wtorek, 28 października 2014

Kraków, targi i ... do domu daleko ;)

Najpierw sobie ponarzekam, a co!
Po pierwsze wyjechałam z domu w piękną "wiosenną pogodę" i byłam święcie przekonana, że słoneczko będzie też w Krakowie. Pomyliłam się, dlatego nieźle przemarzłam i zmokłam, ale na szczęście nie odbiło się to na moim zdrowiu. Za to na kieszeni jak najbardziej.

We wtorek o koszmarnej godzinie czwartej nad ranem wyjechaliśmy w ośmiogodzinną podróż do miasta Smoka Wawelskiego. Byłam podekscytowana i szczęśliwa, że choć na moment oderwę się od moich codziennych obowiązków. Potrzebowałam odskoczni, bo wieczne "siedzenie w domu", brak jakichkolwiek perspektyw dobijał mnie, a szukanie pracy nie przynosiło żadnych efektów. Dlatego też cieszyłam się na tę podróż, ale to, co mnie tam spotkało przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

We wtorek spacerowaliśmy z mężem po mieście, które od pierwszego momentu zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dla mnie jednak, jako osoby żyjącej "prawie że nad morzem", a na pewno oddychającej czystym, niczym niezanieczyszczonym powietrzem, różnica była wielka w zderzeniu ze Śląskiem i Krakowem.
W środę zaopatrzyliśmy się w parasolki-jedną dostałam od naszej przesympatycznej Pani z hotelu, pozdrawiam przy okazji-i przez calutki dzień chodziliśmy zwiedzając i rozglądając się. Kraków to miasto niezwykłe, klimatyczne, jakby nie polskie. Czułam się wręcz, jakbym była za granicą, we Włoszech lub Francji. Zaznaczam, że miasto Kraka zwiedzałam po raz pierwszy. Kupiliśmy pamiątki dla naszych dzieci. Zuzi Smoka Wawelskiego, zieloną maskotkę, z którą śpi i którą pokochała z całego serca. Kamilowi również smoka, z tym, że figurkę, a Gosi śnieżną kulę ze smokiem w środku, bo zbiera takowe. Na Wawelu wypiliśmy z mężem po gorącej czekoladzie i posililiśmy się smacznym ciastem, nawet ja mogłam sobie na nie pozwolić, ponieważ "spadł mi akurat cukier" od tych wielogodzinnych spacerów.

Zdjęcie niewyraźne, bo robione "komórką".

A tutaj fotografia na prześlicznej Kładce Bernatce.



Lał deszcz i też zostało zrobione telefonem komórkowym, dlatego jest takie rozmazane.










Pozaglądaliśmy też do muzeów. 











W czwartek od rana "okupowaliśmy" Targi Książki w Krakowie. Chciałam się rozejrzeć, przywitać na spokojnie z wydawcami, z którymi współpracuję, ponieważ oficjalnych spotkań z autorami nie było tego dnia w planach. Umówiłam się za to z Joanną Sykat, która dała mi w prezencie dwie swoje książeczki, zastrzegając, że nie są do recenzji. Asiu, dziękuję Ci ślicznie za ten piękny gest, ale też za to, że dzięki Tobie poznałam Basię Sęk, która na Facebooku robiła na mnie wrażenie osoby "sztywnej", zapewne za sprawą "poważnego zdjęcia". Basia to "równa babka", cieszę się, że mogłam się o tym przekonać i z ciekawością sięgnę po Jej publikacje.


 W piątek działo się już więcej i zaczęło pojawiać się też coraz więcej ludzi. W tym miejscu muszę jeszcze wspomnieć, że pomimo bezpłatnej wejściówki na Targi, codziennie musiałam płacić za parking  i za szatnię, nie było gdzie usiąść, bo oprócz miejsc typowo kawiarnianych organizatorzy nie pomyśleli o "zwyczajnych osobach", które także chciałyby choć przez moment odpocząć. Mało tego, w sobotę nawet te miejsca kawiarniane były zajęte, a na parkingu brakowało miejsc.


Zrobiłam sobie zdjęcie przed plakatem jednej z targowych premier, której patronuję medialnie. Książkę otrzymałam w wersji papierowej właśnie tego dnia i już wieczorem postanowiłam ją przeczytać, choć nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna, ale o tym dokładniej niebawem w recenzji. 



Poznałam też autorkę młodzieżowej powieści o Powstaniu Warszawskim, Panią Monikę. 



I długo wyczekiwane spotkanie z Krysią Mirek, którą zarówno prywatnie, jak i za sprawą Jej powieści bardzo polubiłam. To ciepły i dobry człowiek. Krysiu, dziękuję Ci pięknie :))))


Obeszłam się póki co smakiem przedpremierowych egzemplarzy powieści wydawnictwa Filia, ale czekam cierpliwie na swoje recenzenckie. 

A tu dołączyła do nas Kasia Drobot, którą znałam jedynie "wirtualnie". To spotkanie wiele mi dało, Ona i Jej narzeczony rozbawili mnie wielokrotnie, nie sposób się z nimi nudzić. Pozdrowienia dla Was, kochani! 


Sobota była bardzo intensywnym dniem, obfitującym zarówno w miłe wydarzenia, jak i w te mniej wesołe, ale u mnie jak zawsze musi być równowaga, by nie poprzewracało mi się za bardzo "we łbie". 


Najpierw odstać trzeba było w kolejce. 


Później się rozdwoić, a najlepiej roztroić, bo wszyscy autorzy, na których spotkaniu najbardziej mi tego dnia zależało mieli być o godzinie trzynastej. O tej godzinie też odbyć się miało spotkanie blogerów w sali Wiedeń A, ale ponieważ miałam zamiar wybrać się na spotkanie z innymi książkoholikami wieczorem, w Kolanku, miejscu mniej oficjalnym, postanowiłam odpuścić sobie to o 13:00. I to był błąd, żałuję do tej pory, ale zmienić już niestety nic nie mogę, bo czasu nie da się cofnąć. 

Mój mąż porozmawiał z autorem "Wszechświatów" i wziął autograf od pisarza dla naszej Małgosi. Odwiedziłam też stoisko, na którym na czytelników czekała Ewa Bauer. 

W czwartek i piątek stoisko to świeciło całkowitymi pustkami.



Przesympatyczna i ciepła osoba-Basia Kosmowska. 
Przy okazji poznałam osobiście Panią Paulinę, z którą współpracuję i piszemy do siebie w ramach współpracy recenzenckiej od wielu miesięcy. W ogóle cieszę się, że mogłam wreszcie poznać przedstawicielki wydawnictw, niektóre panie wyobrażałam sobie zupełnie inaczej, jedne zachowywały dystans, inne traktowały mnie ciepło i serdecznie, proponując od razu tytuły zarówno dla mnie, jak i dla moich dzieci. Poznałam też plany na kolejny rok, czekam na kilkanaście książek z wielką niecierpliwością, ale o tym na razie cicho sza... 



Poznałam też budzącego w sieci postrach autora bloga Krytycznym okiem, który na żywo okazał się zupełnie innym człowiekiem. Jarek, dla mnie to była wielka przyjemność! I cieszę się, że wspólnie patronujemy "Szukaj mnie wśród szaleńców". 


Poprosiłam też o autografy Grzegorza Kasdepke, dla moich dzieci. 

Pani Renata Piątkowska złożyła podpis w patronowanej przeze mnie książeczce dla dzieci "Szczęście śpi na lewym boku". 


Kiedy przepychałam się do stoiska, przy którym podpisywała swoje książki Katarzyna Grochola dostałam sms, że mam przyjść na spotkanie blogerów, bo dostałam nagrodę. Niełatwo było przedostać się do sali Wiedeń A, a gdy tam dotarłam okazało się, że wejście jest z drugiej strony. Mało tego, nie było miejsc siedzących i spoczęłam na posadzce, ale byłam tak zmęczona bieganiem, że było mi wszystko jedno. Było mi żal, że nie słyszałam, jak mnie wyczytywano, po raz pierwszy dostałam nagrodę za prowadzenie strony i było mi tym bardziej smutno. Dla mnie to ważne wyróżnienie, bo choć jury mnie nie doceniło, to dla mnie ważniejsi są zawsze czytelnicy, to dla nich i dla siebie piszę blog. A teraz napiszę coś zabawnego. Dopiero w domu, na spokojnie założyłam okulary i przyjrzałam się otrzymanej nagrodzie, na której nie ma słów "Nagroda czytelników", a Nagroda REDnacza. Wręczono mi nie tę deskę!!! 

W ogóle dziwne to było spotkanie, kompletny brak zorganizowania i nawet zaproszone osoby, które miały przemawiać nie potrafiły się w tym wszystkim odnaleźć. Zabrakło po prostu Pana Grzegorza, Duże Ka to przed wszystkim ON i szkoda, że tak to wszystko wyszło. I nie pytajcie mnie już proszę, czy dostanę skrzynię z książkami, bo nie mam siły odpowiadać na tego typu pytania. O nagrodzie wcześniej nic nie wiedziałam i do tej pory jestem w szoku. 

Chyba widać na mojej twarzy zaskoczenie, prawda? 


JESTEM SZCZĘŚLIWA! 
Dziękuję Wam kochani moi!!!


Powiem Wam jeszcze, że nagroda dodała mi energii i postaram się pisać jeszcze lepiej, by za rok dostrzegli ogrom mojej pracy nie tylko czytelnicy. Cudownie jest być docenianym i nie ma co tego ukrywać. 


A wracając jeszcze do tego spotkania, jakaś Pani z podobno małego wydawnictwa powiedziała, że blogerzy współpracują tylko z wielkimi wydawcami. Rozbawiła mnie niesamowicie, ponieważ ja głównie recenzuję dla tych niewielkich, jak BIS, Grupa M-D-M, JanKa. To oni dają mi szansę na rozwój, proponują patronaty medialne. I z nimi jestem najbliżej, bo dostrzegają we mnie człowieka i chcą obupólnych korzyści, myślą o mnie, a nie tylko o własnym interesie. Za to jestem im bardzo, ale to bardzo wdzięczna. 

A tutaj ja i Małgosia, dzięki której dowiedziałam się, że czeka na mnie deska od Dużego Ka. 

Poznałam też Panie z Literackiego, dla którego czytuję czasem przedpremierowo. 

I druga targowa premiera pod moim patronatem, niestety książki nie otrzymałam :((((
Ma przyjść pocztą. 



Cudowny uśmiech Ałbeny, ale że Ją uwielbiam prywatnie, to chyba już od dawna wiecie. 

Poznałam też Agnieszkę Walczak-Chojecką, która zawsze wspiera mnie dobrym słowem, wierząc, że znajdę wreszcie wymarzoną i płatną przede wszystkim 
pracę w literkach.  



A tu Kasia Targosz, debiutująca w roli pisarki wiosną tego roku. Jej "Wiosna po wiedeńsku" to pierwsza powieść, która ukazała się pod moimi skrzydłami. Spotkanie niespodziewane, ale miłe. 

Z Panią Małgosią, która również pogratulowała mi nagrody. 


I chyba mogę powiedzieć, że teraz najważniejsze dla mnie zdjęcie. Jest na nim Krystian Głuszko, autor powieści "Szukaj mnie wśród szaleńców". Wydawca pisarza traktuje mnie jak partnera i dzięki temu czuję się naprawdę doceniona. 
Dziękuję :))))



I Krystianowi, który jest wspaniałą osobą, a jego książka jest naprawdę niezwykła, i Pani Małgosi. 

Poznałam też autorkę, którą cenię szczególnie za opowieść o Baczyńskich. Uwielbiam tę książkę!!! Wiecie jaką, prawda?




Blogerów poznałam naprawdę wielu, wszyscy bez jakiegokolwiek skrępowania podchodzili do mnie i przedstawiali się, dzięki czemu moja nieśmiałość gdzieś zniknęła i nie miała szans się ujawnić. Tutaj z Magdą, która ma piękne kolczyki i to w dodatku niebieskie!!! 


Wieczorne spotkanie blogerów. Z początku się go obawiałam, nawet miałam się odwrócić na pięcie i wyjść, bo nikogo nie znałam! Ale na szczęście okazało się, że kilka blogerek znam, czasem do nich zaglądam, a na pewno kojarzę. 



W ostatniej chwili złapałam Tramwaj, który uciekał już ze spotkania. Główna nagroda zeszłorocznej eBuki należała do niego. 

I Marta Kurczyk. Z nią, Jarką i Kasią Drobot rozmawiałam chyba na tym spotkaniu najwięcej. Dziękuję wszystkim za mile spędzony czas. A, jeszcze jedno, Ula, odezwij się, gratulowałaś m i i mówiłaś, że czytasz i komentujesz moje wpisy, a ja chciałabym wiedzieć, z kim miałam przyjemność, bo Twoje słowa podbudowały mnie i sprawiły mi radość, choć byłam zaskoczona i nie wiedziałam, co powiedzieć. 


Codziennie podczas spożywania posiłku w Marchewce z groszkiem myślałam o tym, skąd ludzie mają pieniądze na przesiadywanie w restauracjach. Taki urlop od gotowania był naprawdę ciekawym doświadczeniem, a teraz ciężko mi się przestawić z powrotem na gotowanie dla pięcioosobowej rodziny. Targi wymęczyły mnie, spotkań było naprawdę dużo, ale to zupełnie innego rodzaju zmęczenie. Za domem tęskniłam tylko wtedy, gdy dzwoniła Zuzia i mówiła mi, że kocha. Ktoś, kto na co dzień zajmował się przez tyle lat tylko domem i dziećmi docenia tego typu wyjazd o wiele bardziej, niż osoby, które swoje pociechy widują jedynie po pracy. 

Książeczki kupiłam głównie dla moich dzieci, dla siebie niewiele. Zdecydowałam się na drugą część Zakrętów losu, bo pierwszą i trzecią mam, a lubię mieć komplety. 


W niedzielę na targach byłam krótko, bo trzeba było już wracać do domu, a podróż z Krakowa do Mirosławca była długaaaaa i nużąca. Spotkałam się z jedną z najsympatyczniejszych blogerek, jakie znam-Angeliką. 
I autorka niezwykła. Roma Ligocka. Czytałam przedpremierowo Jej najnowszą powieść zatytułowaną "Droga Romo". Tu jestem kompletnie onieśmielona i zszokowana. 

Załatwiłam jeszcze parę zawodowych spraw i spotkałam się ponownie z Krystianem Głuszko. To naprawdę świetny, ciepły człowiek. Pozdrawiam :)))

Ale się naprodukowałam. Mam nadzieję, że dacie radę to wszystko przeczytać. Buziaki dla Was kochani i wielkie dzięki za gratulacje, miłe słowa i gesty. 

30 komentarzy:

  1. Świetna relacja. Bardzo mi szkoda, że znowu mnie nie było na Targach. Wszystko przez tę odległość do Krakowa. Żyję nadzieją, że będę mogła pojechać tam za rok :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak zgadzam się, przy Kasi i Danielu nie można się nudzić :) Teraz to już chyba najbardziej rozpoznawalny duet z Tarnowa :) Cieszę się, że Cię poznałam i mogłyśmy zamienić ze sobą kilka słów :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super relacja Aniu, poczułam się tak, jakbym tez tam była :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli pobyt udany :)
    A co do nagrody byłam pewna ze ją zdobędziesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, mi nawet nie przyszło to do głowy, myślałam, że wygra jakaś nastolatka

      Usuń
  5. Witaj, Aniu ja na tragach bylam w sobote przez kilka godzin od 10 rano czyli uniknęłam kolejek, które ciągnely sie później az na zewnatrz budynku EXPO ;) Takie targi to super sprawa bo można na nich spotkać wspaniałych ludziach, których nazwiska widujemy na stronach tutyłowych książek. Pozdrawiam Ania P. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też uwielbiam rozmawiać z Martą Kurczyk! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję jeszcze raz, bo już gdzieś gratulowałam, nagrody i pięknie rozwijającego się bloga. Jestem pełna podziwu dla twej inwencji i trudu biorąc pod uwagę, że rodzina absorbuje czas.
    Miło mi się z Tobą wędrowało i po mieście Kraka i po Targach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję. Co do prowadzenia strony, mam ostatnio coraz mniej czasu i chęci niestety też, ale staram się to przezwyciężyć za wszelką cenę, bo ciągle mam nadzieję, że kiedyś to zaprocentuje.

      Usuń
  8. Gratuluję Ci tak udanego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Krótko mówiąc: wyjazd bardzo udany. Super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, mam nadzieję, że Twój był równie zadowalający :)

      Usuń
  10. gratuluję widać, że chociaż pogoda nie dopisała wyjazd mozna zaliczyć do udanych :) ja w Krakowie bywam dość często, parę razy w roku, bo siostra tu mieszka, a i tak zawsze odkrywam coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, udany jak najbardziej, ciągle jestem pod urokiem Krakowa...

      Usuń
  11. Aniu, gratuluję wyjazdu, spotkań, emocji i przede wszystkim nagrody:) Rozumiem Twoje przeżycia i podejrzewam, ze wróciłaś do domu bardzo rozemocjonowana:) Wiem jak to jest wyrwać się z domu do "Innego świata" - człowiek czuje się bogatszy, choć głowa pęka od nadmiaru wrażeń:) Ale to bardzo potrzebne, szczególnie nam, osobom, które na co dzień egzystujemy na prowincji:) Jesteś niesamowitą mama i blogerką - śledzę jak "zarażasz" swoje dzieci literaturą:) Brawo dla Ciebie:) I również życzę Ci spełnienia marzeń, szczególnie tych zawodowych:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajne zdjęcia i relacja z Targów, ale najbardziej podobają mi się Twoje ręce ;)

    Fajnie Cię było poznać. I pamiętaj, co złego to nie ja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daniel, pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jesteście naprawdę niesamowici i epatujecie taką życzliwością, zarażacie radością. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz :)

      Usuń
  13. Ile znanych twarzy! Też miałam być w sobotę w Krk na Targach, ale niestety tym razem się nie udało... Gratuluję nagrody! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, trzymam kciuki, by następnym razem się udało :)

      Usuń