Dzień z książką.
"Maminsynek" Natasza Socha
Fragment pierwszy.
"Matka jest tylko jedna, a żonę...
można zmienić.
Dom Leandra i Matki stał na wzgórzu pokrytym bladoróżowym dywanem koniczyny. Wokół rosły drzewa owocowe, krzewy z przewagą czerwonej porzeczki oraz nieskończona ilość jagód. Sam dom przypominał twierdzę. Był ciężki, masywny, obłożony ciemnym kamieniem i miał małe, drewniane okna z zielonymi okiennicami. Zdawał się ukorzeniony i zespolony z bladoróżowym wzgórzem na zawsze. Na niewielkim poddaszu, w białym pokoju pachnącym świeżą pietruszką trzydzieści osiem lat temu przyszedł na świat Leander. Matka nie chciała urodzić go w szpitalu, jakby w obawie, że nieopatrznie zrobią mu tam krzywdę-zbyt mocno pociągną za wątłe ramionka, wpadną na pomysł użycia kleszczy, bez wyczucia klepną w pośladek, by wydał pierwszy krzyk. Poród odebrała sama."
"Maminsynek" Natasza Socha
Fragment pierwszy.
"Matka jest tylko jedna, a żonę...
można zmienić.
Dom Leandra i Matki stał na wzgórzu pokrytym bladoróżowym dywanem koniczyny. Wokół rosły drzewa owocowe, krzewy z przewagą czerwonej porzeczki oraz nieskończona ilość jagód. Sam dom przypominał twierdzę. Był ciężki, masywny, obłożony ciemnym kamieniem i miał małe, drewniane okna z zielonymi okiennicami. Zdawał się ukorzeniony i zespolony z bladoróżowym wzgórzem na zawsze. Na niewielkim poddaszu, w białym pokoju pachnącym świeżą pietruszką trzydzieści osiem lat temu przyszedł na świat Leander. Matka nie chciała urodzić go w szpitalu, jakby w obawie, że nieopatrznie zrobią mu tam krzywdę-zbyt mocno pociągną za wątłe ramionka, wpadną na pomysł użycia kleszczy, bez wyczucia klepną w pośladek, by wydał pierwszy krzyk. Poród odebrała sama."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz