piątek, 6 września 2013

"Dziewczyny atomowe" Denise Kiernan

Próba normalnego życia w atomowym mieście...


Tytuł książki mówi wszystko- to opowieść o kobietach, które robiły coś, z czego nie zdawały sobie sprawy, czy raczej próbowały o tym nie myśleć. Nie wolno im było na ten temat rozmawiać, wszystko było zawoalowane, tajemnicze. Nie miały pojęcia, jaką pracę będą wykonywać, gdzie zamieszkają, w jakich warunkach. Po długiej podróży, w eleganckich strojach i drogich butach wychodziły... w błoto. Piękne, nowe obuwie nadawało się niejednokrotnie do wyrzucenia, i odtąd to błoto towarzyszyło im każdego dnia.

Niektóre z kobiet domyślały się, że biorą udział w czymś niezwykłym. Werbowano je do pracy, uderzając w ich uczucia patriotyczne, obiecując, że dzięki nim wojna szybciej się skończy. Wiele z nich straciło w czasie II wojny światowej kogoś bliskiego, albo czekało na powrót na przykład brata, który czynnie brał udział w walkach.

Co takiego się tu działo? W tym miasteczku, które nie istniało na żadnej z map? Tutaj, gdzie bez przepustki nie było szans na dostanie się na teren placówki? Gdzie pełno było tablic, że to teren wojskowy, że nie wolno robić zdjęć, że długopis i język są tutaj wrogiem człowieka, bo mógłby zbyt wiele napisać lub powiedzieć, tu wszystko było sekretem, tajemnicą, zagadką!

Budowano bombę atomową, najstraszniejszą i najskuteczniejszą broń. Setki, tysiące ludzi brało w tym udział, wykształconych i prostych, bogatych i biednych, inteligentnych i  naiwnych, tutaj, w tym miejscu, jak celnie zauważa autorka, wytworzyła się niezwykła, oryginalna społeczność, jakiej nie było w żadnym innym miejscu. Bohaterowie tej książki mieli masę problemów ze swoją psychiką: wielogodzinna praca, do tego nie wolno było rozmawiać o tym, co się tutaj robi, o zajęciu, jakie wykonywali, zwyczajne pytanie: Jak było w pracy? tu nie miało racji bytu, zamknięcie, izolacja, wszystko to odciskało na pracownikach projektu swe piętno. Próbowano jakoś ubarwić im codzienną egzystencję, ale nie było to łatwe. Pojawiły się miejsca, gdzie odprawiano mszę świętą, można było się pomodlić, były też sale z seansami filmowymi, można było wykąpać się w ogromnym basenie latem, zimą pojeździć na łyżwach.Były tańce, namiastka normalnego życia, tworzyły się pary, związki, nawiązywano przyjaźnie.

W roku 1942 zaczęto budowę miasteczka atomowego, o nazwie Oak Ridge. Poprzednich mieszkańców w szybkich tempie wysiedlono, by zacząć jak najprędzej przygotowania do stworzenia miejsca, które będzie strzegło tajemnicy niezwykłej, niecodziennej, niebezpiecznej. To tutaj pracowano nad projektem, jak mawiano o tym przedsięwzięciu. Doprowadzono do powstania najpotężniejszej i najbardziej bulwersującej, wzbudzającej mnóstwo kontrowersji broni, jakiej nie znała ludzkość nigdy wcześniej.
"Broni dysponującej ogromną, niespotykaną w historii mocą, broni, która uwalniała energię podstawowego składnika materii, czyli atomu. Ludzi, którzy wówczas pojawili się pośród gór i dolin Appalachów, Herbert George Wells mógłby nazwać próbującymi schwytać Słońce."*

Denise Kiernan przez siedem lat zbierała materiały do tej książki. W podziękowaniach podkreśla to, że bardzo dużo ludzi poświęciło swój czas, dzieliło się z nią swoimi wspomnieniami i spostrzeżeniami z tamtego okresu w ich życiu. Wspierali ją w dążeniu do celu, podtrzymywali na duchu, dali siłę i nadzieję, motywację i chęć do pracy nad tą publikacją.

Niesamowicie zainteresowały mnie fotografie, które znajdują się na końcu "Dziewczyn atomowych". Mogłam wreszcie zobaczyć jak wyglądają tytułowe dziewczyny, przyjrzeć się Celii czy Collen, obejrzeć ich "domy", które w pewnym okresie czasu stawiane były w ciągu 30 minut.

W trakcie pisania tej książki zmarła jedna z rozmówczyń Denise Kiernan, Toni, a ja czytając ten fragment pomyślałam o tym, że być może za kilka lat, miesięcy, dni, zabrakłoby jakichkolwiek świadków tej historii. Przecież te kobiety mają około 90 lat. Tym bardziej się cieszę, że dziennikarce i pisarce amerykańskiej udało się stworzyć pełen obraz mieszkańców atomowego miasteczka, że powstała ta powieść. Warto znać historię, bo bez niej nie byłoby być może nas samych?

"Dziewczyny atomowe" to idealna lektura dla tych, którzy interesują się tematem bomby atomowej, ale i miłośnicy historii znajdą tu coś dla siebie, jak również osoby, które fascynują się ludzkim losem. Nie jest to powieść z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, ale na pewno warta jest uwagi, czyta się ją z zainteresowaniem. Moim zdaniem idealnie przedstawione zostały tu ludzkie historie i na tym się skupiłam, bo to najbardziej mnie tu zaciekawiło-ludzka psychika w tych trudnych warunkach i skomplikowanych czasach. Próba normalnego życia tuż obok tworzącej się nowej ery-ery atomowej.

*fragment pochodzi z książki

"Dziewczyny atomowe" Denise Kiernan, Wydawnictwo Otwarte, 2013

Za możliwość poznania tej niesamowitej prawdziwej historii dziękuję Woblink:  http://woblink.com/darmowe-ebooki



5 komentarzy:

  1. Chyba tylko ja jeszcze tej książki nie czytałam :) ale na pewno doczeka się swojej kolejki, bo to jedna z tych pozycji, którą muszę przeczytać! niesamowita sprawa, że autorce udało się zebrać wszystkie informacje i stworzyć książkę, tak jak mówisz w ostatnich chwilach, bo przecież za parę lat świadkowie będą pojedynczo opuszczać ten świat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ty nie czytałaś...
      i nie tylko Ty chcesz przeczytać.

      Usuń
    2. Dziewczyny, nie jesteście same, ja też jeszcze nie czytałam, choć stoi na półce;)

      Usuń
  2. Słyszałam same pozytywne opinie i bardzo chętnie przeczytam, nie wiem, tylko kiedy, bo lista wciąż rośnie ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię literaturę, która porusza wojenną tematykę, więc cieszę się, że "Dziewczyny wojenne" znajdują się na mojej półce. Właśnie zamierzam zabrać się za nie.

    OdpowiedzUsuń