poniedziałek, 26 maja 2014

KONKURS z okazji Dnia Matki.

Wspólnie z Agencją Artystyczną M-D-M i Jackiem Wąsowiczem postanowiłam zorganizować konkurs z okazji Dnia Matki. Do wygrania będzie książka z autografem autora. Moja recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/05/jacek-wasowicz-100-kijow-w-mrowisko.html.


Chciałabym zaprezentować Wam pierwszy felieton dotyczący Dnia Matki właśnie. Oto on:


Pisarze do piór, robotnicy do fabryk – MatkiPolki do garów

O tym, że kobiety w Polsce mają zarąbiście, każdy wie. Hołubienie i masowe wystawianie Polek na piedestał przez szarmanckich Polaków to kanon naszego dobrego wychowania, jeśli nie część Tradycji.

Całujemy w rączkę, przepuszczamy przez drzwi jako pierwsze, dźwigamy za nie bagaże – oto
przykłady, żeby przytoczyć tylko kilka z brzegu.

Albo weźmy choćby taki Dzień Matki: dla porównania, co w taki dzień dla swojej Rodzicielki
zrobi przeciętny angielski synalek? A no zabierze mamuśkę do jakiejś restauracyji (a może
 nawet pubu?) i nafaszeruje ichniejszym synonimem uczty podniebiennej, czyli brytyjskimi
kiełbaskami (a fe!). Do kiełbasek polecą frytki (na Wyspach standardowo nie tylko posypywane
solą, a polewane octem), no i oczywiście zero zieleniny.Następnie, kochający synalek wypisze
i z wielką pompą wręczy okolicznościową (ponoć „special”) kartkę. Potem już tylko odwieźć
ukontentowaną mamuśkę do jej mieszkania w bloku dla starszych osób (odpowiednik naszego
Domu Starców, tyle że bardziej komfortowy i trochę droższy) i już po krzyku.

Panowie synowie: Dzień Matki po brytyjsku? NO WAY! (pol.: O NIE!)

Nic więc dziwnego, że przeciętna polska żonomatkokochanka czuje się jak w siódmym niebie,
bo gdy Matka-Polka ma swoje święto, rodzina nigdy przenigdy nie odda jej na pastwę
przypadkowego kucharza! U nas, starym polskim zwyczajem wszyscy w gościnę przyjdą do niej,
żeby kochana Rodzicielka nie musiała się nigdzie włóczyć, tylko spokojnie mogła się skupić
na przyjemnościach dnia.

A dzień jak to dzień: po powrocie z roboty trzeba tylko lekko ogarnąć chałupę (wczoraj nie dało
rady, bo córka podrzuciła wnuka), odgruzować zlew po mężowskim śniadaniu (biedak ma alergię
 na wszystkie płyny), a potem już tylko skleić szybkie pierogi (ulubione najstarszego synka,
zamówił tydzień wcześniej), następnie prędziutko zakręcić prościutkie ciasto i farsz
na krokieciki (to z kolei przysmak mężula) oraz machnąć tort (z prawdziwym kremem – nie żadną
masą!). Wszak kobieta pracująca żadnej imprezy się nie boi!

Podczas gdy cała rodzinka będzie przy stole piła jej zdrowie, trzygłowa i sześcioręka
żonomatkokochanka wykona osiem rund kaw i herbat. Rozerwie również prezent, ale
w środku nie będzie żadnej głupiej kartki, o nie! – patrzajcie, toż to najnowszy model malaksera!
(Żeby równo za rok wykręcił JESZCZE lepsze smakołyki.) Ach, dziękuję, kochani, dziękuję!

Podekscytowana podarkiem, podrepce do kuchni po kolejną flaszkę, gdy zaś impreza
zacznie dogorywać, ponownie zakrzątnie się przy garach. I nikt jej w tym nie wyręczy – 
niech wie, że to JEJ święto.

Niech mi więc nikt nie mówi, że Polki mają źle.

PS: Dopiero w łóżku, trzygłowy, styrany wrak poczuje wszystkie kości, co w wersji dla męża
zabrzmi „Kochanie, nie dzisiaj”.

HIPHIP HURRA, NIECH NAM ŻYJE KOCHANA MAMA!

 

(Powyższy felieton to kij nr1 w książce Jacka Wąsowicza "100 kijów w mrowisko".)
 
 
Zasady konkursu:
1. Skomentuj felieton Jacka Wąsowicza. Najciekawszy komentarz zostanie nagrodzony
 egzemplarzem książki z dedykacją autora.
2. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 26 maja, a potrwa do 2 czerwca, do godziny 24:00.
3. Organizatorem konkursu jestem ja, fundatorem nagrody zaś autor i grupa M-D-M.
4. Podpisz się imieniem w komentarzu, chyba, że posiadasz konto i nie jesteś anonimową osobą.
5. Wyniki pojawią się do trzech dni roboczych od daty zakończenia konkursu na moim blogu.
Zwycięzca ma trzy dni na podanie mi adresu do wysyłki książki. Mój e-mail to: asymaka@o2.pl 
 
 
 
Niebawem relacja z targów. Było rewelacyjnie.
 
 
 
 

13 komentarzy:

  1. Tutaj nie ma co komentować. Nic dodać, nic ująć. Z mistrzowską precyzją opisany Dzień Matki. Matki Polki, która po takim wspaniałym dniu musi być przeszczęśliwa! Inaczej przecież się nie godzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha,i,tu mamy prawdę. W większości domów tak to wygląda. Czy też tak będzie u mnie? Czas pokaże.bo jako matka mam mały staż (2 i pół roku). My z moją mamą świętujemy inaczej. Jedziemy do miasta na coś dobrego ;) i tyle. Za to u mojej teściowej sytuacja jest jak w tym felietonie. Dlatego z do niej wpadamy w innym terminie bez zapowiedzi. I to działa :) Pozdrawiam wszystkie mamy. Ewa Udała

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, z drugiej strony ten przeciętny angielski synalek zostawi swoją własną małżonkę/partnerkę-matkę swoich dzieci na "pastwę" tych właśnie dzieci, zamiast zagonić towarzystwo do hurtowego namalowania dla matuli ukochanej laurek w liczbie co najmniej 15, co dałoby owej matuli chwilę na relaks właśnie w dniu matki (którą ona też jest!). U mnie w dzień matki jest czas na przytulanki, czytanki, wspólne gotowanie. A jak nie mamy weny na gotowanie, to jest dzień dziecka i przyjeżdża pizza. Myślę generalnie, że każda forma spędzania dnia matki, jeśli sprawia owej matce przyjemność, jest dobra. Jedna matka uwielbia nakarmić swoją rodzinę i nie można jej zabronić stania w kuchni, bo to jej święto i ma prawo sobie pogotować, skoro lubi. Inna tego nie znosi, więc powinna ze spokojnym sumieniem udać się z rodziną do restauracyji/zamówić coś z dowozem i rozkoszować się dniem bez garów. Czego sobie i wszystkim innym matkom w Dniu Matki życzę (ja akurat dziś gotowałam :) ).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się nasuwa od razu jeden komentarz: Jak ja się cieszę, że urodziłam się w Polsce i nie muszę z okazji swojego święta wsuwać tych niezdrowych kiełbasek z frytkami, tylko mogę ciacho własnoręcznie zagnieść, krokiecików nasmażyć. A taka angielska matka? Toż ona zaraz miażdżycę mieć będzie, zawał jej grozi. A u mnie krokieciki ditetyczne ze szpinakiem, ciacho też oczywiście zdrowe, z dużą ilością owoców. Ruch w kuchni mam zapewniony, a przecież ruch to też samo zdrowie. Ba! A potem jak zalegnę w łożu małżeńskim, to żadne głupoty mi w głowie! No, teraz to od razu inaczej spoglądam na swoją rolę - Matki, w dodatku Polki. :) :) Aż chce się żyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Można być matką i Polką nie będąc „Matką Polką” - matkopolskość to coś czym dziewczynka zaraża się w dzieciństwie od własnej matki. Jeżeli kobieta wierzy, że największa hańba dla mężczyzny to upranie skarpetek, że wyrzucenie śmieci na pewno go zabije, a odkurzacz wyssie mu podstępnie duszę to zaczyna mieć problem, od tego niedaleka droga do ubezwłasnowolnienia wszystkich dookoła. Dzieciom ręce przyrastają do tylnych części anatomii, szczególnie chłopcom, wszak to paniczykowie, których trzeba obsłużyć i po których trzeba sprzątnąć, którym trzeba mięsko na talerzu pokroić, bo a nuż się skaleczą?
    Matka Polka wie wszystko najlepiej, gotuje najlepiej, sprząta najlepiej wszystko robi za wszystkich i jest w ogóle „niezastąpiona” - bo nikomu nie pozwala się zastąpić! Nie ma co się łudzić, gdyby powiedziała, do męża choć raz „dziś ty gotujesz”, to przecież świat by się nie skończył, mąż chyba umie nastawić ziemniaki i usmażyć jajka? Jak nie umie, trzeba go nauczyć, nie da się? Można zamówić pizzę...
    Dzień Matki? Proszę bardzo - gotują dzieci, jak nie to zamówić pizzę! Imieniny - tego samego, niedziela? Gotuje mąż, jak nie to.... nieśmiertelna pizza. Dobrze, żeby nie była zbyt smaczna bo może im się to spodobać i osiągną amerykańskie gabaryty, w innym przypadku nauczą się w końcu gotować co i matce i im kiedyś wyjdzie na dobre! To samo z praniem... Wciskanie guzików w pralce nie przekracza inteligencji nawet przeciętnego dziesięciolatka!
    Odkurzanie? - Odkurzacz nie wysysa duszy - po użyciu zawsze można sprawdzić w worku na śmieci!
    Mycie naczyń? Jeżeli nie ma zmywarki - myją dzieci, jemy na byle czym i czekamy aż to wytłuką, w nagrodę kupujemy ładny plastikowy serwis ;)
    W końcu się uda!
    Matkopolskość najczęściej jest błędem samych kobiet, którym się wydaje, że w ten sposób będą bardziej kochane, a są tylko bardziej zmęczone...
    A felieton świetny!
    Iwona Banach

    OdpowiedzUsuń
  6. Matka Polka,cóż,takie wychowanie od pokoleń procentuje ciężką harówką od rana ,nie tylko w dzień matki. Ale stop,zawsze to można zmienić.... Nie tylko w ten dzień,ale w każdy inny w ciągu roku. Można zrobić żonie,matce śniadanie do łóżka,można obiad ugotować,można pozmywać naczynia,wytrzeć kurze. Można przynieść kwiatka ot tak,bez okazji i wtedy ta osoba czuje się doceniona. Kochane kobiety,matki takich drobnych gestów życzę wam nie tylko od święta.
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  7. W tej chwili autor felietonu boleśnie uświadomił mi jak będzie wyglądać moje święto, gdy trójka moich słodkich dzieci dorośnie.... Skończą się śniadania do łóżka i laurki ręcznie namazane przez kochające dzieciaczki... No ale nic.... takie życie... Tylko nie mówcie, że Dzień Matki powinien trwać cały rok, bo która Matka Polka by to wytrzymała ;)
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając ten felieton, aż chciałoby się - niestety - wymazać Dzień Matki z kalendarza. A przecież tak wiele mogłoby się zmienić w naszym życiu, gdybyśmy tylko same odważyły się mówić co czujemy i jak chciałybyśmy, aby ten dzień wyglądał. W końcu to ma być święto Matki, a nie wszystkich w koło.
    Moja córeczka ma dopiero 2 latka, a dostałam od niej czekoladę. O której pomyśleć musiał tatuś, więc wychodzi na to, że z tymi mężczyznami wcale nie jest tak źle. Jak chcą to potrafią być zaradni. Wierzę, że z czasem nie stanę się "niewolnicą" tego dnia, a "księżniczka". Myślę, że dużo tutaj zależy od tatusiów, którzy to powinni pokazać i nauczyć pociechy, że w TEN dzień to nie mama biega wokół nich a one wokół niej. Jeśli ojciec do tego podejdzie dobrze to nawet może sprawić, że dzieci nie będą się mogły doczekać na ten dzień. A może nawet w "zwykłe dni" też zaczną pomagać?
    Na szczęście problemu z pomocą mojego mężczyzny nie mam, bo nie ma rzeczy której by w domu nie zrobił (tak myje naczynia, odkurza i ba nawet pierze - a to ostatnie to w zasadzie robi zawsze on) - DA SIĘ.
    Tak, więc pokażmy wszystkim, że Matki Polki są coraz mądrzejsze i potrafią też wymagać, a nie tylko nadskakiwać. A będzie nam po prostu łatwiej. Myślę, że to też zwiększy szacunek naszych bliskich do nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze napisane i podsumowane, idealnie wręcz!
    I to takie przykre, oburzające, i tak nam się tych Matek-Polek żal robi..
    I ja wiem, że to w dużej mierze kwestia mentalności (która się powoli zmienia), wychowania, przyzwyczajenia, ale czy to nie jest trochę tak, że te Matki właśnie tego chcą? Przecież dla nich to sama radość, już tydzień wcześniej obmyślają menu, ciekawe potrawy, takie, które Synuś lubi najbardziej, albo którymi zajada się Córunia... Wiele Matek tym właśnie żyje, bo przecież kochają dogadzać swoim pociechom! i najlepszym prezentem jest ich "najedzona mina".
    Tacy już jesteśmy my - Polacy. A przynajmniej starsze pokolenia. I nie ma co uszczęśliwiać ich na siłę i odbierać tego, co daje im frajdę i satysfakcję :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam...a ja z drugiej strony. Bycie matką jest cudne. Ja w tym roku obchodziłam dzień matki trzy razy :) a to dlatego, że jedno dziecko stwierdziło, że mieszkając w Norwegii musimy przestrzegać ich dat. Drugie kategorycznie zaprzeczyło mówiąc, że jest Amerykaninem i należy obchodzić tak jak w stanach. Trzeci wraz z mężem mają sentyment do Polski:) a ja? Dumną mamą jestem I sprawia mi przyjemność trzykrotne pieczenie ciasta - dlaczego? Odpowiedź jest tu:http://neteor.blogspot.no/2013/08/miedzy-fl-pl-15.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko i córko! ...I ciotko Józko!
    O co tyle hałasu?
    Dla każdego cóś dobrego... ważne żeby się dobrze czuć.
    Mentalność nasza ach mentalność.
    bo ja wiem, czy fryty z solą (a tfuu ocet) to taki oryginalny pomysł, że o powrocie do "ekskluzywnego" domu spokojnej starości nie mówiąc...
    Nie czuję się zniewolona.
    Zniewolenie, to też stan umysłu.
    A mnie nie jest niewolą kawa i ciastko we własnym domu z własnym dzieckiem. Bo kto powiedział, że ma być tort ulubiony, obiad ulubiony, napój ulubiony i co tam jeszcze ulubionego naszych pociech. w dzień Matki... O nie!
    Co innego Dzień Dziecka hihiii , wtedy rozpusta aż miło.
    Pozdrawiam wszystkie mamy i ich pociechy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Matką nie jestem... Wizja to odległa. Własną rodzicielkę jeszcze posiadam, więc generalnie obchodzimy wszystko co się da, bo ja lubię dawać prezenty :P I myślę, że to od nas zależy jak święcimy ważne dni. I przecież...no jednak nie żarcie najważniejsze! Czy będzie tort, czy nie, liczy się pamięć i intencje. Nie da się ukryć, staropolska skłonność do goszczenia buzuje nam we krwi. Dlatego, gdy mnie mama zaprasza na imprezę, schodzę do niej-piętro niżej, z własnymi sałatkami, daniami i ciastem jak zdążę. I hamuję ten obłęd robienia do jedzenia czegoś co lubimy, choć czasu brak i siedzi mamuś po nocy. Owszem, kupiliśmy jej mikser, bo poprzedni umarł śmiercią naturalną, ze starości. Ona i tak ubija pianę ręcznie, podchodząc z pewną nieśmiałością do nowoczesnych wynalazków. Mimo to, wdzięczny potomek rokrocznie miota się w szale, utwierdzany w wierze, że nie dogodzi. Śliczny komplecik w sam raz na niedzielę, modny, wytworny i twarzowy, koleżanki padną pokotem, pod naszym wiejskim płotem? Nie-brzydki kolor, za długi, a generalnie Ona ma w czym chodzić.Ok. Cudna torebeczka, z wielością kieszonek, pasuje do nowych butów? Jakaś taka...nie bardzo, wolałaby z innego materiału. Ok...jasne! Książka! Bestseller, miliony czytelników, uznanie krytyków! Nie..nie Kraszewskiego. Nie lubi? Teraz Kraszewskiego czyta...Dobra. Perfumy....No wiadomo, że zły zapach. Biżuteria też odpada. Czekolada szkodzi na wyniki, alkohol tym bardziej.Nic do postawienia, bo się kurzy na półkach.I generalnie- nic jej nie potrzeba.
    Jak tak pomyślę, to cud,że zawsze jednak jakiś prezent jest.
    I zwykle są to polne kwiaty,które Ona uwielbia. Najprostsze, zawsze dostępne-nawet małemu dziecku. Bez frytek, pizzy i zastawionego stołu. Buziaki, życzenia, kwiatki.Pamięć, jej łzy w oczach, gdy po raz niemal 30 słyszy te same życzenia.
    Matka-Polka? No raczej! Nie jakaś inna, zwykła i swojska. To czemu nie strzela focha, nie żąda restauracji? Tylko wdzięczna częstuje nas pączkami z dżemem? Może jej miło, że może :)Bo to nie tylko wina matek, ale dziatek. Bo kulturę i szacunek to się z domu wynosi :P I używa przez całe życie...

    Pozdrawiam matki i dzieciaki :P

    OdpowiedzUsuń