środa, 26 czerwca 2013

Houston, mamy problem.

Nie mogłam się doczekać najnowszej książki Katarzyny Grocholi. Byłam bardzo ciekawa, jak ją napisała, jak wcieliła się w rolę mężczyzny, bo zawsze według mnie pisała bardzo kobieco.
Od samego początku zaśmiewałam się do łez, a że czytałam wieczorem, moje najmłodsze dzieciątko, jak też mąż śpiący obok nie byli tą moją wesołością zachwyceni. 
Ta lektura bardzo przypadła mi do gustu, nie wiem tylko, co pomyślą kobiety, które nie mają do siebie dystansu, takie, które nie chcą pogodzić się z tym, jakie są? Chyba nie powinny czytać "Houston, mamy problem". 
Musimy nauczyć się bowiem śmiać z samych siebie, inaczej ciężko nam będzie żyć wśród ludzi. 
Nie rozczarowałam się, a muszę przyznać, że powątpiewałam, taki obrót o sto osiemdziesiąt stopni!, uważam jednak, że dobrze się stało. Ta książka jest inna, choć napisana z wielkim poczuciem humoru, mówi o pewnych wartościach, przybliża różne sytuacje, które i nam mogą się przytrafić, a przede wszystkim uczy nas tego, by nie sądzić po pozorach, by próbować postawić się w roli innych osób, a nie patrzeć tylko na czubek własnego nosa. Inni też mają problemy, choć możemy o nich nie wiedzieć, każdemu należy się szacunek, nawet zrzędliwej starszej pani, naszej sąsiadce.
Katarzyna Grochola jest moją ulubioną pisarką i tym razem również mnie nie zawiodła, choć sądzę, że jej najlepsza książka to "Zielone drzwi" i napisana wraz z córką "Makatka".

Cytaty:
"Precz z kompromisami i precz ze związkami. Związki powinny być prawnie zakazane. Co czwarte małżeństwo się rozpada, a wszyscy trąbią, że tylko rodzina ma rację bytu. "
"Na własną matkę zawsze mogę liczyć. Wystarczy do niej wpaść i dowiem się, co u mnie słychać."
"Człowiek chce kontrolować świat, urządzać go po swojemu, decydować, a to sprawa Boga, a nie człowieka. Dlatego modlimy się - bądź wola Twoja. Losem człowieka jest umieć się poddać, zawierzyć, zaufać, zostawić Bogu rzeczy, na które nie mamy wpływu.Ty możesz dużo zrobić dla matki - kochać ją, dopóki ją masz. Dopuść do siebie miłość, przed którą się tak bronisz. Ona jest towarzyszką żalu i tęsknoty... za czym byś tęsknił, gdybyś nikogo nie kochał?"

Poznajemy tu Jeremiasza, mężczyznę, który nie jest ani szczęśliwy, ani nadzwyczajny, ani ambitny. Zadowala się życiem z dnia na dzień, bez przyszłości, bez wymarzonej pracy,  bez ukochanej kobiety przy swoim boku. Wydaje mu się być może, że tak jest mu dobrze, że nie warto się starać, próbować zmienić cokolwiek. Kiedyś był inny, robił to, co kochał, co sobie wymarzył, miał najcudowniejszą dziewczynę pod słońcem, ale czy doceniał to wszystko? Czy cieszył się tym? Pomimo tego, jaki jest i jak się zachowuje zaczynamy go lubić, wydaje nam się sympatycznym, choć zagubionym człowiekiem. Może to przewrażliwiona na jego punkcie matka, która według syna nie ma własnego życia, swoich spraw, czy problemów, jest tego powodem? A może przyjaźń z kobietą, którą uważa nasz bohater za świetną, zawsze gotową do pomocy, kumpelę, jest nie do końca taka, jak się wydaje? Może warto przyjrzeć się tej relacji z bliska, zastanowić się nad nią?  
Moim zdaniem pisarka doskonale wykreowała postać Jeremiasza, jest właśnie taki, jak współcześni mężczyźni, na szczęście nie wszyscy. Zamiast być odpowiedzialnym, dojrzałym 32-latkiem on dalej uważa się za chłopca, za kogoś, kto nie musi o nikogo dbać, nikim się przejmować, może żyć z dnia na dzień, bez planów. To jemu wszyscy powinni pomagać i współczuć, bo jakiż on biedny, nieprzystosowany. Dlaczego nie potrafi mówić o tym, co czuje, co myśli, woli uciekać i udawać, że wszystko jest w porządku?  
Moim zdaniem to rewelacyjna powieść, nie tylko o mężczyznach, o tym, jaki jest ich punkt widzenia, lecz również o tym, że trzeba w pewnym momencie dojrzeć, dostrzec, iż świat nie kręci się tylko i wyłącznie wokół nas, o tym, jak bardzo różnimy się między sobą, my kobiety z nimi, mężczyznami, jak odmienne mamy poglądy. To świetna książka, przy której będziemy się zaśmiewać do łez, by za moment ocierać ukradkiem łzę wzruszenia. To powieść nie tylko dla kobiet, płeć nieco brzydsza znajdzie tu na pewno coś dla siebie.

 

22 komentarze:

  1. Mam na nią coraz większą ochotę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja czytam K. Grocholę od dawna i w ciemno mogę zawsze powiedzieć, że mi się spodoba, chociaż przy tej książce miałam pewne obawy

      Usuń
  2. o książce oczywiście słyszałam
    o autorce również
    ale jeszcze nie miałam okazji czytać jej książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba żartujesz? Naprawdę? Ale dlaczego? Może nie masz ochoty...? Ja mam prawie wszystkie i to za "ciężkie" pieniądze kupione!!! Dopiero Houston do recenzji dostałam.

      Usuń
  3. Nie na temat będzie - paczka z książkami i czymś jeszcze dotarła zdrowo i szczęśliwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się bardzo, bo tak mi się akurat przypomniało... ja właśnie zaczęłam część druga Sklepiku, myślałam, że po tym wszystkim z "Mistrzem" nie będę mieć dystansu do książek K. Michalak, a jednak czytam i bardzo mi się podoba, jak zawsze, gdy pisze w ten sposób, a nie po amerykańsku

      Usuń
  4. u mnie książka czeka na swoją kolej, ale Twoja recenzja brzmi zachęcająco i pewnie ja przeczytam szybciej niż mi się wydawało :)
    Ostatnio w księgarni w której pracuję pewien młody chłopak chciał kupić tę książkę, ale w ostateczności kupił Rowling bo "Houston..." to chyba nie jest typowo męska powieść :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak najbardziej może być dla chłopaka... dlaczego nie??? A jeśli potrzebujesz dobrej zabawy, bólu brzucha ze śmiechu, to polecam Houston jak najbardziej!!!

      Usuń
  5. Ale pędzisz z tymi recenzjami!
    Jak się cieszę, że książka przypadła Ci do gustu! Zaraz uciekam na pocztę po odbiór którejś z przesyłek i mam nadzieję, że to ta z powyższą książką oraz "Wiśniowym dworkiem" :)
    I widzę, że muszę szybciutko skończyć książkę, którą czytam, by móc wziąć się za "Houston, mamy problem" :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tę akurat czytałam w listopadzie bodajże, ale myślę, że będziesz się z nią dobrze bawić, Wiśniowy dostałam w piątek i już zaczęłam czytać, bardzo mi się podoba!

      Usuń
    2. Niestety to nie była ta przesyłka, choć przyszła również ciekawa.
      Ja się już nie mogę doczekać właśnie tych dwóch lektur. Siedzę jak na szpilkach od tygodnia i coś do mnie dotrzeć nie może. Mam nadzieję, że jutro będzie ;)
      Jestem ciekawa Twojej opinii "Wiśniowego dworku". I widzę, że lubisz Michalak w takim wydaniu - spokojnym, realnym, subtelnym. :)

      Usuń
    3. tak, taką Kasię Michalak mogę wychwalać pod niebiosa!

      Usuń
    4. Muszę się z Tobą zgodzić. :)

      Usuń
    5. ale nie Mistrza i tu już się pewnie nie zgodzisz...

      Usuń
    6. Nie wiem. Może mi się także nie spodoba Michalak w takim wydaniu? Powieść może przypadnie do gustu, może nie. Grey mi się nie podobał, ale na przykład "Historia pewnego związku" już tak. To zależy od fabuły i sposobu jej przedstawienia. :)
      Póki co nie wiem kiedy za "Mistrza" się wezmę, gdyż własnego egzemplarza jeszcze nie mam.

      Usuń
    7. Ja także Antyśko nie mam, bo gdybym miała chętnie bym Ci pożyczyła, wiesz... im więcej myślę o Mistrzu tym bardziej jestem pewna, że niepotrzebnie czytałam recenzje innych, że to fenomen, że arcydzieło, chciałam wiedzieć, co takiego ma w sobie... ale poprzeczka ustawiona była zbyt wysoko i dlatego się zawiodłam, gdybym czytała ją normalnie, bez tych ochów i achów innych, może nie byłabym Mistrzem aż tak rozczarowana? Nie wiem... zakończenie nie podobało mi się jednak w ogóle, a i bohaterowie, jak wielokrotnie pisałam nie ujęli mnie niczym...

      Usuń
    8. Tak, te recenzje potrafią postawić wysoko poprzeczkę. Dlatego staram się nie robić sobie nadziei, sprowadzam siebie na ziemię. Albo ewentualnie nie czytam o czym jest ta książka, tylko czy się spodobała. Tak było z wieloma pozycjami.
      Rozumiem, pewnie będę miała okazję jeszcze przeczytać "Mistrza". Raczej nie ucieknie, a może ten szał minie i będę mogła go docenić.
      A z bohaterami to zawsze tak jest, że do jednych przemówią ludzkim głosem, a drugim się nawet nie ujawnią w swojej postaci. :)

      Usuń
    9. zgadzam się jak najbardziej, są przecież gusta i guściki...

      Usuń
    10. Otóż to :)
      Przedwczoraj dotarła do mnie książka, którą tu napisałaś opinię. Jestem jej ogromnie ciekawa, ale muszę się wyrobić z inną lekturą.

      Usuń
    11. właśnie... ja mam to samo, a ta książka ma ponad 600 stron

      Usuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Blog.
    Więcej informacji u mnie:
    http://skrytkaslow.blogspot.com/2013/06/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń