"Tam, gdzie rodzi się miłość" Edyta Świętek
Fragment czwarty.
"Ogarnęły ją wątpliwości, czy dobrze zrobiła, zgadzając się na to spotkanie, ale szybko je stłumiła, tłumacząc samej sobie, że nie może z gruntu wszystkich skreślać, być nieufna i zachowawcza. Nie powinna także każdego mężczyzny podejrzewać o niecne zamiary. Potrzebowała zapomnieć choć na chwilę o swoich zgryzotach: zagrożeniach, które czają się wokół, oraz Danielu i Dominiku, śniących wiekuiste sny w rodzinnym grobowcu Hajdukiewiczów.
Wiedziała, że Darek skarciłby ją za lekkomyślność, lecz przecież nie zamierzała zrobić nic złego. Chciała wypić kawę z tym intrygującym mężczyzną.
Ojciec, bojąc się o jej bezpieczeństwo, wciąż trzymał ją krótko. Gdyby było go stać na całodobową ochronę dla córki-na pewno by ją zlecił.
-Nie uważasz, tato, że przesadzasz? Przez tyle lat żyliśmy spokojnie i w miarę beztrosko, nic złego się nie wydarzyło...-Próbowała się kiedyś zbuntować.
-Nie doceniasz przeciwnika, córko-przerwał ostrym tonem, jak zawsze, gdy usiłowała przekonywać go do swoich racji.-To, że Janus siedzi spokojnie i nic nie robi, o niczym nie świadczy. Znam go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że gotów jest spełnić swoje prośby. To jest człowiek, który zawsze musi dopiąć swego. Nie wierzę, że odpuścił.
-Ale tato! Przecież minęło tyle lat! Zrozum, nie możesz wiecznie trzymać mnie pod kloszem. Ja się duszę.
-Wolę, żebyś się dusiła, ale była żywa, niż gdybym miał cię pochować."
Wiedziała, że Darek skarciłby ją za lekkomyślność, lecz przecież nie zamierzała zrobić nic złego. Chciała wypić kawę z tym intrygującym mężczyzną.
Ojciec, bojąc się o jej bezpieczeństwo, wciąż trzymał ją krótko. Gdyby było go stać na całodobową ochronę dla córki-na pewno by ją zlecił.
-Nie uważasz, tato, że przesadzasz? Przez tyle lat żyliśmy spokojnie i w miarę beztrosko, nic złego się nie wydarzyło...-Próbowała się kiedyś zbuntować.
-Nie doceniasz przeciwnika, córko-przerwał ostrym tonem, jak zawsze, gdy usiłowała przekonywać go do swoich racji.-To, że Janus siedzi spokojnie i nic nie robi, o niczym nie świadczy. Znam go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że gotów jest spełnić swoje prośby. To jest człowiek, który zawsze musi dopiąć swego. Nie wierzę, że odpuścił.
-Ale tato! Przecież minęło tyle lat! Zrozum, nie możesz wiecznie trzymać mnie pod kloszem. Ja się duszę.
-Wolę, żebyś się dusiła, ale była żywa, niż gdybym miał cię pochować."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz