piątek, 8 sierpnia 2014

Kiedyś przy Błękitnym Księżycu. Katarzyna Enerlich NAPRAWDĘ POLECAM.



Moim zdaniem to jedna z tych książek, obok których nie można przejść obojętnie, której treść nie wyparuje nam z głowy zaraz po zakończeniu czytania. To historia, która pozostanie z nami na bardzo, bardzo długi czas, może nawet na zawsze. Przystaniemy, wyciszymy się, zastanowimy... to będzie dla nas doskonała lekcja, nie tylko pokory.
Katarzyna Enerlich pisze w sposób niebanalny, Jej słowa stwarzają swoistą atmosferę, niesamowity klimat. Widząc Jej nazwisko na okładce książki wiemy, że wraz z opowiedzianą przez Nią historią poczujemy coś niezwykłego, przeżyjemy coś niesztampowego. Nie będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale dzięki niej zaczniemy dostrzegać to, co istotne. Zrozumiemy, że nie warto się zamartwiać. Dojrzymy piękno otaczającego nas świata, ulotnych momentów z naszego życia.

Autorka napisała tę powieść pod wpływem wielu wydarzeń, zaczerpniętych z życia swojego, ale też innych ludzi. Zbiera ludzkie opowieści, ubiera je w słowa, by podzielić się nimi z nami, czytelnikami. W ten sposób powstała książka zatytułowana "Czas w dom zaklęty", której moja recenzja jest tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/katarzyna-enerlich-czas-w-dom-zaklety.html. Najbardziej cenię właśnie takie historie, napisane przez samo życie. Seria Prowincji Katarzyny Enerlich również mnie ciekawi, ale to "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" i "Czas w dom zaklęty" skradły moje serce. Myślę o tych dwóch tytułach bardzo często, o trudnych przeżyciach bohaterów obu książek. O zagmatwanych ludzkich losach.

Cieszę się, że poznałam autorkę. Już dwukrotnie dane mi było się z Nią spotkać. Okazała się być osobą ciepłą, sympatyczną, bezpośrednią. Wyjątkową.

"Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" jest powieścią o alkoholizmie. Wielu z nas dotyczy ten problem, w mniejszym lub większym stopniu. Może jesteśmy dziećmi rodzica z problemami, może nasz sąsiad lubi zaglądać do kieliszka, może sami nie potrafimy bez lampki wina spokojnie zasnąć, a może nasze dziecko nadużywa napojów wysokoprocentowych? Nie wiem... Wiem tylko, że to choroba, która nie dotyczy tylko osoby uzależnionej, lecz całej jej rodziny. Straszne awantury, krzyki, wyzwiska to niestety smutna codzienność wielu dzieci. Dorastają, myśląc, że to normalne, nie znają innego świata, innych rodziców nie mają. Na swój sposób kochają tych, z którymi przyszło im żyć. Często to one opiekują się spojoną alkoholem matką lub skacowanym ojcem. Niejednokrotnie wspomnienia takiego patologicznego domu pozostają z nimi na zawsze, nie potrafią się otrząsnąć i być szczęśliwe w dorosłym życiu. Założyć normalnej, wolnej od problemów rodziny. Jeżeli uda im się jednak przezwyciężyć swój strach, mogą stać się wspaniałymi rodzicami, partnerami, ale nie jest to proste.

Barbara nie miała nigdy lekkiego życia. Pozostawiona pod opieką ojca alkoholika próbuje sobie "jakoś" radzić. Matka nie interesuje się nią w żadnym stopniu, mieszka we Włoszech i do pewnego momentu nie ma ochoty na przyjazd do Polski, na zmierzenie się z kłopotami, jakie tu zostawiła. Bohaterka tej książki bardzo kocha ojca, chyba nawet za bardzo. Za wszelką cenę szuka miłości, bliskości, w ramionach kolejnych mężczyzn, nie umie jednak zbudować prawdziwej relacji, opartej na szacunku i zaufaniu. Boi się kochać i być kochaną, uważa, że nie zasługuje na miłość, na bycie szczęśliwą. Zagubiona, związana z ojcem niewidzialną więzią, od zawsze pamięta w domu alkohol. Nigdy nie było w nim ciepła, a ona tak szybko musiała dorosnąć, stać się odpowiedzialna za siebie i za tatę. Walka, jaką musiała toczyć od lat, wymęczyła ją, wyniszczyła, odebrała jej poczucie własnej wartości, jakąkolwiek nadzieję na szczęśliwe życie.

Autorka stworzyła prawdziwy obraz rodziny alkoholika. Nieprzerysowany, niewyidealizowany, na pewno bolesny dla osób, których dotyczy, ale szczery i naprawdę potrzebny. Moim zdaniem da nadzieję, pozwoli się podźwignąć z koszmaru, udowodni, że to nie wina dziecka, żony, matki. To choroba, której nie można bagatelizować i trzeba być niezwykle silnym człowiekiem, by wyjść cało z alkoholizmu. Czasem wsparcie rodziny nie wystarczy, bo sam uzależniony musi chcieć walczyć.

Lekturę tej książki polecam z całego serca. Wzruszy Was, wyciśnie z oczu niejedną łzę, zmusi do refleksji. Dostarczy mnóstwa sprzecznych i silnych emocji, będzie irytować, denerwować Was zachowanie Basi wielokrotnie, ale z drugiej strony będziecie ją rozumieli. Łatwo jest patrząc z boku komentować i doradzać, jednak jeśli nie jesteśmy na miejscu osoby żyjącej z alkoholikiem, nie mamy tak naprawdę pojęcia, co ona czuje i co przeżywa. Jak ma się wyrwać z matni, jak zapomnieć, jak przejść do porządku dziennego nad tym, co działo i być może nadal dzieje się w jej życiu?

Katarzyna Enerlich pokazała nam również, że nie mamy prawa nikogo oceniać. Pozory mylą tak często i nigdy nie wiadomo, jak my zachowalibyśmy się w tej czy innej sytuacji.
Przepiękna historia, którą polecam Wam z całego serca.






11 komentarzy:

  1. Ja przy żadnej książce pani Kasi nie przechodzę obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje. Jestem wzruszona. Kasia Enerlich

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytana , osobista relacja, trudna ,,, zmarnowane życie ,, miłość , moja książka ,, tyle w niej słów które są moim życiem ,, walka , upokorzenie i strach czy klucz do drzwi pasuje ... zgrzyt ,, zamka serca ,,,

    OdpowiedzUsuń
  4. Tę książkę muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Książkę mam już w zbiorach, bardzo chcę poznać twórczość autorki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja kocham takie piękne książkowe okładki :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakiś czas temu przeczytałam pewną książkę, która wydawałaby mi się momentami być niemalże o mnie.. Strasznie osobiście ją odbierałam i zapadła mi głęboko w pamięć..
    <Myślę, że z tą może być podobnie!
    I po przeczytaniu recenzji zastanawiam się, czy jednak nie skusić się na nią przed "Ty jesteś moje imię"
    ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Pragnę poznać twórczość autorki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka dająca do myślenia... Niestety często ten problem jest u nas tolerowany lub lekceważony

    OdpowiedzUsuń