Książka dnia czyli dzień z książką.
"Miniaturzystka" Jessie Burton
Fragment pierwszy.
"Wtorek, 14 stycznia 1687 roku, stary kościół, Amsterdam.
Pogrzeb ma być skromny, bo zmarła nie miała przyjaciół. Lecz słowa są w Amsterdamie jak woda: dostają się wszędzie i powodują zepsucie. Wschodni narożnik kościoła pełen jest ludzi. Kobieta widzi całą scenę z bezpiecznych stalli chóru, patrzy, jak członkowie gildii wraz z żonami gromadzą się nad otwartym grobowcem-przypominają mrówki krzątające się wokół plastra miodu. Dołączają do nich urzędnicy Kompanii Wschodnioindyjskiej, kapitanowie statków, cukiernicy-i on, nadal w tym swoim kapeluszu z szerokim rondem. Kobieta próbuje wzbudzić w sobie litość dla niego. Ale litość, w przeciwieństwie do nienawiści, można odłożyć na później."
Tę książkę zostawiam sobie na jakąś specjalną okazję. Na czas, gdy będę mogła rano zasiąść z lekturą i nie kończyć czytania do wieczora. :) Pewnie trzeba poczekać do wakacji, gdy dziecię wyśle się radośnie na jakąś kolonię, ale warto poczekać. A potem pochłonąć :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, ze zaczęłam czytać i odłozyłam...nieczęsto się to zdarza u mnie, nie lubię przekreślać, nie dawać szansy...Być może to nie ten czas, może zbyt szara godzina...Nie wiem, odłozyłam...na szczęście mam czas do 23 lutego, żeby się z nią znowu zmierzyć. Potem nuszę zwrócic do biblioteki...
OdpowiedzUsuń