piątek, 20 lutego 2015

Kulminacje Janusz L. Wiśniewski M. Warda, P. Holtz, I. Sowa, M. Witkiewicz, M. Kalicka, A. Niezgoda, M. Krajniewska, J. Jodełka



Zaciekawiło mnie to niebanalne połączenie tekstów znanego pisarza z opowieściami niemniej znanych pań z obszaru literatury, kultury. Czego się spodziewałam po tej lekturze? Czy znalazłam w niej coś godnego uwagi? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć właśnie dzisiaj.

Janusz L. Wiśniewski niebywale popularny stał się za sprawą powieści "Samotność w sieci", którą i ja czytałam, którą się zachwycałam, bo dzięki niej dostrzegłam, jak złożone mogą być relacje damsko-męskie, jak dalekie od ideału, a jednocześnie jak pasjonujące i ciekawe, niejednoznaczne i trudne w ocenie. Tylko czy powinniśmy w ogóle je oceniać, osądzać ludzi zagubionych, samotnych, nieszczęśliwych? Kto daje nam, pozornie normalnym, takie prawo?

W najnowszej publikacji autor pokazuje nam różne życiowe drogi, sytuacje, jakie mogą mieć miejsce w naszym nieidealnym świecie. To on zaczyna snuć opowieść, by za moment dopuścić do głosu panie, poznać kobiecy punkt widzenia, bardziej delikatny, emocjonalny, odpowiedzialny? Komu lepiej udaje się oddać uczucia płci pięknej, kto lepiej potrafi je zrozumieć, przedstawić czytelnikowi w sposób nietuzinkowy i interesujący? A może i mężczyzna, i kobieta potrafią doskonale odnaleźć się w roli, jaką sami sobie wyznaczyli? Może wspólnie uda im się stworzyć nietuzinkową całość, bez rywalizacji, zazdrości? Staną się dopełnieniem, jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć, tworzyć spójnej opowieści, jedności.

Komplet opowiadań, które warto poznać. Ciekawie i oryginalnie przestawiony temat kobiecości. Osiem historii opowiedzianych na dwa sposoby, razem zbiór szesnastu tekstów. Autorkami tych drugich są znane mi ze swojej twórczości literackiej: Małgorzata Warda, Izabela Sowa i Magdalena Witkiewicz. Z wielką przyjemnością zapoznałam się też z opowieściami snutymi przez Paulinę Holtz, Manulę Kalicką, Joannę Jodełkę i Agnieszkę Niezgodę. Jednak w pamięci utkwił mi najbardziej tekst Mariki Krajniewskiej, to on mnie urzekł, oczarował, wzruszył i rozłożył na łopatki.




"Samotność sprzyja klaustrofobii, która się wyostrza, tak jak wyostrzają się wszystkie zmysły, kiedy odczuwasz lęk. Najgorszą z samotności jest samotność narodowościowa. Kiedy nie wiesz, kim jesteś i kim powinieneś być." [1] 

Porusza do głębi również opowiadanie zatytułowane "Kochanka", obraz, jaki przedstawia nam Wiśniewski jest tak boleśnie prawdziwy, tak niezwykle sugestywny, że nie potrafimy jego bohaterki potępiać, budzi w nas sympatię i współczucie już od pierwszych zdań, od chwili, gdy tylko ją poznajemy w tej jakże intymnej i trudnej dla niej sytuacji. Czy każda kobieta, będąca tą drugą, czuje się podobnie? Czy rani ją do głębi obrączka z wygrawerowanym imieniem żony i datą ślubu? Czy każda litera, cyfra sprawia jej fizyczny niemalże ból? I po co skazuje samą siebie na to cierpienie? 

Dlaczego "Klaustrofobia", jak również "Noc poślubna", bo oba teksty są połączone ze sobą, najbardziej przypadły mi do gustu? Powód jest banalnie prosty, druga z tych historii, w książce pierwsza, dzieje się między innymi pierwszego maja 1945 roku, a jak wie każdy, kto mnie zna, opowiadania z okresu II wojny światowej interesują mnie szczególnie. Dodam jeszcze tylko, że łzy wycisnął mi z oczu obraz cierpienia dzieci, długo nie mogłam dojść do siebie na samo wspomnienie "Nocy poślubnej". Z kolei "Klaustrofobia" opowiada o doświadczeniach dziecka żyjącego w "wielkim mocarstwie", to tutaj właśnie, paradoksalnie, zaczyna się jego tytułowa klaustrofobia. Długo nie mogło ono pojąć, kim jest, z uwagi na zbyt szybko zmieniający się świat. Na historię, jaka tworzyła się niemalże na jej oczach, oczach dziewczynki dwunastoletniej, młodszej, starszej. Jak sama mówi, wojna tkwiła w niej, nie umiała o niej zapomnieć, nie myśleć, była jej częścią, bo nie dawała jej wytchnienia choćby na chwilę. 

 "Najgorszy strach to ten z dzieciństwa. Bo żadne dziecko nie powinno się bać. Niczego." [2]

Całość polecam zdecydowanie. Różne spojrzenia, zaskakujące, ciekawe, mocne i przejmujące do granic wytrzymałości. Warda jak zawsze wstrząsa, nie daje nam czytać bez emocji, na spokojnie. Pretekstem do opisanej przez nią historii było oczywiście opowiadanie Wiśniewskiego, ale to jej opowieść wzbudziła we mnie prawdziwie silne uczucia. Gdybym mogła, wyszłabym z siebie i zrobiła porządek z pewnym osobnikiem... ale nie będę zdradzać szczegółów, bo sami musicie to przeczytać. 
Pomysł dialogu między kobietą a mężczyzną moim zdaniem rewelacyjny. Czyta się z wielkim zainteresowaniem, niecierpliwością, oburzeniem, niedowierzaniem, buntem, tęsknotą, zdumieniem. W "Kulminacjach" znajdziecie wszystko. Absolutnie wszystko to, z czego składa się życie. 


[1] "Kulminacje" Janusz L. Wiśniewski, opowiadanie "Klaustrofobia" Marika Krajniewska, Wydawnictwo Wielka Litera, 2015, strona 188
[2] Tamże, s. 187 

6 komentarzy:

  1. Mam wielką chęć na tę książkę i mam nadzieję, że wkrótce do mnie trafi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie mieszanki zawsze mnie lekko przerażają, ale zestawienie barwne, a recenzja jeszcze bardziej mnie zaciekawiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiśniewski na okładce jest dla mnie jak magnes ;) Tę pozycję też przeczytam, tym bardziej, że tak ładnie zachęcasz ;) Genaralnie z wiekiem coraz bardziej lubię i doceniam krókie formy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też ciągnie do tej książki, więc pewnie niedługo pojawi się na mojej półce. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty tak zachęcasz swoimi recenzjami, że wszystko miałoby sie ochote od razu zakupic i czytać, czytać, czytać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie jestem po lekturze tej książki. Trzeba przyznać, że jej autorzy mieli bardzo ciekawy pomysł :)

    OdpowiedzUsuń