Zawodowo zajmuje się nauczaniem języka polskiego w prowincjonalnej szkole gdzieś w Wielkopolsce. Praca jest spełnieniem Jej marzeń i nie wyobraża sobie, by mogła parać się inną profesją. Uwielbia czytać książki, słuchać muzyki, jest wrażliwa na sztukę w każdej postaci. Uważa, że realizować pragnienia można w każdym wieku.
1.
Czy pani zawód (nauczyciel języka
polskiego) pomógł pani w napisaniu powieści. [Mam tutaj na myśli m.in. styl
pisania] czy jednak nie i czy wiele korekt było zanim powieść poszła do druku?
Pewien bardzo znany pisarz zamieścił
kiedyś na fb fragmenty swojej powieści po korekcie. Było bardzo czerwono. To
się zdarza i niekoniecznie świadczy o
braku kompetencji językowych, a raczej o skłębieniu się emocji w głowie
artysty.
Mój tekst miał kilka błędów, pominięć, nielogiczności,
literówek, które autorowi trudno jest wychwycić. Znacznie lepiej zrobi to ,,obce”
oko.
Mój zawód bardzo pomaga mi w pisaniu. ,,Zielone kalosze” to
debiut pisarki, ale od dawna trudnię się tekściarstwem, czyli pisaniem na zamówienie, na różne okazje i
tematy. Zdarza się też, że robię korekty
cudzych tekstów.
2.
Zielone kalosze? Intrygujący tytuł...
Zieleń symbol nadziei, natury, kalosze symbol pracy, ochrony i drogi.
Komu chciałaby Pani taką książkę zadedykować i jako autor, jakie emocje, przemyślenia chciałaby, aby ta książka wzbudzała u czytelnika?
Innymi słowy, pisząc tą książkę o jakim czytelniku Pani myślała i jaki efekt oczekiwany miała Pani w zamyśle?
Komu chciałaby Pani taką książkę zadedykować i jako autor, jakie emocje, przemyślenia chciałaby, aby ta książka wzbudzała u czytelnika?
Innymi słowy, pisząc tą książkę o jakim czytelniku Pani myślała i jaki efekt oczekiwany miała Pani w zamyśle?
Moją książkę dedykuję wszystkim
kobietom, którym zdarzyło się żyć w toksycznym, alkoholicznym związku, którym się wydaje, że już nie może
być inaczej. Szczęśliwym również. Ale radzę, żeby nie uzależniać się za bardzo
od męża, lecz zawsze być w stanie gotowości do życia na własny rachunek i tylko o
swoich siłach. Niezbadane są wyroki niebios. Cokolwiek to znaczy.
3.
Trzeba odwagi, aby wygrzebać z dna
szuflady swoje teksty i pokazać je światu. "Zielone kalosze"
zaliczyłabym do książek motywacyjnych, które mają popchnąć człowieka do
działania, do zmiany na lepsze. Czy usłyszała Pani podziękowania, pochwały czy
inne słowa, które bardzo Panią ucieszyły, bo okazało się, że powieść pomogła
komuś podjąć ważne decyzje, że zmieniła coś w życiu?
Pisarstwo jest pewnego rodzaju
ekshibicjonizmem. Zawsze mnie to przerażało i to jest chyba główny powód, dla
którego zdecydowałam się na ,,ujawnienie” tak późno.
Czytelnicy, czytelniczki, które mnie znają osobiście, doszukują się w głównej
postaci autobiografizmu. A to niezupełnie jest tak, chociaż nie ma ekspresji
bez impresji.
Książka ukazała się zaledwie kilka
miesięcy temu. Jest to zbyt krótki czas,
by ktoś pod wpływem tej lektury zmienił swoje życie.
Najmilsze komplementy, jakie usłyszałam
od czytelników dotyczyły ,,porywającej”
fabuły, uniemożliwiającej oderwanie się od czytania i jakości języka.
4.
Dlaczego
akurat kalosze są zielone?
Tytuł, jaki
ja zaproponowałam, był całkiem inny, jednak za długi. Stąd ta zmiana.
Początkowo nie bardzo mi się podobał, ale się przyzwyczaiłam.
5.
Jak często myśli Pani o konkretnej
osobie, która potem staje się pierwowzorem głównego bohatera Pani książki??
A może ta droga nie jest wyboista..?
Czy nie sądzi Pani, że sami sobie często tę drogę do szczęścia utrudniamy?
Ma Pani rację. Utrudniamy sobie
biernością, brakiem wiary we własne siły, nieznajomością sposobów na lepszą
przyszłość.
Nie ma konkretnej osoby, która mogłaby być pierwowzorem głównej bohaterki.
Realizm moim zdaniem nie polega na prawdziwości, lecz na typowości.
6.
6.
Czytając opis książki: „Podobno droga
do szczęścia jest wyboista i trudna… być może jednak jest po prostu przykryta
warstwą błota, którą pokonają najzwyklejsze na świecie zielone kalosze?” -
zastanowiło mnie, czy aby być szczęśliwym, wystarczy tylko założyć książkowe
zielone kalosze? Zakłada Pani właśnie takie kalosze?
Tak. Mam takie magiczne, metaforyczne
kalosze. Jak jest mi źle, to po nie sięgam i już jest dobrze. Ba! Nawet bardzo
dobrze.
7.
Nie czytałam niestety jeszcze tej książki
jednak szukając informacji na jej temat przeczytałam w internecie, że pisząc
książkę chciała Pani pokazać "pewien klimat obyczajowy miasteczek, bez
żadnych rozrywek gdzie ludzie nie robią nic ze swoim życiem, są bierni z powodu
braku odpowiednich predyspozycji, wykształcenia, a nawet egoizmu"- tutaj
pozwoliłam sobie Panią zacytować. Czy jest to w jakimś stopniu obraz miasteczka
w którym Pani mieszka i pracuje, czy raczej przedstawiła Pani twór swojej
wyobraźni i czy mieszkając w małej miejscowości, często jest Pani świadkiem
takich sytuacji gdzie ta biernośc prowadzi często do przykrych sytuacji, chodzi
mi m.in. o życie z mężem, który nas nie szanuje, trwanie w toksycznych
związkach i jak można to zmienić?
Tak. Są takie miejsca na mapie Polski, gdzie rzeczywiście życie jest smutne. Po prostu przecieka między palcami. Jedynymi centrami rozrywki są supermarkety, puby, salony gier. I nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby się o zmiany upomnieć. Bo się przywykło. W mojej miejscowości jest świetlica wiejska. Cały rok stoi zamknięta. Nawet nikt nie przychodzi jej przewietrzyć. Dzieci i młodzież snują się po opłotkach. Ze dwa, trzy razy w roku organizowana jest ,,zakrapiana” impreza dla dorosłych.
Walczę od kilkunastu lat o zmianę. Bezskutecznie.
A sytuacji małżeńskich, o jakich piszę w mojej książce, jest
bez liku. Z pewnością niejednej kobiecie udało się to zmienić. Jestem o tym
przekonana, ale zasadniczo hołduje się przekonaniu, że przyzwyczajenie jest
drugą naturą człowieka.
Książkę wygrywa Asia Szach, gratuluję.
Gratulacje dla Asi :)
OdpowiedzUsuńDziekuję :) dane na maila czy na FB?
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuń