LOUISA MAY ALCOTT to pisarka amerykańska, która jako pierwsza napisała książkę z gatunku literatury kobiecej. Była pielęgniarką, wolontariuszką w czasie wojny secesyjnej. Wyśmienicie radziła sobie z tworzeniem postaci wyrazistych, barwnych, realnych, a jej powieści obfitowały w ciepło i humor.
"Małe kobietki" to książka, o której słyszałam wieki temu, ale nigdy nie miałam przyjemności jej przeczytać. Nareszcie mi się udało, właściwie w jednym czasie otrzymałam ów tytuł od wydawnictwa i dojrzałam go w naszej miejskiej bibliotece, w dziale dziecięcym. Nie jestem jednak przekonana, czy mojej Groszek przemówiłaby ona do serca, wydaje mi się, że jest jeszcze na nią za mała i mogłaby jej nie zrozumieć...
Uważam, że "Małe kobietki" pomimo upływu czasu nie straciły na wartości, to tytuł ponadczasowy, aktualny i dzisiaj. Mamy tu cztery dziewczynki, które żyją w Ameryce, w latach sześćdziesiątych wieku XIX- stego, w okresie wojny secesyjnej, więc nie są to realia ani łatwe, ani przyjemne. Sytuacja rodziny jest raczej niewesoła, jest biednie, ale za to mama nazywana przez nie mamisią, bardzo je kocha i stara się nauczyć tego, co w życiu ważne i istotne. Siostry są tak różne, że aż nieprawdopodobne, iż urodziły się w jednej rodzinie, jednak bardzo się kochają, darzą prawdziwą sympatią i są ze sobą niebywale blisko. Z tej lektury możemy dowiedzieć się, jak radzić sobie w tak trudnych czasach, jak urozmaicać swoje dni, by zawsze z uśmiechem wychodzić z każdej sytuacji, by zarażać optymizmem i entuzjazmem innych ludzi. Możemy też wiele zrozumieć, nauczyć się, wyciągnąć wnioski, przypomnieć sobie okres dzieciństwa i dorastania, z jakimi problemami, smutkami i radościami borykają się nastolatki. Jest tu też poszukiwanie własnej drogi, swojego miejsca na ziemi, mamy sytuacje zabawne, jak też wzruszające czy niepokojące. Wydaje mi się, że dlatego tak ta książka do mnie przemówiła, ponieważ odnalazłam w niej ciepło, to coś, czego szukam w literaturze bezustannie, jest miłość, jest przyjaźń, ta dawka wzruszeń, za jaką przepadam i na pewno za jakiś czas podsunę ją mojej Groszek, a wtedy i ona ją doceni i pokocha, ale jeszcze nie teraz...Polecam i małym i dużym kobietkom, warto sięgnąć po ten tytuł, naprawdę!
Za piękne wydanie w twardej oprawie dziękuję bardzo Pani Dorocie i Wydawnictwu MG.
Ooo ... zapowiada się świetnie! :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę za tą lekturkę.
Osobiście polecam cykl "Zaginieni w czasie" Margaret Peterson Haddix.
Książki z tego cyklu są ciekawe i pełne emocji, nawiązują nawet do historii Anglii :)
Wszystkie 3 części znajdzie Pani, jak i również Gosia (której także ten cykl polecam) w bibliotece szkolnej. Czy są również w Bibliotece Publicznej? Tego nie wiem, ale zawsze warto sprawdzić.
Ja bynajmniej wypożyczałam je w szkole :)
Pozdrawiam
Na pewno chętnie zainteresujemy się tym cyklem, dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać o małych kobietkach:)
OdpowiedzUsuńCały czas się zastanawiam gadzie słyszałam o tej książce...
polecam w każdym bądź razie :)
Usuń