poniedziałek, 22 września 2014

Wywiad z Karolem Kłosem, do wygrania egzemplarz "Latarnika".

Karol Kłos wywiad i konkurs



Karol Kłos z wykształcenia jest elektrykiem, pracował w lokalnej prasie, był reporterem mediów elektronicznych, latarnikiem. Uwielbia zatrzymywać w kadrze jakże ulotne chwile.
Ma na swoim koncie dwie książki, powiązane ze sobą tematycznie. Zadebiutował w roku 2010 tytułem „Latarnik”, jego kontynuacja-„Latarniczka” pojawiła się na rynku wydawniczym w 2011 roku. Co znajdziemy w tych opowieściach? Na pewno wiele wynurzeń na tematy dotyczące bezrobocia, pracy w latarni, problemów wszelakich sąsiada, będzie też o lokalnych wydarzeniach. Tutaj fikcja literacka miesza się z realizmem, do końca nie wiemy, co mogło się rzeczywiście zdarzyć, a co istnieje tylko w wyobraźni autora.


Czy uważa Pan, że książka pisana w formie pamiętnika może być ciekawa dla czytelnika? Zazwyczaj odbiega się jednak od tego typu prozy, najpopularniejsza staje się lektura z dialogami, a Pan stworzył powieść w zupełnie innym stylu.
Czy znalazła odbiorców? Czy czytelnicy rozumieją, co chciał Pan poprzez swoje książki im powiedzieć?

KK: Forma pamiętnika, zapisywanego dzień po dniu dziennika, umożliwia zasugerowanie czytelnikowi, że czyta coś prywatnego, intymnego, co w innej formie być może nigdy nie będzie dostępne. Takie pamiętniki pisze w zeszytach, często w grubych brulionach, a czasami w zamykanych na małe kłódeczki notesikach bardzo wiele osób. Większość z tych osób to dziewczęta w wieku szkolnym. Większość z nich porzuca te swoje zapiski, ukrywa na dnie szafy albo w kufrze z lalkami na strychu. Wszystkie jednak o tym epizodzie swojego życia pamiętają. Ponieważ ogromna większość czytelników to kobiety, co wiemy z badań statystycznych, więc odwołanie się do formy pamiętnika daje szansę na dotarcie do tych wszystkich wrażliwych, kiedyś piszących, a teraz czytających osób. Ponieważ kocham wszystkie kobiety i jestem niepoprawnym miłośnikiem kobiecego piękna, oraz nieustannie flirtującym podrywaczem, to celowo piszę odwołując się do kobiecej wrażliwości, marząc o rosnącej wciąż liczbie czytelniczek.

Chciałabym jeszcze zapytać o bohatera „Latarnika”. Czy utożsamia się Pan z nim? Czy jego poglądy, poczucie humoru są Panu bliskie?

KK: Latarnik jest moim lustrzanym odbiciem. Każdy drobiazg w jego wizerunku zgadza się z moim, każdy szczegół jest identyczny. Pisałem „Latarnika” przez sześć lat głównie dla własnej satysfakcji, dlatego niczego z jego treści nie mogę się wyprzeć. Część mówi wprost o mnie, część o moich marzeniach lub wyobrażeniach. Porównanie latarnika na latarni morskiej do faraona na szczycie piramidy jest poetycką metaforą, zapisem bujnej wyobraźni, być może nawet zbyt wybujałej i nierzeczywistej, ale przecież z drugiej strony jest też zapisem całkiem zwyczajnych, by nie powiedzieć prozaicznych marzeń czy myśli każdego człowieka. Równocześnie jednak ten obraz jak każde lustro musi być odwrócony, a więc zmieniony, zniekształcony. To też jest całkowicie naturalne, bo każdy tę samą rzecz widzi inaczej.

Podczas wieczorku autorskiego w Klubie Bolek i Lolek w Gdańsku. 


Jeżeli musiałby Pan wyprowadzić się znad morza, w jakieś zupełnie inne miejsce, który punkt na mapie by Pan wybrał?

KK: Jeżeli nie nad morzem, to chciałbym mieszkać w okolicy łagodnych wzgórz,
niskich gór, na które łatwo by się wspinało, ale na szczycie miałbym satysfakcję z tej odrobiny wysiłku i mógł z radością spojrzeć w szeroki i bezkresny pejzaż. Ze wzgórza mogłaby spływać mała rzeczka, powiedzmy raczej strumień, a w niedalekiej odległości byłoby niewielkie jezioro. Na zboczu tego wzgórza mogłyby istnieć ruiny jakiegoś dworu, a przy nim kilka wielkich dębów. Nieopodal dębów wielki głaz narzutowy pysznił by się śladami czarciego kopyta, lub pazurów Smętka.

Jakiego typu literaturę Pan preferuje? Czy podobnie jak Pana bohater, czyta Pan powieści sensacyjne?

KK: Najchętniej czytam powieści naszych kochanych klasyków. Naszych to znaczy światowych, bo literatura od zawsze przekraczała wszystkie granice. Z wielka przyjemnością czytam największe dzieła klasyków mając nieustanną nadzieję, że się od nich czegoś nauczę. Czytam też biografie pisarzy, żeby się pocieszyć ich trudnym życiem, ich ciężkimi doświadczeniami, zrozumieć odwieczne zatargi pisarzy i krytyków, a na koniec nabrać nadziei na czekający gdzieś w przyszłości wieniec laurowy.

 W Muzeum Sztuki Współczesnej w Toruniu.



Bardzo podoba mi się to, że nie omija Pan tematów trudnych. Otwarcie mówi Pan o bezrobociu, braku perspektyw. Czy Pana zdaniem ten problem jest faktycznie bardziej widoczny w nadmorskich miejscowościach? Od czego to według Pana zależy?

KK: Myślę, że trudne problemy codziennego życia są wszędzie jednakowe, ale w nadmorskich miejscowościach jest to właśnie mniej widoczne, ponieważ tam, czy może raczej tu sytuację znacznie zmienia sezonowy napływ letników i turystów, dzięki czemu każdy posiadacz domu wynajmuje pokoje, każdy rybak sprzedaje ryby, a inni otwierają bary, restauracje, smażalnie, sklepy z pamiątkami, wypożyczalnie rowerów bądź kajaków, oraz wszelkiego rodzaju punkty usługowe. Latem we wszystkich miejscowościach nadmorskich jest wielki deficyt rąk do pracy, dzięki czemu do pracy sezonowej zatrudniają się osoby z okolicznych miast i miasteczek. Dopiero jesienią ulice pustoszeją, restauracje i kawiarnie są zamykane, punkty usługowe znikają, a miasteczko zamiera.

Zgadzam się z tym, co napisał Pan w „Latarniku”: „Materialne bogactwo i związany z nim dobrobyt rozleniwia.” Czy zdarzają się czytelnicy, którzy polemizują z tym stwierdzeniem Pana bohatera?

KK: Przyszło nam żyć w postkomunistycznym społeczeństwie. Celowo piszę o społeczeństwie, bowiem państwo mamy już od dawna kapitalistyczne, a gospodarkę rynkową. Ludzie jednak tak szybko się nie zmieniają. Na co dzień widzę, że bogactwo rozleniwia, odbiera energię, zabija pomysłowość, a jedynie tuczy i ogłupia. Niestety, takie jest życie. Czy ktoś z takim obrazem rzeczywistości polemizuje? Wszyscy dookoła. Każdy narzeka na małe zarobki, na złą pogodę, nawet jeżeli padało tylko przez trzy dni, na rosnące ceny, lub na kapryśnych wczasowiczów. Każdy marudzi, że mało zarobił i planuje więcej zarobić w przyszłym roku. Bardzo rzadko ktoś jest zadowolony z tego co ma. Tacy są ludzie i nikt tego nie zmieni. Czy ktoś docenia swoje szczęście? Raczej każdy obawia się odwiedzin urzędników skarbowych i woli skarżyć się na ciężkie życie. Może napisałem nie na temat, ale mnie też dobrobyt rozleniwia.

Przy miniaturze latarni morskiej w parku miniatur niedaleko Łeby.


Co myśli Pan o spotkaniach z czytelnikami. Czy chętnie wymienia się Pan spostrzeżeniami z osobami, które czytały Pana powieści?

KK: Miałem kilka spotkań autorskich w bibliotekach w Gdańsku, w kultowej księgarni kawiarni „Bookarnia” w Sopocie, a także w klubie dzielnicowym „Bolek i Lolek” na gdańskiej Zaspie. Wszystkie one były dla mnie wielkim przeżyciem, prawdziwa przyjemnością, wiązały się z silnymi emocjami. Takie spotkania dają prawdziwego kopa do życia i pisania, do dalszej twórczości, do przemyślenia swoich tekstów, a także do lepszego zrozumienia samego siebie. Każdy pisarz jest nałogowym książkofilem, miłośnikiem słów, kochankiem wyobraźni. Każdy pisarz jest więc zboczony. Norma zdrowia psychicznego ogółu społeczeństwa dopuszcza pewne odchyłki w ramach tej normy, czyli średniej statystycznej. Pisarze lokują się tuż przy granicy, a czasami poza nią. Tych normalnych jest więcej, i całe szczęście. Dlatego lubię rozmawiać z czytelnikami, żeby określić swoje położenie względem owego środka i granic.

Jak długo trwała praca nad debiutancką książką? Czy od początku zakładał Pan, że powstanie jej kontynuacja?

KK: Moja debiutancka książka nie była pierwszym utworem literackim, który napisałem. Już jako licealista pisałem wiersze. Trwało to siedem lat. Przez kolejne siedem pisałem opowiadania. Tu udało mi się osiągnąć kilka drobnych sukcesów, między innymi wygrać konkurs literacki na opowiadanie organizowany przez gdański klub artystyczny „Winda”. Publikacja tego tekstu miała miejsce w literackim miesięczniku „Parnasik”. Niestety, jak dotąd nie doczekałem się publikacji zbioru opowiadań. Może kiedyś. Natomiast pierwsza książkę pisałem aż sześć lat, nie śpiesząc się i nie myśląc o jej wydaniu. Dopiero jak się ukazała drukiem zaplanowałem kontynuację, a właściwie trylogię, ale tego planu jeszcze nie udało się zrealizować.

Z Panią Gabrysią Szubstarską podczas wieczorku autorskiego w bibliotece w Gdańsku.



O czym będzie kolejna opowiedziana przez Pana historia i kiedy możemy się jej spodziewać na rynku wydawniczym?

KK: Kolejna historia będzie o wielkim huraganie szalejącym na morzu i nad Gdańskiem. Zginie kilka osób. Kilkoro dzieci spędzi go na statku. Potem dzieci zostaną sprzedane handlarzom niewolników. Wszystkiemu będzie się przyglądał księżyc, chociaż chmury będą mu to utrudniały. Swoją rolę otrzymają też anioły. Pojawi się osioł Krzysiu i kot Franek. Listy do pewnej Agaty ujawnią morderstwo. Więcej nie mogę powiedzieć. Kiedy będzie gotowa nie wiem. Bycie mało znanym pisarzem daje komfort pisania w dowolnym czasie bez goniących terminów.

Co myśli Pan na temat innych polskich autorów? Czy potrafią przyjaźnić się między sobą, bez zazdrości, cieszyć się z sukcesu kolegów?

KK: Społeczność pisarska jest dokładnie taka sama jak każda inna. Są więc w niej zawiści, wrogości, kopanie dołków i wyszarpywanie krzeseł spod siedzeń. Im kto wyżej się wdrapie tym bardziej pragnie świecić promiennym blaskiem literackiej sławy. Równocześnie jednak w tym literackim światku żyją sobie skromnie, a czasami wręcz ledwie egzystują bardzo skromne osoby, których blichtr nie interesuje, których wyścig szczurów jeszcze nie dopadł, albo ominął na jednym z wielu zakrętów życia. Bardzo wielu uczestników literackiego życia jest zwykłymi ludźmi, jakich spotykamy na osiedlu lub w sklepie. Nie są gwiazdami telewizyjnych programów, dzięki czemu mogą się schować w tłumie mieszkańców każdego miasta. Nie będę wymieniał nazwisk, ale spotkałem wiele takich mądrych, rozsądnych osób. Niektóre z nich pomogły mi podczas wchodzenia w to środowisko, wspierały w wielu sytuacjach. Czasami wystarczy kilka miłych słów w zwykłej, codziennej sytuacji, aby świat zaraz piękniej wyglądał. Im wszystkim bardzo dziękuję za przychylność i jestem szczęśliwy, że mogłem ich poznać.

Z Akcji Literackiej Bez Cenzury w Gdańsku. 


Chciałam jeszcze dodać, że podobnie jak Pana bohater urodziłam się w marcu. I uważam, że to bardzo ładny miesiąc. A Pan który darzy szczególnym sentymentem?

KK: Styczeń, bo to początek nowego roku i niesie ze sobą nadzieję na nowy, lepszy okres w moim życiu.
Luty, bo to jedyny miesiąc ze śniegiem, ale bez zimowych sztormów.
Marzec, bo w tym miesiącu się urodziłem i każdego roku mam okazję cieszyć się z tego, że wciąż jestem taki młody.
Kwiecień, bo wtedy zielenieją wreszcie drzewa.
Maj, bo to miesiąc miłości.
Czerwiec, bo wtedy rozpoczynają się wakacje.
Lipiec i sierpień, bo wtedy mam wczasowiczów i mogę dorobić do pensji.
Wrzesień, bo wtedy doceniam panujące na ulicach mojego miasteczka spokój i ciszę po wyjeździe wczasowiczów.
Październik, bo wtedy i tylko wtedy przychodzi polska złota jesień.
Listopad, bo uwielbiam długie wieczory z książką w dłoniach.
Grudzień, bo uwielbiam atmosferę świąt Bożego Narodzenia.

Dziękuję za rozmowę.

KK: Dziękuję bardzo i pozdrawiam.

 Podczas Akcji Bez Cenzury w ramach Rozdroża Wolności, Gdańsk Oliwa 2014 r.

KONKURS: 
1.  Pierwsza osoba, która udzieli prawidłowej odpowiedzi na pytanie konkursowe otrzyma egzemplarz debiutanckiej powieści autora. 
2.  Odpowiedź na pytanie proszę zostawić pod tym postem, wraz z adresem e-mail. 
3.  Fundatorem nagrody jest autor, organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga Pisaninka. 
4.  Pytanie autora: Jakie opowiadania mojego autorstwa zostały opublikowane, proszę podać tytuły publikacji i opowiadań. 













7 komentarzy:

  1. Wywiad tym bardziej dla mnie ciekawy, że jestem właśnie w trakcie lektury "Latarnika" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Duch" w tomiku opowiadań grozy "31.10 Halloween po polsku"
    Esej "Pomnik lata" w miesięczniku "Pomerania"
    2006 - Opowiadanie "Rok" w miesięczniku literackim "Parnasik"
    2006 - Opowiadanie "Jagody" w antologii laureatów XIII Konkursu Literackiego.
    shiranna (at)o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje za dokładność odpowiedzi dla Unknown :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znaczy udało się, och yeah!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że ta recenzja ukazała się zanim zaczęłam czytać "Latarnika" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh, no nie zdążyłam, ale bardzo ciekawy wywiad! Widać, ze Pan Karol jest szczery, bezpośredni, nie boi się mówić tego, co myśli! Niesamowity człowiek, ma tak ciekawe spostrzeżenia.. Jeszcze większej ochoty na jego powieści nabrałam!!! Chyba musiałabym jakiś bank obrabować, żeby zakupić wszystkie książki, które mnie ciekawią. A później zrezygnować z pracy, żeby mieć czas je przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń