środa, 19 listopada 2014

Siedem pytań do pisarza. Krystyna Mirek odpowiada na Wasze pytania.

Zdjęcie pochodzi z TEJ strony. 


Ostatnio zauważam tendencję opisywania w książkach rozwodów – mnożą się na potęgę w imię romantycznej, prawdziwej miłości – nie czytałam jeszcze książek Pani Mirek (zamierzam spróbować!) – stąd moje pytanie: jaki jest Pani stosunek do wyidealizowanej, romantycznej miłości – czy taka zdarza się w małżeństwach, czy atrakcyjniejsza (z punktu widzenia czytelniczki) jest ta "zakazana"?

Tak, to częsty schemat. Małżeństwo z kilkuletnim stażem, żona znudzona, sfrustrowana, z poczuciem, że mąż nie rozumie jej potrzeb. Wtedy ona rzuca wszystko, wyjeżdża za granicę, kupuje dom na prowincji lub dostaje spadek i spotyka wymarzonego mężczyznę. Piękna to bajka i pewnie jest w niej trochę prawdy. Ale ja nie bardzo w nią wierzę. Łatwo rzucać oskarżeniami w stronę mężczyzn, obarczając ich wyłączną odpowiedzialnością za kryzys w związku i zaspakajanie naszych potrzeb. Trudniej spojrzeć troszkę głębiej i zobaczyć, że poza skrajnymi przypadkami, za kryzys odpowiedzialne są obie strony. W prawdziwym życiu też nie tak prosto rzucić wszystkim. Na pobojowisku zostają dzieci, a nie zawsze można się odciąć od przeszłości jednym ruchem. Dom na prowincji też nie zawsze działa. Ja mieszkam na wsi. Wokół mnie wszyscy mają domy na prowincji, co nie oznacza, że jak jeden mąż są szczęśliwi. Wolnych, dojrzałych mężczyzn, chętnych by w trybie pilnym zaopiekować się samotną kobietą, też się nie ma w okolicy zbyt wielu.
Dlatego bardziej wierzę, że podchodząc do sprawy umiejętnie, można naprawić, to co jest. Że miłość, która zgasła, może się na nowo odrodzić. To trudne, ale możliwe. Niesie wiele dobra dla wszystkich członków rodziny i w perspektywie czasu może się okazać najlepszym rozwiązaniem. Kryzysy mijają, a rodzina trwa i jest wielką wartością, o którą warto czasem zawalczyć.

Marta - bohaterka "Podarunku" w pewną magiczną noc wypowiada głośno swoje pragnienie i śle je w stronę nieba... Los podjął wyzwanie i jej odpowiedział. Pani Krysiu, a czy Pani też ma takie swoje pragnienie, które chętnie by wysłała w stronę nieba?


Codziennie wysyłam swoje prośby. Mam dużą rodzinę, przyjaciół, znajomych. Jest o co prosić. Pewnie nigdy nie zabraknie tych życzeń, próśb i pragnień.

 Czy warto walczyć o swoje marzenia? Czy czasami warto odpuścić tylko po to, aby kogoś nie skrzywdzić? Czy iść za słowami, że "życie jest tylko jedno" i dojść do niektórych rzeczy po trupach?

Nie o wszystkie sprawy warto walczyć. Jeśli ktoś idzie do celu po trupach, trupy przyklejają mu się do butów i wtedy każdy kolejny krok stawia się coraz ciężej. Taki człowiek może nawet wielkim wysiłkiem dotrzeć do celu, ale trupy będą tam razem z nim i nie pozwolą cieszyć się sukcesem.

Ja odniosę się do książki(mojej ulubionej) "Szczęście all inclusive". Dlaczego zakończenie jest tak strasznie ściśnięte na dosłownie paru kartkach :(? Czemu Pani zdecydowała się na takie posunięcie po na prawdę fantastycznych, ciekawych i bogatych opisach wszystkiego co działo się w książce oprócz samego finału. (nie wiem może to tylko moje odczucie niedosytu)

,,Szczęście all inclusive” będzie miało swoją kontynuację, która, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ukaże się w czerwcu 2015. Dlatego akcja nie jest w pełni skończona, jak w powieściach stanowiących całość.
Ale to nie tłumaczy sprawy. Jeśli Pani jako czytelniczka, miała takie odczucie, to znaczy, że konstrukcja utworu jest zachwiana, a nie powinno tak być. Obiecuję przyjrzeć się uważnie każdemu kolejnemu zakończeniu moich książek, żeby uniknąć takiej sytuacji na przyszłość.

Czy pisząc książkę, wczuwa się Pani w główną bohaterkę?

Wczuwam się bardzo mocno we wszystkich bohaterów, siedzę w ich głowach i w sercach,  czuję ich emocje. Jestem każdym z nich po trochę, choć żadnym do końca.



Zawsze się zastanawiałam jak to jest napisać książkę, czy są to chaotyczne myśli przelewane na papier w przypływach weny, czy pisanie według ustalonego grafiku. Jak wygląda praca pisarza od tej właśnie strony, czyli od początku, od samego powstania pomysłu?

Myślę, że to specyfika warsztatu poszczególnych pisarzy. Sądzę, że najlepsze książki powstają z połączenia tych dwóch sposobów. Przelewa się myśli na papier pod wpływem natchnienia, łapie pomysły w locie, zapisując na tym, co akurat jest pod ręką. Ale trzeba też potem nad tym usiąść i żmudnie poukładać, poprawić, dopracować. Nie wyobrażam sobie pisania bez tej specyficznej iskry, która pomaga budować fabułę, ale ona sama to za mało, by stworzyć coś wartościowego. Znam też osoby, które na warsztacie pisarskim znają się doskonale, ale nie potrafią wymyśleć fabuły. Oba te elementy połączone tworzą powieść: rzemieślnicza praca i natchnienie.

Czy po zakończeniu książki wraca Pani do jej bohaterów?


Jeśli historia jest ukończona, nie wracam. W głowie wciąż kłębią mi się nowe opowieści, z wdzięcznością więc przyjmuję fakt, że niektórzy bohaterowie siedzą grzecznie zamknięci między okładkami książek. Ale jeśli opowieść ma mieć dalszy ciąg, wtedy wracają i domagają się, by pisać J

Dziękuję Ani za zaproszenie do rozmowy, a wszystkim czytelnikom za udział i ciekawe pytania. Pozdrawiam serdecznie. 

Zdaniem autorki na nagrodę zasłużyła: Małgosia (maginst@wp.pl
Gratulacje :))))

6 komentarzy:

  1. Super cykl. Sama chciałabym kiedyś przeprowadzić wywiad z autorką ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wywiad;) A ja nadal nie miałam okazji przeczytać "Podarunku".

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się niezmiernie! Dziękuję za wyróżnienie! Już nie mogę doczekać się lektury! :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję zwyciężczyni! i wywiad świetny.

    OdpowiedzUsuń