wtorek, 17 lutego 2015

Dzień z książką. "Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli tom II sagi" Ałbena Grabowska. Fragment drugi.

Dzień z książką. 
"Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli tom II sagi"
Ałbena Grabowska. 
Fragment drugi.
"Ania swoim szóstym zmysłem czuła, że coś złego za sąsiadką idzie, ale myślała raczej o pokątnym handlu mięsem, kantach czy sprowadzaniu tłustych Niemców do domu, niż o rzeczywistym złu. Egzekucja zatem wstrząsnęła nią do głębi, zwłaszcza że przypomniała jej tamten dzień sprzed ponad dwóch lat, kiedy pod murem naprzeciw niemieckich karabinów stanął jej ukochany Paweł, a dziadek Antoni oddał za niego życie. Od tamtej godziny upłynęło mnóstwo wody w rzekach, wiele się zdarzyło, świat rozsypał się na kawałki, ale Ania nie mogła zapomnieć wzroku szwagra, który przygotowywał się na śmierć, a potem ciała dziadka z dziurą od kuli na piersi, rozłożonymi rękoma i spokojem na twarzy. Tamtego dnia jej siostra Mania urodziła dwie dziewczynki, babcia Bronia przestała mówić, a Paweł zamiast cieszyć się z darowanego życia, przepadł gdzieś bez wieści. Dopiero po kilku miesiącach okazało się, że zaciągnął się do wojska, kiedy przesłał z frontu list do swojej żony. Tego listu Mania nie pokazała nikomu, nawet jej-swojej siostrze bliźniaczce. Co w nim było, Ania mogła się jedynie domyślać, ale jego treść miała poznać dopiero wiele lat później, kiedy to, co wtedy napisał Paweł, nie miało już żadnego znaczenia. W chaosie zdarzeń, które wtedy nastąpiły, Ani zupełnie wyleciał z głowy niejaki Kazimierz Tarasiewicz, który zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia w pewne sierpniowe popołudnie, a co za tym idzie postanowił dotrzymać zawartej umowy i stawić się na umówione spotkanie dwudziestego września w Brwinowie. Potem opowiadał jej, jak z okupowanego Krakowa ruszył koleją, następnie furmankami, a nawet część drogi pokonał pieszo, dziwiąc się, że wojna wyszła poza obręb dawnej stolicy Polski. Jemu naprawdę się wydawało, że tylko tam panoszą się Niemcy, a reszta kraju jest może nie tyle wolna, ile o wiele mniej represjonowana. Kiedy dotarł pod koniec października do Brwinowa, brudny i obdarty, zapukał do okna drewnianego domku. Drzwi otworzyła mu Mania, która miała nadzieję, że to jej mąż Paweł stoi przed progiem domu i chce ją na powrót zabrać do mieszkanka nad biblioteką, które do pierwszego września zajmowali oboje, ciesząc się sobą, swoją miłością i oczekując dziecka. Kiedy zobaczyła brudnego i zarośniętego Kazimierza, krzyknęła nie tyle ze strachu, ile z rozczarowania, że to niewłaściwy mężczyzna puka do ich drzwi."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz