"A może chodzi o samą naturę przyjaźni i intymnego związku.
Tworząc z kimś związek, masz świadomość, że to może się skończyć. Możecie się
od siebie oddalić, spotkać kogoś innego albo po prostu się odkochać. Jednak
przyjaźń nie jest grą o wszystko albo nic i dlatego zakładasz, że będzie trwała
wiecznie, zwłaszcza jeśli to stara przyjaźń. Traktujesz jej trwałość jako coś
oczywistego i może właśnie to stanowi o jej wartości" (Emily Giffin
"Coś pożyczonego"). Jaka i gdzie jest, wg Pani, granica między
przyjaźnią i miłością? Czy możliwa jest przyjaźń między kobietą i mężczyzną?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
szczęśliwa mama
Granica między przyjaźnią a miłością jest bardzo
płynna. Przyjaciela też się przecież
kocha. Jest to inna miłość niż do partnera, męża czy kochanka. Mniej zaborcza,
ale też miłość. Platoniczna miłość. Zarówno o przyjaźń jak i o miłość należy
dbać. Czy tę starą czy też nową. W życiu nie ma nic na pewno, ani nic na
zawsze.
Czy istnieje przyjaźń damsko- męska? Myślę, że tak,
ale istnieje duże ryzyko, że któraś ze stron się zaangażuje. Gdy człowiek z
kimś się przyjaźni nie patrzy na przyjaciela pod względem płci. Są jednak
ludzie, dla których odmienna płeć jest przeszkodą, którą trudno obejść, dlatego
nie potrafią zbudować relacji opartej jedynie na przyjaźni.
Mężczyzna czy kobieta mogą się przyjaźnić, spotykać się,
rozmawiać ze sobą, czuć ze sobą bliskość i nie muszą mieć żadnej potrzeby
związanej z rozwojem sytuacji w kierunku fizycznej bliskości.
Dzień Dobry
Przeczytałam, że Pani mottem życiowym jest przesłanie Phila Bosmansa, które nam przypomina, iż "Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem".
Ten niezwykły zakonnik jednak mówi także, iż to "szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać..."
Jaki jest Pani recepta na to, by nie przeoczyć tych ulotnych, ale jakże cennych promieni szczęścia w codzienności? Jak je rozpoznać, uchwycić, celebrować?
Jak Pani pielęgnuje swoje "małe szczęścia"?
Przeczytałam, że Pani mottem życiowym jest przesłanie Phila Bosmansa, które nam przypomina, iż "Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem".
Ten niezwykły zakonnik jednak mówi także, iż to "szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać..."
Jaki jest Pani recepta na to, by nie przeoczyć tych ulotnych, ale jakże cennych promieni szczęścia w codzienności? Jak je rozpoznać, uchwycić, celebrować?
Jak Pani pielęgnuje swoje "małe szczęścia"?
pozdrawiam słonecznie
Kasia
Kasia
Mam dni, kiedy potrafię się cieszyć z drobnostek, dostrzegać „moje małe
szczęścia”, jakie spotykają mnie każdego dnia. Od czasu do czasu są takie
leniwe poranki, kiedy czas zwalnia. Popijam kawę i patrzę przez okno na
otaczający mnie świat. Uśmiecham się do siebie.
Są też dni, kiedy żyję szybko, gdzieś biegnę, spieszę się i wtedy te piękne
chwile gdzieś mi uciekają, nie zwracam na nie uwagi, a szkoda… Czasami
wyczekuję jakiegoś przełomu w swoim życiu, dużej zmiany, a tak naprawdę, to te
„małe szczęścia” dają mi tyle radości.
Im jestem starsza, dojrzalsza tym bardziej doceniam to, co mam, tym
bardziej cieszę się z drobnostek.
Moje szczęście to
rodzina, to uśmiech dziecka, wędrówka plażą, kubek kawy
zrobiony o świcie, zapach bzu. To chwile spędzone z samym sobą, rozmowa z przyjacielem, dłoń mamy zaciśnięta
na mojej dłoni, trzepot motylich skrzydeł, rosa o poranku, drożdżowe ciasto
babci… Moje pasje, dzięki którym spełniam swe marzenia. To przyjaciele,
bez których moje życie nie byłoby takie fajne.
Szukając informacji na temat Pani najnowszej książki trafiłam na piękne
słowa: "Poruszająca opowieść o tym, jak trudną sztuką czasem jest przyjęcie
tego, co otrzymujemy od życia". Czy Pani też miała kiedyś trudność z
pogodzeniem się z istniejącym stanem rzeczy, a historie tych pięciu kobiet są
tak jakby sposobem na walkę z tymi problemami?
Asia
Oczywiście,
że niekiedy miałam trudności z pogodzeniem się z tym, co mnie spotkało. Ponoć wszystko dzieje się po coś i we
właściwym czasie. Tylko czasami, kiedy
spotyka nas krzywda, kiedy bliska osoba odchodzi, kiedy spada na nas
nieszczęście trudno nam sobie wytłumaczyć, że te wszystkie rzeczy faktycznie
przydarzają się nam z jakiegoś powodu, że dzięki nim staniemy się innymi
ludźmi, czasem silniejszymi, czasem dojrzalszymi. Problemy, które spotykają
moje bohaterki, mogły się przydarzyć każdej z nas. Każda z nas inaczej reaguje
na to, co zsyła nam los. Czasami bardzo trudno jest nam odnaleźć siebie. W
cierpieniu a czasem cierpiętnictwie łatwo jest nam zatracić swoje „Ja”. Moje
bohaterki wyruszają w podróż, by pogodzić się z tym, z czym do tej pory nie
mogły się uporać. Życie jest z jednej strony
cholernie nadzwyczajne, z drugiej cholernie niesprawiedliwe, ale daje nam
szansę!
Pani Gabrielo, przeczytałam świetny wywiad, jaki udzieliła Pani Ani
(bodajże na stronie Empiku). Stąd wiem, że pani postaci literackie to przede
wszystkim kobiety. Czy nie ma Pani ochoty na napisanie powieści z perspektywy
faceta, jakiejś historii widzianej jego oczyma, w której jest bohaterem? Jeśli
tak? Jaka to mogłaby być tematyka? W czym upatrywałaby Pani trudność stworzenia
takiej kreacji?
Pozdrawiam
Iwona067@gmail.com
Pozdrawiam
Iwona067@gmail.com
Pani
Iwono, oczywiście, że chciałabym napisać powieść z punktu widzenia mężczyzny. Już
kilka razy się nad tym zastanawiałam, nawet próbowałam, ale…. Chcieć a móc to
jednak różnica J Myślę, że facet, którego bym stworzyła, byłby lekko rozchwiany
emocjonalnie, nadwrażliwy, zbyt „ciapowaty”, neurotyczny. Chyba jednak bardziej
rozumiem kobiety. Pewniej się czuję
opisując emocje i przeżycia kobiet J
Tak,
zastanawiałam się nad tym. Każdy z nas na pewno się nad tym zastanawiał. „Co by
było, gdyby jutra miało nie być?”- Taka myśl, daje nam kopa, do działania, do
zmian, do mocniejszego kochania, mocniejszego przeżywania obecnej chwili. Bo
jeśli faktycznie jutra ma nie być, to żyjmy dziś. Tak prawdziwie, tak jakbyśmy
chcieli. Kochajmy, cieszmy się z tego, co mamy.
Jeszcze przez jakiś czas myślę o nich. Przez kilka
miesięcy, kiedy piszę książkę żyję życiem moich bohaterów. Każdą z wykreowanych
przeze mnie bohaterek na swój sposób lubię. W każdej z bohaterek jest jakaś
mała cząstka mnie. Czasami ich wybory czy zachowanie mnie irytują, ale wciąż są
mi bliskie.
Moje bohaterki są wrażliwymi, często
niezrealizowanymi kobietami. Każda inaczej żyje swoje życie, walczy o siebie i
swoje marzenia. Są do bólu prawdziwe, a przy tym niepozbawione autoironii i
poczucia humoru.
Bywa też tak, że kiedy
postawię ostatnią kropkę, mam ochotę uciec jak najdalej od całej opisanej
historii i bohaterów. Zapomnieć o nich na chwilę. :-)
Witam,
Z którą z kobiet utożsamia się Pani najbardziej z książki "Droga do domu"?
Pozdrawiam
Dagmara Janik
Z którą z kobiet utożsamia się Pani najbardziej z książki "Droga do domu"?
Pozdrawiam
Dagmara Janik
Ze wszystkimi bohaterkami
moich książek coś mnie łączy. Każda z bohaterek: „Drogi do domu” ma coś ze
mnie.
Przypominam trochę Majkę,
jestem taką dziewczyną z sąsiedztwa, która wie, czego chce. Jestem wrażliwa jak
Ewa, uparta jak Zosia. A jeśli kocham to mocno jak Alicja. Popełniam błędy, mam
chwile słabości podobnie jak bohaterki mojej najnowszej powieści. Mimo to,
wierzę w kobiecą siłę, która rodzi się ze słabości i upadków.
Bardzo dziękuję za wszystkie pytania. Było mi niezmiernie miło je czytać i
zastanawiać się nad odpowiedziami.
Jak zwykle było mi trudno wyłonić zwyciężczynię. Zdecydowałam jednak, że książka trafi do Iwona067@gmail.com
Pozdrawiam ciepło
Gabriela Gargaś
Niesamowite zaskoczenie a niespodzianka jeszcze większa:) Piękny wywiad utworzył się z tych pytań:) Dziękuję za odpowiedź i za wygraną:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń