Nie byłam nigdy w tej księgarni, ale słyszałam wielokrotnie pozytywne opinie na temat jej funkcjonowania. Nie jest to tylko miejsce pracy pani Krystyny, ona wkłada serce w to, co robi, książki to jej wielka pasja i miłość, którą zaraża i innych.
Pani Krystyna napisała mi ostatnio: "13 marca TVP będzie nagrywać w naszej księgarni program z panią Rutą Wermuth. 21 marca w Centrum Kultury odbędzie się spektakl na podstawie tej książki." To wspaniałe wiadomości, bardzo cieszy mnie fakt, że ludzie interesują się przeszłością, że nie zapominają o tych, o których warto pamiętać...
"Jeszcze
W zaplombowanych wagonach
jadą krajem imiona,
a dokąd tak jechać będą,
a czy kiedyś wysiędą
nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.
Imię Natan bije pięścią o ścianę,
imię Izaak śpiewa obłąkane,
imię Sara wody woła dla imienia
Aaron, które umiera z pragnienia.
Nie skacz w biegu, Imię Dawida.
Tyś jest imię skazujące na klęskę,
nie dawane nikomu, bez domu,
do noszenia w tym kraju zbyt ciężkie."
Tym wierszem Wisławy Szymborskiej zaczęła swą opowieść Ruta Wermuth.
Ówczesna Ruta była dziewczynką, gdy wraz z rodzicami trafiła do pociągu śmierci. Wcześniej miała normalny dom: kochającą mamę, troskliwego tatę oraz dwóch starszych braci. Jako jedyna córeczka, w dodatku najmłodsze dziecko w rodzinie, była przez wszystkich rozpieszczana i uwielbiana. Do czasu wojny jej dzieciństwo było bardzo szczęśliwe. Niestety szybko musiała dorosnąć, w sposób najgorszy z możliwych, nikt nie dał jej żadnego wyboru. Na jej oczach ginęli ludzie, bez względu na wiek, płeć, status społeczny sprzed tego dramatycznego okresu. Teraz nic już nie miało znaczenia, liczyło się tylko przeżycie. Liczna rodzina Ruty zginęła. Jej brat Paweł, jej ojciec. Przy życiu pozostała już tylko mama. Dziewczynka miała jeszcze nikłą nadzieję na to, że jej ukochany brat Salek kiedyś się odnajdzie. Niebawem musiała wyjechać. Niebezpieczeństwo groziło jej przecież nieustannie, na każdym kroku. Postanowiła, że zacznie pracować dla III Rzeszy. Podając się za polską dziewczynę trafiła do jednego z niemieckich domów, jak też do fabryki. Nigdy wcześniej nie pracowała, nie miała żadnego doświadczenia, wygłodzona i słaba uczyła się wszystkiego od podstaw. Tutaj przetrwała aż do zakończenia wojny i poznała miłość swojego życia. Oboje po przejściach nie do wyobrażenia stworzyli wspólnie szczęśliwą przyszłość. Niestety Witek był jedynym bliskim jej człowiekiem, zaraz po wyjeździe na "roboty" straciła bowiem mamę.
Ogrom traumatycznych przeżyć, które niełatwo opisać, a i o nich czytać jest równie trudno, przytłacza i wzrusza. Piękne jest spotkanie z bratem po 53 latach, to niezwykłe, szczęśliwe zwieńczenie całej tej wyboistej drogi.
"Spotkałam Ludzi" to wspaniała i mądra lektura. Nie tylko o Rucie i jej życiu, ale też o Ludziach, których spotkała na swojej ścieżce. Dzięki Nim właśnie przetrwała, z narażeniem własnego życia pomagali jej, jak mogli najlepiej. Czasem była to tak cenna w tamtym okresie koszula, odzież, innym razem jedzenie, pomysł na przetrwanie.
Bardzo się cieszę, że powstała ta książka, ponieważ wszyscy powinniśmy poznać historię Ruty Wermuth. To szczere, z głębi serca płynące, wspomnienia młodej dziewczyny, której świat został wywrócony do góry nogami. Stale w niebezpieczeństwie, musiała się pilnować i uważać, co i komu mówi. A jednak dała sobie radę, przetrwała najgorszy z możliwych okres w swoim życiu po to, by móc podzielić się z nami swoimi niełatwymi niestety doświadczeniami.
Mówi o nich językiem barwnym, przystępnym, nie owija jednak w bawełnę. Kiedy trzeba jest brutalnie szczera, innym razem pogodna i pełna nadziei. Spostrzeżenia autorki są trafne, ciekawe, zmuszają do refleksji, ale też pokazują, że warto walczyć, szukać, pamiętać. Dosyć szybko czyta się o losach naszej bohaterki, biorąc pod uwagę oczywiście jakże trudną tematykę. Momentami jednak nie jest łatwo, nie sposób opanować łez, musimy przerwać lekturę i pomyśleć. Odetchnąć.
Czuć na każdej niemalże stronie, jak ważna to historia, napisana przecież przez samo życie...
Taka, która zajmuje w naszym sercu stałe miejsce, o której nie możemy rychło zapomnieć. Właściwie chyba nigdy o niej nie zapomnimy.
Mam teraz przed oczami fotografię rodzeństwa. Oboje mają siwe włosy, widzą się po raz ostatni, ale są szczęśliwi, bo mogli powspominać, zobaczyć się wreszcie, przytulić, spędzić razem trochę czasu. Nadrobić tych straconych lat nie udało się im na pewno. Nie w tak krótkim czasie, jaki otrzymali od losu.
POLECAM CAŁYM SERCEM. KAŻDEMU. TO LEKTURA OBOWIĄZKOWA.
"-Salek?!-krzyczę do słuchawki.-Salek, braciszku, ty żyjesz?!
W tych kilku słowach, w ich tonie zawiera się tak wiele. Radość. Niebotyczna, nieopisana radość. Zdumienie. Miłość. Tęsknota... i strach. Strach, że ten daleki, znajomy-nieznajomy głos tego nie potwierdzi.
-Tak, to ja moja mała siostrzyczko-odpowiada mężczyzna załamującym się głosem..." [1]
Za możliwość poznania losów tej niezwykłej kobiety, wysłuchania jej wspomnień, przeczytania o nich na kartach tej niebywale istotnej książki z całego serca dziękuję Pani Krystynie. To było niesamowite przeżycie, dla mnie naprawdę ważne.
Na koniec zapraszam na spotkanie autorskie z Panią Rutą:
https://www.youtube.com/watch?v=Asm5vqlDMDM.
[1] "Spotkałam Ludzi. Historia o tragicznym początku i niezwykłym zakończeniu." Ruta Wermuth wydawnictwo Media Rodzina 2002, strona 8
Interesująca pozycja a Ty Aniu świetnie zachęciłaś do zapoznania się z nią.
OdpowiedzUsuńBędę pytać w bibliotece.
wydana w 2002 roku, więc myślę, że biblioteka powinna ją mieć :)
UsuńWiem, że to historia dla mnie.
OdpowiedzUsuńi ja tak uważam :)))
UsuńPrzeczytałam tylko cytat z książki, a już poczułam łzy pod powiekami. Zapisuję koniecznie na listę książek, które trzeba obowiązkowo poznać.
OdpowiedzUsuńtak, ja miałam podobne odczucia :)
UsuńChciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, by się udało :)
UsuńMyślę, że to będzie dobra książka... Dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dobra książka. Jestem świeżo po lekturze.
UsuńCiesze się, że przypomniałaś o tej książce. Ja niestety wcześniej jej nie znałam, teraz zapisuje na listę...
OdpowiedzUsuń