sobota, 6 września 2014
Miasto z lodu Małgorzata Warda recenzja premiera: 11. 09. 2014
To, że Małgorzata Warda pisze bardzo dobrze wiedziałam już dwa lata temu, gdy sięgnęłam po "Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele". Powieść ową zresztą uznałam za najlepszą, jaką czytałam w 2012 roku. Zapadła mi głęboko w pamięć, poruszyła do głębi i wywołała ogromne emocje. "Jak oddech" również uważam za lekturę wartą uwagi, dlatego nie zastanawiałam się ni minuty nad tym, czy chcę przeczytać najnowszą, która wyszła spod pióra pisarki. "Miasto z lodu" zaskoczyło mnie. Nie tym, że poruszona została w książce trudna tematyka, bo czegóż innego można spodziewać się po Wardzie? Z góry możemy założyć, że nie napisze lekkiego romansidełka, które czytać będziemy dla relaksu. Ona stworzy historię, od której włosy będą nam się jeżyć na głowie, jednocześnie nie zapominając o tym, by coś nam uświadomić. Jej powieści za każdym razem uczą nas czegoś nowego, dają nam do myślenia, zmieniają nas. Naprawdę.
"Miasto z lodu" ma nie tylko doskonale dobrany tytuł, to opowieść trudna, budząca skrajne emocje, po zakończeniu której mamy w głowie mętlik i masę najróżniejszych odczuć, z którymi nie do końca potrafimy sobie poradzić. Zastanawiamy się, jak sami zachowalibyśmy się w podobnej, niełatwej przecież sytuacji. Czy mamy prawo kogokolwiek oceniać?
Autorka na pewno sporo czasu poświęciła na dopracowanie szczegółów, na zapoznanie się z tematyką, którą postanowiła w owej publikacji poruszyć. I tak poznajemy dzięki niej osobę chorą, jej najbliższych, jak też ludzi całkowicie jej obcych. Ciekawym aspektem książki jest to, jak reagują inni, jak szybko osądzają kogoś, kto rzekomo zrobił coś złego, coś karygodnego... ale o tym za moment. Wracając do szczegółów nie mogę nie wspomnieć o czymś, co rzuciło mi się w oczy. Mam dziecko trzynastoletnie, a tyle lat ma bohaterka "Miasta z lodu". Moja trzynastolatka od września poszła do pierwszej klasy gimnazjum i pewnie dlatego zwróciłam uwagę na to, że książkowa rówieśniczka mojej córki zgodnie z planem powinna w tym wieku albo kończyć szóstą klasę szkoły podstawowej, albo zaczynać pierwszą gimnazjum. Z uwagi na to, że Agata poszła do szkoły jesienią, powinna być w pierwszej klasie gimnazjum, a jest w drugiej. Pomyślałam, że widocznie rozpoczęła szkołę podstawową podobnie jak ja, jako dziecko sześcioletnie i faktycznie tak było, bo dopytałam już u źródła.
Książka pisana jest w pierwszej osobie. Całą historię opowiada nam wspomniana przed chwilą Agata. Trzeba przyznać, że autorka potrafi zaciekawić i zaintrygować czytelnika, do tego stopnia, że zarwałam dzisiejszą noc. Po prostu nie mogłam się oderwać, nie mogłam przestać czytać. Ciekawość zwyciężyła ze zmęczeniem i dopiero, gdy zobaczyłam na czytniku 100%, co oznacza, że nie ma następnej strony odłożyłam książkę. Odłożyłam, to prawda, ale zasnąć dalej nie mogłam. Obrazy krążyły w mojej głowie, wyobraźnia szalała. Musiałam przemyśleć, zastanowić się, ale jednego byłam pewna-to bardzo dobra powieść, a pisarka bezsprzecznie ma talent.
"Znaleziono mnie rankiem następnego dnia, kiedy okolica pokryła się grubą warstwą śniegu. Leżałam nad brzegiem rzeki, z daleka od cywilizacji. Grupa turystów wybrała się tam na wycieczkę: dwie studentki i ich chłopcy, zaprawieni w górskich wędrówkach.
-Zejdę nad rzekę.-Jedna z dziewczyn, oświetlając drogę latarką czołową, ruszyła w dół zbocza, skąd dobiegał szum płynącej wody.
Powietrze ochładzało się z każdą minutą, turystka trzymając się zmarzniętych gałęzi, schodziła coraz niżej, aż w ciemności zobaczyła rzekę. Jeszcze nie ściął jej lód, jeszcze miała wartki nurt na powierzchni. Na brzegu leżał stary, zniszczony pień obrośnięty hubą. I właśnie dlatego, że skierowała na nią światło latarki, zobaczyła mnie leżącą." [1]
Tak zaczyna się książka. Przyznacie, że od samego początku jesteście zaciekawieni i chcecie szybko poznać ciąg dalszy?
Agata wyjeżdża z Gdyni wraz z mamą. Mamą, która nie zawsze czuje się dobrze, ponieważ od wielu lat boryka się z chorobą afektywną dwubiegunową. Czy jest to jednak powód, by wykluczyć ją ze społeczeństwa, by nie miała prawa do w miarę normalnego życia? Oczywiście i ja byłam przerażona czytając o zmianach, jakie następowały w Teresie, gdy choroba zaczynała jej o sobie przypominać. Martwiłam się, jak poradzi sobie dziecko. Myślałam o tym naprawdę intensywnie i byłam coraz bardziej zaniepokojona. Teresa kochała córkę i tego nie można jej odmówić, chciała dać sobie i jej szansę, chciała być dla niej matką. Czy udało jej się to?
Trzydziestojednoletnia kobieta ze swoją trzynastoletnią córką po długotrwałej podróży wreszcie osiada na dłużej, być może nawet na stałe, w pobliżu gór. To tutaj postanawiają rozpocząć wspólne życie, tylko we dwie. Matka z całych sił stara się zapewnić Agacie bezpieczeństwo, ale czy potrafi zadbać choć o samą siebie?
To powieść, która odpowie nam zapewne na wiele pytań. Zaczniemy zastanawiać się dzięki niej, czy warto być otwartym, prawdomównym, ufnym? Poznamy przedziwne i niepojęte dla nas być może wzorce zachowań w sytuacjach skrajnych, przerażających, mrożących krew w żyłach. Nie będziemy mieli do czynienia z osobami, które łatwo można zaszufladkować, osądzić. Na pewno ta czy inna postać wzbudzi w nas współczucie, litość, odrazę, pogardę. Być może postępowanie jednych będziemy w stanie zrozumieć, usprawiedliwić, ale zachowania innych nie będziemy w stanie pojąć. Nie jest łatwo oceniać innych, a autorka pokaże nam, że zawsze są dwie strony medalu. Coś, co pozornie wydawać się nam będzie oczywiste, jednoznaczne, być może za moment okaże się o wiele bardziej skomplikowane. Bohaterowie stworzeni przez Wardę ciekawi, niebanalni, a rozwiązanie zagadki wcale nie jest takie proste. Całość polecam zdecydowanie.
[1] fragment pochodzi z książki "Miasto z lodu" Małgorzata Warda, wydawnictwo Prószyński i S-ka, premiera: 11.09.2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I już wiem, że to mój must have jesieni. Przyznam,że troszkę się boję o to, czy polubię pióro autorki. Czasem tak mam, że nawet jeśli historia jest niebanalna, mam blokadę związaną z męczącym stylem pisania. Jednak Aniu, już raz Ci zaufałam i chyba zrobię to znów. A wydawnictwo "kupiło" mnie okładką jak nigdy. Jest cudowna i mam nadzieję, że treść będzie tak samo świetna. Do premiery zostało 5 dni ;)
OdpowiedzUsuńJeju, jestem oczarowana tą książką po Twojej recenzji, chociaż pierwszy raz o niej słyszę. Muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Normalnie powiało chłodem od tytułu i trochę od treści, zima idzie... Chciałabym przeczytać tę powieść....leżąc pod wełnianym kocem!
OdpowiedzUsuńPrzeczytam :).
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam ten wstęp skojarzyło mi się z Gotowymi na wszystko. :)
OdpowiedzUsuńmuszę przeczytać...
Książka zapowiada się fantastycznie. Wspaniała recenzja.
OdpowiedzUsuńWstęp genialny, okładka świetna, recenzja jak zwykle zaciekawia... Chyba zaczynam znów odkładać na bok inne potrzeby, bo lista książek, które MUSZĘ przeczytać powiększyła się o kolejną pozycję :) Ale ta od razu trafia gdzieś na sam szczyt!
OdpowiedzUsuń