wtorek, 5 sierpnia 2014
Wirtualna Przyjaźń i inne opowiadania Mikołaj Świerad
Kolejna interesująca propozycja literacka dla nieco starszego dziecka, takiego, które chodzi już do szkoły. Maluszek może nie zrozumieć poruszanych w niej tematów, może się ona okazać zbyt trudna dla niego, niejasna. Natomiast czytelnik w wieku szkolnym na pewno znajdzie tu wiele interesujących opowiadań, być może dostrzeże też podobieństwo między sobą, a postacią, o której jest dana historyjka.
Trzydzieści sześć świetnie napisanych opowieści, nie tylko o ważnych, istotnych sprawach, ale też o zwyczajnym, codziennym życiu młodego człowieka. Relacjach, jakie nawiązuje na szkolnym korytarzu, podwórku, czy w klasie, znajdując się wśród rówieśników. To tutaj ma kolegów, z którymi nie zawsze łatwo dojdzie do porozumienia, to tutaj ma przyjaciół, którzy starać się będą stać "za nim murem", to tutaj każdego dnia rodzice będą próbowali dotrzeć do niego, zrozumieć jego zachowanie i postępowanie.
Wszystkie opowiadania dzieją się chronologicznie, według pór roku, z kalendarzem w dłoni niemalże. Znajdziemy tu święta, uroczystości, ważne wydarzenia w życiu bohaterów, ich przygody, sposób myślenia i pojmowania świata, lecz nade wszystko stosunek do Boga i naukę, jaką wynosimy z naszej religii. Warto mieć dobre, otwarte serce i wyciągać pomocną dłoń do potrzebującego.
Całość zaczyna się od postanowień noworocznych. Wielu z nas ma nadzieję na to, że w kolejnym roku rozstanie się z nałogiem, stanie się lepszym człowiekiem, przejdzie na dietę, zacznie więcej czasu poświęcać swoim dzieciom, ale rzadko komu udaje się spełnić te obietnice.
Bohaterem opowiadania jest Marek, którego ze szkoły odbiera tym razem babcia, jest zdenerwowana, bo stoją w korku i wszystko muszą robić w biegu, spiesząc się.
"-Matko Boska, popatrz, jakie korki-mówiła starsza pani i była to oznaka rosnącego zniecierpliwienia bądź zdenerwowania.-O Jezu, kiedy my dojedziemy?"[1]
Chłopiec już wcześniej na lekcji religii dowiedział się, że jedno z Dziesięciu Przykazań Bożych brzmi: Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno. Szczególnie mocno je zapamiętał, ponieważ dotyczyło
"(...)przywoływania na głos Osoby Boga lub Świętej Rodziny bez potrzeby, na zasadzie odruchowego powiedzenia."[2]
Zastanowiło go zachowanie babci. Przecież ona łamała właśnie to przykazanie!
Ksiądz na poprzedniej lekcji religii poprosił uczniów, by pomyśleli o noworocznych postanowieniach. Marek pomyślał, że nie będzie bez potrzeby używać imienia Jezusa, by wyrazić emocje, jakie nim targają. Miał też nadzieję, że jego rówieśnicy i najbliżsi wezmą z niego przykład.
Druga historyjka porusza problematykę tytułowej, wirtualnej przyjaźni. Szczerze mówiąc, właśnie ze względu na ten jakże aktualny temat postanowiłam zapoznać się z tą książką.
Zaczęły się ferie. Gabrysia i Filip mieli do użytku wspólnego jeden komputer, który znajdował się w dużym pokoju. Chłopcu zależało na tym, by urządzenie trafiło do innego pomieszczenia, takiego, gdzie mógłby w spokoju siedzieć przed monitorem. Nikt nie zaglądałby mu wtedy przez ramię, sprawdzał, co robi, na jakie strony zagląda. Rodzice nie zgadzali się na ten jego zdaniem wspaniały pomysł. Chcieli mieć pod kontrolą własnego syna, może nie cały czas, ale w razie potrzeby wiedzieć, w jaki sposób wykorzystuje dostęp do komputera. Filip zdawał się coraz bardziej wciągać w gierki, korzystał też z portali internetowych, a Grażynce wcale się to nie podobało. Jej zdaniem siedział przed monitorem bez sensu. Dodawał na portalach społecznościowych coraz to nowych znajomych, chwaląc się, że ma ich już tak wielu.
"-Nudne, wolę rysować-powiedziała Gabrysia. Tak jak się spodziewała, brat wydał z siebie odgłos oburzenia.
Sama od kilku miesięcy także miała konto na portalu społecznościowym, jednak korzystała z niego niezbyt często. Rodzice dbali, żeby ona i brat mieli odpowiednie ustawienia prywatności, nie dodawali dużo zdjęć oraz nie ujawniali zbyt wielu informacji o sobie."[3]
Ta opowieść spodobała mi się szczególnie, ponieważ autor odpowiedział w niej na pytanie, które nurtuje wielu z nas. Co takiego dają wirtualne przyjaźnie? Co z tego, że mamy tylu znajomych, skoro w realnym świecie nie potrafią oni powiedzieć nam chociażby "cześć"?
Gabrysia próbuje uświadomić bratu, ale nie tylko jemu przecież, że nic nie zastąpi kontaktu w cztery oczy, rozmów na żywo, przebywania w swoim towarzystwie.
Ta i wiele innych naprawdę wartych poznania historyjek przekonała mnie do tej książki. To wartościowa publikacja, graficznie również warta dostrzeżenia, rysunki są barwne i piękne. Poszczególne opowiadania, sprawy, jakich autor nie boi się w nich poruszać sprawiają, że polecam tę mądrą i zajmującą, interesującą lekturę nie tylko na wakacyjny czas. Zarówno rodzice, jak i dzieci powinni się z nią zapoznać.
[1] cytat pochodzi z książki "Wirtualna Przyjaźń i inne opowiadania" Mikołaj Świerad, wydawnictwo WAM, 2014, strona 5
[2] tamże, strona 6
[3] tamże, strona 10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja chyba jestem zbyt dorosła, a mój Synek za mały, więc książkę sobie odpuszczę, ale wydaje sie być naprawdę ciekawa i przemyślana! i jedna i druga przytoczona przez Ciebie historia mogą wiele wnieść w zycie kilkulatków i co nieco im uświadomić. Zresztą dorosłym chyba też - ja sama bez potrzeby i powodu często mówię "O Jezu!", czy "Boże"... A co do wirtualnych przyjaźni - mnie rozwala jedno. osoby z otoczenia, mieszkające czasem nawet w pobliżu zapraszają mnie do grona znajomych na portalu społecznościowym, komentują zdjęcia, lubią posty - ale przy spotkaniu na żywo udają, że się nie znamy.. I sama nie wiem, po co? Dla popularności? Z nadzieją na rewanż i większą liczbę lajków...? To dobrze, że autor próbuje uświadomić i pokazać to już najmłodszym uczestnikom wirtualnego świata.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą,też mam takich znajomych. Ale też mam wirtualną znajomą i po spotkaniu w realu już wiem że nadajemy na tych samych falach ;)
UsuńNo takie internetowo poznane znajome też mam - i są bliższe, niż niektóre realne :) Więc jak widać każdy kij ma dwa końce ;)
UsuńA mnie w związku z tą recenzją przypomniał się dowcip. Katechetka pyta dzieci:
OdpowiedzUsuń- Jak wygląda Matka Boska?- Na to zgłasza się chłopieć i mówi:
- Ma taką mini, że ledwie jej tyłek zasłania, wielki dekolt, wysokie szpile, i długie blond włosy.- Katechetka, z niemałym zaskoczeniem mówi:
- Co ty wygadujesz?- Na to chłopiec, bijąc się w piersi mówi:
- Przysięgam , sam widziałem , jak ksiądz ją rano wyprowadzał z plebanii i mówił: "O Matko Boska, żeby cię tylko nikt nie zobaczył!".
Hahahaha, dobre :D
Usuń