wtorek, 5 listopada 2013

Wywiad z Eweliną Kłodą i konkurs, do wygrania Niezapominajki i W poszukiwaniu siebie.



„Jako, że od dziecka jestem nieuleczalną marzycielką, marzę nieustannie i o wielu rzeczach.”
Ewelina Kłoda wywiad


Z wykształcenia pedagog, z zamiłowania pisarka, jak sama o sobie mówi. Ma na swoim koncie udany zeszłoroczny debiut, zatytułowany „Niezapominajki” i jego kontynuację „W poszukiwaniu siebie”. Bohaterką obu tych powieści jest Izabela, młoda, zagubiona dziewczyna, która wkracza powoli w świat dorosłości i odpowiedzialności. Czy będzie popełniała błędy? Okaże się mądrą, a może naiwną dziewczyną?
Autorka na stałe mieszka za granicą. To w hrabstwie Norfolk zadomowiła się i tutaj jest szczęśliwa. Miłośniczka książek, fotografii, malarstwa. Uwielbia podróże. Prywatnie mama małej Izabeli. Znajduje też czas na prowadzenie bloga: http://niezapominajki13.blogspot.co.uk/

Ewelino, po przeczytaniu Twoich dwóch książek jestem niemalże pewna, że piszesz od dawna. Czy mam rację? Zdaje mi się, że kochasz to całym sercem, każda komórką swego ciała?

Tak, to prawda, piszę od dawna. I prawdą jest też, że kocham pisać całym sercem. Będąc jeszcze w szkole podstawowej zakochałam się w twórczości Lucy Maud Montgomery, szczególnie w powieści „Emilka ze Srebrnego Nowiu”. W Emilce odnalazłam swoją bratnią duszę i, podobnie jak ona, zapragnęłam zostać pisarką. To było moje największe dziecięce marzenie. Pierwsze przymiarki do napisania powieści rozpoczęłam mając mniej więcej dwanaście lat. Pamiętam, że najwięcej radości sprawiało mi powoływanie do życia bohaterów, nadawanie im imion, wymyślanie ich przygód i perypetii. Gorzej mi szło z samym pisaniem. Do tego potrzebne mi były lata praktyki, czytanie książek i uczenie się na własnych błędach. Musiało minąć kilkanaście lat, zanim uznałam, że napisałam coś dobrego i godnego uwagi.

Czy postać Izabeli od samego początku miała być właśnie taka, zagubiona, naiwna? Wydaje mi się, że Ty sama jesteś zupełnie inna, czy trudno było stworzyć, wykreować taką bohaterkę?

Jestem inna, to prawda, ale wydaje mi się, że to wynika z faktu, iż ja sama już dojrzałam i ten najtrudniejszy wiek mam za sobą. Wiem, kim jestem i do czego dążę. Izabela w „Niezapominajkach” jest dopiero na początku podróży w poszukiwaniu siebie i swoich pragnień. Musi zrozumieć wiele rzeczy, popełnić wiele błędów, zanim ostatecznie pojmie, czego właściwie oczekuje od życia. Stworzenie postaci Izabeli wbrew pozorom nie było wcale takie trudne. Być może dlatego, że zaczynając pisać tę powieść, sama miałam siedemnaście lat i wiele z przemyśleń i wątpliwości Izabeli towarzyszyło także i mi. Drugą część natomiast skończyłam mając lat niemal trzydzieści, więc siłą rzeczy bohaterowie dojrzewali razem ze mną. Myślę, że obie książki na tym zyskały. Poza tym z bohaterami literackimi bywa tak, że swoim postępowaniem nieraz zaskakują samego piszącego. Izabela zaskakiwała mnie, irytowała, ale pozwoliłam się prowadzić intuicji i nie ulepszałam jej na siłę. Taka była – naturalna, porywcza, czasami bezmyślna, i nie chciałam tego zmieniać.

