Jakiś czas temu przeczytałam książkę "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej. Wzruszyła mnie
podobnie jak kiedyś Dziennik Anny Frank. Jestem pod wrażeniem obu tych lektur, płakałam jak bóbr czytając je... czułam się, jak one, jak
główne bohaterki...bardzo przeżywałam te wszystkie okrutne historie tam
opisywane, które przecież są prawdą, żadną tam fikcją literacką. Nigdy
przenigdy nie zrozumiem Niemców z czasu wojny... a najbardziej tego jednego... sprawcy tego wszystkiego... Muszę przytoczyć kilka fragmentów, jeśli nie chcecie to po prostu nie czytajcie...
"Stoję z mamą wśród tłumu ludzi. Czekamy. Jest bardzo, bardzo gorąco.
Słońce parzy mnie przez czerwony płaszczyk. Moje nogi są tak zmęczone,
że z trudem mogę stać wyprostowana. Strasznie mi się chce pić, moje
gardło jest wyschnięte. Wiem jednak, że muszę stać. Mężczyźni w
oficerkach skierowali w naszą stronę broń i obserwują nas. Jeden z nich
pali papierosa. Jest wysoki jak drzewo, a spod jego czapki widać włosy.
Są jasnoblond, jego oczy są niebieskie jak niebo. Nie uśmiecha się.
Dlaczego miałby się uśmiechać? Bo stoi przed nim jakaś wstrętna, mała
dziewczynka z czarnymi oczami? Żydowskie dziecko! Chętnie nadal bym mu
się przyglądała, ale boję się patrzeć w jego twarz. To jest zabronione.
WEITER! LOS! Tłum pcha mnie do przodu, nie widzę już tego mężczyzny w
oficerkach. KENNKARTE! Kontrolują papiery. Tuż przed nami mężczyźni w
oficerkach. Wyciągają z szeregu młodą kobietę z niemowlęciem na ręku,
która płacze i krzyczy, ale to tylko pogarsza sytuację. Blondyn wyrywa
jej dziecko i rzuca je na ziemię. Dziecięca główka uderza z tępym
dźwiękiem o twardy bruk.
Mama mocniej ściska moją rękę.
- Nie patrz tam!-szepcze.-Nie bój się...
Zawsze tak mówi, kiedy sama się boi."
"To mój przyjaciel. Wydaje mi się, że ma na imię Stefuś. Musimy być bardzo cicho. Inaczej...
Ma w ręce mały kamyk. Nie wolno nam się poruszać. Ale my bawimy się w
pewien rodzaj gry. On wkłada kamyk do mojej ręki, a ja mu go oddaję. Tam i
z powrotem, tam i z powrotem. Raz za razem. Kamień robi się wilgotny i
ciepły. Jest piękny i gładki. Jest nasz. Mam przyjaciela. Nagle Stefuś
znika. Widzi swoją mamę, pędzoną przez mężczyznę w mundurze na
ciężarówkę. Biegnie do niej. Coś plaska u naszych stóp. Stefuś upada na
ziemię. Czy się potknął? Dlaczego nie wstaje? Widzę jego stopy. Jego
dużo za duże buty. Ma rozwiązane sznurówki. Pewnie dlatego się potknął. Z
jego otwartej dłoni wypada nasz kamyk, toczy się po chodniku, leży
spokojnie. Tak spokojnie jak Stefuś. Dlaczego on nie wstaje?
Wąski, czerwony strumyk, który wypływa spod jego płaszcza, jest dla mnie odpowiedzią."
Ten krótki opis pochodzi z dnia 20 marca 2009 r. , lecz nigdy przenigdy nie zapomnę tej książki, podobnie jak filmu "W ciemności" z Robertem Więckiewiczem.
Książka piękna poprzez styl i sposób ukazania. Dramatyczna, koszmarna, przytłaczająca - ze względu na tematykę, doświadczenia. Płakać może nie płakałam, ale wiele razy naprawdę zabrakło mi tchu. Smutne... Ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńja płakałam i nawet teraz ciężko mi opanować wzruszenie, chciałabym bardzo przeczytać też książkę o dziewczynce, która jest przedstawiona w filmie "W ciemności"
Usuń