Fragment pierwszy.
"Przez całe popołudnie odnoszę wrażenie, że coś się wydarzy. Dziwne uczucie, czuję, że powinnam się spieszyć, mówić to, co nie zostało jeszcze powiedziane, zrobić to, na co do tej pory nie miałam czasu. Istne szaleństwo. Pogoda za oknem nie napawa optymizmem. Dobrze, że nie muszę dziś nigdzie wychodzić. Opatulam się skrzętnie kocem i wpatruję w ponurą aurę. Strasznie smutny ten świat, kiedy jesień przybiera surowy, chłoszczący deszczem nastrój.
-Mamo?-krzyczę i wychylam głowę zza oparcia kanapy. Czuję, że chyba rozbiera mnie grypa. Na przemian targają mną dreszcze tylko po to, by za chwilę ogarniała mnie fala gorąca.-A może nie wychodźcie nigdzie? Jest tak paskudnie na zewnątrz. W domu zrobimy wam kolację, o jakiej nawet nie marzyłaś. Ja zrobię wam kanapki, albo nie, coś grillowanego, jak w paryskim Flams. Dawid będzie waszym kelnerem. Co ty na to?
-Dziecko...-dobiega z łazienki przytłumiony głos mamy. Jest nieco znudzony.-Ale ja chcę dziś wyjść. To nasza trzydziesta piąta rocznica ślubu. Taki wyjątkowy dzień."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz