niedziela, 24 lutego 2013

Historie wydobyte z cienia. Autobiograficzne relacje starszych kobiet Ewa Kępa

 Mamy tu do czynienia z osobami, które żyły w okresie trudnym, dramatycznym. Ich losy łączą się z wojną, zmianami ustrojowymi, gospodarczymi i kulturowymi. Nie były bohaterkami, ich pozycja nie była znacząca, ale czy to oznacza, że nie warto o nich wspominać, pamiętać?
Są to opowieści "od kuchni", jednak moim zdaniem właśnie dlatego bardziej ciekawe. Tymi kobietami nikt wcześniej się nie zainteresował, tak jakby ich życie było banalne, nic niewarte. To one jednak żyły w tym czasie, może nie były wykształcone, odważne, ale czy przeżycie tych traumatycznych wydarzeń nie jest  już wystarczającym powodem do tego, by zainteresować się nimi? Takich pań było mnóstwo, mają głowy pełne wspomnień, były doświadczone przez los, ofiarne, moim zdaniem powinny i one być docenione i zauważone.

Autorka "w codzienności badanych kobiet" szukała "odbicia przekonań i norm kulturowych i społecznych, którym podlegały, o których słuszności i oczywistości były przekonane". Zwraca uwagę na czynniki, które "oddziaływały na kształtowanie się ich sposobu postrzegania siebie i otaczającego świata, koncentrując się tym samym na dokonujących się w trakcie trwania ich życia przemianach społeczno-kulturowych". Zagłębiając się w tej lekturze wiele razy ocierałam łzy ubolewając nad niesprawiedliwością i naiwnością tamtych lat.
Ewa Kępa poddała badaniu trzydzieści pań, które przyszły na świat na początku XX wieku. W chwili obecnej owe panie są już u schyłku swego życia, mają od 75 do 89 lat, bądź też ponad 90 lat. Starość swą spędzają w Bielsku Podlaskim. Jest to miejsce specyficzne, na pograniczu polsko-białoruskim, stąd też połowa kobiet jest wyznania religii rzymskokatolickiej, a druga połowa - religii prawosławnej.
Większość doświadczeń rozmówczynie autorki "zgromadziły w ciągu dzieciństwa i młodości". Miały być pracowite, cierpliwe, uległe i wyrozumiałe. Uważały to za normalne, zgodne z zasadami, w jakich funkcjonowały ich matki i babki. "Tak przecież było zawsze."
Nie skarżyły się, nie przyszło im nigdy do głowy, by coś zmienić, bez protestów stawały się tylko i wyłącznie matkami, żonami i gospodyniami domowymi. Nie miały żadnej alternatywy dla małżeństwa, nie były wykształcone, miały minimalne pragnienia, Ewa Kępa używa tu słów "zadowolony niewolnik", które moim zdaniem doskonale oddają sytuację tych kobiet. Były szczęśliwe, gdy dopisywało im zdrowie, powodziło im się w gospodarstwie i miały "udane"potomstwo.

To "zwykłe" osoby, pozornie niewyróżniające się niczym, jednak pod względem nie tylko historycznym wiodły ciekawe, trudne życie.  Ich młodość przypadła na czas II wojny światowej, która niestety odcisnęła na nich swe piętno, dorosłe stały się w okresie PRL-u , a starość spędziły w latach zmian ustrojowych w Polsce. Najbardziej utkwiły mi w pamięci jednak ich dzieci, których umieralność była bardzo wysoka, wiele z nich kończyło swe krótkie życie w okresie dzieciństwa, a one nie mogły im w żaden sposób pomóc.
Cieszę się bardzo z tego, że nie przetrwał schemat z tamtych czasów, że teraz przytulamy nasze maluchy, więcej się nimi zajmujemy, wtedy zwyczajnie nie było na to czasu. Zbyt wiele było pracy w polu, wokół gospodarstwa, a dziećmi interesowano się tylko wtedy, gdy płakały. Z drugiej strony współcześni rodzice również wolą czasem zdobywać pieniądze, władzę, niż spojrzeć na własne dziecko i poświęcić mu odrobinę uwagi. Myślą, że wszystko wynagrodzą drogimi zabawkami, gadżetami, kieszonkowym, a nasze potomstwo potrzebuje najbardziej NASZEGO czasu i NASZEJ miłości.


Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Universitas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz