czwartek, 30 października 2014

Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek Michał Rusinek

To jeszcze nie koniec moich wynurzeń związanych z Krakowem. Tym razem zapraszam do lektury recenzji książeczki dla dzieci, a do zaopiniowania mam jeszcze dwa przewodniki, które faktycznie przydały mi się w mojej wycieczce po mieście Kraka, ale o tym kiedy indziej. Na razie chciałabym zachęcić rodziców do sięgnięcia po "Krakowski rynek", który wczoraj wieczorem czytałam moim maluchom.

Obok egzemplarza książki postawiłam Wawelskiego w trzech odsłonach, ponieważ każdemu z moich dzieci zakupiłam po smoku. Zuzia śpi z zieloną maskotką i gdyby nie to, że musi chodzić do przedszkola bawiłaby się nią od rana do nocy. Kamil dostał wersję "bardziej chłopięcą", ale także jest zachwycony podarunkiem. Gosia zbiera kule śnieżne, dlatego ma smoka uwięzionego w szkle. 



Publikacja ta jest naprawdę piękna, zarówno ilustracje, jak i rymowanki podobają się małemu czytelnikowi, ciekawią go i pomagają poznać Kraków. Dla dziecka jest to idealny sposób, by zwiedzić miasto, szczególnie, jeżeli w grodzie Kraka nigdy nie było. 


I tak za sprawą autora i jego wierszyków w żartobliwym nieco tonie maluchy mogą dowiedzieć się, co takiego niezwykłego jest w tym właśnie miejscu. Poprowadzi nas na krakowski rynek, udowadniając, że warto pospacerować po nim w słoneczny poranek. Przywitają nas tutaj gołębie, z którymi podzielimy się obwarzankiem, pooglądamy pomniki sławnym ludzi, powąchamy bukiety wonnych frezji czy róż, sprzedawanych przez kwiaciarki. Jeżeli zmarzniemy, wstąpimy na ciepłą herbatę i posilimy się ciastkiem w jednej z niezwykle urokliwych kawiarenek. Gdy zaczną boleć nas nogi wsiądziemy chętnie do dorożki i poczujemy się tak dostojnie, wyobrażając sobie, że żyjemy w dawnych czasach. 


Kraków to miasto z duszą. Naprawdę za jego sprawą możemy przenieść się w przeszłość. Czujemy tu niesamowitą atmosferę, wiemy, jak wiele przeszło to miasto, jak wiele mogłoby nam opowiedzieć. Na pewno wybiorę się tam ponownie, tym razem z moimi dziećmi, by pokazać im miejsca, o których napisał Michał Rusinek w swojej książeczce. 


Zatrzymamy się przed pomnikiem naszego wieszcza narodowego, wysłuchamy hejnału brutalnie przerwanego, być może poprosimy o portret któregoś z malarzy krakowskich? Tylko, czy będziemy zadowoleni, jeśli uwydatni nasze wady tworząc karykaturę? Zakupimy być może jakiegoś kolejnego smoka, a może przespacerujemy się wieczorową porą, widząc krakowski rynek cichym i opustoszałym, uśpionym? 

Naprawdę polecam książeczkę, ponieważ napisana jest pięknym, idealnym dla młodego czytelnika językiem. Autor wie, jak przemawiać do dzieci, by zaintrygowane i zaciekawione wysłuchały jego opowieści, by chętnie chciały przenieść się wraz z nim do tego jakże niesztampowego miasta. 



1 komentarz:

  1. Czytałam niedawno inną książkę z tej serii - o Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Tego samego autora. I byłam bardzo zawiedziona, zapewne z tego powodu nie sięgnęłam po "Krakowski Rynek", żeby zajrzeć do środka. I chyba źle zrobiłam, bo skoro to jest wierszowane (tamto nie było), to pewnie lepsze. Wierszem jakoś da się wszystko fajniej opowiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń