jeszcze krótki fragmencik tego, co myślała o niej Krystyna Janda:
"To jest niezwykła osoba, która żeby miało nie wiadomo jakie kłopoty, zawsze daje ludziom uśmiech. Najpierw zajmuje się innymi, na końcu stawia siebie."*
Polecam z całego serca, pamiętajmy o takich szczególnych osobach, dzięki którym świat stawał się piękniejszy, bardziej kolorowy, interesujący, cudowny. Sylwetka aktorki przedstawiona przez Hannę Karolak jest moim zdaniem zapisem szczególnym, wartym poznania, uronienia łzy, uśmiechu na myśl o "Duśce". Wyróżniała się na tle innych, bo miała dobre serce, grała wspaniale, realistycznie, żal tylko, że nie zrobiła oszałamiającej kariery, lecz chyba nie pasowałoby to do niej, była przecież taką nadzwyczajnie zwyczajną kobietą.
*wszystkie fragmenty pochodzą z książki
Hanna Karolak "Duśka. Opowieść o Darii Trafankowskiej" , Wydawnictwo Nowy Świat, 2010

niedziela, 19 maja 2013

Odmieniec Philippa Gregory tom pierwszy ZAKONu CIEMNOŚCI


Pokonać lęki średniowiecznego świata. 



Philippa Gregory jest historykiem, co doskonale pomaga jej w tworzeniu tła do swoich powieści. Stała się niezwykle popularna po tym, jak opisała czasy Tudorów w "Kochanicach króla", które zostały zekranizowane i w których wystąpiły sławy takie jak Natalie Portman i Scarlett Johansson.
 "Odmieniec" to książka niezwykła.
To moje pierwsze spotkanie z tą pisarką, ale zapewne nie ostatnie. Z ogromną niecierpliwością będę wyczekiwać drugiego tomu serii Zakon ciemności, ponieważ pierwszy bardzo mnie zaciekawił i przemówił do mojej wyobraźni, chwycił za serce. Są to czasy odległe, trudne do opisania i przedstawienia, tym bardziej więc umiejętne przedstawienie ich przez autorkę uważam za nie lada wyczyn! Kiedy poznajemy Izoldę, od pierwszego momentu zaczynamy czuć do niej sympatię, od razu wydaje nam się osobą miłą i dobrą. Współczujemy jej, gdy dowiadujemy się, że ukochany ojciec odchodzi z tego świata, umiera, a jeszcze więcej litości budzi z nas fakt, iż będzie musiała opuścić rodzinny zamek, by zamieszkać w klasztorze, wieść życie ubogie i smutne, bądź też poślubić człowieka, którego nie kocha i który próbuje ją skrzywdzić. Nie mogłam zrozumieć i pojąć tego, że rodzic tej młodziutkiej, siedemnastoletniej dziewczyny naprawdę w taki sposób rozporządził jej losem, szczególnie, że wcześniej utwierdzał ją w przekonaniu, iż będzie panią zamku Lucretili, wydawało mi się to mocno krzywdzące i niesprawiedliwe. Wszelkie dobra, łącznie z zamkiem otrzymał brat Izoldy, a ona została zamknięta w klasztorze, by nim kierować, choć kompletnie nie nadawała się do tego i nie znała się na tym. W miejscu, do którego trafia zaczynają się dziać rzeczy straszne, nie do wytłumaczenia i nie do ogarnięcia przez średniowieczne umysły. Ludzie boją się wszystkiego: magii, wilkołaków, czarownic, a zakonnice zaczynają lunatykować, zachowywać się jak obłąkane, zupełnie nielogicznie i bezsensownie. O co w tym wszystkim chodzi? Czy przysłany w celu wyjaśnienia tej sprawy Luca Vero, sam młody i wychowany w społeczności zakonnej, doceniony przez papieża za inteligencję i samodzielne myślenie, odkryje prawdę? Książka ta jest znakomitą pozycją dla ludzi młodych, którzy o tamtych odległych, trudnych dla nich do wyobrażenia czasach, w dobie komputerów, tabletów i komórek, bez których żyć nie potrafią i z którymi nie rozstają się nawet na sekundę, ponieważ może pokazać im inną drogę, udowodnić, że tak naprawdę żadne dobra nie są ważne, że można bez nich żyć, że na nich świat się nie kończy.
Bardzo podoba mi się wyrazistość postaci, które stworzyła pisarka, są opisane w sposób prawdziwy, jakby naprawdę istniały, żyły w tych średniowiecznych czasach. Nie tylko główni bohaterowie, jakimi są z pewnością Luca i Izolda, są tutaj istotni, mi podobały się osoby z pozoru mniej ważne, szczególnie towarzyszka dziewczyny, Iszrak i służący chłopca, Freize. Ciekawie przedstawione wątki, w pamięć zapadła mi historia z wilkołakiem, choć muszę przyznać, że była do przewidzenia, ale i tak wszystko doskonale jest  ze sobą scalone, poukładane. Ta lektura sprawia czytelnikowi wielką przyjemność, styl autorki jest świetny, czyta się szybko, skierowana jest co prawda do młodzieży, ale dorosła osoba także może miło spędzić czas z tą powieścią. Nie sposób się od niej oderwać. Polecam jak najbardziej.

"Odmieniec"  Philippa Gregory , Wydawnictwo Egmont, 2013


piątek, 17 maja 2013

Single Meredith Goldstein

Zazwyczaj czytam o zakochanych, o parach, o związkach, ewentualnie o porzuconych, z nadzieją czekających na nowego partnera... A tu osoby samotne, wolne... czy z wyboru, z przymusu, z przypadku? Może są zbyt wybredne, może nie potrafią pójść na kompromis, może przegapiły moment, w którym trzeba było schować dumę do kieszeni, a może naprawdę nie spotkały jeszcze na swojej drodze tego jedynego, wyśnionego, upragnionego... ideału? Mogę z własnego doświadczenia powiedzieć, że doskonałych ludzi nie ma i jeżeli ktoś takowego wyimaginowanego mężczyzny szuka, to będzie błądził i marudził do końca swych dni... To samo tyczy się naturalnie kobiet, żeby nie było! Nie znam singli, jak to się o nich modnie mówi, przynajmniej nie ma nikogo takiego w moim najbliższym otoczeniu. Wyobrażam sobie, że musi to być smutne i niezbyt miłe doświadczenie, nie mieć nikogo,  z kim można dzielić życie, myśli, uczucia. Z drugiej strony taka osoba nie musi o nikogo się martwić, nikim przejmować, robić to, co chce i co uważa za słuszne, nie pytając nikogo o zdanie. Tak się po prostu zastanawiam, ponieważ jestem optymistką i zawsze, we wszystkim szukam plusów. Chyba lepiej być czasem samotnym, niż na przykład wylewać może łez, stale się kłócić, niby być z kimś, a tak naprawdę i tak być pozostawionym samemu sobie.
Meredith Goldstein pracuje dla "Boston Globe", gdzie prowadzi kącik porad i dział rozrywkowy, zapewne dzięki temu ma tak szerokie pojęcie na temat poruszonego w książce tematu.
Mamy tu wesołe, zabawne w gruncie rzeczy sytuacje, opisane w sposób wnikliwy, dogłębny, na pewno nie powierzchowny i byle jak. Wielkimi krokami zbliża się wesele jednej dziewczyny z paczki przyjaciół z college'u. Właściwie kobiety, ponieważ trzydzieści lat za sobą to już parę ładnych wiosen i przeżyć, doświadczeń.
"Wszystko jedno, kogo zaprosisz, zawsze będą single. Musisz przewidzieć nieparzystą liczbę. Wszystko jedno, co zaplanujesz, single zawsze namieszają."*
Tak myśli zapewne większość ludzi, że single to problem, niezamężna koleżanka może zainteresować się Twoim mężem, skoro nie ma swojego życia, jest zgorzkniała i spróbuje zniszczyć i Twoje szczęście, panuje taki stereotyp niestety.
Single z naszej powieści są osobami, które mają mocno skomplikowane życie, znają się jak "łyse konie", nie wszyscy, ale większość z nich. Hannah bardzo przejmuje się spotkaniem po dłuższym okresie czasu ze swoim byłym, którego kocha i z którym chciałaby znowu być, chciałaby również pokazać się z jak najlepszej strony, czy uda jej się to? A może los spłata jej figla i pokieruje jej życiem zupełnie inaczej? Jak wiele może się zdarzyć w obrębie jednego wesela, przed, w trakcie i po nim? Czy czegoś nasi bohaterowie mogą się nauczyć, czegoś dowiedzieć, o samych sobie, ale i o innych? To lekcja życia, jakiej było im trzeba. Odsłania nasze niedoskonałości, drobne przywary, problemy czasem zbyt trudne, by samemu sobie z nimi poradzić. Mamy tu niespotykaną dawkę emocji, ale i humoru, czyta się szybko i lekko, choć autorka rozprawia się ze swoimi postaciami, nie pozostawiając na nich suchej nitki, obnaża ich z wad, ale też dostrzega zalety. Wszystko dzieje się błyskawicznie, ale jest ciekawie i intrygująco, dobra zabawa gwarantowana!
* fragment pochodzi z książki
"Single"  Meredith Goldstein , Wydawnictwo M, 2013
A może chcecie podyskutować o byciu samotnym? W związku, czy  jako single? Jakby co, zapraszam...

czwartek, 16 maja 2013

Maja Wolny Kara



Rozliczenie z życiem trzydziestolatki...


Maja Wolny to nazwisko, którego nie znałam. Jest dziennikarką, eseistką i pisarką. Od 10 lat mieszka w Belgii, a "Kara" to jej debiutancka powieść. Bardzo prawdziwa, trudna, pełna emocji, szczera. To książka, obok której nie można przejść obojętnie, chociaż wygląda niepozornie.

Jest to historia 30-letniej kobiety, która odbywa niezwykłą podróż, nie tylko samochodem, lecz także w głąb swego umysłu. Próbuje zmierzyć się i rozliczyć z przeszłością, wspomina swoje niełatwe życie, jest refleksyjna, zadumana, zamyślona... Karolina, bo tak ma na imię tytułowa bohaterka, w skrócie właśnie Kara, zastanawia się nad wszystkim, co było jej udziałem. Nad tym, jak toczyły się jej losy, co czuła, kogo kochała, kogo lubiła, a kogo mogłaby znienawidzić. Rozmyśla nad bolesnym i trudnym tematem zdrady, widzi ją swoimi oczami, zupełnie inaczej niż moglibyśmy się spodziewać. Mamy tu do czynienia i z postaciami historycznymi, prawdziwymi, jak również fikcyjnymi. Bogactwo zdarzeń, zupełnie niespodziewane koleje losu. Jak w życiu, czasem jest słodko, a kiedy indziej wręcz przeciwnie, gorycz wykrzywia nam twarz.

Bardzo dobrze dobrane motto powieści: "Droga jest wyrazem sposobu życia ludzi. Inaczej mówiąc, dana jest im droga, której sami dla siebie żądają - Via Vita. "
Paul Christophe

Muszę przyznać, że jest w tym wiele prawdy.

Wielkim zaskoczeniem było dla mnie zakończenie.
Ciekawe było także to, że mogłam tak dogłębnie poznać zakręty losu, całe dotychczasowe życie bohaterki. Czułam się, jakbym wraz z nią jechała tą autostradą, jakbym słuchali jej spowiedzi, monologu, siedząc tuż obok niej. Jej doświadczenia życiowe były realne, prawdziwe do bólu, mąż, teściowa, rodzina, ten drugi mężczyzna. Lęk, strach, obawy, cała gama uczuć i emocji, czy możemy oceniać to wszystko, potępiać, bądź pochwalać? Jak czuła się młoda osoba, w obcym kraju, w obcym środowisku, czy tęskniła, czy kochała, cierpiała?
Oprócz historii Karoliny poznajemy też dzieje rodziców jej męża, co moim zdaniem było rewelacyjnym pomysłem. Złożoność losów ludzkich, to dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej, wszystko układa się w całość, pomaga dostrzec i zrozumieć zachowanie Kary. Trudno postawić się jednak w jej sytuacji, szczególnie w momencie, gdy długo skrywana tajemnica wychodzi na jaw. Niby wszystko staje się dla nas jasne, ale czy to cokolwiek zmienia, czy może jej pomóc, uchronić jej związek?
Co wiemy o  drugiej osobie, tej, z którą dzielimy łóżko, życie, z którą siedzimy przy stole podczas posiłków, z którą rzekomo rozmawiamy? Czy nie przypadkiem tylko tyle, ile sama chce nam ujawnić, ile sama nam powie? Jak się nam przedstawi, zaprezentuje?
Wiele emocji zaczynamy odczuwać przy tym tytule, moim zdaniem to bardzo dobrze, bo takie książki lubię. Polecam jak najbardziej, warto zastanowić się czasem, coś przemyśleć, coś zrozumieć...
"Karę" przeczytałam w ramach akcji "Włóczykijka"dostępnej pod adresem http://spopa1.blogspot.com/  , dziękuję bardzo :)

"Kara" Maja Wolny, Prószyński i spółka, 2009


środa, 15 maja 2013

Podróż po miłość 1. Emilia Dorota Ponińska

Rok wielkich zmian - od klasztoru do świata Bliskiego Wschodu...


Dorota Ponińska ukończyła polonistykę, amerykanistykę i PR. Pracowała zgodnie z ukończonym kierunkiem public relations  przez wiele lat, by wreszcie poświęcić się swojej wielkiej miłości, zupełnie nowej pasji dotyczącej orientu i pisania. To właśnie te dwa zainteresowania połączyła tworząc historię Emilii. Czekam z niecierpliwością i ciekawością na kolejne tomy, w przyszłym roku część o Marii, a za dwa lata o Liliannie.

Tytułowa bohaterka od dziecka mieszka w klasztorze, to tutaj przyjęto ją po śmierci matki, dalsza rodzina, jej własne ciotki, nie chciały sprawować nad nią opieki. Ojciec zaginął, nie było od niego żadnych wieści. Po tym, jak wziął udział w powstaniu listopadowym, został siłą wcielony do wojska carskiego, a następnie trafił do niewoli tureckiej.
To, co działo się w klasztorze, surowe zasady, bezwzględne reguły, okrutna kara za nieposłuszeństwo budziły we mnie wielki bunt, ale Emilia nie przeciwstawiała się ukochanej Matce Teodozji, którą szanowała i traktowała jak matkę, tutaj przy jej boku czuła się bezpieczna, jak w domu. Najbardziej podobała mi się jednak postać przyjaciółki naszej bohaterki, ponieważ z miłości gotowa była uciec z klasztoru, chciała wrócić do normalnego życia, szczególnie, gdy okazało się, że jej narzeczony żyje, uciekł z niewoli. Straszne to były czasy, niepewne...
Do Emilii dochodzą wieści, że ojciec żyje, przynosi je jego oddany przyjaciel i dziewczyna w skutek nieprzewidzianych okoliczności musi wraz z Selimem wyjechać w nieznane. Co spotka ją w dalekim, odległym kraju, w miejscu, o którym nic nie wie? Jak sobie poradzi? Czy odnajdzie ojca, może dane będzie jej coś więcej niż mogłaby oczekiwać, coś, o czym nawet nie marzyła, nigdy by nie pomyślała?

Książka napisana w sposób niebywale ujmujący, ciekawy, nie mam pojęcia, kiedy i dlaczego tak szybko udało mi się przeczytać ją, czuję wielki niedosyt... Po raz pierwszy spotkałam się z taką powieścią, poznałam tajemnicę i magię dalekiego, zupełnie obcego mi, Bliskiego Wschodu, może nawet dzięki autorce zaczęłam darzyć go większą sympatią? Wiele moich wyobrażeń okazało się mitem, zupełną nieprawdą. Poza tym postaci fikcyjne przedstawione w tej lekturze przeplatają się z osobami, które żyły naprawdę, mamy tu na przykład przestawioną osobę Adama Czartoryskiego, jak również sylwetkę prawdziwego poety perskiego, Rumiego. Szczególnie podobały mi się jednak wzmianki o naszym polskim wieszczu narodowym, Adamie Mickiewiczu, miejscami było tak niebywale romantycznie, choć orientalnie. Takie połączenie uważam za naprawdę interesujące, tytuł polecam, każdy z nas znajdzie tu coś dla siebie. Pięknie przedstawiona jest rzeczywistość tamtych czasów, czujemy się, jakbyśmy tam byli, uczestniczyli w wydarzeniach, które tam się toczą. Wątki polityczne, historyczne, miłosne, problem niewolnictwa, mnogość bohaterów, wszystko napisane ze smakiem i wyczuciem, dzieje się wiele, ale czytelnik idealnie się tu odnajduje, czuje się doskonale w towarzystwie tylu znakomitych i godnych uwagi osób. Naprawdę polecam. I czekam na ciąg dalszy.

Na koniec fragment:
"- Tęsknisz za nim - bardziej stwierdziła, niż zapytała Ludwika, jadąca obok szerokim, ubitym traktem.
 - Jak za powietrzem...
 - Miłość to dziwna rzecz. Ma prowadzić do nieba, ale czasem strąca na dno piekła."



"Podróż po miłość 1. Emilia" Dorota Ponińska, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2013


50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci

KLASYCZNE I PONADCZASOWE OPOWIEŚCI DLA DZIECI
Zbliża się wielkimi krokami Dzień Dziecka, w związku z tym chciałabym polecić Wam książkę niezwykłą. Uważam, że to najlepszy pomysł na prezent, szczególnie dlatego, że w ten sposób można spędzić czas razem z naszym szkrabem, czytając mu i ucząc go jednocześnie. Dziecko nie znudzi się, ponieważ ilustracje są zabawne, kolorowe, a tekst napisany przystępnie i ciekawie. Oczywiście najważniejsze jest to, że mamy tu w jednym miejscu zebrane najpiękniejsze i najbardziej wartościowe historie, znane nam z dziecięcych lat, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jest tu ponadczasowy Kot w butach, uwielbiana przez dziewczynki Mała Syrenka, dla chłopców na przykład Szewczyk Dratewka, inteligentny i sprytny, jest i Ali Baba z 40-stoma rozbójnikami. Czytelnik może poznać opowieść o dwunastu miesiącach, uniwersalną i kochaną przez małe księżniczki Królewnę Śnieżkę, kłamliwego, ale jednak dobrodusznego w gruncie rzeczy Pinokia.
Czytania jest naprawdę sporo, to lektura na wiele, wiele wieczorów. Można czytać dziecku przed snem, można po południu, zaznajamiać z książką, pokazywać, jak ciekawe może być poznawanie bohaterów bajek, baśni, legend. Młody człowiek może przenieść się w dalekie, odległe miejsca, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie wszystko się może zdarzyć. Poznaje nowe rzeczy i jednocześnie bawi się, miło spędza czas, przy okazji ucząc się, czy to nieznanego słownictwa, czy tego, że warto być dobrym i prawym człowiekiem, mieć serce i pomagać innym, ponieważ dobro powraca, każdego dnia. W naszych naprawdę dziwnych i trudnych czasach już od małego powinniśmy wpajać naszym pociechom wartości, tłumaczyć, że trzeba pomagać słabszym, stanąć w ich obronie, nie odwracać się w drugą stronę, gdy komuś dzieje się krzywda. Nie drwić, nie wyśmiewać, nie szydzić, nie uważać się za kogoś lepszego, lecz za wszelką cenę być człowiekiem, zwracać się z szacunkiem do innych, ale też uważać na zagrażające niebezpieczeństwo, być świadomym tego, co może nas spotkać, co może się zdarzyć.
"50 najpiękniejszych opowieści" to moim zdaniem świetnie skomponowana całość, idealna dla dziecka, które chce poznać należące do klasyki baśnie, najbardziej popularne, znane, ale i lubiane historie i bohaterów, których nie sposób zapomnieć lub pominąć, warto brać z nich przykład, uczyć się na ich błędach, szukać morału i nauki, jednocześnie zaśmiewając się czasem do łez, bądź też wzruszać nad losem pokrzywdzonych. Dziecko powinno dzięki tej lekturze zrozumieć czym jest dobro, że warto w nie wierzyć i odróżniać je od zła. Tylko tutaj mamy pełen tajemnic i magii świat wyobraźni, świat, w którym nasze dziecko może odnaleźć siebie, stać się wrażliwym i emocjonalnym wraz z Hansem Christianem Andersenem, braćmi Grimm, przebywając wśród postaci takich, jak: Calineczka, Czerwony Kapturek, Pinokio, Piękna z Pięknej i Bestii, Piotruś Pan, wieczny chłopiec czy Dziewczynka z zapałkami.
Polecam jak najbardziej.
 "50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci." Wydawnictwo Papilon, Grupa Wydawnicza Publicat, 2010


wtorek, 14 maja 2013

Konkurs dla czytelników Faktów wałeckich i wywiad z Agą Lingas -Łoniewską.

Właśnie dzisiaj ukazał się mój wywiad z Agnieszką Lingas - Łoniewską, przeprowadzony z okazji zbliżającej się wielkimi krokami premiery "W szpilkach od Manolo", która planowana jest na 31 maja. Czytelnicy "Faktów wałeckich" będą mogli wziąć udział w konkursie i odpowiedzieć na jedno, jedyne pytanie, by wygrać egzemplarz książki, z autografem pisarki!!! Polecam wywiad, w którym Agnieszka odkrywa przed nami wiele ciekawych sekretów!
Poza tym w kąciku, który prowadzę w tej gazecie pojawiła się moja recenzja "W szpilkach od Manolo", jak również "Lilki i spółki", ta ostatnia to powieść skierowana do młodszego czytelnika Magdaleny Witkiewicz, polecam!









I na koniec ostatni mój artykuł, o przedszkolu "Słoneczko" w Mirosławcu, polecam!!!

poniedziałek, 13 maja 2013

JUŻ CZYTAM MOJA PIERWSZA RECENZJA GRY PLANSZOWEJ

Moje dzieci uwielbiają grać w planszówki, a ponieważ uważam, że to doskonała forma odwrócenia uwagi od komputera, szczególnie dla mojego 5,5 -latka, postanowiłam więcej czasu spędzać na zabawie i nauce w jednym. Poza tym nie ukrywam, że i ja, i mój mąż także przepadamy za grami planszowymi, wesoło i miło bawimy się z naszymi pociechami, choć czasem któreś z młodszych graczy wychodzi na moment obrażone do pokoju, by po chwili zrozumieć i przemyśleć, wrócić i ponownie się z nami bawić.

"Już czytam" to gra, którą wybrałam z myślą o moim synku, przedszkolaku, który uczy się literek, powoli przygotowując się do trudnej sztuki czytania. Gra doskonale mu w tym pomaga, co niesamowicie mnie cieszy, jest i zabawa, i nauka! 
Gra ta przeznaczona jest dla dzieci w wieku od 4 do 7 lat, ale w moim domu gramy w nią my, dorośli, mąż z naszą 2,5-latką na kolanach, ja, Gosia lat 11,5 i Kamil, niecały sześciolatek. Najmłodsza moja córeczka samodzielnie próbuje ułożyć wyrazy z puzzli, udaje jej się, co zauważyłam dzisiaj, dopasować do siebie dwa właściwe fragmenty układanki.
W tej zabawie może uczestniczyć od 1 do 4 graczy, ponieważ równie dobrze dziecko może samo dopasowywać do siebie kartoniki z daną literką i obrazkiem, tworząc czteroliterowy wyraz, ale można też grać w kilka osób, podobnie jak w inne planszówki. Bardzo podoba mi się ta pierwsza wersja, gdyż często nie mam jednak czasu dla synka, a on może zająć się sam nauką i zabawą, wtedy ewentualnie mu podpowiadam czy też zerkam, jak samodzielnie składa słówka.
W pudełku znajduje się 12 obrazków, każdy z nich składa się z czterech elementów, do tego kostka i instrukcja. Jedno dziecko bawi się w ten sposób, że składa poszczególne kawałki w całość, mamy tu wyrazy takie jak: pies, ryba, żaba, krab, słoń, bóbr, sowa, żółw, kruk, owca, kura, foka. Przedstawione na rysunkach zwierzęta są zabawnie zaprezentowane, ilustracje są przepiękne i kolorowe.
W książeczce-instrukcji znajdziemy też 12 wierszyków, krótkich rymowanek, które starsze dziecko może samodzielnie odczytać, a młodszemu możemy przeczytać je my.  W ten sposób nasz szkrab uczy się nazw zwierzątek i przy okazji może się czegoś o nich dowiedzieć. Rymowanki są okraszone szczyptą humoru, ich autorem jest Wojciech Widłak, a nam najbardziej podoba się to:
"Krab podkręca wąsa i marzy,
że jest królem plaży.
Nagle patrzy-perła!
Cudna! W sam raz do berła!"

Przedszkolak może nauczyć się tych wierszyków na pamięć, to doskonała forma zabawy!
Wspólnie mogą grać 2-4 osoby. Wybieramy wtedy różowe kartoniki, na których jest pierwsza litera danego wyrazu, dzielimy je między graczy, rozdajemy je im po prostu. Pozostałe kładziemy na środku, jeden obok drugiego. Rozpoczyna najmłodszy z graczy, rzuca kostką, następnie ze środka bierze tyle kartoników, ile wskaże kostka. Muszą oczywiście łączyć się w wyraz z którąś z różowych karteczek, które gracz ma w posiadaniu, nie może odbierać innym uczestnikom szansy na ułożenie wyrazu. Wygrywa ten, kto pierwszy ułoży wszystkie swoje obrazki ze zwierzątkami. I jak Wam się podoba?
Nam bardzo i jeszcze wielokrotnie wrócimy do tej gry!!! Jest solidnie wykonana, testowana przez trójkę moich urwisów, łącznie z wyrywaniem jej sobie, więc wiem, co mówię. Polecam jak najbardziej wraz z całą moją rodziną.





Cornelia Funke Reckless. Kamienne ciało.


 BY STAĆ SIĘ JAK KAMIEŃ, NIC NIE CZUĆ, NIE MYŚLEĆ, NIE MARTWIĆ SIĘ...


Postanowiłam iść z duchem czasu i podążyć za modą, zapoznać się z tematyką, która do tej pory była mi całkowicie obca. Cornelia Funke to podobno najpopularniejsza niemiecka pisarka powieści dla młodzieży, wielka miłośniczka "Opowieści z Narnii" i "Przygód Tomka Sawyera". Kocha swoje dzieci, psy, pisanie, ale nie tylko to. Mieszka w Stanach Zjednoczonych, informacje te wyczytałam z okładki książki.
Autorka bardzo umiejętnie opisuje przedziwną i początkowo trudną do wyobrażenia krainę, na szczęście im bardziej zagłębiałam się w tę opowieść, tym mocniej tkwiłam w tym świecie, tym bardziej chciałam poznać zakończenie, tym większą sympatie odczuwałam do bohaterów tej historii.
Jakub ma dwanaście lat i chroni się po drugiej stronie lustra, które odkrywa w opustoszałym i zakurzonym pokoju należącym do jego ojca. Rodzic rok wcześniej zniknął z życia rodziny i chłopiec nigdy nie dowiedział się, gdzie przepadł i czy w ogóle nadal żyje, tęskni za nim bardzo i próbuje to uczucie w sobie stłamsić, zapomnieć o nim. W tym przedziwnym miejscu chce znaleźć bezpieczną przystań, w której nie musiałby myśleć, czuć, martwić się, bać o kogokolwiek. W domu pozostają jednak jeszcze jego matka i młodszy brat. Mija wiele lat i wszystko się zmienia, mama umiera, a brat trafia tam, gdzie nie powinien, do mrocznej krainy, w której można zamienić się w kamień, stać się kimś zupełnie innym, bez serca, bez uczuć... Czy Jakubowi uda się uratować Willa, czy uczucie do brata okaże się naprawdę ważne, czy łącząca ich więź pomoże powrócić mu do świata rzeczywistego?
Warto zapoznać się z tym tytułem, mamy tu mnóstwo niesamowitych przygód, interesujących sytuacji, ciekawie przedstawione bajkowe historie, zupełnie inaczej przedstawione, pełne nowego, innego spojrzenia, wymiaru, tajemniczości, magii, rodzinnych związków, poświęcenia jednego na rzecz czegoś ważniejszego, a ukryta prawda zdaje się przebijać z każdej strony. O co w tym wszystkim chodzi, co chciała nam przekazać ta bestsellerowa pisarka, co próbuje nam wytłumaczyć? Przenieśmy się na drugą stronę lustra i podróżujmy wraz z Jakubem, by zrozumieć i poznać krainę z rdzawym księżycem na niebie, z nimfami, z karłami, z goyle'ami. Co w tym wszystkim pociąga naszego bohatera, czy tylko wolność i niebezpieczeństwo, a może odnajdzie tutaj coś więcej, kto wie? Czy Jakub wreszcie dostrzeże to co powinien, samego siebie?
Bardzo przypadły mi do gustu opisy pisarki, nie są nudne, lecz obrazowe, barwne, interesujące, a całości dopełniają świetne ilustracje. Mamy tu mieszankę baśni znanych z lat dziecięcych, w zderzeniu z całkiem nowymi postaciami, to zestawienie jest zaskakujące, ale i niezmiernie fascynujące. Nie jest to moja ulubiona tematyka, ale cieszę się, że sięgnęłam po nią, ponieważ i ja znalazłam tu coś dla siebie, emocje, które związane są z miłością, przyjaźnią, więzami krwi, trudnymi do przerwania. Druga część już na mnie czeka, koniecznie muszę ją przeczytać.
 "Reckless. Kamienne ciało." Cornelia Funke, Wydawnictwo Egmont, 2012





niedziela, 12 maja 2013

Galeria uczuć Alina Białowąs

Dosłownie przed chwilą skończyłam czytać "Galerię uczuć" i postanowiłam od razu napisać o niej na blogu. Takie świeże opinie wychodzą najlepiej, ponieważ jesteśmy pełni emocji związanych z książką, dokładnie wiemy, co się wydarzyło i jakie wywarło to na nas wrażenie, jakich uczuć doświadczyliśmy i co poczuliśmy. Czasami jednak wolę poczekać z recenzją kilka dni, nie wiem, od czego to zależy, choć często się nad tym zastanawiam.

"Galeria uczuć" ma moim zdaniem niebywale trafiony tytuł, bardzo podoba mi się również okładka książki. Nazwisko pani Aliny Białowąs nie było mi znane. To debiutancka powieść autorki, więc nie powinnam się dziwić, że wcześniej o niej nie słyszałam. Pisarka mieszka od urodzenia we Wrocławiu, a bez książek nie wyobraża sobie życia, podobnie jak ja. Zanim odważyła się na wydanie książki pisała opowiadania do czasopism dla kobiet. Cieszę się, że napisała "Galerię uczuć", ponieważ to tytuł wart poznania i przeczytania.
Nasza bohaterka ma na imię Ola i pozornie jest kobietą spełnioną i szczęśliwą. Odnajduje się świetnie w roli kury domowej, bądź jak nazywa ją mąż -kury salonowej. Ma dwóch synów, gotuje obiadki, prasuje koszule, sprząta, jest zabiegana i roztrzepana. W tej historii dzieje się tak wiele, że czasem trudno za naszą Olą nadążyć, za tokiem jej rozumowania, nie wiadomo, co zrobi i wymyśli, od początku aż do samego końca. Budzi się rano i nagle okazuje się, że cały jej świat się zmienia, że przestaje być kobietą kochaną, mąż wyprowadził się bowiem do mieszkania matki i na dodatek ma kochankę, oczywiście ta ostatnia jest najlepszą przyjaciółką Aleksandry. Wszystko sypie się jak domek z kart! Tylko czy to wszystko jest na pewno prawdą? Czy wybujała wyobraźnia tej kury salonowej nie płata jej figla? I jak zakończy się ta opowieść?
"Galeria uczuć" to historia pełna tytułowych uczuć, cała ich gama, galeria właśnie! Mamy tu złość, zazdrość, miłość, wszystko doprawione szczyptą dobrego humoru i doskonałym warsztatem. Czyta się lekko i szybko, ponieważ styl Aliny Białowąs jest bez zarzutu. To dobra lektura dla kobiet, ciepła i pozwalająca wierzyć w miłość i małżeństwo, dająca nadzieję na to, że w tym zwariowanym, pędzącym świecie warto się czasem zatrzymać i dostrzec to, co istotne, zrozumieć, co jest naprawdę ważne, co da nam szczęście. Może niekoniecznie bycie kurą domową, może lepiej wymagać od siebie więcej, robić więcej, marzyć i spełniać pragnienia? Każdy z nas powinien zastanowić się, czy jest szczęśliwy, a jeżeli odpowiedź brzmi "NIE" spróbować coś zmienić. Ta książka to opowieść o kobietach, jest realnie, mądrze napisana, to historia niejednej z nas. Myślę, że jej autorka wielokrotnie przyglądała się przedstawicielkom płci pięknej, obserwowała je i opisała w najlepszy sposób z możliwych, prawdziwie. Zarówno matkę dorosłego żonatego syna, babcię, szefową i właścicielkę galerii, przyjaciółkę Oli i ją samą, szczególnie ciekawa była dla mnie relacja tej ostatniej z teściową. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu i takiej treści zupełnie. Polecam.

Za książkę bardzo dziękuję Cyrysi, ponieważ to u niej na blogu wygrałam ten tytuł w konkursie, jak również autorce, która nagrodę ufundowała i przesłała do mnie, wraz z imiennym autografem.