sobota, 2 lutego 2013

"Wypędzony" Jacek Inglot

Autor mieszka we Wrocławiu, dlatego nie zdziwiło mnie to, że właśnie o tym mieście postanowił napisać książkę. Akcja dzieje się tuż po II wojnie światowej,  a wielu tutejszych mieszkańców to Niemcy, dla których miejsce to nadal nazywa się Breslau. Mamy więc rok 1945, główny bohater to Jan, który przyjeżdża do Wrocławia i tutaj wstępuje do milicji, próbując zapanować nad wszechobecnym nieporządkiem, chaosem i  bezprawiem. Spotykamy tu szabrowników, którzy chcą za wszelką cenę się wzbogacić, nie licząc się z nikim i niczym. Potrafią nawet zmarłej kobiecie ściągnąć z palca obrączkę, zabijają, gwałcą, podpalają, straszą przegranych w wojnie Niemców.
Mamy tu do czynienia z drugą stroną medalu. Dla mnie zwolennicy Hitlera to zawsze byli ci źli, a tutaj stają się ofiarami Polaków, muszą wyprowadzić się z własnych mieszkań,  opuścić jedyne miejsce, które znają, które uważają za swój dom, by rozpocząć swoje życie od nowa, na kompletnie obcej i nieznanej im ziemi. Niestety w moim sercu nie ma dla nich ani odrobiny współczucia, ponieważ to ich rodacy zniszczyli Polskę, wymordowali bezbronnych i niewinnych ludzi w brutalny i bestialski sposób. Oni mówią, że nie mieli z tym nic wspólnego, tak, jakby ich przywódca sam wykonywał wszystkie egzekucje, będąc w wielu miejscach naraz.  Uważają, że dzieje im się krzywda, że Wrocław to ich miasto i mają prawo dalej w nim mieszkać.
Nie pochwalam postępowania szabrowników, nie rozumiem tego, co robią. Marnie usprawiedliwiają się mówiąc, że muszą się odegrać, obłowić, odzyskać to, co stracili w ciągu tych 6 lat wojny.  Próbują chyba w ten sposób uspokoić własne sumienie, jednak wstydzę się za nich i potępiam każdego z nich. Nie można na cudzym nieszczęściu budować niczego dobrego.
Tematyka książki bardzo do mnie przemawia, jest niebywale interesująca. Nigdy nie zastanawiałam się bowiem nad tym, jak takie piękne, jedno z moich ulubionych polskich miast, wróciło na naszą mapę i stało się na nowo częścią Polski. Myślę, że taka wiedza jest nam wszystkim potrzebna, nie ma co zamiatać takich trudnych i bolesnych spraw pod dywan, trzeba zmierzyć się z tą niewesołą rzeczywistością. Zrozumieć, że nie wszyscy Polacy byli pozytywnymi postaciami i bohaterami.
"Wypędzony" szczególnie zapadnie w mojej pamięci i polecam Wam tę książkę, na koniec przytaczając jej fragment:
"Niemiec milczał dłuższą chwilę.
- A co ty tam wiesz o piekle... Gdybyś widział to, co widziały moje oczy... W takim Auschwitz na przykład albo Bergen - Belsen. Widziałem dziesięć tysięcy martwych ludzi ułożonych w wielopiętrową pryzmę, oblanych ropą i palących się żywym ogniem.  Tłumy Żydów stłoczonych jak bydło i gnanych pałkami do komory gazowej... Nie, nie tylko oglądałem. Strzelałem w kark kobietom spychanym do dołów z trupami, wdychałem smród spalonego mięsa
i miałem w ręku popiół  z ich kości... Nie, panie Polak, piekłem to ty mnie nie strasz, w piekle to ja już byłem."

Za możliwość zapoznania się z historią powojennego Wrocławia, jak również za to, że mogłam podążać za prowadzonym w książce śledztwem, za autentyzm i świetnie napisaną opowieść dziękuję bardzo Instytutowi Wydawniczemu ERIKA. 

4 komentarze:

  1. Chyba jednak to nie dla mnie książka. Czytałam kilka historii osadzonych w czasach II wojny światowej właśnie w Breslau i póki co nie mam ochoty na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja po raz pierwszy czytałam o Wrocławiu z tamtego czasu, to trudna tematyka i dlatego rozumiem

      Usuń
  2. Mnie przekonał do tej książki właśnie Wrocław w tle. Jeszcze nie przeczytałam, ale książka czeka na półce. Może nie zabrzmi to dobrze, ale lubię od czasu do czasu przemaglować, jakiś trudny, bolesny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem dlaczego, ale uwielbiam czytać o I i II wojnie światowej, zastanawiałam się nad tym już tyle razy... bo ludzie raczej nie lubią takiej tematyki, a ja wręcz przeciwnie, chciałabym na temat historii naszego kraju wiedzieć jak najwięcej, czy to dobrych, czy też mało chwalebnych rzeczy

      Usuń