Nazwisko Ałbeny Grabowskiej poznałam przy okazji recenzowania powieści zatytułowanej "Coraz mniej olśnień". Historia opowiedziana w niej zaskoczyła mnie, poruszyła wiele strun w mojej duszy, wzbudziła ogromne emocje. Z chęcią przeczytałam też książki, które autorka napisała dla młodszego czytelnika, z serii Julek i Maja. Mam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie zapoznać się z debiutancką powieścią "Tam, gdzie urodził się Orfeusz". Jestem wciąż pod ogromnym wrażeniem "Lady M" i czekam niecierpliwie na wersję papierową tej publikacji. "Lot nisko nad ziemią" także przypadł mi do gustu. Nie może więc nikogo dziwić fakt, iż bardzo chciałam przeczytać najnowszą powieść pisarki, której kibicuję i za którą trzymam kciuki, ponieważ pisze ciekawie, niesztampowo, nie ulega modom i naprawdę ma "coś" do powiedzenia.
"Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli" to zupełnie inna książka, różni się i to znacznie od dotychczasowych propozycji literackich autorki. Różni się, ale niczego jej nie brakuje, jest tak samo dobra, ciekawa i niebanalna, jak inne historie opowiedziane przez pisarkę. Nie ma mowy o spowolnieniu akcji, o nudzie, czytaniu na przymus. Każde wydarzenie ma swoje miejsce, jest głęboko przemyślane i osadzone w realiach. Występują tu postaci rzeczywiste, tak interesująco wplecione w wątki fikcyjne, że czytelnik nie jest do końca pewien, co jest tylko fantazją i wybujałą wyobraźnią autorki, a co naprawdę miało miejsce. Bezsprzecznie pisarka potrafi zaciekawić i zaintrygować odbiorcę książki, a Jej zakończenia to mistrzostwo świata. Naprawdę. Aż chciałoby się zaprotestować i zapytać, dlaczego nam to robi? Dlaczego tak bardzo gra na naszych emocjach, pozostawia nas w domysłach i niedosycie?
Początek książki obfituje w wydarzenia tragiczne. Zaraz na wstępie przy porodzie umiera Katarzyna Winna, mama dopiero co narodzonych bliźniaczek. Osieroca również dwóch starszych chłopców. Stanisław, mąż zmarłej próbuje sobie poradzić z jej odejściem na swój własny sposób. Opiekę nad dziećmi przejmuje jego matka, Bronisława. Wspólnie z Andzią, dla której jest ciotką, próbują stworzyć im namiastkę domu w tych trudnych i niebezpiecznych, niepewnych czasach. A jakie to czasy? Zbliża się wielkimi krokami I wojna światowa. Winni starają się trzymać razem, Bronia z zaskoczeniem odkrywa, że nawet jej ślubny Antoni, którego spisała już dawno na straty, staje na wysokości zadania i wykazuje się nie lada odwagą w walce z wrogiem. Broni swojej rodziny jak prawdziwy bohater.
Niestety w kolejnych latach życie również nie rozpieszcza Winnych. Zostają wielokrotnie wystawieni na najcięższe próby, z których nie zawsze udaje im się wyjść obronną ręką. Nie zawsze udaje im się uniknąć najgorszego. Jednym z nich uda się przeżyć, inni zakończą swój żywot na tym padole łez.
Ałbena Grabowska stworzyła postaci niezwykle ciekawe, których losy naprawdę intrygują. Kibicujemy Winnym, choć nie są oni pozbawieni wad, zwyczajnych ludzkich ułomności, dzięki temu wydają nam się bardziej ludzcy, namacalni. Najbardziej do gustu przypada nam postać Bronisławy, ponieważ zdaje się być osobą nie tylko ze sporym doświadczeniem życiowym, ale też mądrą i spokojną, opanowaną. To dzięki niej cała familia jakoś funkcjonuje, scala wszystkich Winnych ze sobą, kocha każdego członka swojej rodziny, choć nie jest ślepa na przewinienia i błędy najbliższych.
Doskonale odnajdujemy się w stworzonej przez autorkę rzeczywistości, idealnie oddała język, jakim posługiwano się w owych czasach, poglądy ludzi z początku XX wieku, ich zachowanie i sposób myślenia. Skrupulatnie i ze szczegółami opowiedziała nam o Brwinowie z tamtego okresu, przedstawiła nam postaci rzeczywiste, jak Jarosław Iwaszkiewicz, jego żona Anna, z domu Lilpop, ale też i całkowicie zmyślone. Chciała przybliżyć nam życie zwykłych ludzi, nie tych, którzy stykali się na co dzień z historią, lecz tych, którym przyszło funkcjonować w mniejszej społeczności, na obrzeżach tych ważnych wydarzeń.
"Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli" to historia pasjonująca, wciągająca, w żadnym momencie nie jest nudno i banalnie. Widać, że i autorce tworzenie tej książki sprawiło wielką przyjemność, nie pisała jej pod przymusem, tylko dlatego, że goniły ją terminy. To się czuje, czytelnika nie da się oszukać. Całość polecam, to naprawdę rewelacyjna epicka opowieść, obok której nie można przejść obojętnie.
"Dlaczego tak bardzo gra na naszych emocjach, pozostawia nas w domysłach i niedosycie?" Odpowiedź jest tylko jedna- bo to AŁBENA GRABOWSKA.
OdpowiedzUsuńOj...już nie mogę się doczekać tej sagi. Obie książki Ałbeny, które poznałam ("Olśnienia" i "Lot...") zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie i od momentu ich poznania stałam się Jej fanką :). Biorę Ja w ciemno :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam jeszcze żadnej książki pani Ałbeny, ale jestem pewna, że na pewno przypadłyby mi do gustu!
OdpowiedzUsuńczekam na jutrzejszy dzień z książką :-)
OdpowiedzUsuńi co ważne - akcja książki toczy się w podwarszawskim, moim rodzinnym Brwinowie. Można spotkać wiele postaci historycznych i ważnych miejsc :)
OdpowiedzUsuńCudowna ksiazka....:)
OdpowiedzUsuń