Głos oddaję samej autorce:
1) Pisała Pani wiersze, słowa piosenek, zagrała w filmie,
śpiewała w zespole i wszystko zapewne z artystyczną pasją i nagle zaprzestała
Pani tego i na kolejne 20 lat zajęła się biznesem, który nie kojarzy się z
twórczością artystyczną. Czy takie przejście było łatwe, a przede wszystkim co,
albo kto skłoniło Panią do podjęcia takich, a nie innych kroków? I czy patrząc
wstecz był to dobry wybór?
Myślę, że w naszym życiu wszystko
dzieje się po coś, więc i moja praca w biznesie była potrzebna. Pozwoliła mi
otworzyć się na ludzi, współdziałać z nimi, obserwować ich w różnych
sytuacjach, a te doświadczenia są dla pisarza bardzo przydatne. W korporacjach
pracowałam jako marketingowiec, więc na szczęście moje umiejętności artystyczne
nie poszły całkiem w odstawkę. Dodatkowo praca w biznesie dała mi finansową
stabilizację, dzięki której mogę teraz zajmować się tak niedochodowym zajęciem,
jakim jest pisanie książek. (śmiech)
A jak to się stało, że trafiłam do
biznesu? To był zupełny przypadek. Koleżanka ze studiów poszła na spotkanie
rekrutacyjne do zagranicznej firmy, która właśnie wchodziła na polski rynek.
Zadzwoniła do mnie, że zatrudniła w niej i siebie i mnie za jednym zamachem.
Wystarczyło, że obie znałyśmy język serbski. Takie to były kiedyś czasy! J
2) "Gdy zakwitną poziomki" to opowieść o kobiecie,
która pragnie zbyt mocno. A czego Pani pragnie zbyt mocno?
Muszę przyznać, że to pytanie dało
mi do myślenia. Generalnie uważam się za osobę szczęśliwą. Mam kochającą
rodzinę, która we mnie wierzy i mnie wspiera. W ostatnich latach udało mi się
pokierować moim życiem w taki sposób, że pasja stała się moim zawodem. Więc
czego chcieć więcej? A jednak natura
człowieka jest taka, że zawsze stawiamy przed sobą kolejne cele. Ja na przykład
chciałabym rozwijać się jako pisarka, pragnę, by moja wyobraźnia wskoczyła na
kolejny poziom, by moje umiejętności dostały turbo doładowania, no i
oczywiście, by ktoś to zauważył. Chciałabym, by czytelnicy czekali na moje
kolejne książki. Czy pragnę tego zbyt mocno...? Mam wielką nadzieję, że nie, bo
zbyt intensywne pragnienia potrafią blokować.
3) Czy bohaterowie Pani książek mają swoje pierwowzory wśród
osób, które pani zna?
Gdy zaczynam tworzyć jakąś
postać, to często myślę o kimś konkretnym kogo znam. Czasem pożyczam od tej
osoby wygląd, czasem cechy osobowości, a najczęściej jakąś historię, która była
jej udziałem. Jednak w miarę pisania kolejnych scen powieści mój bohater
zaczyna żyć własnym życiem i nabiera indywidualnego charakteru. Zdarza się też
tak, że ta wymyślona przeze mnie postać zaczyna mną rządzić. I wtedy robi się
naprawdę ciekawie!
4) Czy czasem po zakończeniu książki myśli Pani o swoich
bohaterach i ich dalszych losach?
Gdy kończę pisać książkę, to
potrzebuję trochę czasu, by wydobyć się ze swojej opowieści. Jej bohaterowie są
mi w jakiś sposób bliscy i nie chcę się z nimi rozstawać. Zresztą przecież nikt
z nas nie lubi się żegnać z oddanymi przyjaciółmi. Gdy jednak uświadomię sobie,
że to już naprawdę koniec, to robię wielki krok i zatapiam się w nową historię.
Jednak czasem zdarza się
zaskoczenie! Dwoje bohaterów z mojej debiutanckiej powieści „Dziewczyna z
Ajutthai” powróciło do mojej świadomości, gdy byłam całkowicie pochłonięta
losami Karoliny- głównej postaci „Gdy zakwitną poziomki”. Nagle stwierdziłam,
że właśnie oni świetnie pasują do pewnej epizodycznej roli w nowej książce.
Więc ich po prostu do niej zaprosiłam.
5) Opis książki głosi, że jest to opowieść o "ogromnej
potrzebie macierzyństwa". Jak daleko można się posunąć, aby zaspokoić tę
potrzebę? Jest przecież tyle sposobów, które budzą wielkie kontrowersje i niezrozumienie.
Są sprzeciwy wobec metody in-vitro. Są surogatki, które za dużą sumę pieniędzy
rodzą i oddają dzieci. Nie można też zapominać o handlu dziećmi, które jak się
domyślam, są niejednokrotnie wykradzione rodzicom. Czy myśli Pani, że kobieta
pragnąca dziecka z całych sił, jest w stanie zrobić WSZYSTKO, aby osiągnąć cel?
Pani
pytanie dotyczy tego gdzie kończy się wielkie pragnienie, a zaczyna się
obsesja. Bardzo trudno na nie odpowiedzieć. Potrzeba macierzyństwa jest dla
większości kobiet, choć oczywiście nie dla wszystkich, czymś w rodzaju
instynktu pierwotnego. Dla niektórych z nas jest to potrzeba tak wielka, że bez
zaspokojenia jej nie wyobrażamy sobie życia. Zwłaszcza, jeśli pomimo wieloletnich
starań kobiecie nie udaje się urodzić dziecka. Czy wtedy jest w stanie zrobić
wszystko...?
Przygotowując
się do napisania „Gdy zakwitną poziomki” spędziłam sporo czasu z osobami,
których dotyczył ten problem, czytałam ich zwierzenia na forum internetowym
„Nasz-bocian”, obserwowałam pary w jednej z warszawskich klinik leczenia
niepłodności, rozmawiałam z psychologiem i wiem, że kobieta, która bardzo
pragnie, jest w stanie przekroczyć niewyobrażalnie wiele granic. Jak wiele?, to
już sprawa bardzo indywidualna.
Mam
nadzieję, że przynajmniej częściowo udało mi się odpowiedzieć na to pytanie w
mojej najnowszej książce.
6) Jak wygląda wybór okładki do książki? Czy to autorka ma
ostatnie słowo? Czy jest kilka pomysłów?
Nic na ten temat nie wiem, a chętnie bym się dowiedziała.
Często wybieram książkę po okładce, to tak jak pierwsze wrażenie miedzy obcymi sobie ludźmi.
Ta okładka jest cudna, chętnie bym przeczytała książkę...
Nic na ten temat nie wiem, a chętnie bym się dowiedziała.
Często wybieram książkę po okładce, to tak jak pierwsze wrażenie miedzy obcymi sobie ludźmi.
Ta okładka jest cudna, chętnie bym przeczytała książkę...
Pewnie
Panią zaskoczy moja odpowiedź, ale w większości wydawnictw jest tak, że autor
nie ma żadnego wpływu na wygląd okładki swojej książki. Decyduje o tym
wyłącznie wydawnictwo. Zamawia ono u grafika kilka projektów i z nich wybiera
ten ostateczny. Wydawnictwa kierują się gustami czytelników i trendami
rynkowymi, robią badania marketingowe, podpatrują konkurencję. Wszystko w
jednym celu – by okładka książki zachęciła czytelnika do zakupu.
Ja
miałam wielkie szczęście, bo przy obu moich książkach wydawnictwa konsultowały
ze mną swoje wybory, co było dla mnie bardzo ważne. Co więcej, Olga Reszelska z
wydawnictwa Filia zaproponowała tak ciekawe pomysły na okładkę „Gdy zakwitną
poziomki”, że aż trudno było wybrać. Postanowiłyśmy więc poprosić czytelników o
pomoc. Dwa najlepsze projekty zostały umieszczone na profilu facebookowym
wydawnictwa i to jego użytkownicy wybrali ostateczną okładkę. Zagłosowało
prawie 300 osób!
7) Pisanie na pewno wciąga i uzależnia. Spróbowało się raz i
chce się jeszcze, więcej. Jakie są więc Pani dalsze plany pisarskie? Czy
myślała Pani o pisaniu książek dla dzieci i młodzieży? Czy pozostanie Pani w
kręgu powieści dla dorosłych?
babbit@o2.pl
Pisanie
dla dzieci i młodzieży wydaje mi się bardzo trudną sztuką. Może kiedyś się na
nią porwę, ale na pewno jeszcze nie teraz. Obecnie pracuję nad dwiema książkami
dla dorosłych.
Jedna z
nich to historia oparta na faktach, opowieść o kobiecie, która przesiedziała ponad rok w areszcie pomimo, że
była niewinna. Druga – to duże pisarskie przedsięwzięcie, bo za namową wydawnictwa
Filia, zdecydowałam się napisać bałkańską sagę. Przedstawię w niej romantyczną
miłość w czasach apokalipsy, gorące namiętności, ale też wielokulturowość,
smaki i zapachy dawnej Jugosławii. Mam nadzieję, że moi czytelnicy chętnie po
nią sięgną.
A póki co
polecam oczywiście „Gdy zakwitną poziomki” i zaglądanie na moją stronę: WWW.walczak-chojecka.pl
I znowu nasz wywiad sie udał :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Pani Agnieszka udzieliła bardzo ciekawego wywiadu .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Moje pytanie też się znalazło w szczęśliwej siódemce :) Zdaję sobie sprawę, że nie dało sie na nie jednoznacznie odpowiedzieć, bo jest to sprawa bardzo indywidualna. Byłam ciekawa Pani zdania i dziękuję za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy wywiad!
OdpowiedzUsuń