Opisałaś i w pierwszym, i w drugim tomie wiele zdarzeń, ludzkich historii, nie ograniczyłaś się tylko i wyłącznie do opowiedzenia losów młodej bohaterki. Wątki poboczne wydają się być tak samo istotne, jak życie głównej bohaterki. Czy to wnikliwa obserwacja otaczającego Cię świata, czy całkowita fikcja literacka?

Myślę, że jedno i drugie. Wydarzenia i postacie w książce są w przeważającej większości fikcyjne, ale nigdy nie byłabym w stanie opisać ich tak dogłębnie, gdybym nie obserwowała świata wokół mnie. Pisząc książkę najbardziej zależało mi na tym, by sytuacje i postaci były tak prawdopodobne, jak to tylko możliwe. Dlatego też napisanie obu powieści zajęło mi tak wiele czasu. Starałam się przemyśleć każdy szczegół, każde zdarzenie pod kątem prawdopodobieństwa, nie chciałam, by cokolwiek zabrzmiało sztucznie. To czasochłonna i wyczerpująca praca, ale dzięki temu jestem w pełni zadowolona z efektów. Moje postacie żyją własnym życiem, a fabuła nie jest przesłodzona. Każdy wątek w powieści ma jakieś znaczenie, każda scena ma na celu coś przekazać. Myślę, że dzięki temu obie książki czyta się szybko. Opisane historie ciekawią, nie nużą. Oczywiście są w książce drobne elementy, sytuacje, historyjki z życia wzięte. Na przykład historie o duchach, które w pierwszej części opowiada Majka, zaczerpnęłam z rodzinnych opowieści. Podobnie, jak śmieszne sytuacje, o których opowiadają sobie Iza i Krzysiek. Na tym między innymi polega praca pisarza – na wynajdywaniu takich perełek, zabawnych sytuacji, ciekawych historii i czerpanie z nich natchnienia.

Którego swojego bohatera darzysz największą sympatią?

Hmm, to trudne pytanie, bo wszyscy bohaterowie, których stworzyłam, są mi bardzo bliscy. Kiedy spędza się z kimś tyle lat, praktycznie żyje się w jego świecie (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi), to siłą rzeczy wytwarza się swoista więź. Taka więź pomiędzy pisarzem i stworzonymi przez niego postaciami jest naprawdę wyjątkowa. Lubię Boberową za jej prostolinijność i dobre serce, Majkę za wrażliwość i romantyczną duszę, Izabelę za jej zwariowane pomysły i zbuntowaną naturę, Arka za szczerość, odwagę i odpowiedzialność, Jerrego za życiową mądrość... Długo mogłabym tak wymieniać!

Czy w Twojej głowie są już pomysły na kolejne niebanalne postacie? Czy coś się „pisze”?

Ha! Chciałabym, aby samo się pisało! A tak na poważnie, to mam dużo pomysłów, które czekają na swoją kolej. Na chwilę obecną mam trzy zaczęte powieści, z czego dwie piszę praktycznie na przemian, kiedy znajdę wolną chwilkę. A że jako młoda mama czasu wolnego mam niewiele, to i praca nad nimi raczej się wlecze. Mam jednak nadzieję, że uda mi się je dokończyć.

Masz małą córeczkę, jaką jesteś mamą?

Kochającą, troskliwą, może czasami trochę nadopiekuńczą. Ufam temu, co podpowiada mi instynkt i staram się, aby moja córeczka miała radosne, beztroskie, pełne zabaw i śmiechu dzieciństwo. Pragnę wychować ją na mądrą i rozsądną dziewczynę.

Czy planujesz kiedyś napisać książeczkę dla dzieci? Myślę, że mógłby to być ciekawy projekt. Z Twoją wrażliwością!

Przyznaję, że taka myśl już kilka razy przemknęła mi przez głowę. Kto wie? Może kiedy moja córeczka trochę podrośnie, razem wpadniemy na jakiś dobry pomysł?

Uwielbiasz czytać, która powieść zapadła Ci w pamięć szczególnie? Jakich bohaterów preferuje Ewelina Kłoda? Jakiego typu książki?

Może zacznę od tego, jakich bohaterów nie lubię. Nie lubię postaci płytkich, sztucznych i nudnych. Moim zdaniem dobra postać to taka, która wzbudza w czytelniku emocje. Jeżeli ktoś po przeczytaniu mojej książki stwierdzi, że główna bohaterka irytowała go swoim postępowaniem na każdym kroku, to dla mnie będzie to znak, że stworzyłam postać żywą, bohatera, wobec którego czytelnik nie pozostaje obojętny. Lubię postacie wielowymiarowe, ludzkie, posiadające wady i zalety, jakieś swoje słabostki, niepoddające się jednoznacznym ocenom. Chyba dlatego tak bardzo pokochałam powieści Jane Austen. Akcja w nich raczej wartko się nie toczy, ale te postacie! Austen miała niezwykły dar do kreowania wyrazistych bohaterów. W pamięć szczególnie zapadła mi „Duma i uprzedzenie”, a w niej rewelacyjne postacie pana Collinsa i pani Bennet. Co do typu książek, to nie mam jakiś wyraźnie sprecyzowanych preferencji. Przeczytam i romans i horror, pod warunkiem, że książka mnie wciągnie, zainteresuje, zaintryguje, poruszy lub czegoś istotnego zdoła mnie nauczyć.

Powiedz coś na temat Twojej kolejnej pasji, czyli fotografii…

Fotografią interesuję się od dawna, praktycznie od czasu, gdy w ręce wpadł mi mój pierwszy aparat. Fascynuje mnie możliwość uchwycenia ulotnych chwil, momentów szczęścia, zachwytu, wzruszenia, całego ładunku emocji, które nam towarzyszą w chwili powstawania zdjęcia. Magia fotografii polega na tym, że uwieczniamy coś, co już nigdy się nie powtórzy. I na tym, że nawet po wielu latach trzymane w dłoni zdjęcie potrafi przywołać wszystko to, co czuliśmy w tamtym jedynym, niepowtarzalnym momencie naszego życia. Lubię patrzeć na świat poprzez pryzmat aparatu fotograficznego. Odnajdywanie wyjątkowych i szczególnych ujęć oraz sama obróbka zdjęć sprawiają mi wiele radości i satysfakcji.

W kilku słowach, do jakiego Twoim zdaniem czytelnika skierowane są Twoje powieści? Chyba niekoniecznie są to książki dla młodzieży?

Myślę, że w przypadku moich powieści wiek tak naprawdę nie ma znaczenia. Moje książki czytują zarówno nastolatki, jak i panie po osiemdziesiątce, i w obu przypadkach spotykam się z pozytywnymi opiniami. Młodszemu pokoleniu być może łatwiej przyjdzie utożsamiać się z głównymi bohaterami, ale starsze pokolenie dzięki moim książkom ma szansę odbyć nostalgiczną podróż do lat własnej młodości, powspominać dawne czasy, przypomnieć sobie dawne uczucia, emocje, nastoletnie rozterki i dylematy.

Czy tęsknisz za Beskidami? Opowiedz czytelnikom o Bielsku-Białej, z którego to miasta  przecież pochodzisz…

Oczywiście, że tęsknię. Tęsknię za Polską, za rodziną, przyjaciółmi, za polskimi górami i za moim rodzinnym miastem. Tam się wychowałam, dorastałam. Są to miejsca, z którymi wiąże mnie wiele wspaniałych wspomnień. Bielsko-Biała to piękne miejsce, pełne urokliwych uliczek, ciekawych zabytków, zachwycającej architektury, nastrojowych kawiarenek... Za każdym razem, gdy je odwiedzam, ze zdumieniem obserwuję, jak zmienia się, rozrasta, pięknieje. Jest to miasto naprawdę warte tego, aby je odwiedzić, do czego wszystkich gorąco zachęcam!

Jaką porę roku lubisz najbardziej?

Każda pora roku ma w sobie coś, co lubię. Lubię wiosnę za cudowny zapach budzącej się do życia natury, lubię lato, bo od dziecka kojarzy mi się ze słońcem i błogą, wakacyjną beztroską, lubię jesień za piękne barwy drzew, a zimę za to, że w długie i mroźne wieczory czyni mój dom tak ciepłym i przytulnym.

O czym marzy Ewelina Kłoda?

Jako, że od dziecka jestem nieuleczalną marzycielką, marzę nieustannie i o wielu rzeczach. Marzę o szczęśliwym i spokojnym życiu dla siebie i moich najbliższych, o dalekich podróżach i o tym, by dalej pisać. Wierzę w to, że marzenia nadają sens naszemu życiu. I że są możliwe do spełnienia. Jestem tego żywym przykładem.

Bardzo dziękuję za rozmowę, cieszę się, że zgodziłaś się na ten wywiad.

Ja również dziękuję. To było bardzo miłe i ciekawe doświadczenie.

Konkurs

Wystarczy pod tym postem zostawić komentarz, w którym należy udzielić odpowiedzi na pytanie: Wyobraź sobie, że jakimś magicznym sposobem jesteś w stanie na jeden dzień przenieść się w świat literackiej fikcji. W którego bohatera literackiego chciałabyś/chciałbyś się wcielić i dlaczego? Nagrodzimy najciekawszą odpowiedź.
Konkurs trwa od dnia dzisiejszego, od 5 listopada do 12 listopada, do godziny 24:00. Nagrodę ufundowała pisarka Ewelina Kłoda i Wydawnictwo Zysk i spółka. Organizatorem konkursu jestem ja, zwycięzca zostanie powiadomiony do trzech dni roboczych od zakończenia zabawy drogą e-mailową, dlatego proszę o pozostawienie odpowiedzi wraz z adresem e-mail.
Można polubić moją stronę na facebooku, jak też dodać mój blog do obserwowanych, nie jest to wymóg, ale będzie mi bardzo miło :) Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie! Trzymam kciuki!
A do wygrania jest pakiet książek pisarki: "Niezapominajki" i "W poszukiwaniu siebie".









19 komentarzy:

  1. I po raz kolejny wspomnę Idgie z Smażonych Zielonych Pomidorów :) Dlaczego ona? Mam ogromną słabość do południa Stanów Zjednoczonych i chciałabym je zobaczyć właśnie oczyma mojej ulubionej bohaterki. Sprawdzić, czy to, co sobie wyobrażałam czytając pokrywa się z prawdą :) Idgie przyszło żyć w czasach gdy powszechne było wykorzystywanie czarnego człowieka, traktowanie go jak śmiecia. Mimo to ona potrafiła się temu przeciwstawić, mieć czarnych przyjaciół, kochać ich, zmieniać ich świat. Bardzo chciałabym to zobaczyć :) Poza tym Idgie wydaje mi się taką samą szaloną kobietą jak ja. Myślę, że gdybyśmy miały sposobność zagrałybyśmy razem w piłkę, poszłybyśmy na piwo, czy coś w tym rodzaju :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny wywiad, też śledzę bloga autorki i polecam :) Powodzenia wszystkim, ,,Niezapominajki" już mam, a ,,W poszukiwaniu siebie" również na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Windsor "Win" Horne Lockwood, III postać z książek Cobena - praktycznie niesamowity - przystojny, bogaty, tajemniczy, śmiertelnie groźny - niewiele mamy wspólnego ale miło sobie czasem pomarzyć. Każdy kto czytał choć jedną z książek z cyklu o Myronie Bolitarze wie kim jest Win :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, to ja muszę mieć rozdwojenie jaźni. Wcieliłabym się w role kobiece z "Krzyżaków". Z jednej strony chętnie zostałabym drugą Danuśką Jurandówną. Miałabym możliwość bycia na książęcym dworze w czasach średniowiecznych, udziału w turniejach rycerskich, a i zwiedzenie zamku krzyżackiego byłoby interesujące, gdyby nie trzymano mnie tam w niewoli. A z drugiej strony z chęcią zostałabym przaśną Jagienką ze Zgorzelic, inteligentną kobietą z własnym zdaniem, silną psychicznie i fizycznie, potrafiącą wykonać wiele rzeczy, również typowo męskich. Miałabym możliwość poznać codzienne życie w średniowieczu i zapolować na niedźwiedzia. Cóż, od małego fascynują mnie wieki średnie i życie w tamtych czasach, a wszystko to przez zamek krzyżacki w mej wsi, w którym to spędziłam część dzieciństwa.
    martucha180@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzę o tym, aby choć na parę chwil wcielić się w postać Lizzy Bennett z "Dumy i uprzedzenia". Zasmakować w klimacie Anglii z przełomu XVIII i XIX wieku, być na prawdziwym balu, zakochać się... najlepiej z wzajemnością, choćby dojście do porozumienia miało zająć trochę czasu - tak jak w przypadku Lizzy i pana Darcy'ego (swoją drogą uwielbiam tę postać!!).

    jol_ka@poczta.fm

    OdpowiedzUsuń
  6. Kim bym chciała być o rety ze sterty przeczytanych książek , tuzinów bohaterów mam wybrać jedną.?! To dziś chce być Liz z książki Elisabeth Gilbert pt" Jedz, módl się, kochaj". Książka którą pochłonęłam jak batonik gdy mam na niego ochotę. Przeżywałam jej samotność na zimnych płytkach w łazience, walkę wewnętrzna jaką skoczyła ze sobą.... podziwiałam jej podróż na stary kontynent do Włoch nie znając języka... oczami wyobraźni zwiedzałam z nią Włochy, delektowałam się posiłkami. Akurat wyobraźnia jest moją trzecią siostrą. Pojechałam z nią do Aśramy, szukając wewnętrznej równowagi i nie tylko a na końcu pojechałam na Bali szukać starego hmmm" przepowiadacza" przyszłości oj gdybym go mogła spotkać. Pomijając opowiadania o sensie współżycia damsko-męskiego ;-) Z całą pewnością chciałabym się z nią zamienić na tą jedną chwilę. .. i odmienić swoje życie :-)
    Pozdrawiam Kasia ;-)
    kasia-16101@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. MARTA – tajemnicza „mądrala” (bo przecież nie ma kobiecego odpowiednika „mędrca – jak się dowiadujemy od tej bohaterki opowieści Tokarczuk „Dom dzienny dom nocny” - i ja się z nią zgadzam i ubolewam nad tym faktem). Polubiłam ją za tę tajemnicę, prawdę, godne pozazdroszczenia balansowanie pomiędzy światem jawy i snu. Czasami tak marzę - cudownie by było posiedzieć z nią lub tak, jak ona w bezsenną noc na łonie natury - wpatrywałybyśmy się w niebo „śledząc księżyc, który nigdy nie wydał się jej taki sam” … bez zbędnych pytań - „na najważniejsze rzeczy i tak brakuje słów” – tak, jak mówiła Marta. Być może wystarczy taka jedna chwila pod gwieździstym niebem, by poczuć to nieuchwytne TERAZ, w którym, jak światło w soczewce, skupia się czas. Ona to potrafi! I w tym tkwi jej siła, jej mądrość i tajemnica – nie goni, nie szuka, nie pyta … a jej zgoda z trwaniem ma w sobie coś hipnotycznego. To dar. Najprzyjemniejsza jest myśl, że w świecie skonstruowanym przez Olgę Tokarczuk można ten rytuał odtwarzać i przeżywać, kiedy zapada się w sen. By w końcu móc powiedzieć: "Wreszcie któregoś poranka obudziłam się ... czując zapach georginii z ogrodu Marty". I to by był znak, że ten dar jest też i we mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. pozdrawiam,
    Magdalena M
    magdamus@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem marudą, ciągle narzekam, denerwuję się i nawet w miłych momentach potrafię znaleźć dziurę w całym...próbuję to zmienić, bo nic dobrego z tego nie wynika i tak się żyć nie da. Bardzo przydałby mi się jakiś wzór, ale powinna to być osoba "z tłumu", nie kobieta sukcesu czy gwiazda estrady, lecz ktoś kim mogłabym zostać w każdym momencie, gdy tylko przestanę ględzić jak mi źle ;) Gdyby więc magia zadziałała i mogłabym wcielić się w jakąś postać literacką wybrałabym Jocelyne Guerbette z powieści “Lista moich zachcianek” Gregoire Delacourta. Jest ona przeciętną kobietą, która wygrała w totka osiemnaście milionów dolarów. Sporządziła listę swoich potrzeb, zachcianek i szaleństw - takich całkiem zwykłych jak nowy telewizor czy czerwona sexy bielizna, jak i nieco zwariowanych, np. zobaczyć Johnny'ego Hallydaya na koncercie...po czym schowała ją głęboko i informację o wygranej starała się zachować w tajemnicy...dlaczego? Bo była zadowolona ze swojego życia - jej pasmanteria prosperowała całkiem nieźle, prowadziła blog, który miał coraz więcej fanek, miała wierne przyjaciółki, a z mężem przeżyła wiele i mimo że nie był on supermanem, to kochała go i za nic nie oddałaby tych wszystkich chwil, które dane im było wspólnie przeżyć...umiała wyłuskać z każdego zdarzenia coś dobrego, dostrzegała drobiazgi i była szczęśliwa bez tych wielkich pieniędzy. Sama wielokrotnie marzyłam o trafieniu "szóstki", zastanawiałam się co bym zrobiła, co kupiła, w co zainwestowała? Wydawało mi się, że byłoby to najcudowniejsze doświadczenie w moim życiu, które skreśliłoby wszystkie problemy. Ale przecież sobie radzę, niczego mi nie brakuje, nie żyję ekskluzywnie, ale przecież nie mam na co narzekać. Chciałabym bardzo umieć tak jak Jocelyne chwytać chwile, zapominać o czasach trudnych, o stratach i bólu i osiągnać taką harmonię jak ona. Nie zazdroszczę jej wygranej, Ci co czytali książkę wiedzą dlaczego, ja tego nie zdradzę. Zazdroszczę jej natomiast umiejętności doceniania tego co miała...bezcenna umiejętność!

    Kasia R.
    krakowiak-katarzyna@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Może będę mało oryginalna, ale gdybym miała wybierać chciałabym zostać Małgosią z cyklu "Nad Rozlewiskiem" Klaicińskiej. Marzę o ucieczce z wiecznie zagonionego i rozkrzyczanego miasta w miejsce magiczne, jakim jest Rozlewisko na przykład. Zdrowe powietrze, swojskie jedzenie, przyjaciele, ale przede wszytskim zwolnienie tempa i czas posuwający się jakoś wolniej. Możliwośc złapania oddechu, nie przejmowania się drobiazgami a przede wszytskim dużo czasu do czytania książek, które leża na coraz większej stercie i czekają na cud:) Tego mi najbardziej brakuje:)

    OdpowiedzUsuń
  11. no tak zapomniałam z tego rozmarzenia iwona067@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałabym Hanią z "Alibi na szczęście" by kochać całym sercem i być kochaną ponad wszystko. zaneta.ciok@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdybym miała taką możliwość chciałabym zostać Amy z "Zaginionej dziewczyny" Gillian Flynn. Już tylko dlatego, aby dowiedzieć się co nią kierowało, gdy sfingowała swoje zaginięcie, aby później obserwować swoich najbliższych gdy robią wszystko aby ją odnaleźć. To jak jej mąż staje się jednym z podejrzanych i stara się udowodnić innym, że nie ma z zaginięciem Amy nic wspólnego.

    Kasiulek17@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałabym być jedną z bohaterek czy bohaterów "Boskiego porządku" Kańkowskiego. Obojętnie kim. Żyć w polskiej wiosce lat 50-tych, kiedy ludzie wyznawali jeszcze inne wartości. Kiedy, żeby kogoś odwiedzić wystarczyło zajść i zapukać do drzwi. Nie trzeba było umawiać się telefonicznie. Wydaje mi się, że człowiek był wtedy bardziej ludzki.

    sylwiam720@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. kmastalerczyk@gmail.com

    Ja chciałabym być Melanią Hamilton Wilkes z "Przeminęło z wiatrem", dlaczego? To bardzo proste, chciałabym być chociaż jeden dzień, tak perfekcyjnie dobrym i szczęśliwym człowiekiem. Ja wiem, że ona jest brzydka, ja już w realu jestem brzydka, ale ona przy wszystkich swoich niedostatkach urody, jest tez tak kryształowo dobra, ma piękne serce i duszę, zazdroszczę jej tego. TEGO JASNEGO SPOJRZENIA. Tego płomienia duszy, który sprawia, że wszyscy dobrze czują się w jej towarzystwie. Tej pewności, że jest kochana i że wszystko będzie dobrze. Jest prawdziwą damą, niby mimozą, ale gdy trzeba umie walczyć, niezłomna, silna i niepokonana!

    OdpowiedzUsuń
  16. Na pewno byłoby to nie lada wyzwaniem, ale chciałabym na jeden dzień wcielić się w postać Detektywa Adriana Monka. Jego życie jest „przesadnie uporządkowane”, bo ma nerwicę natręctw (wszystko robi o tych samych ustalonych godzinach, przedmioty w jego domu muszą być zawsze na tych samych miejscach, muszą być symetrycznie ułożone) oraz wiele fobii: lęk wysokości, strach przed dotykiem fizycznym, tłumem, małymi powierzchniami, mlekiem; ale jest perfekcjonistą w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych – nie ma sobie w tym równych. Doskonały wzrok, pamięć, szybkie odnajdywanie najdrobniejszych śladów i kojarzenie faktów – nie pozwolą przestępcom spać spokojnie. Chciałabym być takim Geniuszem nawet w pakiecie ze wszystkimi jego obsesjami! :)
    e-mail: kwiatusia1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeden dzień?Tylko jedna postać? Trudny wybór. Przez dobę ani bym sę nie wczuła w klimat czasów, ani nie zdążyła zakochać, odkochać, podróżować, czy balować... Ale mogłabym odpocząć, dlatego stanowczo wybieram Robinsona Crusoe . Jeden,cudowny, spokojny dzień. Bez telefonów, listów, powiadomień, wiadomości. Żadnych ludzi, żadnych problemów.Natura, śpiew ptaków, słońce i plaża... Nikt nic nie chce, nie prosi mnie o przysługi, nie zmusza do wysłuchiwania żalów i narzekań. Nie idę do pracy, nie gotuję. Najwyżej zjem jakiś owoc, popiję mleczkiem kokosowym. Odetchnę świeżym, tropikalnym powietrzem i wyciągnę się pod drzewem. Może mnie ukąsić wąż, albo mucha tse-tse, wystraszyć tygrys, albo pirania. To i tak nic w porównaniu z kierownikami, politykami, czy prywatnym mężem. Że niby to trudne,że muszę zdobywać pożywienie, dach nad głową, walczyć o przeżycie? Mam to na co dzień, a na wyspie przynajmniej nie byłoby Zus-u i podatków...I gdybym tak oglądała błogo się relaksując zachód słońca, może zatęskniłabym za moim "normalnym" światem. A może jednak żal by było wracać do rzeczywistości? chyba jednak tak- bo wszystko zniosę, ale tam przecież nie ma książek!

    toporek@poczta.onet.eu

    OdpowiedzUsuń