czwartek, 10 stycznia 2013

"Martynka. Wielka księga przygód." Gilbert Delahaye

Martynki czytujemy z moją Groszek już od wielu, wielu lat, ponieważ są w nich piękne ilustracje i zabawne opowiadania ciekawie napisane. Ostatnio i Miś słucha tych historyjek, bo są skierowane przecież nie tylko do dziewczynek.
Martynka jest mądrą, wesołą osóbką, która ma pieska Pufka i kotka Wąsatka, a także dwóch braci, młodszego Alanka i starszego Jasia.
W tej akurat książeczce mamy osiem opowiadań o przygodach naszej małej bohaterki, tytułowej Martynki. Pierwsze dotyczy wizyty w domu dziewczynki rodziny z malutką Helenką, ma przyjechać ciocia, wujek i ich córeczka. Martynka postanawia zrobić jakiś prezent, by dwulatka miała niespodziankę. I oczywiście udaje jej się to doskonale, bo mała jest zachwycona pięknym bujanym fotelem z konikami, nawet mówi do Martynki w swoim własnym, dziecięcym języku słowo: "Bam!", które zapewne znaczy "dziękuję". Ja także często próbuję zrozumieć moją dwuletnią Laleńkę, niestety nie zawsze rozumiem jej mowę. Może powinnam pójść do Martynki na przeszkolenie? Kto to wie?
Wszystkie te historyjki są bardzo wesołe i ciekawe, moje Miśki nigdy się z nimi nie nudzą, ponieważ nie są zbyt długie i naprawdę napisane w sposób przystępny i zrozumiały dla dzieci. Są też rymy, co moim zdaniem jest dodatkową atrakcją, które przeplatają się z prozą, a to zapewne dlatego, że książkę w polskiej wersji opowiada nam pani Wanda Chotomska. I jeszcze te rysunki... jestem pod ich urokiem już od tak dawna... w żadnej innej książeczce nie spotkałam się z tak zachwycającymi ilustracjami. Moje dzieci wyrywały wprost sobie te książki, bowiem przyszły dwie, a ich jest przecież troje. Najbardziej zażarcie walczyła najmniejsza, Laleńka, ona uwielbia przeglądać kartka po kartce książki i jest z nimi już od małego oswojona, dla niej "czytanie" to normalka, jak jedzenie, czy picie mleka. Mam nadzieję, że podobnie jak Groszek kiedyś będzie wielką fanką literatury.
Za tę lekturę, jak również za drugą, o której napiszę niebawem, zatytułowaną "Martynka w domu" dziękuję bardzo pani Małgorzacie i Wydawnictwu Papilon, które obecnie należy do Grupy Wydawniczej Publicat.

2 komentarze:

  1. Co prawda sama nie mam dzieci, którym mogłabym takie książeczki czytać ale akurat te książki (tzn o Martynce bo ten konkretny tytuł może nie) przewijały się przez nasz dom - moja mama pracuje w przedszkolu. I właśnie te piękne ilustracje zawsze przykuwały moją uwagę, to rodzaj książeczki, po którą chce się sięgać wielokrotnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z Tobą, te rysunki są naprawdę przepiękne i zawsze jednakowo się nimi zachwycam

      Usuń