środa, 16 lipca 2014

„Ty jesteś moje imię” Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, recenzja, premiera: 23.07.2014


„Ty jesteś moje imię” Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, recenzja, premiera: 23.07.2014

 

 


 

 

 

„Czy to możliwe, aby pokrewieństwo dusz połączyło obcych sobie ludzi w chwili, gdy podali sobie ręce? Czy taka metafizyczna bliskość może się zrodzić w świecie ogarniętym  szaleństwem? W mieście, w którym każdy lej po bombie i każdy spalony dom krzyczą, że życie nie ma wartości?”[1]

 

Nie wiem, czy uda mi się opisać słowami, jak ważna to była dla mnie lektura, jak trudno było przebrnąć przez niektóre fragmenty, szczególnie, że znałam od samego początku jej tragiczne zakończenie.

Krzysztof Kamil Baczyński i Jego twórczość na stałe zamieszkali w moim nastoletnim wówczas sercu, bo jako licealistka właśnie zaczytywałam się w Jego wierszach. Szczególnym sentymentem darzyłam oczywiście te, w których opowiadał o nieuchronności losu, o czekającej go w czasie wojennej rzeczywistości rychłej śmierci. Był młodym, wspaniałym człowiekiem, bezsprzecznie utalentowanym i wartościowym. Pisał moim zdaniem genialnie. Chciał normalnie żyć, zakochał się z wzajemnością, o czym wiedziałam już wcześniej dzięki Jego poezji, wierszom napisanym specjalnie dla żony Basi.

Książka zatytułowana „Ty jesteś moje imię” przybliżyła mi obraz ukochanego Poety. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak według mnie po mistrzowsku, z niezwykłą prostotą, bez zbędnego patosu opowiedziała nam historię życia i śmierci tej niebanalnej pary. Nieważne były żadne przeciwności losu w obliczu takiej miłości. Nic nie było istotne oprócz głębokiego uczucia, które pojawiło się nagle, nieoczekiwanie, niespodziewanie. Basia rozumiała męża doskonale, akceptowała wrogo nastawioną do niej matkę Krzysztofa, choć nie zawsze potrafiła zrozumieć Jej pobudki. Pomimo trwającej wojny i niepewnej przyszłości Baczyńscy starali się żyć w miarę normalnie, funkcjonować tak, jak wszyscy inni, odsuwając od siebie czarne myśli, choć nie było to łatwe.

Dzięki autorce książki dowiedziałam się o wielu nieznanych mi wcześniej faktach. Widać, że starannie przygotowała się do napisania tej powieści, dopracowała szczegóły, przemyślała dokładnie zakończenie. Wszystko w tej lekturze ma swoje miejsce, swój czas. Wspomnienia Basi, opowieść z Jej punktu widzenia, choć możemy się tego tylko domyślać, nie mamy pewności, jednak czujemy, że Zyskowska-Ignaciak wybrała najbardziej prawdopodobną wersję, taki scenariusz najpewniej napisało dla Baczyńskich życie. Każdy szczegół poparła faktami, jakie zostały zapisane i przetrwały czas wojny, nie kreowała rzeczywistości, Ona ją po prostu pięknie i z wyczuciem, wielką wrażliwością nam opowiedziała. Namalowała słowami idealnie, nie przerysowując, ani nie ubarwiając zanadto. Nie ukrywała niczego, nie idealizowała bohaterów tej historii, opisała nam ich takimi, jakimi byli, z rozterkami, które nimi targały, z obawami i lękami, tym samym pokazując nam prawdziwe życie, a nie to wyimaginowane.

Krzysztof Kamil Baczyński był bardzo wrażliwym człowiekiem, niespecjalnie nadawał się do wojaczki, a jednak nie czułby się w pełni wartościowym mężczyzną, gdyby nie włączył się aktywnie w walkę z wrogiem naszej ojczyzny. Tak podpowiadało mu serce i pomimo sprzeciwów Basi nie wycofał się. Czy spodziewał się, że widzi Ją po raz ostatni? Czy czuł, że nie doczeka końca wojny? Nie zobaczy stolicy wolnej, choć doszczętnie zniszczonej?

 
Moim zdaniem to fenomenalna książka. Staram się nie nadużywać takich słów, ale tym razem nie mogę inaczej. Pasjonująca, wzruszająca na każdym kroku, czytając ją czułam się, jakbym podglądała życie Baczyńskich, jakbym uczestniczyła w opisywanych przez Zyskowską-Ignaciak sytuacjach. Głęboko wierzyłam, że los się odwróci, trzymałam kciuki za tę niezwykłą parę, która nie miała szans na życie w wolnej Polsce. Nie było Im dane wychować maleńkiej istotki, którą Basia nosiła pod sercem, nie było dla nich przyszłości. Niestety.

 

Polecam tak bardzo, jak jeszcze nigdy żadnej książki nikomu nie polecałam. Nie zapomnijcie zakupić chusteczek, bo to doprawdy wzruszająca, targająca czytelnikiem, chwytająca za serce opowieść. Opowieść o losach dwójki wspaniałych, wrażliwych i pełnych pasji ludzi, którzy nie powinni byli umrzeć przedwcześnie i to w taki sposób…

 
 


 

Anna Grzyb


 

 

 

“Ty jesteś moje imię”   Katarzyna Zyskowska-Ignaciak Wydawnictwo Filia,

 premiera: 23.07.2014

 



[1] Fragment pochodzi z książki „Ty jesteś moje imię” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, wydawnictwo Filia, 2014

26 komentarzy:

  1. No no narobiłaś mi ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w Baczyńskim zakochałam się jeszcze wcześniej, bo we wczesnych latach podstawówki. Starsza siostra musiała nauczyć się do szkoły na pamięć Elegii o chłopcu polskim i ja jej pomagałam. Zakochałam się w tym wierszu, choć wtedy jeszcze niewiele z niego rozumiałam. Zazdroszczę możliwości przeczytania tej książki jeszcze przed premierą. Bardzo na nią czekam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze tylko tydzień do premiery, szybko zleci :)

      Usuń
  3. Jakoś nie przepadałam za poezją Baczyńskiego, ale po Twej recenzji mam ochotę przeczytać o nim i jego lubej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba sama sobie sprawię prezent imieninowy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna recenzja Aniu, aż boję się, czy na pewno jestem gotowa na takie przeżycia. W końcu to nie jest fikcja, o której łatwo zapomnieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, czułam się dziwnie czytając tę książkę i dalej nie mogę dojść do siebie, to wyjątkowa lektura, o której nie sposób zapomnieć

      Usuń
  6. Alicja Chojnacka16 lipca 2014 16:44

    Nie spotkałam się jeszcze z tak naładowaną emocjami recenzją. Nie jestem znawcą poezji Baczyńskiego, lecz te emocje, ta pasja sprawiły, że książka znalazła się na mojej liście lektur obowiązkowych do przeczytania ;-) Jeśli książka jest choć w połowie naładowana jak Twoja recenzja, to będę pierwsza w kolejce do zakupu książki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie spodziewałabym się tak miłego komentarza, byłam pewna, że nie udało mi się przekazać Wam tych emocji, jakie mną targały, a jednak...
      dziękuję za przemiły komentarz :)))
      dla takich chwil warto prowadzić blog :)))

      Usuń
  7. Ciekawa opinia! Chętnie ją kiedyś przeczytam:)
    Pozdrawiam,
    Natalia :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście przeczytałam recenzję i przepadłam. Muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu, tak jak Ty jestem miłośniczką BAczyńskiego. Znam niektóre jego wiersze na pamięć. Dzięki Twojej recenzji przypomniałam sobie znowu o moim ukochanym poecie. Książkę na pewno kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że dzięki mnie przypomniałaś sobie o Baczyńskim, a kupić warto, naprawdę :)))

      Usuń
  10. ojjj jak ja chciałbym mieć ją na swojej półce...:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po takiej recenzji trudno się oprzeć...
    Kolejny tytuł do czytania i zatrzymania na własnej półce.
    Tyle emocji i wzruszeń w pigułce :)

    No i jak tu nie lubić Pisaninki?!? No jak?

    OdpowiedzUsuń
  12. Wcale się nie dziwię, że użyłaś słowa "fenomenalna", inaczej jej się nie da określić:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam poezję Baczyńskiego. Właśnie z tego względu obawiam się tej książki. Jednak po twojej recenzji nie pozostaje mi nic innego jak udać się do księgarni :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest cała magia zarażania innych swoją pasją, przekazywanie wzniosłych emocji- świetnie to Pani robi. I wcale nie jest to taka po prostu Pisaninka! Też marzę, by przeczytać tę książkę jak najszybciej:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Z tego, co piszesz, to wyjątkowa książka. Taka, jakie lubie - czyli prawdziwe historie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń