„Jako, że od dziecka
jestem nieuleczalną marzycielką, marzę nieustannie i o wielu rzeczach.”
Ewelina Kłoda wywiad
Z wykształcenia
pedagog, z zamiłowania pisarka, jak sama o sobie mówi. Ma na swoim koncie udany
zeszłoroczny debiut, zatytułowany „Niezapominajki” i jego kontynuację „W
poszukiwaniu siebie”. Bohaterką obu tych powieści jest Izabela, młoda,
zagubiona dziewczyna, która wkracza powoli w świat dorosłości i odpowiedzialności.
Czy będzie popełniała błędy? Okaże się mądrą, a może naiwną dziewczyną?
Autorka na stałe
mieszka za granicą. To w hrabstwie Norfolk zadomowiła się i tutaj jest
szczęśliwa. Miłośniczka książek, fotografii, malarstwa. Uwielbia podróże.
Prywatnie mama małej Izabeli. Znajduje też czas na prowadzenie bloga: http://niezapominajki13.blogspot.co.uk/
Ewelino, po przeczytaniu Twoich dwóch książek jestem
niemalże pewna, że piszesz od dawna. Czy mam rację? Zdaje mi się, że kochasz to
całym sercem, każda komórką swego ciała?
Tak, to prawda, piszę
od dawna. I prawdą jest też, że kocham pisać całym sercem. Będąc jeszcze w
szkole podstawowej zakochałam się w twórczości Lucy Maud Montgomery,
szczególnie w powieści „Emilka ze Srebrnego Nowiu”. W Emilce odnalazłam swoją
bratnią duszę i, podobnie jak ona, zapragnęłam zostać pisarką. To było moje
największe dziecięce marzenie. Pierwsze przymiarki do napisania powieści
rozpoczęłam mając mniej więcej dwanaście lat. Pamiętam, że najwięcej radości
sprawiało mi powoływanie do życia bohaterów, nadawanie im imion, wymyślanie ich
przygód i perypetii. Gorzej mi szło z samym pisaniem. Do tego potrzebne mi były
lata praktyki, czytanie książek i uczenie się na własnych błędach. Musiało
minąć kilkanaście lat, zanim uznałam, że napisałam coś dobrego i godnego uwagi.
Czy postać Izabeli od samego początku miała być właśnie
taka, zagubiona, naiwna? Wydaje mi się, że Ty sama jesteś zupełnie inna, czy
trudno było stworzyć, wykreować taką bohaterkę?
Jestem inna, to
prawda, ale wydaje mi się, że to wynika z faktu, iż ja sama już dojrzałam i ten
najtrudniejszy wiek mam za sobą. Wiem, kim jestem i do czego dążę. Izabela w
„Niezapominajkach” jest dopiero na początku podróży w poszukiwaniu siebie i
swoich pragnień. Musi zrozumieć wiele rzeczy, popełnić wiele błędów, zanim
ostatecznie pojmie, czego właściwie oczekuje od życia. Stworzenie postaci Izabeli
wbrew pozorom nie było wcale takie trudne. Być może dlatego, że zaczynając
pisać tę powieść, sama miałam siedemnaście lat i wiele z przemyśleń i wątpliwości
Izabeli towarzyszyło także i mi. Drugą część natomiast skończyłam mając lat
niemal trzydzieści, więc siłą rzeczy bohaterowie dojrzewali razem ze mną.
Myślę, że obie książki na tym zyskały. Poza tym z bohaterami literackimi bywa
tak, że swoim postępowaniem nieraz zaskakują samego piszącego. Izabela
zaskakiwała mnie, irytowała, ale pozwoliłam się prowadzić intuicji i nie
ulepszałam jej na siłę. Taka była – naturalna, porywcza, czasami bezmyślna, i
nie chciałam tego zmieniać.
Opisałaś i w pierwszym, i w drugim tomie wiele zdarzeń,
ludzkich historii, nie ograniczyłaś się tylko i wyłącznie do opowiedzenia losów
młodej bohaterki. Wątki poboczne wydają się być tak samo istotne, jak życie
głównej bohaterki. Czy to wnikliwa obserwacja otaczającego Cię świata, czy
całkowita fikcja literacka?
Myślę, że jedno i
drugie. Wydarzenia i postacie w książce są w przeważającej większości fikcyjne,
ale nigdy nie byłabym w stanie opisać ich tak dogłębnie, gdybym nie obserwowała
świata wokół mnie. Pisząc książkę najbardziej zależało mi na tym, by sytuacje i
postaci były tak prawdopodobne, jak to tylko możliwe. Dlatego też napisanie obu
powieści zajęło mi tak wiele czasu. Starałam się przemyśleć każdy szczegół,
każde zdarzenie pod kątem prawdopodobieństwa, nie chciałam, by cokolwiek
zabrzmiało sztucznie. To czasochłonna i wyczerpująca praca, ale dzięki temu
jestem w pełni zadowolona z efektów. Moje postacie żyją własnym życiem, a
fabuła nie jest przesłodzona. Każdy wątek w powieści ma jakieś znaczenie, każda
scena ma na celu coś przekazać. Myślę, że dzięki temu obie książki czyta się
szybko. Opisane historie ciekawią, nie nużą. Oczywiście są w książce drobne
elementy, sytuacje, historyjki z życia wzięte. Na przykład historie o duchach,
które w pierwszej części opowiada Majka, zaczerpnęłam z rodzinnych opowieści.
Podobnie, jak śmieszne sytuacje, o których opowiadają sobie Iza i Krzysiek. Na
tym między innymi polega praca pisarza – na wynajdywaniu takich perełek,
zabawnych sytuacji, ciekawych historii i czerpanie z nich natchnienia.
Którego swojego bohatera darzysz największą sympatią?
Hmm, to trudne
pytanie, bo wszyscy bohaterowie, których stworzyłam, są mi bardzo bliscy. Kiedy
spędza się z kimś tyle lat, praktycznie żyje się w jego świecie (jakkolwiek
dziwnie to zabrzmi), to siłą rzeczy wytwarza się swoista więź. Taka więź
pomiędzy pisarzem i stworzonymi przez niego postaciami jest naprawdę wyjątkowa.
Lubię Boberową za jej prostolinijność i dobre serce, Majkę za wrażliwość i romantyczną
duszę, Izabelę za jej zwariowane pomysły i zbuntowaną naturę, Arka za szczerość,
odwagę i odpowiedzialność, Jerrego za życiową mądrość... Długo mogłabym tak
wymieniać!
Czy w Twojej głowie są już pomysły na kolejne niebanalne
postacie? Czy coś się „pisze”?
Ha! Chciałabym, aby
samo się pisało! A tak na poważnie, to mam dużo pomysłów, które czekają na
swoją kolej. Na chwilę obecną mam trzy zaczęte powieści, z czego dwie piszę
praktycznie na przemian, kiedy znajdę wolną chwilkę. A że jako młoda mama czasu
wolnego mam niewiele, to i praca nad nimi raczej się wlecze. Mam jednak
nadzieję, że uda mi się je dokończyć.
Masz małą córeczkę, jaką jesteś mamą?
Kochającą, troskliwą,
może czasami trochę nadopiekuńczą. Ufam temu, co podpowiada mi instynkt i staram
się, aby moja córeczka miała radosne, beztroskie, pełne zabaw i śmiechu
dzieciństwo. Pragnę wychować ją na mądrą i rozsądną dziewczynę.
Czy planujesz kiedyś napisać książeczkę dla dzieci? Myślę,
że mógłby to być ciekawy projekt. Z Twoją wrażliwością!
Przyznaję, że taka
myśl już kilka razy przemknęła mi przez głowę. Kto wie? Może kiedy moja
córeczka trochę podrośnie, razem wpadniemy na jakiś dobry pomysł?
Uwielbiasz czytać, która powieść zapadła Ci w pamięć
szczególnie? Jakich bohaterów preferuje Ewelina Kłoda? Jakiego typu książki?
Może zacznę od tego,
jakich bohaterów nie lubię. Nie lubię postaci płytkich, sztucznych i nudnych.
Moim zdaniem dobra postać to taka, która wzbudza w czytelniku emocje. Jeżeli
ktoś po przeczytaniu mojej książki stwierdzi, że główna bohaterka irytowała go swoim
postępowaniem na każdym kroku, to dla mnie będzie to znak, że stworzyłam postać
żywą, bohatera, wobec którego czytelnik nie pozostaje obojętny. Lubię postacie
wielowymiarowe, ludzkie, posiadające wady i zalety, jakieś swoje słabostki,
niepoddające się jednoznacznym ocenom. Chyba dlatego tak bardzo pokochałam
powieści Jane Austen. Akcja w nich raczej wartko się nie toczy, ale te
postacie! Austen miała niezwykły dar do kreowania wyrazistych bohaterów. W
pamięć szczególnie zapadła mi „Duma i uprzedzenie”, a w niej rewelacyjne
postacie pana Collinsa i pani Bennet. Co do typu książek, to nie mam jakiś
wyraźnie sprecyzowanych preferencji. Przeczytam i romans i horror, pod
warunkiem, że książka mnie wciągnie, zainteresuje, zaintryguje, poruszy lub czegoś
istotnego zdoła mnie nauczyć.
Powiedz coś na temat Twojej kolejnej pasji, czyli
fotografii…
Fotografią interesuję
się od dawna, praktycznie od czasu, gdy w ręce wpadł mi mój pierwszy aparat.
Fascynuje mnie możliwość uchwycenia ulotnych chwil, momentów szczęścia,
zachwytu, wzruszenia, całego ładunku emocji, które nam towarzyszą w chwili powstawania
zdjęcia. Magia fotografii polega na tym, że uwieczniamy coś, co już nigdy się
nie powtórzy. I na tym, że nawet po wielu latach trzymane w dłoni zdjęcie potrafi
przywołać wszystko to, co czuliśmy w tamtym jedynym, niepowtarzalnym momencie naszego
życia. Lubię patrzeć na świat poprzez pryzmat aparatu fotograficznego.
Odnajdywanie wyjątkowych i szczególnych ujęć oraz sama obróbka zdjęć sprawiają
mi wiele radości i satysfakcji.
W kilku słowach, do jakiego Twoim zdaniem czytelnika
skierowane są Twoje powieści? Chyba niekoniecznie są to książki dla młodzieży?
Myślę, że w przypadku
moich powieści wiek tak naprawdę nie ma znaczenia. Moje książki czytują zarówno
nastolatki, jak i panie po osiemdziesiątce, i w obu przypadkach spotykam się z
pozytywnymi opiniami. Młodszemu pokoleniu być może łatwiej przyjdzie utożsamiać
się z głównymi bohaterami, ale starsze pokolenie dzięki moim książkom ma szansę
odbyć nostalgiczną podróż do lat własnej młodości, powspominać dawne czasy,
przypomnieć sobie dawne uczucia, emocje, nastoletnie rozterki i dylematy.
Czy tęsknisz za Beskidami? Opowiedz czytelnikom o
Bielsku-Białej, z którego to miasta
przecież pochodzisz…
Oczywiście, że
tęsknię. Tęsknię za Polską, za rodziną, przyjaciółmi, za polskimi górami i za moim
rodzinnym miastem. Tam się wychowałam, dorastałam. Są to miejsca, z którymi
wiąże mnie wiele wspaniałych wspomnień. Bielsko-Biała to piękne miejsce, pełne
urokliwych uliczek, ciekawych zabytków, zachwycającej architektury,
nastrojowych kawiarenek... Za każdym razem, gdy je odwiedzam, ze zdumieniem
obserwuję, jak zmienia się, rozrasta, pięknieje. Jest to miasto naprawdę warte
tego, aby je odwiedzić, do czego wszystkich gorąco zachęcam!
Jaką porę roku lubisz najbardziej?
Każda pora roku ma w
sobie coś, co lubię. Lubię wiosnę za cudowny zapach budzącej się do życia
natury, lubię lato, bo od dziecka kojarzy mi się ze słońcem i błogą, wakacyjną
beztroską, lubię jesień za piękne barwy drzew, a zimę za to, że w długie i
mroźne wieczory czyni mój dom tak ciepłym i przytulnym.
O czym marzy Ewelina Kłoda?
Jako, że od dziecka
jestem nieuleczalną marzycielką, marzę nieustannie i o wielu rzeczach. Marzę o
szczęśliwym i spokojnym życiu dla siebie i moich najbliższych, o dalekich
podróżach i o tym, by dalej pisać. Wierzę w to, że marzenia nadają sens naszemu
życiu. I że są możliwe do spełnienia. Jestem tego żywym przykładem.
Bardzo dziękuję za rozmowę, cieszę się, że zgodziłaś się na
ten wywiad.
Ja również dziękuję.
To było bardzo miłe i ciekawe doświadczenie.
Konkurs
Wystarczy pod tym postem zostawić komentarz, w którym należy udzielić odpowiedzi na pytanie: Wyobraź sobie, że jakimś magicznym sposobem jesteś w stanie na jeden dzień przenieść się w świat literackiej fikcji. W którego bohatera literackiego chciałabyś/chciałbyś się wcielić i dlaczego? Nagrodzimy najciekawszą odpowiedź.
Konkurs trwa od dnia dzisiejszego, od 5 listopada do 12 listopada, do godziny 24:00. Nagrodę ufundowała pisarka Ewelina Kłoda i Wydawnictwo Zysk i spółka. Organizatorem konkursu jestem ja, zwycięzca zostanie powiadomiony do trzech dni roboczych od zakończenia zabawy drogą e-mailową, dlatego proszę o pozostawienie odpowiedzi wraz z adresem e-mail. Można polubić moją stronę na facebooku, jak też dodać mój blog do obserwowanych, nie jest to wymóg, ale będzie mi bardzo miło :) Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie! Trzymam kciuki!
A do wygrania jest pakiet książek pisarki: "Niezapominajki" i "W poszukiwaniu siebie".
Tutaj moja recenzja "Niezapominajek": http://asymaka.blogspot.com/2013/10/niezapominajki-ewelina-koda.html.
I po raz kolejny wspomnę Idgie z Smażonych Zielonych Pomidorów :) Dlaczego ona? Mam ogromną słabość do południa Stanów Zjednoczonych i chciałabym je zobaczyć właśnie oczyma mojej ulubionej bohaterki. Sprawdzić, czy to, co sobie wyobrażałam czytając pokrywa się z prawdą :) Idgie przyszło żyć w czasach gdy powszechne było wykorzystywanie czarnego człowieka, traktowanie go jak śmiecia. Mimo to ona potrafiła się temu przeciwstawić, mieć czarnych przyjaciół, kochać ich, zmieniać ich świat. Bardzo chciałabym to zobaczyć :) Poza tym Idgie wydaje mi się taką samą szaloną kobietą jak ja. Myślę, że gdybyśmy miały sposobność zagrałybyśmy razem w piłkę, poszłybyśmy na piwo, czy coś w tym rodzaju :)
OdpowiedzUsuńmail: asia.szaranska@gmail.com
Usuńświetny wywiad, też śledzę bloga autorki i polecam :) Powodzenia wszystkim, ,,Niezapominajki" już mam, a ,,W poszukiwaniu siebie" również na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWindsor "Win" Horne Lockwood, III postać z książek Cobena - praktycznie niesamowity - przystojny, bogaty, tajemniczy, śmiertelnie groźny - niewiele mamy wspólnego ale miło sobie czasem pomarzyć. Każdy kto czytał choć jedną z książek z cyklu o Myronie Bolitarze wie kim jest Win :-)
OdpowiedzUsuńPaweł Maciejny
Usuń3maciejki@gmail.com
Och, to ja muszę mieć rozdwojenie jaźni. Wcieliłabym się w role kobiece z "Krzyżaków". Z jednej strony chętnie zostałabym drugą Danuśką Jurandówną. Miałabym możliwość bycia na książęcym dworze w czasach średniowiecznych, udziału w turniejach rycerskich, a i zwiedzenie zamku krzyżackiego byłoby interesujące, gdyby nie trzymano mnie tam w niewoli. A z drugiej strony z chęcią zostałabym przaśną Jagienką ze Zgorzelic, inteligentną kobietą z własnym zdaniem, silną psychicznie i fizycznie, potrafiącą wykonać wiele rzeczy, również typowo męskich. Miałabym możliwość poznać codzienne życie w średniowieczu i zapolować na niedźwiedzia. Cóż, od małego fascynują mnie wieki średnie i życie w tamtych czasach, a wszystko to przez zamek krzyżacki w mej wsi, w którym to spędziłam część dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńmartucha180@tlen.pl
Marzę o tym, aby choć na parę chwil wcielić się w postać Lizzy Bennett z "Dumy i uprzedzenia". Zasmakować w klimacie Anglii z przełomu XVIII i XIX wieku, być na prawdziwym balu, zakochać się... najlepiej z wzajemnością, choćby dojście do porozumienia miało zająć trochę czasu - tak jak w przypadku Lizzy i pana Darcy'ego (swoją drogą uwielbiam tę postać!!).
OdpowiedzUsuńjol_ka@poczta.fm
Kim bym chciała być o rety ze sterty przeczytanych książek , tuzinów bohaterów mam wybrać jedną.?! To dziś chce być Liz z książki Elisabeth Gilbert pt" Jedz, módl się, kochaj". Książka którą pochłonęłam jak batonik gdy mam na niego ochotę. Przeżywałam jej samotność na zimnych płytkach w łazience, walkę wewnętrzna jaką skoczyła ze sobą.... podziwiałam jej podróż na stary kontynent do Włoch nie znając języka... oczami wyobraźni zwiedzałam z nią Włochy, delektowałam się posiłkami. Akurat wyobraźnia jest moją trzecią siostrą. Pojechałam z nią do Aśramy, szukając wewnętrznej równowagi i nie tylko a na końcu pojechałam na Bali szukać starego hmmm" przepowiadacza" przyszłości oj gdybym go mogła spotkać. Pomijając opowiadania o sensie współżycia damsko-męskiego ;-) Z całą pewnością chciałabym się z nią zamienić na tą jedną chwilę. .. i odmienić swoje życie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasia ;-)
kasia-16101@wp.pl
MARTA – tajemnicza „mądrala” (bo przecież nie ma kobiecego odpowiednika „mędrca – jak się dowiadujemy od tej bohaterki opowieści Tokarczuk „Dom dzienny dom nocny” - i ja się z nią zgadzam i ubolewam nad tym faktem). Polubiłam ją za tę tajemnicę, prawdę, godne pozazdroszczenia balansowanie pomiędzy światem jawy i snu. Czasami tak marzę - cudownie by było posiedzieć z nią lub tak, jak ona w bezsenną noc na łonie natury - wpatrywałybyśmy się w niebo „śledząc księżyc, który nigdy nie wydał się jej taki sam” … bez zbędnych pytań - „na najważniejsze rzeczy i tak brakuje słów” – tak, jak mówiła Marta. Być może wystarczy taka jedna chwila pod gwieździstym niebem, by poczuć to nieuchwytne TERAZ, w którym, jak światło w soczewce, skupia się czas. Ona to potrafi! I w tym tkwi jej siła, jej mądrość i tajemnica – nie goni, nie szuka, nie pyta … a jej zgoda z trwaniem ma w sobie coś hipnotycznego. To dar. Najprzyjemniejsza jest myśl, że w świecie skonstruowanym przez Olgę Tokarczuk można ten rytuał odtwarzać i przeżywać, kiedy zapada się w sen. By w końcu móc powiedzieć: "Wreszcie któregoś poranka obudziłam się ... czując zapach georginii z ogrodu Marty". I to by był znak, że ten dar jest też i we mnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
OdpowiedzUsuńMagdalena M
magdamus@gazeta.pl
Jestem marudą, ciągle narzekam, denerwuję się i nawet w miłych momentach potrafię znaleźć dziurę w całym...próbuję to zmienić, bo nic dobrego z tego nie wynika i tak się żyć nie da. Bardzo przydałby mi się jakiś wzór, ale powinna to być osoba "z tłumu", nie kobieta sukcesu czy gwiazda estrady, lecz ktoś kim mogłabym zostać w każdym momencie, gdy tylko przestanę ględzić jak mi źle ;) Gdyby więc magia zadziałała i mogłabym wcielić się w jakąś postać literacką wybrałabym Jocelyne Guerbette z powieści “Lista moich zachcianek” Gregoire Delacourta. Jest ona przeciętną kobietą, która wygrała w totka osiemnaście milionów dolarów. Sporządziła listę swoich potrzeb, zachcianek i szaleństw - takich całkiem zwykłych jak nowy telewizor czy czerwona sexy bielizna, jak i nieco zwariowanych, np. zobaczyć Johnny'ego Hallydaya na koncercie...po czym schowała ją głęboko i informację o wygranej starała się zachować w tajemnicy...dlaczego? Bo była zadowolona ze swojego życia - jej pasmanteria prosperowała całkiem nieźle, prowadziła blog, który miał coraz więcej fanek, miała wierne przyjaciółki, a z mężem przeżyła wiele i mimo że nie był on supermanem, to kochała go i za nic nie oddałaby tych wszystkich chwil, które dane im było wspólnie przeżyć...umiała wyłuskać z każdego zdarzenia coś dobrego, dostrzegała drobiazgi i była szczęśliwa bez tych wielkich pieniędzy. Sama wielokrotnie marzyłam o trafieniu "szóstki", zastanawiałam się co bym zrobiła, co kupiła, w co zainwestowała? Wydawało mi się, że byłoby to najcudowniejsze doświadczenie w moim życiu, które skreśliłoby wszystkie problemy. Ale przecież sobie radzę, niczego mi nie brakuje, nie żyję ekskluzywnie, ale przecież nie mam na co narzekać. Chciałabym bardzo umieć tak jak Jocelyne chwytać chwile, zapominać o czasach trudnych, o stratach i bólu i osiągnać taką harmonię jak ona. Nie zazdroszczę jej wygranej, Ci co czytali książkę wiedzą dlaczego, ja tego nie zdradzę. Zazdroszczę jej natomiast umiejętności doceniania tego co miała...bezcenna umiejętność!
OdpowiedzUsuńKasia R.
krakowiak-katarzyna@wp.pl
Może będę mało oryginalna, ale gdybym miała wybierać chciałabym zostać Małgosią z cyklu "Nad Rozlewiskiem" Klaicińskiej. Marzę o ucieczce z wiecznie zagonionego i rozkrzyczanego miasta w miejsce magiczne, jakim jest Rozlewisko na przykład. Zdrowe powietrze, swojskie jedzenie, przyjaciele, ale przede wszytskim zwolnienie tempa i czas posuwający się jakoś wolniej. Możliwośc złapania oddechu, nie przejmowania się drobiazgami a przede wszytskim dużo czasu do czytania książek, które leża na coraz większej stercie i czekają na cud:) Tego mi najbardziej brakuje:)
OdpowiedzUsuńno tak zapomniałam z tego rozmarzenia iwona067@gmail.com
OdpowiedzUsuńZostałabym Hanią z "Alibi na szczęście" by kochać całym sercem i być kochaną ponad wszystko. zaneta.ciok@wp.pl
OdpowiedzUsuńGdybym miała taką możliwość chciałabym zostać Amy z "Zaginionej dziewczyny" Gillian Flynn. Już tylko dlatego, aby dowiedzieć się co nią kierowało, gdy sfingowała swoje zaginięcie, aby później obserwować swoich najbliższych gdy robią wszystko aby ją odnaleźć. To jak jej mąż staje się jednym z podejrzanych i stara się udowodnić innym, że nie ma z zaginięciem Amy nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńKasiulek17@gmail.com
Chciałabym być jedną z bohaterek czy bohaterów "Boskiego porządku" Kańkowskiego. Obojętnie kim. Żyć w polskiej wiosce lat 50-tych, kiedy ludzie wyznawali jeszcze inne wartości. Kiedy, żeby kogoś odwiedzić wystarczyło zajść i zapukać do drzwi. Nie trzeba było umawiać się telefonicznie. Wydaje mi się, że człowiek był wtedy bardziej ludzki.
OdpowiedzUsuńsylwiam720@wp.pl
kmastalerczyk@gmail.com
OdpowiedzUsuńJa chciałabym być Melanią Hamilton Wilkes z "Przeminęło z wiatrem", dlaczego? To bardzo proste, chciałabym być chociaż jeden dzień, tak perfekcyjnie dobrym i szczęśliwym człowiekiem. Ja wiem, że ona jest brzydka, ja już w realu jestem brzydka, ale ona przy wszystkich swoich niedostatkach urody, jest tez tak kryształowo dobra, ma piękne serce i duszę, zazdroszczę jej tego. TEGO JASNEGO SPOJRZENIA. Tego płomienia duszy, który sprawia, że wszyscy dobrze czują się w jej towarzystwie. Tej pewności, że jest kochana i że wszystko będzie dobrze. Jest prawdziwą damą, niby mimozą, ale gdy trzeba umie walczyć, niezłomna, silna i niepokonana!
Na pewno byłoby to nie lada wyzwaniem, ale chciałabym na jeden dzień wcielić się w postać Detektywa Adriana Monka. Jego życie jest „przesadnie uporządkowane”, bo ma nerwicę natręctw (wszystko robi o tych samych ustalonych godzinach, przedmioty w jego domu muszą być zawsze na tych samych miejscach, muszą być symetrycznie ułożone) oraz wiele fobii: lęk wysokości, strach przed dotykiem fizycznym, tłumem, małymi powierzchniami, mlekiem; ale jest perfekcjonistą w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych – nie ma sobie w tym równych. Doskonały wzrok, pamięć, szybkie odnajdywanie najdrobniejszych śladów i kojarzenie faktów – nie pozwolą przestępcom spać spokojnie. Chciałabym być takim Geniuszem nawet w pakiecie ze wszystkimi jego obsesjami! :)
OdpowiedzUsuńe-mail: kwiatusia1@gmail.com
Jeden dzień?Tylko jedna postać? Trudny wybór. Przez dobę ani bym sę nie wczuła w klimat czasów, ani nie zdążyła zakochać, odkochać, podróżować, czy balować... Ale mogłabym odpocząć, dlatego stanowczo wybieram Robinsona Crusoe . Jeden,cudowny, spokojny dzień. Bez telefonów, listów, powiadomień, wiadomości. Żadnych ludzi, żadnych problemów.Natura, śpiew ptaków, słońce i plaża... Nikt nic nie chce, nie prosi mnie o przysługi, nie zmusza do wysłuchiwania żalów i narzekań. Nie idę do pracy, nie gotuję. Najwyżej zjem jakiś owoc, popiję mleczkiem kokosowym. Odetchnę świeżym, tropikalnym powietrzem i wyciągnę się pod drzewem. Może mnie ukąsić wąż, albo mucha tse-tse, wystraszyć tygrys, albo pirania. To i tak nic w porównaniu z kierownikami, politykami, czy prywatnym mężem. Że niby to trudne,że muszę zdobywać pożywienie, dach nad głową, walczyć o przeżycie? Mam to na co dzień, a na wyspie przynajmniej nie byłoby Zus-u i podatków...I gdybym tak oglądała błogo się relaksując zachód słońca, może zatęskniłabym za moim "normalnym" światem. A może jednak żal by było wracać do rzeczywistości? chyba jednak tak- bo wszystko zniosę, ale tam przecież nie ma książek!
OdpowiedzUsuńtoporek@poczta.onet.eu