Gdy moja Gosia miała 9 lat napisała opowiadanie, które jakiś czas temu opublikowane zostało w tomiku wydanym przez pisarkę Magdalenę Kordel. Wczoraj moja 12-latka skończyła pisać dużo dłuższe opowiadanie, które wymyśliła trzy lata temu. Jestem z niej bardzo dumna, ponieważ ma niesamowicie wybujałą wyobraźnię. Na razie wcześniejsze opowiadanie mojej Małgosi:
"Moje wymarzone święta."
Najszczęśliwszą dziewczynką na świecie byłabym wtedy, gdybym dostała w prezencie świątecznym szczeniaczka rasy mops. Chciałabym również, żebyśmy byli wszyscy razem i spędzili ze sobą ten magiczny i cudowny czas. Poszlibyśmy, jak co roku, szukać pierwszej gwiazdki na niebie. Podzielilibyśmy się opłatkiem, zjedlibyśmy wigilijną kolację, wcześniej wspólnie przygotowaną, znaleźlibyśmy pod choinką wymarzone prezenty. Ja cieszyłabym się ogromnie z tego, że spełniłoby się moje największe marzenie o piesku. Byłby maleńki, beżowy i troszkę zagubiony w nowym miejscu, ale szybko przyzwyczaiłby się do mnie i mojej rodziny, pozwalałby mi się przytulać i głaskać. Wychodziłabym z nim na spacery, a nazwałabym go Asterix. Po kolacji śpiewalibyśmy kolędy, a mój nowy psi przyjaciel szczekałby do rytmu i machał ogonkiem. Wtedy moja mała siostrzyczka Zuzia klaskałaby z radości. Następnego dnia mama, tata, ja i mój brat Kamil gralibyśmy w gry planszowe, nikt nigdzie by się nie spieszył, nie spoglądałby na zegarek, a Zuza by spała. Wspólnie czytalibyśmy nasze ulubione książki, śmialibyśmy się i opowiadalibyśmy śmieszne historyjki. Gdyby na dworze leżał śnieg, poszlibyśmy zrobić bałwana. Najpierw ulepilibyśmy trzy kule: małą na głowę, średnią na brzuch, a największą na sam dół. Miałby on nos z marchewki, czapkę z garnka, ręce z patyków, uśmiech i oczka z węgielków i guziczki z kamyczków. Moglibyśmy też bawić się, rzucając w siebie śnieżkami, oczywiście staralibyśmy się nie trafić nikogo w głowę. Byłoby przy tym dużo śmiechu. Wrócilibyśmy w końcu do domu, ponieważ na pewno bylibyśmy już zmarznięci. Wypilibyśmy wtedy ciepłe mleczko lub kakao i zjedlibyśmy przepyszne pierniczki, które wcześniej razem przygotowaliśmy i ozdabialiśmy, jak kto chciał. Tak wyglądałyby moje wymarzone Święta Bożego Narodzenia.
Małgorzata Grzyb, lat 9
Czy marzenie o piesku się spełniło?
OdpowiedzUsuńna razie mamy króliczka
UsuńTo ja z doświadczenia powiem, że mopsiczki to najukochańsze pieski na świecie :) Żywe, łakome i bardzo towarzyskie. Mamusiu, czas spełnić marzenie :) Swoją drogą świetne opowiadanie. Niech córcia tworzy :)
Usuńwiem, wiem, tylko, że mopsik sporo kosztuje i trudno nam po prostu uzbierać na niego :(
UsuńPisarka Ci Aniu w domu rośnie.
OdpowiedzUsuńto za ciężki kawałek chleba, ale niech się bawi pisaniem, jeżeli sprawia jej to przyjemność :)
UsuńZagrzewaj ją do pisania i chwal, bo to świetne, kreatywne hobby w czasach, gdy dzieci siedzą przed grami albo przed tv.... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmojego najstarszego dziecka nie trzeba namawiać, zresztą Gosia nie za bardzo lubi siedzieć przed komputerem czy tv, zna umiar, gorzej z moim synkiem niestety
UsuńRozmarzyłam się. To chyba dobrze. Zatęskniłam za świętami.
OdpowiedzUsuńpewnie, że dobrze ;)
UsuńPięknie to Twoja córcia napisała. Moja, kiedy była mała, też marzyła o mopsie, ale ma teraz kota (prawie mopsa). :)
OdpowiedzUsuńmoja ma królika ;)
UsuńRośnie Człowiek Pióra. Brawo, gratuluję Pani Anno. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńDeszczowy dzień czerwcowy, a ja marzę o świetach :)
OdpowiedzUsuńAz mik się takie rodzinne święta zamarzyły....:)
OdpowiedzUsuń