Książka ta od samego początku wydawała mi się mroczna, trudna, straszna... W pewnym momencie nawet zaczynałam żałować, że zaczęłam ją w ogóle czytać, tak bardzo byłam przerażona tym, co może mnie spotkać na kolejnej stronie, co może czaić się wśród liter, słów, zdań...brrrrr...
Musiałam zrobić sobie przerwę, a kiedy po godzinie zasiadłam do niej ponownie byłam zaledwie zaciekawiona, zaintrygowana, ale już tak okropnie mnie nie przerażała.
Z autorem nie miałam wcześniej styczności, nie słyszałam też o nim, podejrzewam więc, że to jego debiut, w czym, jak zauważyłam specjalizuje się Wydawnictwo Novae Res. Jak oni wyszukują takie perełki, tak interesujące, naprawdę świetne opowieści, książki o których trudno zapomnieć, inne niż wszystkie, oryginalne, jedyne w swoim rodzaju?
Tutaj poznajemy Stańka, który dopiero co pochował małżonkę. Wraca do pustego domu i nie za bardzo potrafi odnaleźć się w tej nowej, smutnej sytuacji, w tej trudnej, ponurej rzeczywistości. Sam... ma co prawda córkę, zięcia i wnuka, ale nie mieszkają razem, nie widują się każdego dnia, nie jedzą wspólnie, nie spędzają ze sobą czasu, nie rozmawiają...
Nie ma kto upomnieć go, by mył ręce, przez tyle lat żona mu o tym przypominała, a teraz? Musi sam sobie to powiedzieć na głos, by poczuć się lepiej...
Staniek wspomina okres, gdy przyjechał na wieś, czas, gdy matka zabrała go ze stolicy, okupowanej wówczas przez Niemców, by zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, spokój, ale to było tylko pozorem, ułudą... to tutaj spotyka nasz bohater zło, które nie opuszcza go, mimo upływu lat, a kiedy umiera jego żona uderza ze zdwojoną siłą, budzi się z uśpienia. Wtedy miał dziesięć lat, dzisiaj jest staruszkiem, chorym, cierpiącym, słabym? Jak ma stanąć twarzą w twarz z tym strasznym potworem, walczyć, o los swój i swoich bliskich? I jakby tego było mało, spotyka kobietę, z którą lubi rozmawiać, która wypełnia pustkę, staje się dla niego kimś ważnym... Czy uda mu się obronić ich wszystkich, ocalić...?
NIE UCIEKNIESZ... NIE UCIEKNIESZ...
Polecam, szczególnie osobom o mocnych nerwach, język i styl, jakim posługuje się autor, godny szacunku, niebanalny, a książka naprawdę przemawia do wyobraźni, jest prawdziwie STRASZNA! I jeszcze ta akcja... dzieje się, dzieje...
Za możliwość przeczytania tej mrożącej krew w żyłach historii, która jest nowością, dziękuję bardzo Wydawnictwu Novae Res, okładka pochodzi z tej strony.
Dodałem do lektur planowanych, choć do końca przekonany nie jestem. Nadal nie wiem, czy to horror w rozumieniu gatunku literackiego, czy w potocznym znaczeniu. Mam nadzieję, że to drugie. A co do zdjęć okładek. Nie sądzę, by trzeba się było zastrzegać skąd pochodzą. Raczej nie chronią ich prawa autorskie w tym zakresie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że raczej w potocznym znaczeniu tego słowa, chociaż pewności nie mam...
Usuńco do okładek, przezorny zawsze ubezpieczony!
Sprawdzimy co z tym horrorem, zobaczymy, najwyżej reklamacja będzie ;) A co do okładek; jeśli już coś faktycznie ma prawa zastrzeżone, to podanie źródła nie chroni od odpowiedzialności. Takiego czegoś po prostu nie wolno używać inaczej, niż za zgodą autora. W przypadku Creative Commons i innych ograniczonych praw autorskich podanie autorstwa jest wypełnieniem licencji, chyba, że są i inne warunki, wtedy samo w sobie też nie daje legalności. Trzeba wypełnić wszystkie. Zbieram się do felietoniku na ten temat, ale wciąż brak czasu...
Usuńo mógłbyś faktycznie o tym napisać, bo ja chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej
Usuńhttp://andrew-vysotsky.blogspot.com/2013/02/prawa-autorskie.html
Usuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuń