Karol Kłos wywiad i konkurs
Karol Kłos z wykształcenia jest elektrykiem, pracował w
lokalnej prasie, był reporterem mediów elektronicznych, latarnikiem. Uwielbia
zatrzymywać w kadrze jakże ulotne chwile.
Ma na swoim koncie dwie książki, powiązane ze sobą
tematycznie. Zadebiutował w roku 2010 tytułem „Latarnik”, jego
kontynuacja-„Latarniczka” pojawiła się na rynku wydawniczym w 2011 roku. Co
znajdziemy w tych opowieściach? Na pewno wiele wynurzeń na tematy dotyczące
bezrobocia, pracy w latarni, problemów wszelakich sąsiada, będzie też o
lokalnych wydarzeniach. Tutaj fikcja literacka miesza się z realizmem, do końca
nie wiemy, co mogło się rzeczywiście zdarzyć, a co istnieje tylko w wyobraźni
autora.
Czy uważa Pan, że książka pisana w formie pamiętnika może
być ciekawa dla czytelnika? Zazwyczaj odbiega się jednak od tego typu prozy,
najpopularniejsza staje się lektura z dialogami, a Pan stworzył powieść w
zupełnie innym stylu.
Czy znalazła odbiorców? Czy czytelnicy rozumieją, co chciał
Pan poprzez swoje książki im powiedzieć?
KK: Forma pamiętnika, zapisywanego dzień po dniu dziennika,
umożliwia zasugerowanie czytelnikowi, że czyta coś prywatnego, intymnego, co w
innej formie być może nigdy nie będzie dostępne. Takie pamiętniki pisze w
zeszytach, często w grubych brulionach, a czasami w zamykanych na małe
kłódeczki notesikach bardzo wiele osób. Większość z tych osób to dziewczęta w
wieku szkolnym. Większość z nich porzuca te swoje zapiski, ukrywa na dnie szafy
albo w kufrze z lalkami na strychu. Wszystkie jednak o tym epizodzie swojego
życia pamiętają. Ponieważ ogromna większość czytelników to kobiety, co wiemy z
badań statystycznych, więc odwołanie się do formy pamiętnika daje szansę na
dotarcie do tych wszystkich wrażliwych, kiedyś piszących, a teraz czytających
osób. Ponieważ kocham wszystkie kobiety i jestem niepoprawnym miłośnikiem
kobiecego piękna, oraz nieustannie flirtującym podrywaczem, to celowo piszę
odwołując się do kobiecej wrażliwości, marząc o rosnącej wciąż liczbie
czytelniczek.
Chciałabym jeszcze zapytać o bohatera „Latarnika”. Czy
utożsamia się Pan z nim? Czy jego poglądy, poczucie humoru są Panu bliskie?
KK: Latarnik jest moim lustrzanym odbiciem. Każdy drobiazg w
jego wizerunku zgadza się z moim, każdy szczegół jest identyczny. Pisałem
„Latarnika” przez sześć lat głównie dla własnej satysfakcji, dlatego niczego z
jego treści nie mogę się wyprzeć. Część mówi wprost o mnie, część o moich
marzeniach lub wyobrażeniach. Porównanie latarnika na latarni morskiej do
faraona na szczycie piramidy jest poetycką metaforą, zapisem bujnej wyobraźni,
być może nawet zbyt wybujałej i nierzeczywistej, ale przecież z drugiej strony
jest też zapisem całkiem zwyczajnych, by nie powiedzieć prozaicznych marzeń czy
myśli każdego człowieka. Równocześnie jednak ten obraz jak każde lustro musi
być odwrócony, a więc zmieniony, zniekształcony. To też jest całkowicie
naturalne, bo każdy tę samą rzecz widzi inaczej.
Podczas wieczorku autorskiego w Klubie Bolek i Lolek w Gdańsku.
Jeżeli musiałby Pan wyprowadzić się znad morza, w jakieś
zupełnie inne miejsce, który punkt na mapie by Pan wybrał?
KK: Jeżeli nie nad morzem, to chciałbym mieszkać w okolicy
łagodnych wzgórz,
niskich gór, na które łatwo by się wspinało, ale na szczycie
miałbym satysfakcję z tej odrobiny wysiłku i mógł z radością spojrzeć w szeroki
i bezkresny pejzaż. Ze wzgórza mogłaby spływać mała rzeczka, powiedzmy raczej
strumień, a w niedalekiej odległości byłoby niewielkie jezioro. Na zboczu tego
wzgórza mogłyby istnieć ruiny jakiegoś dworu, a przy nim kilka wielkich dębów.
Nieopodal dębów wielki głaz narzutowy pysznił by się śladami czarciego kopyta,
lub pazurów Smętka.
Jakiego typu literaturę Pan preferuje? Czy podobnie jak Pana
bohater, czyta Pan powieści sensacyjne?
KK: Najchętniej czytam powieści naszych kochanych klasyków.
Naszych to znaczy światowych, bo literatura od zawsze przekraczała wszystkie
granice. Z wielka przyjemnością czytam największe dzieła klasyków mając
nieustanną nadzieję, że się od nich czegoś nauczę. Czytam też biografie
pisarzy, żeby się pocieszyć ich trudnym życiem, ich ciężkimi doświadczeniami,
zrozumieć odwieczne zatargi pisarzy i krytyków, a na koniec nabrać nadziei na
czekający gdzieś w przyszłości wieniec laurowy.
W Muzeum Sztuki Współczesnej w Toruniu.
Bardzo podoba mi się to, że nie omija Pan tematów trudnych.
Otwarcie mówi Pan o bezrobociu, braku perspektyw. Czy Pana zdaniem ten problem
jest faktycznie bardziej widoczny w nadmorskich miejscowościach? Od czego to
według Pana zależy?
KK: Myślę, że trudne problemy codziennego życia są wszędzie
jednakowe, ale w nadmorskich miejscowościach jest to właśnie mniej widoczne,
ponieważ tam, czy może raczej tu sytuację znacznie zmienia sezonowy napływ
letników i turystów, dzięki czemu każdy posiadacz domu wynajmuje pokoje, każdy
rybak sprzedaje ryby, a inni otwierają bary, restauracje, smażalnie, sklepy z
pamiątkami, wypożyczalnie rowerów bądź kajaków, oraz wszelkiego rodzaju punkty
usługowe. Latem we wszystkich miejscowościach nadmorskich jest wielki deficyt
rąk do pracy, dzięki czemu do pracy sezonowej zatrudniają się osoby z
okolicznych miast i miasteczek. Dopiero jesienią ulice pustoszeją, restauracje
i kawiarnie są zamykane, punkty usługowe znikają, a miasteczko zamiera.
Zgadzam się z tym, co napisał Pan w „Latarniku”:
„Materialne bogactwo i związany z nim dobrobyt rozleniwia.” Czy zdarzają się
czytelnicy, którzy polemizują z tym stwierdzeniem Pana bohatera?
KK: Przyszło nam żyć w postkomunistycznym społeczeństwie.
Celowo piszę o społeczeństwie, bowiem państwo mamy już od dawna
kapitalistyczne, a gospodarkę rynkową. Ludzie jednak tak szybko się nie
zmieniają. Na co dzień widzę, że bogactwo rozleniwia, odbiera energię, zabija
pomysłowość, a jedynie tuczy i ogłupia. Niestety, takie jest życie. Czy ktoś z
takim obrazem rzeczywistości polemizuje? Wszyscy dookoła. Każdy narzeka na małe
zarobki, na złą pogodę, nawet jeżeli padało tylko przez trzy dni, na rosnące
ceny, lub na kapryśnych wczasowiczów. Każdy marudzi, że mało zarobił i planuje
więcej zarobić w przyszłym roku. Bardzo rzadko ktoś jest zadowolony z tego co
ma. Tacy są ludzie i nikt tego nie zmieni. Czy ktoś docenia swoje szczęście?
Raczej każdy obawia się odwiedzin urzędników skarbowych i woli skarżyć się na
ciężkie życie. Może napisałem nie na temat, ale mnie też dobrobyt rozleniwia.
Przy miniaturze latarni morskiej w parku miniatur niedaleko Łeby.
Co myśli Pan o spotkaniach z czytelnikami. Czy chętnie
wymienia się Pan spostrzeżeniami z osobami, które czytały Pana powieści?
KK: Miałem kilka spotkań autorskich w bibliotekach w
Gdańsku, w kultowej księgarni kawiarni „Bookarnia” w Sopocie, a także w klubie
dzielnicowym „Bolek i Lolek” na gdańskiej Zaspie. Wszystkie one były dla mnie
wielkim przeżyciem, prawdziwa przyjemnością, wiązały się z silnymi emocjami.
Takie spotkania dają prawdziwego kopa do życia i pisania, do dalszej
twórczości, do przemyślenia swoich tekstów, a także do lepszego zrozumienia
samego siebie. Każdy pisarz jest nałogowym książkofilem, miłośnikiem słów,
kochankiem wyobraźni. Każdy pisarz jest więc zboczony. Norma zdrowia
psychicznego ogółu społeczeństwa dopuszcza pewne odchyłki w ramach tej normy,
czyli średniej statystycznej. Pisarze lokują się tuż przy granicy, a czasami
poza nią. Tych normalnych jest więcej, i całe szczęście. Dlatego lubię
rozmawiać z czytelnikami, żeby określić swoje położenie względem owego środka i
granic.
Jak długo trwała praca nad debiutancką książką? Czy od
początku zakładał Pan, że powstanie jej kontynuacja?
KK: Moja debiutancka książka nie była pierwszym utworem
literackim, który napisałem. Już jako licealista pisałem wiersze. Trwało to
siedem lat. Przez kolejne siedem pisałem opowiadania. Tu udało mi się osiągnąć
kilka drobnych sukcesów, między innymi wygrać konkurs literacki na opowiadanie
organizowany przez gdański klub artystyczny „Winda”. Publikacja tego tekstu
miała miejsce w literackim miesięczniku „Parnasik”. Niestety, jak dotąd nie
doczekałem się publikacji zbioru opowiadań. Może kiedyś. Natomiast pierwsza
książkę pisałem aż sześć lat, nie śpiesząc się i nie myśląc o jej wydaniu.
Dopiero jak się ukazała drukiem zaplanowałem kontynuację, a właściwie trylogię,
ale tego planu jeszcze nie udało się zrealizować.
Z Panią Gabrysią Szubstarską podczas wieczorku autorskiego w bibliotece w Gdańsku.
O czym będzie kolejna opowiedziana przez Pana historia i
kiedy możemy się jej spodziewać na rynku wydawniczym?
KK: Kolejna historia będzie o wielkim huraganie szalejącym
na morzu i nad Gdańskiem. Zginie kilka osób. Kilkoro dzieci spędzi go na
statku. Potem dzieci zostaną sprzedane handlarzom niewolników. Wszystkiemu
będzie się przyglądał księżyc, chociaż chmury będą mu to utrudniały. Swoją rolę
otrzymają też anioły. Pojawi się osioł Krzysiu i kot Franek. Listy do pewnej
Agaty ujawnią morderstwo. Więcej nie mogę powiedzieć. Kiedy będzie gotowa nie
wiem. Bycie mało znanym pisarzem daje komfort pisania w dowolnym czasie bez
goniących terminów.
Co myśli Pan na temat innych polskich autorów? Czy potrafią
przyjaźnić się między sobą, bez zazdrości, cieszyć się z sukcesu kolegów?
KK: Społeczność pisarska jest dokładnie taka sama jak każda
inna. Są więc w niej zawiści, wrogości, kopanie dołków i wyszarpywanie krzeseł
spod siedzeń. Im kto wyżej się wdrapie tym bardziej pragnie świecić promiennym
blaskiem literackiej sławy. Równocześnie jednak w tym literackim światku żyją
sobie skromnie, a czasami wręcz ledwie egzystują bardzo skromne osoby, których
blichtr nie interesuje, których wyścig szczurów jeszcze nie dopadł, albo ominął
na jednym z wielu zakrętów życia. Bardzo wielu uczestników literackiego życia
jest zwykłymi ludźmi, jakich spotykamy na osiedlu lub w sklepie. Nie są
gwiazdami telewizyjnych programów, dzięki czemu mogą się schować w tłumie
mieszkańców każdego miasta. Nie będę wymieniał nazwisk, ale spotkałem wiele
takich mądrych, rozsądnych osób. Niektóre z nich pomogły mi podczas wchodzenia
w to środowisko, wspierały w wielu sytuacjach. Czasami wystarczy kilka miłych
słów w zwykłej, codziennej sytuacji, aby świat zaraz piękniej wyglądał. Im
wszystkim bardzo dziękuję za przychylność i jestem szczęśliwy, że mogłem ich
poznać.
Z Akcji Literackiej Bez Cenzury w Gdańsku.
Chciałam jeszcze dodać, że podobnie jak Pana bohater
urodziłam się w marcu. I uważam, że to bardzo ładny miesiąc. A Pan który darzy
szczególnym sentymentem?
KK: Styczeń, bo to początek nowego roku i niesie ze sobą
nadzieję na nowy, lepszy okres w moim życiu.
Luty, bo to jedyny miesiąc ze śniegiem, ale bez zimowych
sztormów.
Marzec, bo w tym miesiącu się urodziłem i każdego roku mam
okazję cieszyć się z tego, że wciąż jestem taki młody.
Kwiecień, bo wtedy zielenieją wreszcie drzewa.
Maj, bo to miesiąc miłości.
Czerwiec, bo wtedy rozpoczynają się wakacje.
Lipiec i sierpień, bo wtedy mam wczasowiczów i mogę dorobić
do pensji.
Wrzesień, bo wtedy doceniam panujące na ulicach mojego
miasteczka spokój i ciszę po wyjeździe wczasowiczów.
Październik, bo wtedy i tylko wtedy przychodzi polska złota
jesień.
Listopad, bo uwielbiam długie wieczory z książką w dłoniach.
Grudzień, bo uwielbiam atmosferę świąt Bożego Narodzenia.
Dziękuję za rozmowę.
KK: Dziękuję bardzo i pozdrawiam.
Podczas Akcji Bez Cenzury w ramach Rozdroża Wolności, Gdańsk Oliwa 2014 r.
KONKURS:
1. Pierwsza osoba, która udzieli prawidłowej odpowiedzi na pytanie konkursowe otrzyma egzemplarz debiutanckiej powieści autora.
2. Odpowiedź na pytanie proszę zostawić pod tym postem, wraz z adresem e-mail.
3. Fundatorem nagrody jest autor, organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga Pisaninka.
4. Pytanie autora: Jakie opowiadania mojego autorstwa zostały opublikowane, proszę podać tytuły publikacji i opowiadań.
Recenzja "Latarnika": http://asymaka.blogspot.com/2014/09/latarnik-karol-kos.html
Wywiad tym bardziej dla mnie ciekawy, że jestem właśnie w trakcie lektury "Latarnika" :)
OdpowiedzUsuń"Duch" w tomiku opowiadań grozy "31.10 Halloween po polsku"
OdpowiedzUsuńEsej "Pomnik lata" w miesięczniku "Pomerania"
2006 - Opowiadanie "Rok" w miesięczniku literackim "Parnasik"
2006 - Opowiadanie "Jagody" w antologii laureatów XIII Konkursu Literackiego.
shiranna (at)o2.pl
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńGratulacje za dokładność odpowiedzi dla Unknown :)
OdpowiedzUsuńZnaczy udało się, och yeah!
OdpowiedzUsuńDobrze, że ta recenzja ukazała się zanim zaczęłam czytać "Latarnika" :)
OdpowiedzUsuńEhh, no nie zdążyłam, ale bardzo ciekawy wywiad! Widać, ze Pan Karol jest szczery, bezpośredni, nie boi się mówić tego, co myśli! Niesamowity człowiek, ma tak ciekawe spostrzeżenia.. Jeszcze większej ochoty na jego powieści nabrałam!!! Chyba musiałabym jakiś bank obrabować, żeby zakupić wszystkie książki, które mnie ciekawią. A później zrezygnować z pracy, żeby mieć czas je przeczytać :)
OdpowiedzUsuń