poniedziałek, 21 stycznia 2013

Mateusz A. Burczyk Bractwo Światła. Insygnia skrytobójców

Za fantastyką nie przepadam, ale kilka tego typu książek mam już na swoim koncie i na pewno niejedna jeszcze przede mną. Autor ukończył Politechnikę Gdańską, jest miłośnikiem gier komputerowych, jak czytam na okładce książki, wyznaje zasadę: "Maszeruj albo giń".
Poznajemy Tygra, wojownika, który jest silny i wytrwały, zdawałoby się, że niepokonany, wręcz nieśmiertelny. Przebywa daleką drogę, by spotkać się ze swoją siostrą, która "nosi pod sercem dziecko". Niestety przy porodzie siostra umiera, a on, wielki wojownik, pozostaje sam z maleńkim siostrzeńcem, Vincenzo. Początkowo nie jest za bardzo pewien, co powinien zrobić, ma wątpliwości, czy nie byłoby dobrze samemu wychować to dziecko, zająć się nim, jednak tryb jego życia i warunki, w jakich mieszka, nie są odpowiednie dla małego człowieka, ani też on nie potrafiłby raczej zapewnić mu dobrej opieki, nie umiałby go wychować. Oddaje więc małego, ale pod pewnymi warunkami. 
W tej opowieści mamy do czynienia ze światem, w którym przewija się magia, niestety używana w niecnych, mrocznych celach, trwają krwawe wojny, które opisane są czasem zbyt barwnie, jak dla mnie i zbyt obrazowo, ale ja ogólnie za widokiem, czy wyobrażeniem tego widoku, krwi nie przepadam. Fani i znawcy fantastyki na pewno się nie zawiodą czytając tę książkę, ponieważ napisana jest w sposób oryginalny, wielowątkowy, mamy tu dwie odrębne zdawałoby się historie, które jednak są moim zdaniem zabiegiem zamierzonym, autor specjalnie wprowadza nas w temat za pomocą takiej konstrukcji fabuły.
W tej opowieści dzieje się dużo, nie sposób się z nią nudzić, nasza wyobraźnia ma pole do popisu, a główny  bohater, dorosły już Vincenzo Morrtis, po odbyciu wielu lekcji pod okiem świetnego nauczyciela, może wreszcie pójść ku swojemu przeznaczeniu, choć wszystko, w co wierzył, zdaje się tracić na wartości, a Ci, których kochał albo giną, albo okazują się być kimś innym.
Historia pełna tajemnic, zagadek, niedomówień, nie wiadomo, kto jest tu wrogiem, a kto przyjacielem, co może się kryć pod kapturem tego czy innego człowieka, może Wojownik, Skrytobójca, a może jeszcze ktoś inny? Wystarczy spojrzeć na okładkę, by się przerazić...
Osobiście czekam na ciąg dalszy, a za możliwość obcowania z "Bractwem światła" dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

"Czy odważysz się dobyć miecza, zasłonić swe lico kapturem i zmierzyć się z przeznaczeniem?"
cytat z okładki książki. Obrazek pochodzi z tej strony.

8 komentarzy:

  1. muszę przeczytać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam, szkoda tylko, że się nie podpisałeś Anonimie...

      Usuń
  2. Kochana moja chciałam uroczyście obwieścić,że o godzinie 11.36 została nadana do Ciebie ie wielka aczkolwiek jakże cenna przesyłka, oczekuj listonosza. Mam nadzieję,że już jutro będziesz dzierżyła ją w dłoniach..:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Też za fantastyką nie przepadam, ale skoro ciebie powyższa książka przekonała, to i ja skuszę się na nią. Okładka rzeczywiście jest mroczna i porażająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz, jeżeli chodzi o fantastykę bardziej Gwen Frost mi odpowiadała

      Usuń
  4. Dziękuję za obiektywną i dobrą recenzję. Jak wyjdzie druga część prześlę do recenzji mam nadzieję, że Pani się nie rozczaruje.
    W między czasie zapraszam na oficjalny profil książki. http://www.facebook.com/BractwoSwiatlaInsygniaSkrytobojcow
    Pozdrawiam Mateusz

    OdpowiedzUsuń