1) Słysząc tytuł "Szepty dzieciństwa
" na myśl przychodzą mi niemiłe wspomnienia z tego okresu, który nie był
dla mnie jedynie czasem beztroski i radości. Czasami wydaje mi się, że szepcą
one do mnie w dorosłym życiu i niekiedy odbierają wiarę w siebie. Ciekawa
jestem co do Pani szepce dzieciństwo?
Trochę mi Pani przypomniała Baśkę – bohaterkę
„Szeptów dzieciństwa”, jej przeszłość szepcze do ucha straszne rzeczy,
przypomina o traumie, przez którą przeszła. Moje dzieciństwo na szczęście można
zaliczyć do tych zupełnie beztroskich. Zawsze byłam łobuzem wspinającym się na
drzewa, niszczącym spodnie z prędkością światła, ciągle posiniaczonym,
podrapanym, ale w pełni szczęśliwym.
2) Jakie uczucia towarzyszyły Pani przy
wydawaniu książek? Tylko te pozytywne czy może jest obawa, że lektura się nie
przyjmie i będzie totalna klapa?
Skala emocji zawsze jest duża. Od radości po
strach i tremę. Cieszę się, kiedy widzę książkę gotową do wydania, okładkę, ale
potem gdy zbliża się czas premiery, denerwuję się, bo nigdy nie mam pewności,
jak zostanie przyjęta przez czytelników. A przecież piszę właśnie dla nich.
3) Podobno w głowach pisarzy "coś"
siedzi". To coś, co nie pozwala się skupić na innych zajęciach,
"coś" co sprawia, że nic poza nim nie jest interesujące,
"coś", co każe usiąść przed kartką papieru czy laptopem i pisać. Mówi
się o tym dość ogólnie "natchnienie":-) i my wyobrażamy sobie
natchnionego pisarza, który z namaszczeniem przelewa swe myśli na papier. Czy
może Pani to "coś" zobrazować, skonkretyzować?
Chyba muszę obalić romantyczny mit
natchnionego pisarza. Przynajmniej w moim przypadku tak to nie działa. Chociaż
z drugiej strony, do końca i tak nie wiadomo, jak to natchnienie zdefiniować.
Na pewno są dni, kiedy pisze się łatwo i przyjemnie, ale są też takie, kiedy nic
nie idzie. Mnie zawsze w głowie najpierw coś kiełkuje, zalążek pomysłu, coś, o
czym chciałabym opowiedzieć. Zaczynam widzieć obrazy, postaci, potem staram się
ułożyć to w całość. Muszę mieć czas na wszystkie etapy: „kiełkowanie”, złożenie
w całość puzzli porozrzucanych po różnych zakamarkach rozczochranej łepetyny,
potem szukam odpowiedniego stylu, ubieram to w słowa, odkładam na kilka
tygodni, by się uleżało, a po tym poprawiam, poprawiam i poprawiam.
4) Wraz z polonistyką studiowałam również
bibliotekoznawstwo. Na zajęciach z historii książki byłam w niedostępnej dla
zwiedzających części muzeum i miałam okazję oglądać prawdziwe perełki.
Pokochałam inkunabuły miłością bezwarunkową. Jednak najbardziej „Statut
Łaskiego” z 1506 roku z wydrukowanym tekstem „Bogurodzicy”. Tekst najstarszej
polskiej pieśni religijnej, nieoficjalnego pierwszego hymnu Polski wydrukowany
niemalże 500 lat wcześniej wywarł na mnie ogromne wrażenie. Która książka
sprzed wieków wywarła na Pani największe wrażenie? Która książka zapoczątkowała
Pani miłość do starych książek i kolekcję?
Pozdrawiam
U mnie tę miłość zapoczątkował zupełny
przypadek. Ot, znaleziona na półce w domu książka, stare wydanie „Pana
Tadeusza”, a w nim karta pocztowa z początku XX wieku. Wtedy w wielkim
podnieceniu spoglądałam na to znalezisko i zastanawiałam się (jako dziecko),
ile osób miało tę książkę przede mną. Ale największego bzika mam na punkcie
polskiego egzemplarza Biblii Gutenberga.
5) Pani Anno, nie znam Pani twórczości (jak
pewnie kilkoro innych uczestników konkursu) dlatego chciałabym, żeby w jednym
zdaniu określiła Pani kwintesencję swoich książek :)
Pozdrawiam,
Magda
Hmmm. W jednym zdaniu? W takim razie musi być
bardzo długie. Na pewno w moich książkach jest humor (czasami absurd, groteska
czy czarny humor), lubię poprawiać nastrój, ale zawsze też chcę zmusić
czytelnika do refleksji na jakiś temat; nawet w „Złodziejce marzeń”, która
wydaje się bardzo lekką powieścią, chciałam, żeby chwilę poświęcić chorym
dzieciom (w kontynuacji książki rozwijam wątek dawstwa szpiku); w „Szeptach”
znaleźć można wiele poważnych psychologicznych problemów, ale znów nie chciałam
moralizować, jest więc czas, by się uśmiechnąć; i chyba to jest najważniejszą
cechą mojej twórczości, że staram się łączyć humor z poważną refleksją.
(Dobrze, że istnieją średniki, to udało się w
jednym zdaniu.)
6) W "Złodziejce marzeń" dostrzegłam
trochę nawiązań do Pani życia (nazwa bloga, który założyła bohaterka, imię
kota, zawód wykonywany przez Asię). Zapewne tych nawiązań jest więcej, choćby
próby pisarskie, poszukiwanie inspiracji i ten migający kursor...pewnie jest to
Pani znane :) Czy w "Szeptach dzieciństwa" też można odnaleźć cząstkę
Pani prywatnego życia?
Pozdrawiam!
„Szepty dzieciństwa” są już całkowicie ode
mnie oderwane. Baśka nie ma nic ze mnie, mamy zupełnie inne doświadczenia, inną
przeszłość, odmienne charaktery, choć nie ukrywam, że kilka swoich emocji jej
„podarowałam”. Nie chcę jednak zdradzać szczegółów.
7) Czy decydując się na przeprowadzkę do
innego miasta, zmieniając cale swoje życie i swojej córki planowała Pani
napisanie książki? Czy blog był formą rozpisania się, a kurka domowa, co piekła
ciasteczka i szyła dekoracje świąteczne była już wtedy początkująca pisarką czy
dopiero nowe miejsce wyzwoliło impuls do pisania nie tylko do szuflady ? Pozdrawiam
serdecznie Aleksandra Ugorowska
Trudno w zasadzie na to pytanie odpowiedzieć.
Od dziecka marzyłam o pisaniu książek. Kiedy miałam kilkanaście lat, razem z
bratem pisaliśmy powieść pt.: „Dżuma”. Potem okazało się, że jednak już ktoś
taką książkę przed nami „popełnił”, a nam zapał minął. Zawsze coś skrobałam do
szuflady, ale przyznam szczerze, że niesamowicie bałam się konfrontacji z
czytelnikiem. Zanim zaczęłam pisać blog, napisałam dwie powieści do szuflady.
Nigdy nikomu ich nie pokazałam, bo się wstydziłam! Potem nastąpiła
przeprowadzka, a co za tym idzie brak pracy, więc powstał blog, aby nie
zwariować. Jestem pewna, że gdyby nie to, pewnie dzisiaj leczyłabym się z
depresji. Z aktywnej osoby nagle stałam się kurą domową. Tak się czułam,
dlatego taka nazwa bloga. I ku mojemu zaskoczeniu blog zaczął się cieszyć
popularnością. To dodało mi skrzydeł. Zaczęłam brać udział w konkursach,
pojawiło się kilka wygranych, ponadto cały czas czytelnicy namawiali do
pisania. Poznałam też Magdę Kordel, która zasunęła mi kopniaka w zadek. A mnie
tak naprawdę nie trzeba było namawiać do pisania, a jedynie pozwolić uwierzyć,
że jest to możliwe. Wcześniej brakowało mi wiary w siebie, zawsze chyba byłam
nieśmiała i niedowartościowana, a blog wiele zmienił w moim życiu. Ponadto
miałam (od momentu przeprowadzki) u boku wspaniałego męża, który wspierał i
utwierdzał w przekonaniu, że to co robię, robię dobrze i nie powinnam z tego
rezygnować.
PS Wiem,
że miało być 7 pytań, ale nie mogłam się powstrzymać (to moje gadulstwo!),
muszę odpowiedzieć na jeszcze jedno, ponieważ wywołało wspomnienia (Aniu,
wybacz):
„Również
studiowałam polonistykę, niektórych przedmiotów nie znosiłam. Za jakiego
przedmiotem na studiach Pani nie przepadała i dlaczego?”
Uwielbiałam wszystkie przedmioty związane z
gramatyką (historyczną i opisową) i poetyką, a nie przepadałam za historią
literatury, ponieważ, niestety, trzeba było „lać wodę” na egzaminach, a ja
zawsze lubiłam konkrety.
Dziękuję, Aniu, za zorganizowanie tak
ciekawego konkursu. Przyznaję, że miałam kłopot z wyborem pytań, najchętniej
odpowiedziałabym na wszystkie. Zgodnie z regulaminem moim zadaniem jest jeszcze
wybrać jedną osobę, do której powędruje książka. I przyznam, że miałam OGROMNY
dylemat. Naprawdę. Nie lubię tego robić. Nie lubię wybierać!
Proponuję, by książka zawędrowała do Pani:
Martuchy180 (nie mogłam się oprzeć tej miłości do starych książek – „kupiła” mnie Pani). J
Kupiłam panią Anię :) A to Ci miłe zaskoczenie! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBędzie można komuś prezent zrobić. :)
UsuńSerdecznie gratuluję. :)
Pani Ania jest cudowną,wspaniałą ciepła osobą.Właśnie zaczynam czytać wspaniałości wychodzące spod jej pióra:)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję Pani Aniu,Pani wie za co:)
Cieszę się. :)
UsuńGratuluję zwyciężczyni:) A wywiad przeczytałam z prawdziwą
OdpowiedzUsuńprzyjemnością:)
Bardzo przyjemnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odpowiedź na moje pytanie :) bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę samych sukcesów i zawsze tego ciepłego uśmiechu na twarzy i w sercu :) Aleksandra Ugorowska
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń