środa, 30 października 2013

Wywiad z Agnieszką Turzyniecką i konkurs, do wygrania "Inspektor Kres".



„Nosiłam w sobie chęć pisania tak długo, że w końcu musiała wybuchnąć.”
Agnieszka Turzyniecka wywiad



Agnieszka Turzyniecka zadebiutowała 8 października 2013 roku powieścią kryminalno-obyczajową zatytułowaną „Inspektor Kres i zaginiona”. Publikować swoje teksty zaczęła już w latach dziewięćdziesiątych na łamach gazet lokalnych, obecnie pisze dla prasy ogólnopolskiej. Uwielbia psy, z wielkim zaangażowaniem oddaje się prowadzeniu bloga: http://gryzipiorek.blogspot.com/.


Standardowo zapytam o początek? Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

To zaczęło się dużo wcześniej, niż faktycznie zaczęłam pisać. Nosiłam tę w myśl bardzo długo w sobie, początkowo nieświadomie. Musiałam dojrzeć do pisania. Oczywiście jeszcze w podstawówce coś tam sobie pisałam, ale na poważnie zaczęłam dopiero, gdy dobiegałam trzydziestki. Nosiłam w sobie chęć pisania tak długo, że w końcu musiała wybuchnąć.

Kiedy zaczęłaś tworzyć postać Kresa? Czy był to impuls, a może opierałaś się na kimś rzeczywistym? Moim zdaniem inspektor jest genialny!

Miło mi, że tak sądzisz. Inspektor Kres powstał zupełnie spontanicznie, jednak nie wzorowałam go na nikim mi znanym. Zależało mi, żeby to był zwykły facet, z którym można się utożsamić.


Agnieszko, piszesz we wstępie do powieści: „Przebyłam długą drogę…”, czy możesz wyjaśnić nam, dlaczego? Czy w Tobie była niepewność, czy spotkałaś się raczej z niezrozumieniem wśród wydawców?

Raczej to drugie, a w miarę dostawania nowych odmów od wydawców, rosła też moja niepewność. Od napisania książki do jej wydania minęły trzy lata. Po drodze był e-book, była umowa z agencją literacką, były nadzieje gorące i płonne. Udało się, jak się już właściwie poddałam. Tym bardziej się cieszę. Nie wiem, czy trzy lata to długo dla debiutanta, nie mam porównania. Ale z drugiej strony, są tacy, którzy szukają jeszcze dłużej, więc chyba mogę się uznać za szczęściarę...


Prowadzisz blog, może kilka słów na ten temat? Skąd wziął się pomysł? Czy sprawia Ci to radość?

Bloga założyłam dwa lata temu z innymi autorami. Początkowo mieliśmy duży zapał, ale niestety, jak to często bywa, z czasem ubyło nam energii. Dzisiaj prowadzę "Gryzipiórka" sama, choć czasem publikuję też gościnne wpisy. Ten blog miał być w zamyśle miejscem otwartym dla wszystkich i właściwie tak jest do tej pory. Lubię blogować, ale wiem, że brakuje mi systematyczności. Wciąż szukam pomysłu na mega-bloga. Takiego, że ludzie powiedzą: WOW! Ale to bardzo trudne. W tej tematyce może nawet niemożliwe?


Czy powstanie kontynuacja powieści? Szczerze mówiąc, byłabym zawiedziona, gdybym nie mogła na kartach książki spotkać ponownie Kresa, jego żony i współpracowników.

Tak, piszę już kontynuację, ale najpierw chcę wydać moją drugą książkę, która tym razem nie ma nic wspólnego z kryminałem. Jest to powieść obyczajowa.

Zdradzisz czytelnikom coś więcej, mam na myśli powieść obyczajową?

To historia młodej kobiety, która podczas pobytu w obcym kraju, trafia do szpitala psychiatrycznego. To będzie mocna książka, może nawet kontrowersyjna. Więcej nie zdradzę.

Czy Ty lubisz swojego bohatera, inspektora Kresa? Przywiązałaś się do niego, a może Cię irytuje?

Lubię go. Już po wydaniu książki zdałam sobie nagle sprawę, że Kres jest momentami taki, jak bym chciała, żeby był mężczyzna. Choć on nie jest ideałem. Ale może właśnie dlatego...? Irytuje mnie natomiast jego żona, ale jednocześnie sprawia, że muszę się śmiać, kiedy wkładam jej w usta kolejne tyrady skierowane przeciw Kresowi. (śmiech)


Ta książka nie jest tylko i wyłącznie o zaginionej Basi. Poruszyłaś tu wiele ciekawych wątków, czy od początku ta powieść miała tak właśnie wyglądać?

Pisałam tę książkę bardzo spontanicznie, czytaj: bez planu. Z jednej strony to plus, z drugiej minus. Momentami ciężko było zapanować nad postaciami, które zaczynały żyć swoim życiem. Nie chciałam, żeby cała historia skupiła się tylko na zaginionej Basi. Chciałam, żeby opowieść była żywa, intensywna. Dlatego jest tam tyle wątków, tyle zwrotów akcji.

Krwawe opisy, wcielanie się w rolę mordercy, myślenie jak on, czy trudno było to wszystko ubrać w słowa?

(Śmiech) Ciągle mnie ktoś pyta o te krwawe opisy. Ktoś mi nawet powiedział, że to niemożliwe, żeby taka młoda dziewczyna wymyśliła taki makabryczny scenariusz - jeśli czytałaś, to wiesz, czego ta aluzja się tyczy. A mnie po prostu bawiło wcielenie się w kogoś tak skrajnie innego niż ja. Fascynuje mnie pytanie: "Co myśli psychopata?" "Jakie mechanizmy zachodzą w jego głowie?" Niestety wychowałam się na "Detektywie" i już od najmłodszych lat zaznajamiałam się z kryminalnymi historiami. Napisanie tej książki było chyba tego naturalnym następstwem.


Jaka prywatnie jest Agnieszka Turzyniecka? Czym się interesuje, co ją bawi, czego nie znosi?

To najtrudniejsze pytanie... Nie umiem gadać sama o sobie (śmiech). Interesuję się językami obcymi, nieustannie się kształcę w tym kierunku. Co mnie bawi? Mój pies. Czego nie znoszę? Chamstwa i głupoty. One często idą w parze. Jestem introwertyczką, która kocha swoją samotność i jednocześnie jej nienawidzi. Czyli typowa baba - sama nie wie, czego chce (śmiech).

Języki obce… iloma władasz?

Ach, nie bawmy się w liczby. Mam za sobą długi pobyt w krajach niemieckojęzycznych  i francuskojęzycznych. Angielski też nie jest mi obcy. Marzę, by nauczyć się mandaryńskiego. A potem pojechać do Chin i rozmawiać z ludźmi w ich języku. Lubię takie wyzwania, lubię się uczyć. Nauka gramatyki języka obcego jawi mi się jak łamigówka, jak trudna krzyżówka, którą chcesz koniecznie rozwiązać w całości.



Ulubiona pora roku?

Mój czas to wiosna. Urodziłam się w kwietniu i w tym okresie co roku czuję, jakbym się na nowo rodziła.

A o czym marzysz?

Chyba nie będę oryginalna. Nieśmiało marzę, by móc się w życiu zająć tylko pisaniem książek. To by był mój prywatny luksus. Marzę też, by mieć domek z ogrodem, po którym będą biegać co najmniej trzy psy. I jeszcze kot. Idylla. Marzę, bym któregoś dnia zrozumiała, że to co mam, wystarczy. Sądzę, że wtedy przyjdzie też szczęście.


I tego Ci oczywiście życzę. Dziękuję za rozmowę.


Dziękuję.


Konkurs
Do wygrania debiutancka powieść autorki,  moja recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/10/inspektor-kres-i-zaginiona-agnieszka.html. Jeżeli chcecie wygrać egzemplarz książki wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie: W jakim miejscu lubisz czytać książki? Może być choćby na Marsie ;) 
Nie zapomnijcie o adresie e-mail, bez tego zgłoszenie nie zostanie zakwalifikowane! Konkurs zaczyna się dzisiaj, 30 listopada, potrwa do 6 listopada, do godziny 24:00. Pozdrawiam, życzę powodzenia i trzymam za Was kciuki. Do rozdania mamy więcej niż jeden egzemplarz, więc szanse wzrastają! Sponsorem zabawy jest Agnieszka Turzyniecka, dziękuję :)


35 komentarzy:

  1. Kocham je czytać wszędzie, ale najlepsze jest moje własne łóżko. Muszę jednak mieć spełnione kilka warunków. Po pierwsze coś pych do picia :) Po drugie: Sanczez w zgięciu kolan. :) Po trzecie: Mila w zasięgu ucha, żebym wiedziała, co mniej więcej kombinuje :) Wiem, że łóżko mało oryginalne, szanse wygrania maleją, a ja bardzo chcę wygrać :) Więc dodam, że swego czasu czytałam... idąc ulicą. Kiedyś weszłam do rowu :P. A gdy stwierdziłam, że wyglądam cokolwiek śmiesznie, przestałam, bo ile można w rowie lądować :P asia.szaranska@gmailcom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia książkę już ma, więc wycofuje się z udziału w konkursie, brawo za uczciwość, nie każdego na to stać :)

      Usuń
  2. Nie biorę udziału w konkursie, ale napiszę tak:

    Ciekawa rozmowa - tym bardziej, że autorkę miałam okazje poznać osobiście. Co do "Kresa" - póki co nie przeczytam, mimo, że posiadam, gdyż książkę anektował mój mąż: zawłaszczył, otoczył zasiekami i palisadą. Nie dopcham się do niej, póki on jej nie przeczyta - a czyta z zainteresowaniem, podśmiewając się co jakiś czas z wnuczków z kwadratowymi główkami i wąsikami :D Cóż pozostaje dodać? Nie mogę się doczekać, kiedy książka znajdzie się w zasięgu moich rąk.

    Pozdrawiam
    Edyta Świętek
    http://edytaswietek.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej uwielbiam czytać na łonie natury. Świeże powietrze, zielona trawa, śpiew ptaków... lepszego miejsca nie ma! Ale niestety nie zawsze można sobie na takie wygody pozwolić chociażby ze względu na pogodę, więc drugim moim ulubionym miejscem jest szatnia w pracy. Wiele osób się dziwi, że nie mam dość książek w pracy i jeszcze na przerwie czytam (no ale jak się napatrzę w pracy na te wszystkie dzieła to potem czuję potrzebę ich pochłaniania przecież! :D ). Czasami nawet kucam przy swojej szafce i pochłaniam kolejne literki! I o dziwo właśnie wtedy najlepiej mi się czyta! :) Ale tej miejscówki na Marsie to też muszę wypróbować! :D

    mail: aleksandra.pienkos@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej lubię czytać w wannie :-). Między innymi dlatego nie wyobrażam sobie, aby jej nie posiadać, co jest ostatnio... modne. Do czytania w wannie potrzebna jest odpowiednia bateria kranowa. Taka bez kurków, którą można obsługiwać palcami stopy. A to dlatego, że podczas czytania woda lubi niemiłosiernie i niepostrzeżenie wystygnąć ;-)... Książka też musi być odpowiednia. Zrobiona z ekologicznego, lekkiego papieru, dobrze zszyta lub sklejona przez drukarnię, no i najlepiej... nie z biblioteki! Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby wpadła do wody. Cóż - lata praktyki! Czytać przestaje się dopiero wtedy, gdy po wielokrotnym dolewaniu ciepłej wody zaczyna ona wychlapywać się górą ;-)). Mój mail: helena1972@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Marsie niestety nie zdarzyło mi się czytać, szkoda by było ciężarem batonika rozgnieść.
    Lubię czytać ksiażki w komunikacji miejskiej, bo każdego dnia około 2 godzin zajmuje mi dojazd na uczelnię. Aż szkoda ten czas tracić na patrzenie na współpasażerów, czy za okno.
    Pozdrawiam,
    Gosia

    mgos.gwara@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię czytać w hałasie. Gdziekolwiek - w domu, kiedy wszyscy dookoła się wydzierają albo w autobusie, gdzie słychać wiecznie rozmowy, gwar ruchliwej ulicy, jest mi zbyt ciepło i duszno. To dlatego, że książki czynią mnie głuchą na wszystko. Ja lubię ciszę, uwielbiam właściwie. Uciekam od hałasu zawsze, jak tylko nadarzy mi się okazja. A kiedy otwieram książkę, czuję się tak, jakby kartka A5 z wydrukowanymi paroma literkami wciągnęła mnie w siebie, zatkała moje uszy i zamknęła oczy. Nikt i nic nie zwróci mojej uwagi, kiedy czytam książkę. To doskonały sposób, na wyrwanie się z niewygody i wyłączenie na parę sekund własnych zmysłów. Czasem trzeba odpocząć od tego wszystkiego, a czasem jest się po prostu wygodnym. Ja chyba jednak jestem wygodna.

    ewa1281@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Wieczorem, kiedy wszyscy w domownicy pójdą spać....ja wtedy przenoszę się w krainę moich ulubionych kryminałów, które ostatnio bardzo polubiłam. Rozwiązuję zagadki, niewyjaśnione sytuacje, doznaję rozczarowań, gdy zagadka zostanie rozwiązana nie po mojej myśli.....Ciepłe łóżeczko, ciepła herbatka na szafce, cisza, spokój i książka to jest to co uwielbiam najbardziej. czasem chciałabym, żeby zamknąć się gdzie w wielkiej bibliotece i czytać, czytać, czytać.......

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubie czytać książki w każdym miejscu, oczywiście najwygodniej jest w domu, ale od prawie roku mam dziwną miejscówkę do czytania. Zazwyczaj 2 razy w tygodniu wożę moją ciocią do szpitala. Warunki są tam ,,rewelacyjnie" - jak w każdej polskiej medycznej placówce. Czas oczekiwania ok. 3 h. Dookoła tego miejsca nie ma w zasadzie nic godnego odnotowania, bo szpital jest w małej mieścinie. Żeby nie siedzieć bezczynnie, zawsze mam ze sobą książkę, wyłączam się z szumu, szeptów starszych ludzi opowiadających o swoich chorobach. Zdarza się, że wszystkie ławki są zajęte więc kucam w kącie i czytam.. Czasem jedzie ze mną mama, która również zabiera ze sobą książkę i przechodzący ludzie patrzą na nas ze zdumieniem ,,Czy to szpital czy czytelnia"?. Kiedy cierpię na brak czasu, wiem, że na tych mini wyjazdach czas staje w miejscu i mogę czytać bez wyrzutów sumienia, że w danej chwili powinnam robić coś innego.. Jutro wyruszam już z rana, więc mam nadzieję, że skończę książkę, którą już dawno powinnam mieć za sobą :)
    alkatraz007@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam takie miejsce, w którym czyta mi się najlepiej, choć samo to miejsce nie jest zbyt sympatyczne, a inni ludzie dziwią się nieustannie. Tym miejscem jest moja... Toaleta. :) naprawdę świetnie mi się tam czyta - oczywiście przy okazji. Wiadomo, że to tylko parę minut, więc zwykle czytam w innych miejscach. Takimi miejscem jest np. mój gabinet, w którym psychoanalityczny klimat sprzyja czytaniu kryminałów z wątkiem psychologicznym. Wszystko zaczęło się od "Sekretu Freuda", którego w tym gabinecie czytało się wyjątkowo. Przerwy to jednak również za mało, żeby nasycić się słowami. Dlatego najczęściej czytam przy śpiącym dziecku, zaczynając na głos czytam tak aż uśnie, żeby potem w ciszy wejść w nieswoją historię jak we własne przeżycie (o ile autor jest tak łaskawy). Niestety - przygoda się kończy, gdy sen córeczki się kończy...

    krawatj@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest to każde miejsce, w którym mogę otworzyć książkę i dać się uwieść literkom. Czy to mój pokój, czy to wanna, czy autobus, czy pociąg, czy plaża, czy działka, czy poczekalnia w przychodni, czy łóżko szpitalne. Zdarzyło mi się czytać w autokarze szkolnym i na lekcji, gdy uczniowie pisali test. To najmniej ważne, gdzie czytam. Ważne, że mogę czytać! Jednym słowem – moje miejsce do czytania jest wszędzie.
    martucha180@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Miejscem w którym najlepiej oddać się akcji książkowej jest Nibylandia:) jest to miejsce emanujące aurą tajemniczości. Unosi się tam słodka woń zapachu kwiatów i cichy szum wody. W tym miejscu mogę przenieść się w świat głównych bohaterów i ich losów. Wtedy nik mi nie przeszkadza i są to chwile tylko dla mnie. Jest to oczywiście łazienka, a dokładniej wanna, pełna ciepłej wody, z dodatkiem olejków eterycznych:)

    E-mail: sylwka.sk91@wp.pl

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Wanna! Przepis jest prosty - sypiemy dużo relaksującej soli z jodem, olejki, włączamy cicho swoją ulubioną płytę, wyciszamy telefon. W wersji de lux na krzesełku przy wannie stawiamy sobie lampeczkę ulubionego wina. Jesteśmy tylko my, ciepła relaksująca woda i fascynująca książka. Wtedy można prawdziwie wypocząć i zregenerować siły. Sam serwuję sobie takie książkowe SPA przynajmniej raz w tygodniu. Trzeba tylko uważać, żeby w przypływie emocji nie zatopić książki w naszym domowym "basenie".

    e-mail: ratel1984@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Najbardziej lubię czytać w kuchni. Zwłaszcza nocą. Cicho, ciepło i wszystkie "pomoce naukowe" typu ciasteczka, czy herbatka są na wyciągnięcie ręki. Słychać tylko mamrotanie lodówki i tykanie zegara.
    Mała lampka nad stołem stwarza wrażenie przytulności (i ukrywa w mroku ewentualny bałagan)
    Popołudniami też czytam tu sobie spokojnie, wiedząc, że niczego nie przypalę i nic mi nie wykipi. Zdarza mi się opierać tablet na cukierniczce na blacie obok zlewu i czytać podczas zmywania (podtykam ściereczkę, żeby się nie ześlizgiwał)
    Kuchnia to takie małe, czytelnicze centrum mojego domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poproszę adres e-mail, bez tego nie mogę wziąć tej odpowiedzi pod uwagę

      Usuń
    2. mkotucha@gmail.com

      Zapomniałam :(

      Usuń
  16. Na Marsie? A czemu nie? Tylko, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Więc niech będzie. Wenus, to piękna planeta. Siadam gdzie wolne miejsce, bo takich jak ja, jest znacznie więcej. Siadam, a obok mnie Księżyc, który swym blaskiem oświeca każdą stronę czytanej przeze mnie książki. I chociaż Księżyc to facet, też zaczytuje się w tych wspaniałych książkach. Dlaczego nie? Księżycowe ludki parzą nam świeżą, aromatyczną herbatkę i czasami tylko pytają, czy nam dobrze. A jakże by inaczej. Pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię czytać w wannie pełnej piany :) Ta chwila relaksu w ciepłej, pachnącej olejkami wodzie, z dobrą książką w dłoni, mmm... coś wspaniałego!
    Wprawdzie taka odpowiedź padła powyżej, ale to znaczy, że jest to naprawdę idealne miejsce do czytania ;)
    Lubię też czytać idąc. Wtedy podnoszę wzrok znad lektury tylko w momencie przechodzenia przez pasy. Czekam tylko, aż dobór naturalna upomni się o mnie :D
    Pozdrawiam!
    cinnamon29@poczta.fm

    OdpowiedzUsuń
  18. Najbardziej lubię czytać powieści siedząc lub leżąc na kanapie. :) Mając przy sobie filiżankę herbaty lub kawy. W upalne letnie dni towarzyszy mi wiatrak, a w jesienne ponure dni oraz zimowe mroźne wieczory towarzyszy mi koc.
    Drugim takim miejscem jest samochód zarówno jako pasażer, ale również jako kierowca. Jak siedzę za kierownicą to lubię słuchać audiobooka. Książka czytana umila mi czas, gdy stoję w korku ulicznym ( a zdarza się to dość często). Inni kierowcy są bardzo podenerwowani, trąbią, niekiedy używając niecenzuralnych słów, a ja się śmieję słuchając książki z duża dawką humoru :). Pewnie jestem jedynym śmiejącym się kierowcą, tracącym godziny w zatorze drogowym. ;)
    e-mail: kwiatusia1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Najchętniej czytam w fotelu lub w łóżku przed zaśnięciem, ale tak naprawdę miejsce ma dla mnie drugorzędne znaczenie, najważniejszy jest sam fakt czytania. A ostatnio w związku z macierzyństwem ciężko znaleźć spokojną chwilę na książkę, także wygląda to mniej więcej tak: w jednej ręce książka, na drugiej moja maleńka córeczka, i pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu - karmimy i czytamy. Dzięki temu rozwiązaniu nie jestem do tyłu z lekturami. :)

    Pozdrawiam
    Magda
    m.tesna@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. mkczytuje@gmail.com
    mogę czytać książki wszędzie, ale najbardziej lubię czytać je *latem: na parapecie okna wyłożonym poduszkami z kubkiem herbaty w pobliżu oraz *zimą w ulubionym fotelu razem z ciepłym kocem i kubkiem kakao;)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  21. hmm..chciałoby się mi napisać, że w wannie, ale niestety nie mam tego zaszczytu posiadania takowej ;) z wiekiem robię się coraz mniej wymagająca co do miejsca, szczególnie że nie posiadam w domu hektarów powierzchni mieszkaniowej. Jednym z warunków i to takim bezwzględnym musi być cisza..choć czasami cisza mnie rozprasza i włączam sobie cicho tv, żeby coś mi chociaż koło ucha szumiało. Nie mogę czytać na łonie natury, bo mnie tam wszystko rozprasza. Nie mogę też czytać w komunikacji miejskiej ani w samochodzie, bo mam chorobę lokomocyjną. Wychodzi na to, że zamiast napisać gdzie lubię czytać to piszę gdzie nie lubię hehhe Teraz napiszę na temat: najbardziej lubię czytać książkę w salonie, na kanapie, przy cicho włączonym telewizorze. Kiedy moje Dziecko sobie drzemkuje, obiad jest zrobiony, a Mąż w pracy :) Czysty relaks :)

    kasiasy@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  22. Najbardziej lubię czytać w kuchni :) mam tu cieplutko , bo z reguły coś przy okazji gotuję i na dodatek pachnie smakowicie :) a tak naprawdę kuchnia rano jest jedynym miejscem gdzie mogę pobyć sama z sobą i ..książką . Z reguły reszta domowników jeszcze śpi a ja mogę się delektowac poranną kawa i słowem pisanym :) pozdrawiam pyzikenator@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Najbardziej lubię czytać książki w łazience - siadam sobie na kafelkach, odpalam papierosa, biorę książkę do ręki i mam ciszę i spokój. Nikt mi nie przeszkadza, nikt się o nic nie pyta. I można wtedy się skupić nad lekturą :)

    kora@e-wolin.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja czytam książki w każdym miejscu, nawet najbardziej nietypowym. Latem wyjeżdżam rowerem do lasu i tam znajduję kawałek cienia i zaczytuję się. Zimą czytam przy kominku, oraz przy biurku. Nie znoszę czytania w łóżku.

    allanzet@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak miło, tyle osób lubi czytać !
    Ja też- i to wszędzie. Jestem w stanie (chyba,że bardzo boli) czytać w każdym miejscu i pozycji. Wszystkie pokoje, kanapy, krzesła. Uwielbiam szczególnie od dzieciństwa czytanie "na ciepło". Kiedyś przytulona do pieca kaflowego, patrząc jak wesoło błyskają iskierki... Potem oparta plecami o grzejnik, siedząc na miękkiej podusi, na podłodze...Teraz najchętniej jednak pod kocykiem, obłożona kotami :P Z czajniczkiem pełnym herbaty leśnej, położonym na małym płomyczku podgrzewacza... Ale jak nie ma luksusów, to tez daję radę. W kuchni czytałam już przy każdej sposobności, choć zmywanie nastręczało pewne trudności, za to smażenie i gotowanie zupki opanowane :P W łazience...cóż, namiętnie, bo żal przerywać. Głowy nie dałam rady umyć, ale prysznic wzięłam :D Poza domem-gdzie się da, w podróż zawsze coś zabieram. Najgorzej, gdy wiem, że coś kupię, wtedy biorę coś małego,żeby mieć miejsce i siły do przytargania książek do domu... Kolejki z kryminałkiem to pikuś. Gorzej, jak wzięłam Kursę do neurologa. No nie osobiście, ale w wersji książkowej... Tłum dziki, naród zły, a ja krztuszę się ze śmiechu, ukrywając twarz w dłoniach, usiłując czytać dalej... Po minach było widać,że sugerują zejście do psychiatry, ale nie dałam się zbić z pantałyku. Miejsca w kolejce się nie opuszcza ot tak! Czytam w busie, wychodząc nie przerywam. Lubię mieszkać na wsi- droga prosta, żadnych pasów, tylko trzeba uważać na rowy i środek jezdni. Od podstawówki tak chodzę, słyszałam od sąsiadów,że jestem tak pilna,że nawet po szkolę idę i się uczę:D Oczywiście żadnej lektury tak nie czytałam, no chyba,że King, albo Clancy zostali wpisani na listę pozycji obowiązkowych... Gdzie by tu jeszcze? Zawsze na lekcjach, potem na przerwach. No i na przystankach (ulubiony mam koło parku), prawie nikt tam nie chodzi... W lesie. Ale to rzadko, bo ja tam głównie na grzyby chodzę, a wtedy jestem skupiona, czujna i na łowach. ZAWSZE czytam jak jem.Cokolwiek, bodaj przepis, albo naklejkę na słoiku... Jak odkurzam- czytałam. Drylując wiśnie. Jeżdżąc na rowerku stacjonarnym, na normalnym miałam pewne...problemy techniczne...Myjąc okna. Zdaje się,że piorąc. Mnóstwo jest takich sytuacji, nawet ich nie rejestruję...PO prostu czytam i robię coś jednocześnie. Przecież nie przerwę, że np. pomalować pazury. Albo pedikiur zrobić. Jak mam wolną rękę, albo przyłożę czymś książkę, to zawsze da się choć jeszcze jedną stronę przeczytać...

    toporek@poczta.onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  26. Tyle czasu upłynęło... :) Zdaje się, że dzisiaj poznamy szczęśliwców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile czasu??? Konkurs zakończył się wczoraj :) Trzy dni na ogłoszenie wyników są, ale poznacie wybrańców najprawdopodobniej jutro, jak tylko autorka wybierze szczęśliwców ;)

      Usuń
  27. Uwielbiam czytać kiedy jestem sama w domu i nikt i nic mnie nie rozprasza. Wtedy siadam w ulubionym fotelu i pochłaniam kolejne strony ciekawej lektury. Nie wyobrażam sobie żeby nie przeczytać kilku stron przed snem kiedy już leżę w łóżku.

    OdpowiedzUsuń