wtorek, 2 grudnia 2014
Kot kameleon Joanna Wachowiak
Zuzanka jest troszkę przeziębiona, dlatego od wczoraj jest ze mną w domu. Nudzi jej się strasznie, boli ją gardełko, ma katar i jest marudna. Próbuję choć na moment zająć ją, czym się da. Dzisiaj rano sięgnęłam po "Kota kameleona", ponieważ pomyślałam, że może jej się ta książeczka spodobać. I faktycznie, była nią zachwycona. A i mi przypadła do gustu.
Nazwisko Joanny Wachowiak poznałam przy okazji czytania moim dzieciom "Ja chyba śnię". Książeczka jest nie tylko ciekawa, ale też zabawna i pouczająca, ale o niej napiszę niebawem. Na razie skupmy się na niezwykłym czworonogu. A może nawet dwóch "sierściuchach"? Kto wie...
Joanna Wachowiak wykłada na uniwersytecie, jest doktorem nauk humanistycznych. Już jako dziecko zaczęła składać literki w słowa dla swojego brata. Później niestety zaniechała tworzenia historyjek, do momentu, w którym znalazł się ktoś, kto o to poprosił. Czy była to jej córeczka? Tego nie wiem, ale mogę się tego domyślać.
Pisarka mieszka z mężem, córką i psem pod lasem. Jest autorką kilku książeczek skierowanych do dzieci sześcioletnich i starszych. Młodszych również, jak widać na przykładzie mojej Zuzi.
Ilustracje w tej publikacji różnią się od rysunków w innych opowiastkach dla dzieci, jakie znam. Książka jest w twardej oprawie, litery są duże, więc nasz szkrab może samodzielnie zabrać się do czytania, obrazki kolorowe i niesamowite, niezwykle "żywe", realistyczne.
Natalię poznajemy w momencie, kiedy jedzie do mało lubianej i nudnej jej zdaniem babci. Woli babcię z miasta, bo to z nią można pójść do kina. Tamta druga nie jest według niej tak sympatyczna. Przebywanie na wsi jest dla dziewczynki mało atrakcyjne odkąd dziadek odszedł. To on rozśmieszał ją i przy nim zawsze było ciekawie. A babcia... babcia ma dziwny, "gryzący" sweter i czarnego kota, na którego sierść tata jest uczulony. Zresztą Blekot ucieka przed naszą małą bohaterką historyjki, nie chce przebywać w jej pobliżu...
Jak myślicie, czy wyjazd do takiej babci może jednak przynieść jakiekolwiek korzyści? Przecież nie ma tam telewizora, a tata pomylił torby i dziewczynka nie ma konsoli, ani zabawek! Czym zajmie się w ciągu tych trzech dni na prowincji? Pozostaje jej tylko usiąść i płakać. A może... może kakao z przyprawami, jakie doda do niego babcia pomoże?
Polecam tę publikację wszystkim dzieciom. Jest napisana przystępnym językiem, porusza aktualne tematy, jak wieczny brak czasu dla swojego szkraba na przykład, czy przekonanie, że wieś jest do niczego. Warto pokazać naszej latorośli, że wcale nie musi być nudno na prowincji, że i tam można naprawdę przyjemnie spędzić czas. To ciepła i piękna opowieść o dziewczynce, która jest mądrzejsza niż początkowo mogłoby nam się wydawać. Wrażliwa, z niesamowicie wybujałą wyobraźnią i kreatywnością. Może zainspiruje i nasze dziecko? Naprawdę serdecznie polecam.
Strona autorki: http://blog.joannawachowiak.com/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gdybym miała jakieś dziecko w zasięgu wzroku, to kupiłabym tę książeczkę. Ilustracje faktycznie inne, ale bardzo ładne.
OdpowiedzUsuńW tych ilustracjach jest jakaś magia. Tak jak i w kotach.
OdpowiedzUsuń