czwartek, 8 stycznia 2015
Miniaturzystka Jessie Burton
Jessie Burton urodziła się w tym samym roku, co i ja, a "Miniaturzystka" jest Jej debiutem literackim. Debiutem doprawdy zaskakująco dobrym, przemyślanym i ciekawym. Przetłumaczona na trzydzieści języków powieść wciąga od pierwszych niemalże stron, intryguje. Nie możemy spodziewać się, że będzie aż tak wyjątkowa, barwna, emocjonująca. Sekrety rodzinne, niesamowicie interesująco poprowadzona fabuła, nietuzinkowi bohaterowie, a nade wszystko wspaniały styl pisania, lekkość pióra wyróżniają ją na tle innych książek. Każdy pisarz marzy o takim początku literackiej drogi, pozytywne opinie motywują go i dowartościowują.
W "Miniaturzystce" poznajemy młodziutką i niedoświadczoną Nellę. Nasza bohaterka nie zna życia, do tej pory mieszkała na prowincji i właściwie o niczym nie ma pojęcia. Świeżo poślubionego Johannesa również nie miała dotąd szansy poznać bliżej. W ogromnym domostwie czuje się wyobcowana i nikomu niepotrzebna. Doskwiera jej samotność, mało przyjazna siostra męża, Marin, nie ułatwia jej tego jakże trudnego zadania, jakim jest zadomowienie się w nowym miejscu i odnalezienie w zupełnie nowej sytuacji. Na dodatek małżonek ani jej nie wita, ani nie ma dla niej czasu, gdy wreszcie pojawia się w tym specyficznym domu. A specyficzny jest bezsprzecznie, skrywa wiele wstydliwych sekretów, niebezpiecznych tajemnic, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Jak zakończy się ta historia? Czy Nella odnajdzie tu szczęście? I jakie znaczenie w całej powieści ma miniaturka kamienicy, prezent dla żony od Johannesa? Kim jest osoba, która stworzyła tę replikę w formie kredensu? Kto odpowiada nie tylko za wystrój, ale też za pojawiające się w małym domku postacie? Czy tajemnicza, tytułowa miniaturzystka wie o domownikach o wiele więcej niż ktokolwiek inny? Czy steruje losem tych osób, czy próbuje bawić się ich kosztem? To ona pokazuje im, jak wielkie grozi im niebezpieczeństwo, uświadamia, że pozorne wyobcowanie i zamknięcie się przed światem nie daje gwarancji na to, że wszystko skończy się szczęśliwie.
Błyskotliwy debiut, pełen magii. To lektura obok której nie powinniśmy przejść obojętnie. Jest tu wszystko to, czego szukamy w dobrej powieści: doskonała narracja, interesująca fabuła, rewelacyjnie stworzone postacie, intryga, miłość, zdrada, zemsta, a także niepewność co do tego, co jest tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni, a co zdarzyło się naprawdę. Polecam zdecydowanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Intryguje mnie ta książka chyba najbardziej ze względu na Amsterdam, o którym śpiewał Jacques Brel.
OdpowiedzUsuńTo musi być fajna książka! Twój opis na pewno do mnie trafił. Tym bardziej, że na samym początku nie wiadomo w ogóle czemu tytuł to "Miniaturzystka". No i lubię miniatury... Ciekaw jestem bardzo jaka historia się za tym wszystkim kryje. Czy wewnątrz książki są jakieś dodatkowe ilustracje, czy tylko z opisów można wywnioskować jak ta kamieniczka wygląda?
OdpowiedzUsuńOj marzy mi się,marzy.... :)
OdpowiedzUsuńKurcze, nie czytałam wcześniej tej recenzji. I nie ma tutaj fragmentu, o którym wczoraj wspominałam. najwidoczniej musiałam go przeczytac gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńAle po twojej recenzji mam straszna chrapkę na tę książkę!