"Błękit szafiru" to drugi tom bardzo interesującej i wciągającej Trylogii czasu. Książkę właściwie pochłonęłam, nie czytałam, tak bardzo byłam ciekawa dalszego ciągu "Czerwieni rubinu". W dodatku tak silnie myślałam o kontynuacji serii, że wczoraj przy pisaniu recenzji zamiast prawdziwego tytułu pomyliłam się i powstała Czerwień szafiru. Na szczęście jestem tylko amatorką, nie żadnym profesjonalnym i wykształconym krytykiem literackim, blog prowadzę ku swojej i czytelników radości i nie muszę być nieomylna. Zresztą nie ufam ludziom idealnym, czy raczej takim, którzy się za doskonałych uważają.
Ale wracając do mojej subiektywnej i jedynie amatorskiej opinii...
"Czerwień rubinu" to historia, w której poznaliśmy główną bohaterkę, szesnastoletnią Gwendolyn. Zdawała się być osobą daleką od doskonałości, raczej fajtłapowatą, niewyróżniającą się na tle innych nastolatków, pozornie zwyczajną. Tym bardziej ciekawiło mnie, dlaczego to ona otrzymała gen podróży w czasie, a nie idealna Charlotta, jej kuzynka. Zresztą owa Charlotta od początku nie wzbudzała we mnie żadnych pozytywnych uczuć, była zazdrosna, skupiona tylko na sobie, egoistyczna. Przy okazji mogłam potwierdzić po raz kolejny teorię, że wpływ rodziców na dziecko jest ogromny i że wiele prawdy jest w tym przysłowiu o jabłku spadającym niedaleko jabłoni.
Gwendolyn i Gideon, jej towarzysz w czasie podróży do minionych epok, wracają do teraźniejszości odmienieni. Wygląda na to, że początkowa niechęć, która ich łączyła, zmieniła się w uczucie przyjaźni, a może nawet miłości. Coś ciekawego zaczyna się między nimi dziać, ale niestety nie jest im dane zapomnieć się w tym, ulec fascynacji i skupić na sobie. Mają dużo bardziej odpowiedzialne zadanie do wykonania, a tajemnice nadal pozostają przecież nieodkryte. Czytelnik, który powoli zaczyna się domyślać, jaka jest jego zdaniem prawda, zostaje szybko wyprowadzony w pole i dalej nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Lucy, starsza kuzynka Gwendolyn i Paul, spokrewniony z Gideonem, do tej pory uznawani byli za przestępców, jednak nasza bohaterka po przeanalizowaniu pewnych faktów przestaje być tego taka pewna. Zaczyna coraz bardziej ostrożnie podchodzić do osoby hrabiego de Saint Germain, choć tak naprawdę od początku mu nie ufała i obawiała się go. Ich pierwsze spotkanie nie było przecież miłą, towarzyską wizytą. Niestety tylko ona zdaje się mieć wątpliwości...
Drugi tom nie jest wcale mniej interesujący czy intrygujący od pierwszego. Tak samo szybko się go czyta, z takim samym zafascynowaniem i zainteresowaniem. Kibicujemy głównej bohaterce, przeżywamy wraz z nią niebezpieczne przygody, podróżujemy w czasie, przebieramy się znowu w piękne suknie. Gwendolyn jest być może dalej zagubiona i niezbyt pewna tego, czy sobie poradzi, lecz nie ma w tym nic dziwnego, skoro cała ta sytuacja spadła na nią nagle, jak grom z jasnego nieba. Przecież to Charlottę przygotowywano do roli podróżniczki, to ona miała otrzymać ów drogocenny gen, nie niepozorna Gwen! Rodzina też nie ułatwia zadania naszej bohaterce, nie wspiera jej. Mama niepokoi się o nią, a ciotka Glenda z zawiścią i zazdrością krytykuje brak wykształcenia i umiejętności Gwen. W dodatku ciotka Maddy straszy dziewczynę niepokojącymi wizjami, jakie ją nawiedzają. To wszystko wcale nie pomaga naszej bohaterce.
Trylogia czasu wciąga od pierwszych stron. Mamy ochotę poznać wszystkie sekrety, potwierdzić nasze domysły, rozwiać wątpliwości. Świetna seria, jestem nią szczerze zachwycona i z wielką chęcią podsunę ją mojej Małgosi. Jestem pewna, że spodoba się jej w równym stopniu, jak mi. Polecam.
Moja recenzja tomu pierwszego: http://asymaka.blogspot.com/2014/05/czerwien-rubinu-kerstin-gier_15.html
Rozmaite opinie słyszałam na temat tej serii - jedni uważają, że świetna, drudzy twierdzą, że szkoda czasu. I co tu uważać w takim razie?
OdpowiedzUsuńSamemu wyrobić sobie opinię. Ja tej serii nie znam.
UsuńMartucha, z ust mi to wyjęłaś.
UsuńCzytałam cały cykl - podobał mi się, ale wielka miłość Gwen i Gideona jak dla mnie irytująca. W ogóle cały Gideon jest irytujący :D
OdpowiedzUsuńmnie też strasznie denerwował na początku, ale chyba o wiele bardziej ta ciotunia ;)
UsuńMam chęć na tę serię :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że niebawem wpadnie Ci w ręce ;)
Usuń