niedziela, 10 marca 2013
Liz Murray Przełamać noc
To opowieść prawdziwa, oparta na faktach, opisana przez bohaterkę tych wydarzeń. Była dziewczyną bezdomną, kiedy kończyła szkołę średnią, a i tak dała sobie radę! Teraz kieruje założoną przez siebie organizacją, mającą na celu pomoc ludziom dorosłym w osiągnięciu marzeń, pragnień, celu. Podróżuje po świecie z wykładami i warsztatami motywacyjnymi.
Los nigdy jej nie rozpieszczał, miała prawdziwie trudne, traumatyczne dzieciństwo, chwilami po prostu nie mogłam w to wszystko uwierzyć, chciałam biec do niej, pomóc jej, wziąć na ręce i tulić, głaskać, krzyczeć, że to nie jest sprawiedliwe, że tak nie powinno być, że to tylko małe dziecko, że to zbyt wiele na jej barki!!!
Liz ma pięć lat, ale jest rozsądna, poważna i mądra jak na osobę w jej wieku. Zbyt szybko musi stać się odpowiedzialna, ponieważ czasami to ona i jej siostra mają więcej rozumu niż ich rodzice. Mama i tata są uzależnieni od narkotyków, potrafią zapomnieć, o tym, że mają dzieci, że jedzenie jest im potrzebne, że trzeba o dziewczynki dbać, pielęgnować je i chronić. Wielokrotnie są głodne, chociaż nikt ich nie bije i matka naprawdę je kocha, na swój pokręcony sposób. Kiedy ojciec jest w więzieniu próbuje nawet zerwać z nałogiem, funkcjonuje w miarę normalnie i naprawdę się stara. Niestety kiedy tata dziewczynek wraca do domu wszystko się zmienia...
Ciężko pisać mi o tym, tak samo, jak trudno czytało mi się o tym strasznym dzieciństwie Liz, tym bardziej podziwiam ją, że udało jej się nie skończyć tak, jak rodzice, jak jej wątpliwy, pierwszy wzór do naśladowania, bo każdy z nas wie, że dziecko obserwuje, przygląda się rodzicowi i bierze z niego przykład. Liz była niebywale silną dziewczyną, że dała sobie radę, że po tym wszystkim, co dane było jej przeżyć pozostała osobą wrażliwą, ukończyła szkołę i w dodatku pomaga innym! Brawo i wielki szacunek, ukłon w jej stronę.
Przykre w tym wszystkim jest to, jak szybko można coś zniszczyć, zepsuć, o wiele trudniej coś zbudować, poukładać. Książka napisana szczerze, porusza i chwyta za serce, powoduje, że zaczynamy się naprawdę martwić i przejmować losem takich dzieci. Nie sposób przejść obojętnie obok tej historii, zbyt wiele tu prawdy, możemy tylko współczuć i cieszyć się, że ta opowieść skończyła się dobrze, że jej bohaterka nie poddała się okrutnemu losowi, niesprzyjającym warunkom. To wspaniała lekcja życia, z której tak wiele możemy wyciągnąć wniosków, pełna emocji, uczuć, pozwala mieć nadzieję na to, że zawsze możemy osiągnąć cel, nawet jeżeli nikt inny, oprócz nas samych w to nie wierzy, wszyscy myślą, że nie jesteśmy nic warci. Liz jest przykładem tego, że trzeba marzyć, że nie jest ważne, z jakiego wychodzimy domu, istotne jest tylko to, jacy jesteśmy!
Polecam całym sercem, naprawdę warto sięgnąć po ten tytuł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chyba każdy z nas przeżywa gdy czyta o tragedii i cierpieniu dotykającej dzieci, recenzja mnie poruszyła, nie chcę się domyślać co zawiera książka...Bo wiem,że musiało być strasznie!!
OdpowiedzUsuńCieszę się,że Liz poradziła sobie w życiu mimo trudnego startu.
tak, ja też się cieszę, że wszystko się dla niej dobrze skończyło...
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ją na liście "muszę przeczytać", ale dopiero Twój tekst uświadomił mi jak bardzo ta książka jest ważna.
OdpowiedzUsuńIrenko, naprawdę polecam, to historia niesamowitej dziewczyny!
Usuń