wtorek, 19 sierpnia 2014

Świerszczyk recenzja dwutygodnika dla dzieci



Kupowałam dzieciom już wiele różnych czasopism, których nazw nie będę wymieniać ze względu na to, że treścią w nich zawartą nie byłam nigdy zachwycona. Dodatki, tak zwane gratisy, były równie nietrwałe i mało ciekawe, jak sama gazetka. Gumeczki, spineczki czy inne gadżety psuły się po dotknięciu, dosłownie. Pierścionki i bransoletki zaraz po założeniu na małą rączkę Zuzi.
O tym, że "Świerszczyk" nadal istnieje wiedziałam już od pewnego czasu, ale dopiero niedawno postanowiłam zapoznać się z tym znanym mi z dzieciństwa dwutygodnikiem. Czy wtedy, w czasach, gdy byłam dzieckiem ukazywał się raz na dwa tygodnie? Nie wiem. Maluchy na takie rzeczy nie zwracają uwagi. Za to zwracają, i to baczną, na kolorowe, interesujące wydanie. I na zabawne historyjki, niebanalne zagadki, wierszyki ulubionych autorów czy opowiadania.


Tyle jest tych gazetek na rynku, powiecie. Czym wyróżnia się "Świerszczyk"? Dlaczego to na niego mamy wydać pieniądze? Już odpowiadam. On nie tylko bawi dziecko, ale też uczy. Przykuwa jego uwagę, rozśmiesza. Można z nim spędzić o wiele pożyteczniej i ciekawiej czas niż przed telewizorem, oglądając po raz setny te same bajki, które nic nowego nie wnoszą w życie naszego potomka. To dzięki tej właśnie publikacji nasza latorośl zacznie myśleć, rozwijać kreatywność, pobudzi wyobraźnię i zmusi ją do działania. Numer 12, bo o nim dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć idealnie wkomponował się w naszą sytuację, ponieważ planujemy wyjazd. Właśnie zabieramy się do pakowania na tygodniową wyprawę nad morze. I temat poruszony w tym wydaniu jest jak najbardziej "na czasie" w naszym przypadku. 



Piękne, barwne ilustracje, szczegóły dopracowane, a przede wszystkim wierszyki, zadania, opowiastki, pamiętnik pewnego świerszczyka, ćwiczenia, ukryte obrazki, krzyżówka, kawały wywołujące uśmiech na twarzy dziecka, wszystko to i o wiele więcej znajdziemy w czasopiśmie. 


Niesztampowe postaci, jak Czarownica Irenka, świerszczyk Bajojek, Kotek Mamrotek, rodzina Kwiatków, Zając Kicaj, od razu zostają przez młodego człowieka polubione, ponieważ budzą sympatię i są doprawdy wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. 


Moja czteroletnia Zuzia uwielbia wierszyki, a te, które stworzyła Dorota Gellner w szczególności, dlatego z zainteresowaniem słuchała mojego czytania "Pakujemy się nad morze". Autorka pisze zabawnie, Jej rymowanki naprawdę podobają się dzieciom, zawsze też znajdziemy w nich ciekawe i zaskakujące zakończenie. Na kolejnej stronie Małgorzata Strzałkowska w cyklu "Litery znam, więc czytam sam!" opisała dowcipnie i z fantastyczną puentą wyprawę pod namiot. Pan instruktor zdawał się być solidnie przygotowany teoretycznie do wygłoszenia wykładu, tylko czy w praktyce wyszło mu to wszystko tak, jak sobie zaplanował? Z pamiętnika pewnego świerszczyka spotykamy Bajojka, którego mama prosi o spakowanie plecaczka, z najpotrzebniejszymi rzeczami na dwutygodniowy wyjazd. Nasz zielony bohater bez problemu zabrał się do pracy i już po chwili miał mnóstwo przedmiotów w środku. Jak Wam się wydaje, czy cokolwiek ze spakowanych rzeczy przyda mu się nad morzem? 
Bardzo przypadły mojej Gosi do gustu ćwiczenia z myślenia. Wraz z Zuzią usiadły i próbowały rozwiązać zagadki. 

Musiały na przykład zdecydować, która naklejka na walizce Tomka nie pasuje do pozostałych. Musiały też znaleźć drogę przez labirynt, połączyć bagaże pasujące do danego podróżującego. 


Mamy też opowieść o Kotku Mamrotku, zadania do wykonania związane z historyjką o nim. Mamy Pakowanie na śniadanie, którego autorką jest Agnieszka Urbańska. Tutaj poznamy właśnie rodzinę Kwiatków, którzy również wybierają się na wakacje. Oni z kolei mają zamiar wypoczywać pod namiotami, nad jeziorem. W planach mają pieczenie kiełbasek, ziemniaczków, jak również przeżyć przygody znane im z książek. Czy uda im się zrealizować zamierzenia? 



Mamy tu także krzyżówkę z obrazkami, bagażową wykreślankę, rebus, możemy własnoręcznie zrobić nietrzaskacz, a co to takiego, nie powiem. Domyślcie się sami! 

Na końcu znajdziemy uśmiech numeru czyli kawały z równie dowcipnymi rysunkami. I nie zapominajmy o Zającu Kicaju, który przedstawi nam Akiro Pukatao, japońskiego mistrza w sztuce pakowania plecaka. Czy ów gość faktycznie jest ekspertem od pakowania? 

Mój Kamil zagadek rozwiązywać nie miał ochoty, wolał paradować z tym na głowie: 





9 komentarzy:

  1. Pamietam,Pamietam niedawno tez kupilam mojej 5 latce

    OdpowiedzUsuń
  2. Świerszczyk to moje dzieciństwo. Dobrze,że dalej jest wartościowy i mam nadzieję,że dalej będzie wychodził,bo mój Daniel jeszcze musi trochę podrosnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też za młodego czytałam świerszczyka.
    Ostatnio zauważyłam go ponownie w kiosku i tak się zastanawiałam czy kupić czy nie kupić dla mojego trzylatka. Wtedy zrezygnowałam ale może warto spróbować?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świerszczyk jest nieśmiertelny i najlepszy na rynku:) Sama oglądam z przyjemnością i wykorzystuję w pracy z dzieciakami:) Prenumerujemy w przedszkolu:) Podzielam więc Twoją opinię, Aniu, a recenzję przeczytałam z wielką przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na "Świerszczyku" zostałam wychowana. Na nim też wychowywałam swoją córkę. I zobaczcie jakie z nas super dziewczyny ;).
    Za moich czasów był jeszcze "Miś" dla maluchów. Nie wiem czy istnieje do dziś.

    OdpowiedzUsuń
  6. To świetnie, że "Świerszczyk" nadal jest wydawany i uczy kolejne pokolenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam pojęcia, że Świerszczyk nadal jest wydawany! Nie rzucił mi się nigdzie w oczy. A kiedyś tak namiętnie czytałam :)) I pamiętam jeszcze, że uwielbiałam serię "Już czytam"!!!!
    A mojej Mamie podkradałam "Filipinkę", choc niewiele z niej rozumiałam ;)


    Ps. Nietrzaskacz? Hmmmm....:D

    OdpowiedzUsuń